Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Całe moje życie kręci się wokół wagi i moich kompleksów, chciałabym to zmienić i zacząć cieszyć się z życia i wyciskać z niego ile się da.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 37524
Komentarzy: 206
Założony: 31 marca 2008
Ostatni wpis: 21 lutego 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
babajaga82

kobieta, 42 lat, Kraków

171 cm, 99.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 października 2009 , Skomentuj

Dzisiaj obudziłam się z okropnym bólem glowy, mimo to jakoś mi lżej :-) Wczoraj co prawda nie zmieściłam się wplanowanych 800 kcal bo było ich 900, ale nie jest zle. Teraz jeszcze tylko muszę tak wytrwać jakiś rok :-) Najbardziej się boję, że jak zrzucę parę kilo to poprzestanę na laurach, a one wrócą zanim się obejrzę...ale nie nie...nie wolno mi tak myśleć. Tym razem się uda. Muszę zdrowo jeść i zastanawiać się nad tym co jem a nie bezmyślnie wrzucać co mam pod ręką do buzi. Teraz muszę się zastanowić nad ćwiczeniami, bo z tym u mnie krucho, wracam po pracy do domku i kompletnie nie mam już siły ani ochoty się ruszać. To trzeba zmienić. I jeszcze jedno postanowienie; ważę się raz w tygodniu, a nie jak maniaczka 5 razy w ciągu dnia. Do sylwestra muszę przyzwoicie wyglądać.

Plan na dziś:

- dużo wody (już ją duldam w pracy)

- mało kcal (waham się między jogurtem z otrębami a sałatką brokułową, jak będę bardzo godna zjem jedno i drugie, w pracy zamierzam jeść dziś owocki i pomidorki)

- ćwiczenia (na pewno brzuszki, może trochę ćwiczeń na macie bo na razie nie mam żadnego sprzętu do ćwiczeń w domu, ale nad tym pracuję )

 

27 października 2009 , Skomentuj

Albo jednak skomentuję...ostatni pomiar 91,5, miało być już tylko lepiej bo wydawało mi się, że gorzej już być nie może... ALE MOŻE ! Wczoraj weszłam na wage 95,00...równiutkie. Brak mi słów co się ze mną dzieje.Jak można było przytyć 15 kg, po tylu zmaganiach, wyrzeczeniach. Już naprawdę przy wadze 80 kg zaczynałam się dobrze czuć w swojej skórze a teraz? W nic się nie mieszczę, moje ubrania już zapomniały o świetle dziennym bo gniją w szafie na wieszaku a ja chodzę w kilku rozciągniętych, smutnych rzeczach, przez co wyglądam jeszcze gorzej. O zakupach ubraniowych nawet nie chcę myśleć, bo o rozmiarze 40/42 mogę już tylko pomarzyć, wróciłam z powrotem do 44 albo i jeszcze lepiej. Jak tak dalej pójdzie przytyję kolejne 10 kg i cała moja dwuletnia walka (podczas której udało mi się zrzucić 30 kg) pójdzie w niepamięć a ja znów będę straszyć wyglądem. Nie wiem który raz to mówię... OD DZIŚ! Wczoraj zmniejszyłam ilość kcalorii do 1500, dzisiaj mam się zmieścić w 1000 i zacząć się ruszać. Koniec z poprawianiem humoru słodyczami. Do świąt zostało mi 8 tygodni i moja waga ma zejść do 84 kg, czyli zrzucić muszę 11 kg tłuszczu. Trzymajcie kciuki.

30 czerwca 2009 , Komentarze (2)

Powiem tak..od soboty moja waga jest mi nieznana. Moje odchudzanie jest w kratkę; dwa dni boskie, dwa dni żałosne. W sobotę uległam pokusie, ale na szczęście tylko zważenia się i waga pokazała 89,5, czyli teoretycznie 1 kg mniej w 5 dni i było by pięknie gdyby nie niedzielny napad głodu w postaci lodów i zapiekanki. W ponieziałek nie odważyłam się już stawać na wadze, bo przypuszczam, że ta cholerna 9 z przodu znowu króluje. Wczorajszy dzień mogę nawet zaliczyć do udanych, choć i tak nie wytrwałam do końca przy założonym jadłospisie to zle nie było, a grzeszek nadrobiłam godziną solidnych ćwiczeń i serum na mój znienawidzony cellulit.
Czekają mnie napięte dni...albo schudnę z tego stresu albo przytyję zajadając go...zobaczymy. Mam nadzieję, że rano uda mi się wskoczyć na wagę i 8 z przodu znów zakróluje. Dam Wam znać!
Aha i rozpoczęłam walkę z moimi serdelkami (łydkami)...ja chcę nosić kiecki ! Więc rowerek, orbitreks i serum w dłoń...przynajmniej wczoraj walczyłam :-)

26 czerwca 2009 , Komentarze (2)

Wczorajszy dzień powiedzmy, że zaliczyłam..niestety za 3 godziny zaczynam weekend i będę narażone na te wszystkie pyszności w domowej lodówce. Nawet nie mam jak uciec z domu bo znajomi albo zajęci, albo wyjeżdżają, na chłopaka też nie mogę liczyć..zostaje mi tylko siedzenie w domu i walka z pokusami. Denerwuje mnie to, że męczę się cały tydzień a w weekend płynę i przy poniedziałkowym ważeniu nie ma żadnych efektów. Może tym razem będę dzielna?

Kurczę muszę...lato pełną gębą a ja nie mieszczę się w żadne zeszłoroczne rybaczki. W kieckach wyglądam jak baleron a łydki jak serdelki..fuuj. O stroju kąpielowym wolę nawet nie myśleć.

22 czerwca 2009 , Skomentuj

I powinnam być bardzo zadowolona bo po 3 dniach obżarstwa udało mi się utrzymać tą samą wagę, ale oczywiście mam niedosyt, że nic nie schudłam. Trudno od dzisiaj znowu startuję. Zastanawiam się nad dietą trzynastką, co prawda już piję kawę z mlekiem, ale niestety czarnej nie toleruję.Nie wzięłam jedzenia do pracy więc muszę się przemęczyć i wytrzymać do 17.
Ważne, że jest nowy tydzień, że mam chęć i motywację.
Jeśli chodzi o ćwiczenia - jest zle..bardzo zle. Jedyną rzeczą, która mi wychodzi to brzuszki - ok. 500 dziennie, reszta to nieporozumienie.
Dziewuszki miłego dnia w pracy (na wodzie i kawce :-).

19 czerwca 2009 , Skomentuj

Dwa dni zawaliłam, grzeszyłam słodkościami. Weekend też łatwy nie będzie bo imieniny mamy, ale może jakimś cudem wytrwam, zważę się dopiero w poniedziałek i kolejny cud - moja waga pokaże 90,5 kg, czyli wtorkowy wynik zanim zaczęłam grzeszyć. Wierzycie w cuda? bo ja nie....

Napiszę w poniedziałek...trzymajcie kciuki.

17 czerwca 2009 , Skomentuj

...są najgorsze. Siedzę sobie jeszcze w pracy i staram się dodać sobie otuchy przed powrotem do domu. Wiem, że czeka tam tyle pyszności, którym ciężko się oprzeć. Dlatego wydrukowałąm sobie karteczkę A4 z kalendarzem i zaplanowanymi postępami. Gdybym wytrwała pod koniec września z łatowścią mogłabym osiągnąć moje wymarzone 75 kg, a do końca roku zejśc do 69. To dla mnie aż tak nierealne, że nawet nie potrafię sobie siebie wyobrazić z taką wagą. Mój dotychczasowy sukces (w dorosłym życiu) to 79 kg, oczywiście i wtedy czułam się grubą i brzydką babą ale teraz na samą myśl chce mi się wyć, że zaprzepaściłam taki wygląd.
Muszę, muszę i jeszcze raz muszę.

Kurcze dziewczyny co Was najbardziej motywuje?

17 czerwca 2009 , Skomentuj

...powiedzmy, że zaliczyłam. Była kawka, jogurt z otrębami, jabłko, arbuz i jeden mały grzeszek (ale naprawdę niewielki). Z ćwiczeniami niespecjalnie, ograniczyłam się do samych brzuszków (ok.450), jakoś nie mam weny na ćwiczenia, musze nad tym stanowczo popracować.

Dzisiaj czeka mnie wiele pokus..muszę z nimi powalczyć, narazie kawka i jabłuszko. A żeby mieć mobilizacje w mojej szafce zawisła śliczna mała czarna ( no może nie taka mała bo rozmiar 42 hehe) i za miesiąc planuję w niej zabłysnąć :-)

16 czerwca 2009 , Komentarze (1)

...niestety z prawie 10 dodatkowymi kilogramami. Nie wiem jak mogłam przez niecały rok tak się zapuścić i zmarnować wszystko co z takim trudem osiągnęłam. 10 kg..wrrrrrrrrr
Trudno, mam teraz dwie opcje lamentować, dołować się dalej i za rok obudzić się z kolejnymi 10 kg, albo wziąć się do roboty i powalczyć znowu. Po pierwsze bo wszystkie zeszłoroczne ciuchy sa za małe, po drugie bo wstyd mi się komukolwiek pokazywać, po trzecie mam dość złośliwości mojego faceta (może to też powinnam zmienić...), po czwarte chcę się czuć dobrze.
Tak więc zaczęłam odchudzanie w niedzielę 14 czerwca (14 sty to moja pechowa data..ale może to zmienię :-) z wagą 92,5 kg. Mój bilans od czerwca 2008 do czerwca 2009 to dokłanie cholerne 12,5 kg na plusie. Dzisiaj podejrzewam, że jest 91,0 ale nie chcę się ważyć. Muszę zminimalizować częstotliwość ważenia się bo jak tylko moja waga zaczyna stać w miejscu od razu tracę siłę do dalszej walki.
Plan:
Dieta: śniadanie - kawa (niestety z mlekiem), lunch - jogurt + otręby+suszone śliwki, obiadokolacja - warzywa + owoce, czasem mięso, 2-3 litró wody dziennie
Ćwiczenia: bieżnia 2km, orbitreks 20 min, brzuszki ok 300-400
I wiecie co, po raz pierwszy chyba się dzisiaj wieczorem wymierzę i wszystko Wam napiszę ile tych okropnych cm tłuszczu noszę na sobie.
I jeszcze jedno...zmotywujcie mnie...nawet w najbardziej drastyczny sposób bo tym razem muszę wytrwać.
Karotka..jeśli przeczytasz to...dziękuję Ci bardzo, Twój pamiętnik dodał mi sił :-)

9 kwietnia 2008 , Komentarze (1)

I znowu się nie oparłam pokusie zważenia się...nie wiem jak, ale na wadze znowu 0,5 kg mniej. Wiem, że jutro to się skończy, bo u mnie to rytuał, że chudnę przez dwa pierwsze dni ostrej diety a potem stooooję w miejscu. Ale i tak się cieszę :-)
Wczoraj byłam grzeczna..no nie licząc dwóch łyczków wina czerwonego wytrawnego :-)
Dzisiaj będzie mi chyba trochę ciężej bo od rana mi burczy w brzuchu i najchętniej rzuciłabym się na jakąś kanapkę z majonezem...Wy pewnie też ale wytrzymamy !

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.