Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

W listopadzie mi stuknie 30stka...Od 2 lat mieszkam we Włoszech, przedtem 4 lata w Londynie, a wczesniej była jeszcze Grecja - Kreta i niezapomniane USA. Gruba to ja byłam od zawsze, ale dopiero teraz przez ostatnie miesiące czuje się taka spuchnięta, wielka i ciężka jak nigdy dotąd. Nie mam się w co ubierać, bo mam szafę pełna ciuchów, a większych rozmiarów nie chcę kupować, nie chcę ich szukać, bo chce schudnąć. Chyba już najwyższy czas aby schudnąć, raz na zawsze zmienić nawyki żywieniowe i tu ważne: ćwiczyć, ruszać się, wykonywać sport co najmnie 3 razy w tygodniu po 30 minut. Chcę się zmienić

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 227009
Komentarzy: 2746
Założony: 13 września 2009
Ostatni wpis: 27 kwietnia 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kingoje82

kobieta, 41 lat, Moniga Del Garda

163 cm, 101.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: To jest moja zima na tworzenie nowej mnie!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 stycznia 2010 , Komentarze (6)

 

             Niedziela dzis w pracy, powoli dzis, smetnie, a tu jeszcze do 19tej trzeba wytrzymac.

Dietkowalam dzis dobrze, choc wskoczyl mi w miedzy czasie, kawalek ciasta marchewkowego... no i niby zdrowe, gdyby bylo tylko z samej marchwi..

Od cwiczen dzis miala odpoczynek, ale jutro twardo wracam na silownie, musze wrocic, dac rade :)

Pozdrwiam i zycze milego wieczorku

8 stycznia 2010 , Komentarze (6)

          Dziś byłam 5 dzień z rzędu w siłowni. Codziennie minimum 50 minut ćwiczeń: cardio na rowerze i orbiteku, wiosłowanie. Ćwiczenia na nogi, seria 4 ćwiczeń po 16 powtórzeń każde na brzuszek, ćwiczenia na ręce i rozciąganie.

Dietetycznie było przez cały tydzień, co zaowocowało zadowalającą wagą 83.3kg. Tak sie z tego cieczyłam, że na kolacje zeżarłam pudding czekoladowy?!?!?!?

         Intensywne ostatnie dwa dni były. Zdecydowałam się na prace z moim menagerem w nowym hotelu, który jeszcze nie jest otwarty. W poniedziałek daje wymówienie, choć na oficjalna rozmowe kwalifikacyjna jeszcze nie zostałam zaproszona, ale raz kozie śmierć. Ryzyk fizyk, i tak nie mam nic do stracenia, bo nawet jeśli będzie poślizg to moge wrócic do swojej obecnej pracy, no ale o tym pózniej was poinformuje. Prosze trzymać kciuki póki co aby sie udało :)

Mało tego, miałam sie nikomu z pracy o tym nie wygadać, ale ja odrazu poleciałam do jednego z menagerów, który jest moim bardzo dobrym przyjacielem, a ten oczywiście musiał gadać dziś już z tym mym menagerem. Ja to mam niewyparzoną gebę, ale musiałam sie kogoś poradzić, a on zawsze mnie słucha.

Intensywnie, ah, to mi sie podoba. Dieta super, ćwiczenia pełna parą, nowa praca, nowe spotkania, pod koniec miesiąca impreza w pracy, wyjście do teatru. Tak mi sie podoba i tego chcę i będe walczyć aby to wszystko osiagnać i aby wyszlo po mojemu :).

Czas ruszyć dupe i zmienić coś w swoim życiu. Jedno wiem, że na rezultaty diety i ćwiczeń musze  czekać dłużej, ale to wcale mi nie przeszkadza realizować inne plany :)

Ide popic miętowej herbatki, po tej czekoladowej porcji kalorii, a potem spac.

Pozdroweczka

7 stycznia 2010 , Komentarze (2)

 

 

                 Udalo mi sie w koncu wlaczyc vitalie.pl, woda sie gotuje na cos, tylko czy to bedzie kawa czy herbata to sie zobaczy.

Utknelam wczoraj w pracy, bo z powodu sniegu i lodu, moglabym nie dojechac, ale i tak bylo milo. Dostalam pokoj na 10tym pietrze, z pieknym widokiem na Londyn, a takie lozko wygodne bylo, ze az sie wstawac nie chcialo.

         Wogole to  duzo rzeczy sie dzieje. Wczoraj moj menager zaproponowal mi prace w nowym hotelu, ktory jeszcze jest nie otwarty. I tak mnie porazil ta wiadomoscia, ze nie moglam sie skupic w silowni wczoraj. Mysle do tej pory, co zrobic.

Chcialam wczoraj sie zrelaksowac w tym moim pokoju w hotelu, a tu trzeba bylo isc na zakupy po jakas kolacyjke z paczki ;) hehe, a pozniej herbataka z dziewczynami. I w koncu juz chcialam isc i wykapac sie, a tu kolega z pracy zaprosil na herbate. W sumie dobrze, bo moglam z nim pogadac o tej nowej pracy.

Wczoraj zaliczylam silownie, jakies 50 min cardio plus brzuszki i cwiczenia silowe.

Jedzonko, grzecznie sie trzymalam planu, nawet udalo mi sie opuscic jeden posilek i zastapic go co namniej czterema herbatami ;).

Dzis od rana pochlaniam banany i wode, wiec idzie dobrze.

Po poludniu, silownia znow, pozniej bedzie kawa z kolezanka. Mam ochote na skinny latte :)

A wieczorkiem musze chlopcu ugotowac zupe: brokulowa z serem plesniowym, a dla mnie ta moja rybka, o ktrej pisalam.

Dzieki za wpisy kochane, milego gdzionka wam zycze i wtyrwalosci.

Ide pomyslec o tym wszystkim, o pracy, o diecie i o tych innych zdarzeniach.

Dostalam zaproszenie na musical "Legalna Blondynka" i nie wiem czy isc czy nie isc ;)

 

PAPApapap

5 stycznia 2010 , Komentarze (7)

 

 

                 Witajcie z wieczorka.

U mnie w tytule dziś tak po trochu z każdego tematu. Więc znów po pracy udałam się do siłowni. Mialam w planie wykonać tą samą serię ćwiczeń jak wczoraj, ale postanowiam zrobić więcej kardio i seryjkie ćwiczeń na brzuch. W sumie jakies 50 min.

Zaraz po siłowni zassało mnie w żołądku. Chciałąm coś lekkiego, no i znalazłam ten "slim fast". Jako napój kawowy. I w sumie pomógł, choć wcale taki zdrowy nie był jak by sie wydawało, niby nie tak dużo kalorii, ale nie było za dużego wyboru, a wiedziałam, że wodą sie nie zaspokoje.

Pózniej pognałam do sklepu po zakupy na reszte tygodnia. Miała być swieża ryba, ale kupiłąm mrożoną, myśle, że też będzie okej :). Jakaś panga wietnamska, heh, wolalabym bałtyckiego śledzia, ale za dużo soli ma ;). Heh no zobaczymy jak to wydzie w gotowaniu.

Pozdrawiam serdecznie i zycze miłego wieczorka

4 stycznia 2010 , Komentarze (12)

                   

                  Po tej serii wirtualnych kopniaków od was dziewczynki, po pracy grzecznie podreptałam do siłowni, choć nogi troche chcialy skrecac w strone stacji, ale sie nie poddałam. Jak se pomyślalam o tych kopniakach to sie zmobilizowałam ;)

Troche jak lunatyk, bo nie chcialam myslec o tym co robie, tylko po prostu tam wejsc, przebrać się i wejść na sale. Ja to mam zawsze cykora jak jest za dużo tam facetów, szczczególnie jakis takich wysportowancych. Dzis byli jacys azjaci, wiec sie mocno nie przestraszyłam i poleciałam z cała poważna seryjka ćwiczeń:

*10 min bierzni

*5 min wiosłowania,

*3x16 wyciskania na nogi

*3x16 cztery różne ćwiczenia na mięsnie brzucha

*3x16 ćwiczenia na ramiona

rozciąganie.

No i było by wszystko pieknie, gdyby nie to, że jak po prawie 1,5godziny od wysiłku wpadłam do domu, to wciągnełam prawie wszystko co mi było pod nosem. Najgorsze to, że po mimo tego, że mam i owoce i warzywa w domu, to za cholere nie rzuce sie na nie, ale tylko na jakies weglowodany: chleb, ciastko, chrupki chleb...

Zdaje sobie sprawe, że po wysiłku powinnam była zjeść jakis mały proteinowy posiłek, ale ze ani nie było jak ani czasu, dlatego sie stało co sie stało.

Poprawie sie, i dam rade, jutro ta sama historia. Praca do 15tej, pózniej godzina na siłowni i powrót do domku. Chciałabym miec takie zmiany przez 5 dni w tygodniu, ale niestety, ciagła zmiana grafiku, raz na rano, raz na popołudnie troche mi miesza w główce ;).

A w główce to mam dalej pomieszane, przez jednego takiego faceta, z którym chcę się spotkać choć pewnie nie powinnam, ale.. ale to silniejsze odemnie... ale to inna już historia..

Dobranoc kochane i sciskam i usmiecham sie do WAS :)

Dzieks :D:D:D:

3 stycznia 2010 , Komentarze (6)

 

 

              Noworoczne postanowienia rozpryskuja sie jak bańki mydlane, a nawet szybciej. Nie wiem dlaczego, nie potrafie sie kontorlowac i wrócic do diety. Robie wszystko, co najgorsze. Siedze, nie ćwicze, objadam sie niekontrolowanie, popijam słodkie napoje, suszone owoce, tłuste salami.. jejku, aż mi już wstyd pisać.

Nie mam sie czym zmotywowac, kurcze. Taki moj słomiany zapal ze wszystkim... chyba musze naprawde nad wszystkim pomyslec i sie zdecydowac, czego chce i co chcem robic..

Nie bede wam juz tu marudzic, ide sie wykapac i rano do pracy.

Moze wymysle cos...

 

30 grudnia 2009 , Komentarze (6)

 

    Zielono  mi od zielonej herbaty, która popijam dziś cały dzień. Bardzo dobra, bo smakowa z dodatkiem trawy cytrynowej i ziaren kardamonu.

Niedietetyczny jadłospiś dzisiejszy (no prawie):

Ś1: cappucino z chudego mleka, kawałek niedietetycznego ciasta, sok z papaji

Ś2: kawaleczek chleba z chrzanem i plasterkiem kiełbaski, mandarynka

Lunch: 50gr chleba z avocado i pomidorem, 200gr jogurtu, gruszka

Obiadokolacja: jakies niezdrowe żarcie z kantyny i ciasto

Podwieczorek: kawa i zimna zielona herbata

 

    Jeszcze sobie w pracy jestem i tak troche rozmyślam nad tym całym rokiem 2009... co to było, co się zdarzyło, co mogło być inaczej.

I chciałam Wam tyle napisc, tyle podzielić się wrażeniami i nie wiem od czego zacząć, nie wiem co napiać... może przy innej okazji...

Pozdrawiam i dobrej nocki życze

 

 

29 grudnia 2009 , Komentarze (5)

         Dziendoberek wszystkim.

Widze po wpisach, że wszyscy juz na detoxsuja, głodóją i wracaja na dobre tory odchudzania, a ja dupa,  ciagle walcze z pokusami. A to ciasto, a to winko, a to pyszna kolacja.. staram sie, ograniczać porcje i walcze, ale słabo.

Od rana popijam herbatki i zajadam pomarańcze, a pózniej kawka.

Postaram się od jutra wrócic do prawdziwej dietki, 5 małych posiłków dziennie, owoce, jogurty no i trzeba sie zabrać za ćwiczenia.

Ćwiczenia, właśnie, to dla mnie ostatnio wyzwanie. Brak mobilizacji. Siłownia opłacona, ale wcale mnie to nie mobilizuje aby się tam pojawić. Nawet nie ma co nad tym myslec, tylko brać adidasy pod pache i wio ;).

Pozdrawiam was moje kochane za komputera w pracy :)

Milego dzionka

 

26 grudnia 2009 , Komentarze (5)

A oto, co obiecalam, co sama pieklam i przygotowalam. Od poczatku do konca ;)

To ciasto orzechowo jablkowe :) pyszne, dlugo utrzymuje swieżość i już go nie ma.

A oto kilogramowy sernik :) - pyszny.. hihihi

Topienie ciasta na makowiec. Myslalam, ze to sie nie uda, bo pierwszy raz robilam takie ciasto "topione", ale jak w zegarku, po 10 min wyplynelo i bylo gotowe do walkowania.

Dwa makowce mniejsze

I jeden tlusciutki ;) heh

 

 

Po prostu boskie :) cudowne wyszly :)

A to nasze domowe buleczki, robione juz przez mojego chlopca :)

A to moje eksperymenatalne filo. Ciasto filo, nadziewane serem ricotta i szpinakiem, osobno bylo nadzienie z pieczarek i gorgonzoli, a i jeden z kapusta i grzybami, bo zostalo z pierogow.

Tak sie jadlo, tak sie pilo i na wage sie nie wlazilo.

                      Mam nadzieje Kochane, że miałyście również udane rodzinne Święta.

Ja pełna dobrej nadzieji, zmykam na kolacje ;), a jutro rano do pracy.

P.S. Mam nadzieje, że nikt sie nie obrazi na mnie przez te moje fotki, bo tylko o jedzeniu, a to wcale nie dietetyczne. Ale chciałam sie podzielić swoimi osiągnięciami, a jak ktoś ma ochote to przepisy podam na wszytko. Z chęcia bym sama dla Was upiekła, tylko jak to dowiezć ;)

Buziaki. PAPAPAPA

24 grudnia 2009 , Komentarze (4)

 

                       Jeszcze w pracy, do 15tej, mam nadzieje, ze wyrwie sie choc 10 min wczesniej, szybko na pociag i trzeba gotowac sos grzybowy :).

Jakos nie moge sobie do konca tego wyobrazic jak to bedzie wygladac, szkoda, ze na pasterke nie uda sie pojsc. Do polskiego kosciola jest za daleko, aby isc na piechote a po 12tej w nocy, caly transport w Londynie ma wolne, a kosciol, który jest obok nas jest anglikanski, wiec troche inaczej obchodza ten czas, a po drugie reszta rodzinki zjawia sie pozno, wiec musimy byc w domu. Zobaczymy zreszta.

Poki co, wsszystko idzie gladko, ja sie nie stresuje, nie denerwuje, smsy wyslalam juz do wszystkich i jest git.

Jeszcze raz wszystkiego dobrego kochane.

Do napisania wkrotce.

Buziaki

Edit: jadlospis dzisiejszy (co bym pamietala): bylo kiwi, banan, kefir, 2 cukierki czekoladowe, chinskie kluski na ostro, no a kolacja wigilijna :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.