Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Całe moje życie kręci się wokół wagi i moich kompleksów, chciałabym to zmienić i zacząć cieszyć się z życia i wyciskać z niego ile się da.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 37847
Komentarzy: 206
Założony: 31 marca 2008
Ostatni wpis: 21 lutego 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
babajaga82

kobieta, 42 lat, Kraków

171 cm, 99.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 stycznia 2010 , Skomentuj

Od zeszłego piątku jestem dzielna...oby nie zapeszyć. Zgodnie z planem kupiłam balsam (120 zł za tubkę, która zapewne starczy na niecałe 2 tygodnie - zdzierstwo !), a nawet folię spożywczą i teraz obwijam swoje nabalsamowane sadełko licząc na lepsze efekty :-) Dietka nie najgorzej, zdarza mi się lekko naginać, ale wtedy żegnam się z kolacją. Chyba najgorzej z ćwiczeniami, ale może w tym tygodniu to nadrobię. Efekt - waga pokazała dziś 90,3 kg czyli świąteczne nabytki zniknęły, a nawet jestem lżejsza o 0,5 kg :-)

Już tak niewiele brakuje, żeby zobaczyć 8 z przodu...

Dzisiaj jestem wyjątkowo pozytywnie nastawiona... ten rok po prostu musi być mój :-)

8 stycznia 2010 , Komentarze (2)

Okres świąteczny, a tak naprawdę pierwsze 3 dni wolne nowego roku kosztowały mnie kolejny kilogram. Po sylwestrowych szaleństwach została cała masa jedzenia w domu a pierwszy styczniowy weekend leniuchowałam w domu więc systematycznie czyściłam lodówkę. Efekt 92 kg okropnego, zwisającego tłuszczu.

Zeszłoroczny bilans wyszedł na zero, choć myśl o odchudzaniu, diety i jojo prześladowały mnie przez 12 miesięcy. To chyba nie wymaga komentarza.

Nie wiem dlaczego, ale mam przeczucie, że ten rok przyniesie kilka zmian w moim życiu, nie wiem czy na lepsze czy na gorsze... ale chciałabym, żeby jedną z tych lepszych była utrata wagi.

Plan: Od dziś walczę od nowa. Wracam na fitness po świątecznej przerwie, a może od jutra konkretna dieta, bo w moim przypadku ograniczenie jedzenia nie daje żadnych rezultatów. Koniecznie muszę zakupić jakiś balsam na panoszące się paskudztwo na moich udach.

Reasumując: 1. DIETA    2. ĆWICZENIA    3. BALSAM

I trzeba spojrzeć prawdzie w oczy, już teraz nie mogę patrzeć na siebie w lustro, a będzie coraz gorzej jeśli nie wezmę się w garść. Dodam też, że czeka mnie kilka wesel w tym roku, a już w żadną kieckę się nie mieszczę, nie chcę wyglądać jak smutny baleron zwłaszcza, że prawdopodobnie będę musiała iść na nie sama...to prawdopodobnie właśnie ta jedna z gorszych zmian w nowym roku.

4 grudnia 2009 , Skomentuj

No wreszcie...od zeszłego czwartku, nie mam pojęcia dlaczego nie mogłam zrobić żadnego wpisu, nic ta stronka nie przyjmowała !

Więc teraz w skrócie - w czwartek i w piątek byłam wniebowzięta... byłam bardzo ale to bardzo grzeczna, dużo ćwiczeń, mało jedzenia i to wyłącznie dietkowego, w sobotę moja waga pokazała 90,03 kg więc byłam absolutnie przekonana, że do poniedziałku zobaczę na wadzę upragnioną 8 z przodu. Niestety, miało być dobrze a wyszło jak zwykle, w sobotę poszliśmy na imprezkę do rodziny mojego chłopaka i wypiłam tonę soków (których absolutnie nie piję ze względu na kcalorię), poprawiłam sałątką z majonezem i kawałkiem tortu. Efekt czywiście wiadomy, następnego dnia kilo więcej.

Od poniedziałku do czwartku jadłam mało...niestety waga wcale tego nie odzwierciedla, z ćwiczeniami było nie za dobrze, bo fitness zaliczyłam tylko dwa razy, ze względu na pracę, z której wracałam przez 3 dni o 20:00.

Dzisiaj moja waga to 90,08 więc nawet nie mam jak przesunąć paska wagi. Najgorsze, że weekend przede mną, a to oczywiście pachnie alkoholem...dużą ilością alkoholu bo szykuje mi się jutro babski wieczór. Dlatego dziś mam w planie ostro spocić się na fitnessie. W planach też zakup patelni grillowej, choć szczerze mówiąc praktycznie w ogóle nie gotuję, zadawalając się jogurtami, musli, warzywami i owocami w najprostszej surwej postaci :-)

Cieszę się ogromnie, że wreszcie mogłam coś naskrobać w tym pamiętniku, bo chyba odrobinkę mnie to mobilizuje :-)

26 listopada 2009 , Komentarze (2)

...bardzo niegrzeczna. Cały dzień pościłam, zjadłam dwa jabłka i jedną kromke ciemnego pieczywa a wieczorem brak słów... u znajomych nie dość, że wypiłam dużo alkoholu to w dodatku zjadłam ogromne ilości słodyczy i sałatek. Mam teraz ogromneeeg kaca moralnego (alkoholowego też).

Za karę dziś maksymalne ograniczenie jedzenia i dwie lub trzy godziny fitnessu.

25 listopada 2009 , Komentarze (2)

W planach miałam zejść do końca listopada do wagi 88, niestety już wiem, że to niemożłiwe. Dzisiaj waga pokazała 91,3, dlatego zweryfikuję trochę moje założenia i jeżeli do końca listopada będzie 89,9 to też będę się cieszyć.

Nie wiem czemu ale nastawienie mam dziś dosyć dobre. Wczoraj ilościowo zjadłam dużo (jabłko, kawa z mlekiem, paluszki, smażone mięso), ale ostatni posiłek był o 17:30 i składał się z samego mięska. Mam przerwę w ćwiczeniach, okres siła wyższa, ale od jutra wracam na siłownie i pełna mobilizacja. Mam 5 dni na schudnięcie 1,5 kg, myślę, że jest to do zrobienia :-)

Obym nie popłynełą dziś wieczorem z przyjaciółmi...

 

 

24 listopada 2009 , Skomentuj

Niestety ostatnie dwa dni nie były najlepsze, najłatwiej to zwalić na okres. Zawaliłam przez niego ćwiczenia a wczoraj niestety rzuciłam się na słodycze...co gorsza wcale mi tak nie smakowały, ale oczywiście jak dorwałam się do moich ulubionych czekoladek to nie odpuściłam aż opróżniłam całe pudełko...brak słów. Dziś waga pokazuje prawie 92 kg, ale nie ruszam nic na pasku bo do czwartku ma być z powrotem 91, choć nie wiem jak to zrobię bo jutro czeka mnie posiadówka z przyjaciółmi.

Dziś staram się walczyć, pochłonęłam kawę z mlekiem, jabłko, pare paluszków. W domu albo mięso albo kefir...w zależności od tego co jeszcze się nie zepsuło :-)

Za oknem właśnie boska tęcza...skoda,że mój nastrój nie taki boski.

Na domiar złego czuję jak mój związek zmierza ku końcowi...ale sama już nie wiem czy jest czego żałować.

Tia...czysty optymizm bije dzisiaj ze mnie.

Dobra...głęboki oddech i tak; jeżeli dziś zdążę zaliczę wieczorem fitness, z jedzeniem muszę wytrwać. Jutro cały dzień dieta a wieczorem postawię na picie a nie jedzenie u znajomych i może jakoś uda mi się przetrwać ten tydzień.

A kupiłam szałowe szpilki...tylko chodzić w nich nie mogę bo za wysokie i za ciasne.

19 listopada 2009 , Komentarze (2)

Waga stanełą..ani grama mniej po trzygodzinnym treningu i wylewaniu siódmych potów, dodam, że kcaloryczność wczorajszych posiłków nie przekroczyła 800 kcal.

Trudno może do jutra drgnie. Nic mnie tak nie zniechęca jak brak efektów, chociażby 1 dkg wrrrr.

Po treningach czuję się strasznie zmęczona, na nic nie mam czasu, a rano ledwo się zwlekam z łóżka. Boję się, że zniechęcę się do siłowni, a co za tym pójdzie do diety.

Na razie wypiłam kawkę z mlekiem a teraz duldam wodę i staram się nie myśleć o jedzeniu, ae to nie takie łatwe, zwłaszcza przy intensywnych ćwiczeniach.

Dopada mnie dzisiaj jakiś dołek...może przez pogodę.

Tak sobie liczyłam, że do sylwestra zostały 42 dni ale, że w święta mogę zapomnieć o diecie wychodzi tylko 34, niecałe 5 tygodni na zrzucenie kg. Myślę, że 5 kg byłoby relane...jak myślicie?  Więc założenie 1 - do sylwestra ważyć 86-85 kg, założenie drugie - do walentynek ważyć 80 kg.

Nie ma ktoś do sprzedania silnej woli?

18 listopada 2009 , Skomentuj

Tak jak pisałam od czwartku chodzę na fitness, w weekendy sobie robię wolne ale za to nadrabiam w domu orbitreksem i brzuszkami. Ograniczenie jedzenia do 800 kcal dziennie, zdarza się mniej. Efekt - 91 kg...:-)

Wiem, że dłuuuga droga przede mną ale na razie mam pozytywne nastawienie. Zadbałam trochę o wygląd, żeby poprawić sobie samopoczucie - fryzjer, pazurki, bielizna, teraz już tylko figura :-)

Wierzę, że dam radę. Moim priorytetem jest wrócić do wagi 80 kg, bo tyle udało mi się osiągnąć dwa lata temu. 11 kg a potem powoli kilogram za kilogramem.

Dziś też fitness w planach, niestety już mi burczy w brzuchu a w służbowej lodówce same kcaloryczne pyszności... będę walczyć.

13 listopada 2009 , Komentarze (1)

Mimo tej daty mam nadzieję, że dzisiejszy dzień nie będzie taki zły.

Jeśli chodzi o wczoraj mogę być z siebie dumna. Po pracy zapisałam się na fitness i po trzy godzinnym treningu ledwo się mogłam ruszyć. Wieczorkiem niestey zjadłam sałątkę z czerwonej kapusty (ta była w planie) ale porawiłam ja paroma krakersami z fromage (tego w planie nie było). Miałam unikać ważenia się do poniedziałku nietsty nie oparłam się pokusie i ... jeden kg znowu mniej :-) Zapewne przez trzy dni waga już ani nie drgnie więc muszę omijać do poniedziałku wagę z daleka...ale w weekend to będzie trudne.

Dzisiaj w planie mam jogurt z musli w pracy, potem 2 godziny treningu, wieczorem jakieś warzywa.

 

12 listopada 2009 , Skomentuj

Nie spowiadałam się przez trzy tygodnie, ale...dwa tygodnie byłam na diecie składającej się głównie z jogurtów naturalnych z musli, podejrzewam, że zaowocowało to spadkiem wagi o jakieś 2 do 3 kg i zdecydowanie lepiej się  czułam, niestety ostatni tydzień sobie pofolgowałam i po 3 tygodniach mogę przesunąć pasek jedynie o 1 kg.

Od dziś mam zamiar ćwiczyć, zapisuję się na fitness, tzn taki mam plan bo czy go zrealizuje okaże się po pracy :-) i wracam do zdrowego odżywiania, bo za ostatnie pare dni naprawdę się wstydzę. Trzeba było by się zmierzyć, bo ćwicząc róznie to wygląda z wagą.

Muszę też pomyśle o fryzjerze i solarium bo zaczynam się czuć delikatnie zaniedbana, a na pewno nie nadrobię tego garderobą, bo z takim samopoczuciem nie ma mowy o zakupach, zresztą i  tak w nic ładnego się nie mieszczę.

Takie są plany... o realizacji będę informować, oby było się czym pochwalić :-)

Zjedzone:

- garść orzechów nerkowych

- kiść winogron

- 3 plasterki oscypka

- kawa

Jeszcze nie ma tragedii, obym wieczór nie zawaliła.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.