herbatki górą!
Hej!
Właśnie odrobiłam swoje dzisiejsze ćwiczenia - 35 min na rowerku, a jeszcze dziś rano zaliczyłam spacer po mieście i po ryneczku szukając grzybów.
Grzybów nie było, ale za to kupiłam rzodkiewki i 2 kg pięknej dynii.
Teraz myślę, co z nią zgotować.
Dzięki za komentarze dziewczynki;), jak mi się cycki zmniejszą to będę płakać, no ale jeszcze daleka droga przede mna. A płaszczyk, jak jeszcze będzie to akurat na zimowej wyprzedaż może go wychacze ;).
O, chciałam wam pokazać mój czajniczek do herbaty na jesień i zimę:
W środku ma filter i wrzucam sobie do niego wszystkie te moje herbatki, parze i piję. Do tej pory przelewałam przez sitko z jednego kubka do drugiego - denerwujace!
Mam dużo herbat na zimę nie ekspresowych: zieloną, miętową, lipową, pokrzywową i będę sobie parzyć dużo i często! Na głoda, na nudę, na deszcz i niepogodę :).
Herbatki górą!
Jutro ważenie! Dziś moja waga pokazała 88.6kg, ale jeszcze w kibelku nie byłam i boję się, że jutro mi pokaże znów 89kg...
Oby było dobrze, zdam wam relację jutro!
Miłego wieczorku!
dzień 26 - jest ok :)
Dziękuję Kochane za słowa otuchy i odwagii.
Wracam na dobrą drogę i dziś dieta była na 100%, bez nerwów, bez nudów i zdrowo. Do tego herbata czerwona, jakaś herbata mieszana marokańska i 1.5 lt wody.
Dziś mój Cristian jadł obiad dietetyczny vitali: wieprzowina nadziewana morelami, a na kolacje chciałam go nakarmic "kopytakmi" z bakłażanami i mąką gryczaną, ale za dużo mąki dosypywałam (bo ciągle mi się kleiło) i wyszły twarde jak kamienie... a tak ładnie wyglądały w gazetcce.
Ćwiczenia moje dzisiejsze zrobiłam tak jak w planie, choć znów troche tak na pół gwizdka, bo plecy dalej bolą. Taka dobra wymówka, ale nawet jeśli nie spaliłam 400kcal to na pewno dobre 200kcal tak.
Muszę tylko tak dalej się wczuwać w te ćwiczenia i będzie dobrze.
Dziś po południu też zaliczyłam małe zakupy, choć tak na prawde nie chciałam nic kupować, bo i tak zaraz będzie za duże ;)... ale płaszczyk rm 48 był za mały, no ale nawet jak bedę ważyć 68kg to z tymi moimi cyckami i tak bym się w niego nie zmieściła... he he
Podsumowania dnie na plus :)
Jutro czwartek i dzień rynku warzywno-owocowego. Idę zobaczyć czy będą grzyby, a po drodze zapiszę się do fryzjera na sobotę.
Miłej nocki kochane!
kara z grzechy
Witajcie Kochane!
Właśnie odrobiłam ćwiczenia dziesiejsze, ale jakoś tak bez serca je zrobiłam, bo od wczoraj mnie dopadł ból w dolnej części kręgosłupa i się zginać nie mogę...
Smaruję się kremami i mam nadzieję, że za 2-3 dni mi przejdzie, bo nic nie moge robić i ciągle musze uważać przy zginaniu i innych czynnościach.
To jest kara za moje grzechy! Na pewno, bo jak to inaczej nazwać. W niedziele i poniedziałek miałam 1h napad obżarstwa: płatki kukurydziane, ser żółty, szynka, ciastka słodkie, mleko, itp, itd...
I nie zatrzymałam się, nie chciałam się zatrzymać :(. Mój głos w głowie mi mówił, przecież nie jesteś głodna, to tylko apaetyt, a ja mu odpowiadałam "mam to w dupie" i szukałam dalej po szafkach...
Jakoś w końcu przerwałam ten szał, na kolację zjadłam mniej i poszłam spać.
Tak jak myślałam nad tym, dlaczego to się stało, wniosek prosty: z NUDÓW! Bo nie ćwiczyłam, bo bolał mnie kregosłup, bo nie wiedziałam co ze sobą zrobić to ogladałąm telewizjie i tak do telewizora, coś by się przydało do pochrupania...
Nie mogę dopuścic do tego aby się nudzić, bo jak tylko to mnie napadnie to obżarstwo gwarantowane. Straszne to jest, ale tak własnie moje ostatnie 10 miesiecy wygladało, tylko i wyłącznie na moje życzenie z mojej winy i ze świadomym wyborem lenistwa...
A teraz z innej beczki.
Dziś byliśmy na zakupach, ja oczywiście latałam za swoimi produktami listy i dokładnie ogladałam wszystkie sery ile maja tłuszczu ;) i znalazłam ricottę niefirmową z 6g tł. na 100g więc nie jest tak tragicznie w tych sklepach.
Nawet otręby owsiane znalazłam :).
Tak dalej o jedzeniu, to wam zapodam przepis na bigos z cukini (może znacie) z mojej diety:
1 cukinia
250 g pieczarek
50g cebuli
50g marchwi
30g korzenia pietruszki
koncentrat pomidorowy
Wszystko pokroic, marchew poddusić na oleju, dodać pozostałe składniki, dusić do miękkości a na koniec koncentrat.
Mi wyszlo o takie:
Smaczne, łatwe w przygotowaniu, zdrowe i tak zapycha, że drugiego dania nie zjadłam! :) Polecam!
Mam nadzieję, że mam w sobie siłę aby trwać i walczyć z otyłością, pozniej nadwagą i w końcu osiągnąc normalną wagę.
Ja na prawdę nie chcę być już gruba :(
Nie chciałam nawet pisać o tym moim obżarstwie, ale przecież od tego jestem tutaj aby sie dzielić wzlotami i upadkami, aby gdy upadne mogła wrócic do tego wpisu i przeczytać dlaczego tak sie stało...
No cóż... miłego wieczorku, będzie lepiej jutro :)
Pozdrówka
22.09 - jedziemy dalej, bez wymówek, do przodu!
Dobry wieczorek Kochane,
jak wam mija sobota? Weekend?
Mnie bolą mięśnie ud, aż ciężko mi chodzić. Całe szczęście, że mam teraz 2 dni przerwy, bo moje mięśnie naprawde tego potrzebują.
W piątek było ważenie i po mimo moich porannych starań (mocna kawa i zimna woda, aby zgubić trochę wagi na kibelku ;), zakończyłam 2 tydzień na 89kg.
A jak sie dziś ważyłam to było 88.6kg... no nic, tak już widocznie jest, raz w góre raz w dół, ale dla pocieszenia dodam iż moje wymiary się zmieniły i już w talii jestem poniżej 100cm :).
Dieta idzie dobrze, bardzo smacznie sobie jem np:
Ś: płatki jęczmienne, mleko, grejpfrut
O: filety z soli, pieczarki na maśle, kasza jaglana, kiwi
P: jogurt 0.1% z FitUp do jogurtów zamiast moreli
K: tost z tofu, 200g jogurtu, 1 kiwi
Na kolejny tydzień takie mi wrzucili potrawy, że jak je ogladałąm pierwszym razem to byłam załamana: żurek, szynka schabowa, zupa sojowa...porażka.
Zamknełam komputer, pożaliłam się Cristianowi a on na to : "wiedziałaś, że nie będziesz mogła dostać wszystkich produtków polskich we włoskich realiach, to dostosuj co masz w lodówce do tego, co masz jeść"
Dziś po południu wymieniłam te żury i inne, na bigos z cukinią, zupe włoską z mrożonki, zamiast chudego twarogu użyję serka wiejskiego w miejszej ilości, kapuste na śniadanie, na łososia wędzonego, a jak nie znajde kapusty czerwonej to będę jadła cykorie.
Dieta potrzebuje organizacji i zakupów, co tydzień, ale jakoś daję rade.
Ćwiczenia za to dały mi popalić w tym tygodniu. Niezle się wypociłam, namachałam butelkami z wodą i najeżdziłam rowerem.
Wiem, że muszę je zrobić tak jak mam rozpisane w planie i po prostu organizuje sobie tak aby ta godzine poćwiczyć.
Najlepiej jest mi rano, 1h po posiłku, wskakuje w strój do ćwiczeń i zaczynam. Biegam, rozciągam uda, macham butelkami (wcale nie takie wygodne) do tego 30 minut rowerka i rozciaganie na koniec.. uff.
Za to od 01.10 muszę pozmieniać wszystko. Tak od paru dni sobie planuję usiąć i rozpisać dokładnie codzienny plan i codziennie odkładam to na jutro.
Popołudniową przekąskę muszę zmienić na 2śniadanie, obiad będzie pozniej i ćwiczenia.
Muszę tylko myśleć pozytywnie, że się uda połączyć wszystkie obowiązki diety i ćwiczeń razem z wmeldowywaniem gości w międzyczasie.
Nie mogę się teraz poddawać i wymyślać wymówek.
Ja już nie chcę być gruba, spuchnięta, zmęczona, marudna i ponura...
Na święta w Polsce chcę się pokazać rodzince w super sukience i widzieć ich wytrzeszczone gały i być zasypywana pytaniami "jak to zrobiłam"???
Już ja im pokaże! Sobie też pokaże, że moge i wam tez pokaże :P
Miłej niedzieli, ja wyciągam Cristiana na spacerek po mieście, bo on dziś cały dzień na kanapie, a mi brakuje powietrza, bo też w murach.
Do zobaczenia do jutra!!! :)
dzien 19
No i powineła mi się noga...
wpadłam w torbe ciastek i nie wiem ile zjadłam i nie dość, że mam wyrzuty sumienia to jeszcze mnie zęby bolą...
:( :(
Oczywiście najlepiej zwalić na pogodę, na obiad, który mi się nie udał, bo miały być klopsy z cielęciny a wyszła zupa z cielęciny, bo się wszystko rozleciało i ugotowało w wodzie, porażka.
Do tego jeszcze ta pogoda do dupy, jacyś zakichanie goście, których nie ma, i pewnie zjadą dopiero na 21..
O, jeszcze pomarudze, bo mi się jęczmień na oku zrobił - no żesz.
Kicha, no nic, ale oby jutro było lepiej i jakoś trzeba się wziąść za siebie...
Do jutra
61 dni do urodzin
Codziennie rano gdy otwieram Vitalie, jest o 1 dzień mniej do moich urodzin, jeszcze niedawno było 75 dni... i 92kg a teraz jest 61 dni i 89kg więc im bliżej tym kilogramów mniej ;)
Z mojego planu wynika, że -8kg powinno być jak bank do 18 listopada, więc muszę się postarać aby własnie tak było. Oczywiście większe spadki są mile widziane, ale 8kg powinno być w sam raz.
Ah, gdybym się tak nie roztyła, to teraz bym walczyła o jakaś niską 7mke - 73-72kg, ale że się tak obżerałam całą zimę to teraz mam za swoje. Dupa, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, tylko naprawić szkody, bo to można zrobić.
Dziś podczas ćwiczeń to się katowałam myślami o makaronach i pizza "trzeba było jeść więcej"..."teraz to płakać się chce, bo tak ciężko wykonywać ćwiczenia"...
Mój dzisiejszy treninng trwał 59minut: rozgrzewka, ćwiczenia modelujące, cardio i rozciąganie. Dobrze, że jakoś sobie to wmówiłam, że muszę zrobić, bo rano już miałam jakieś wymówki, cykor mnie złapał, bo się okazało, że nagle mam przez 1godzinę ćwiczyć...
W sumie po ćwiczeniach czułam się rewelacyjnie, okazało się, że jest dużo przerw pomiędzy ćwiczeniami, bo "wyciskałam" więcej butelek wody (moje ciężarki) i luz blues.
Cardio zrobiłam sobie z "m jak miłość" a rozgrzewka to pikuś.
Dieta:
Ś: kanapka z tuńczykiem, jogurt, banan
O: kotlety pożarskie, ryż i pieczarki
P: kubek jogurtu , 100 g winogron
K: płatki jęczmienne, kefir, pomidor, i znow 100-150g winogron zamiast soku owocowego
Może ktoś ma ochotę na winogronka?
Takie 1,5kg kiść - PYSZNE
100g na podwieczorek wyszło mi 12 kulek - he he, ale normalnie mam świra na ich punkcie
No dziewczynki, dziś już wtorek więc humory powinny dopisywać, bo wczoraj widząc po wpisach jakiś taki dziwny dzień był.
Dziś wracamy do dobrych nawyków żywieniowych i ćwiczeń :).
Ta sukienka mi się bardzo podoba...
He he, tylko nie mogę sobie wyobrazić siebie w niej... może za 15kg :D
Miłego popołudnia!
dzien 17
Jakiś dziwny ten dzień dziś.
Nawet mi pisanie nie idzie, bo już 5 raz zaczynam zdanie...
Dieta, no dobrze poszła, choć zjadłam więcej na obiad niż miałam w planie.
Ćwiczeń też nie było, spaceru też nie, roweru też nie... dosłownie jakiś dziś dziwny dzień
Przynajmniej trochę rozrywki będzie wieczorem z Grodonem Ramsey i Hells Kitchen :).
A teraz wracam do książki i nie marudze.
Ciao
a tak niedzielnie
Witajcie!
Cały weekend minął bardzo miło i dietetycznie, i ćwiczeniowo.
Diety trzymam się dosłownie "kurczowo", ale dziś na obiad zrobiłam wyjątek, bo ani oryginalne danie mi nie pasowało, ani to wymienione nie miało sensu, więc ugrilowałam pierś kurczaka, do tego 340g kalafiora na parze i 100g szpinako podobnego ziela. Do tego 1 łyżka oliwy z oliwek, sok z cytryny i łyżka domowego pesto. A na deser z 200g winogron.
Ja teraz mam faze na winogrona, bo akurat tutaj najepszy moment teraz.
Ćwiczenia odrobiłam i tak się zamyśliłam podczas biegania, że zapomniałam, że już mam skończyć i robić coś innego.
To był mój 12ty trening 30 minutowy i już po takim krótkim czasie widzę, że łatwiej mi się wykonuje niektóre ćwiczenia - cieszę się bardzo z tego.
Od następnego tygodnia będzie 1godzina, będzie wycisk :) i dobrze, nie ma co się rozczulać nad sobą.
I Wam też mówię, nie ma co się rozczulać nad sobą tylko brać za robotę!!!
Miłego wieczorku niedzielnego i uśmiechniętego poniedziałku! :)
-3.2kg w 2 tygodnie - jedziemy dalej!!!
Witajcie!
Taki spokojny, deszczowy dzień dziś. Praca na dziś skończona, a ja właśnie relaksuję się z książką, kawą inką i słucham deszczu i jest w super humorze :).
Od dnia 01.09 do 12.09 schudłam 3.2 kg, pilnuję diety i ćwiczę codziennie, jestem z siebie bardzo dumna!
Jeszcze tylko 1kg i mój pierwszy cel będzie uświecony wizytą u fryzjera! Już nie mogę się doczekać.
Moje podejście zdecydowanie się różni od poprzednich prób diety, teraz czuję niesamowitą determinację w sobie, siłę i moc, że się uda, że to jest w 100% możliwe, że ja do 18 listopada schudnę 10kg, a kolejne 10kg do lutego.
To jest pewne jak bank! I to wam mówię i nie odejdę od tego postanowienia choćby nie wiem co!
Już ja sobie poradzę z odwiedzinami koleżanek, wyjściami do restauracji, włoską teściową (która jest na diecie Dukana), urodzinami i świętami w Polsce. Ja się nie dam!
Z nowości u mnie to tak: od 1go pazdziernika wracam na kurs włoskiego na miesiąc, a pozniej pewnie jeszcze na cały listopad.
Dziś na 21.30 ciągnę swego chłopa na kurs tańca latynoskiego - pierwsze spotkanie, zobaczymy, co i jak, ale ja mam taką ochotę, że chyba się zapiszę, nawet sama.
A 05.10 przyjeżdza do mnie kumpela z Londynu, może nawet dwie więc sie zapowiada dużo rozmów :)
Wyjazd do Mediolanu na moje 30te urodziny potwierdzony.
Ogólnie pełen pozytyw i uśmiech pełną gębą. I tego wam też życzę.
Udanego weekendu i pięknego uśmiechu.
13.09.2012 - 13.09.2009 - moje 3 lata na Vitalii
Witajcie!
Wczoraj zauważyłam, że dziś mi mija właśnie 3 lata odkąd pojawiłam się na Vitalii... i och ileż to przeżyłam...
Co najmniej 3 razy zaczynałam z dietą, raz nawet udało mi się zrzucić 10 kg, które ponad dobry rok nie wracało, ale wróciło przez ostatnie 8 miesięcy i teraz znów walcze aby najpierw wrócic do 80kg a potem uderzyć na kolejne -10kg, które siedzi mi na dupie, co najmniej 10 lat!!!
Teraz dieta Smacznie Dopasowana wydaje się taka łatwa, jest tyle nowych ustawień i dogodzeń, że jestem bardzo miło zaskoczona.
Pamiętam jak na początku zdarzało wyrzucać mi się dużo jedzenia, bo nie było potrzebne, albo siedzieć po 2 godziny i wymieniać posiłki tak aby mi pasowały. A teraz ustawiam sobie wszystko jak potrzebuje ja, a z resztek (jak mi zostanie np 50g kurczaka, dokarmiam mojego chłopa, hehe)
Wiem dokładnie jakie były moje motywy podjęcia odchudzania 3 lata temu i naprawde przez pierwsze 5 miesięcy bardzo dobrze mi szło.
Codziennie przygotowywałam sobie posiłki, chodziłam do polskiego sklepu po kefir, targałam torby z 3 posiłkami do pracy (plus strój na siłownie) i wtedy schudłam 10kg... i chciałam więcej, ale wtedy moje życie prywatne zaczeło się zmieniać, było dużo kłótni i nieprzyjemnych spraw i dieta poszła w odstawkę. Był to początek 2010.
W sierpniu 2010 wyjechałam do Włoch i choć na początku starałam trzymać się diety i jeść tak jak się nauczyłam z Vitalią, to po jakimś czasie zapomniałam o wszystkim.
Za dużo było wspaniałych serów, szyneczek, pizzy, makaronów, róznych produktów i eksperymentowania z nimi w kuchni. Porcje zrobiły się ogromne a ja razem z nimi.
W czerwcu 2011 znów podjęłam próbę diety, ale tylko do pazdziernika 2011 kiedy to widziałam na wadze 77.8kg...przed wyjazdem do Polski i chyba nawet niezle wygladałam.
Po powrocie od 1.11.11 do niedawna wpadłam w szał jedzenia.
Zero kontroli nad tym ilę jem, bo to co jadłam w większości było zdrowe - zero fast foodow czy ton słodyczy, ale ilość nawet tego zdrowszego jedzenia i całkowity brak ruchu zrobił swoje.
Do diety i do ćwiczeń wróciłam teraz, bo już doszłam do takiego momentu, że jeszcze 8 kg (jakies 2 miesiące) i ważyła bym 100kg... a tego to chyba bym nie przeżyła.
Ja już nie chcę być gruba. Chcę być szczupła, nosić obcisłe sukienki i buty na obcasach.
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!BĘDĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!