Udalo mi sie w koncu wlaczyc vitalie.pl, woda sie gotuje na cos, tylko czy to bedzie kawa czy herbata to sie zobaczy.
Utknelam wczoraj w pracy, bo z powodu sniegu i lodu, moglabym nie dojechac, ale i tak bylo milo. Dostalam pokoj na 10tym pietrze, z pieknym widokiem na Londyn, a takie lozko wygodne bylo, ze az sie wstawac nie chcialo.
Wogole to duzo rzeczy sie dzieje. Wczoraj moj menager zaproponowal mi prace w nowym hotelu, ktory jeszcze jest nie otwarty. I tak mnie porazil ta wiadomoscia, ze nie moglam sie skupic w silowni wczoraj. Mysle do tej pory, co zrobic.
Chcialam wczoraj sie zrelaksowac w tym moim pokoju w hotelu, a tu trzeba bylo isc na zakupy po jakas kolacyjke z paczki ;) hehe, a pozniej herbataka z dziewczynami. I w koncu juz chcialam isc i wykapac sie, a tu kolega z pracy zaprosil na herbate. W sumie dobrze, bo moglam z nim pogadac o tej nowej pracy.
Wczoraj zaliczylam silownie, jakies 50 min cardio plus brzuszki i cwiczenia silowe.
Jedzonko, grzecznie sie trzymalam planu, nawet udalo mi sie opuscic jeden posilek i zastapic go co namniej czterema herbatami ;).
Dzis od rana pochlaniam banany i wode, wiec idzie dobrze.
Po poludniu, silownia znow, pozniej bedzie kawa z kolezanka. Mam ochote na skinny latte :)
A wieczorkiem musze chlopcu ugotowac zupe: brokulowa z serem plesniowym, a dla mnie ta moja rybka, o ktrej pisalam.
Dzieki za wpisy kochane, milego gdzionka wam zycze i wtyrwalosci.
Ide pomyslec o tym wszystkim, o pracy, o diecie i o tych innych zdarzeniach.
Dostalam zaproszenie na musical "Legalna Blondynka" i nie wiem czy isc czy nie isc ;)
PAPApapap