Dzisiaj obudziłam się z okropnym bólem glowy, mimo to jakoś mi lżej :-) Wczoraj co prawda nie zmieściłam się wplanowanych 800 kcal bo było ich 900, ale nie jest zle. Teraz jeszcze tylko muszę tak wytrwać jakiś rok :-) Najbardziej się boję, że jak zrzucę parę kilo to poprzestanę na laurach, a one wrócą zanim się obejrzę...ale nie nie...nie wolno mi tak myśleć. Tym razem się uda. Muszę zdrowo jeść i zastanawiać się nad tym co jem a nie bezmyślnie wrzucać co mam pod ręką do buzi. Teraz muszę się zastanowić nad ćwiczeniami, bo z tym u mnie krucho, wracam po pracy do domku i kompletnie nie mam już siły ani ochoty się ruszać. To trzeba zmienić. I jeszcze jedno postanowienie; ważę się raz w tygodniu, a nie jak maniaczka 5 razy w ciągu dnia. Do sylwestra muszę przyzwoicie wyglądać.
Plan na dziś:
- dużo wody (już ją duldam w pracy)
- mało kcal (waham się między jogurtem z otrębami a sałatką brokułową, jak będę bardzo godna zjem jedno i drugie, w pracy zamierzam jeść dziś owocki i pomidorki)
- ćwiczenia (na pewno brzuszki, może trochę ćwiczeń na macie bo na razie nie mam żadnego sprzętu do ćwiczeń w domu, ale nad tym pracuję )