Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Wrócilam


...niestety z prawie 10 dodatkowymi kilogramami. Nie wiem jak mogłam przez niecały rok tak się zapuścić i zmarnować wszystko co z takim trudem osiągnęłam. 10 kg..wrrrrrrrrr
Trudno, mam teraz dwie opcje lamentować, dołować się dalej i za rok obudzić się z kolejnymi 10 kg, albo wziąć się do roboty i powalczyć znowu. Po pierwsze bo wszystkie zeszłoroczne ciuchy sa za małe, po drugie bo wstyd mi się komukolwiek pokazywać, po trzecie mam dość złośliwości mojego faceta (może to też powinnam zmienić...), po czwarte chcę się czuć dobrze.
Tak więc zaczęłam odchudzanie w niedzielę 14 czerwca (14 sty to moja pechowa data..ale może to zmienię :-) z wagą 92,5 kg. Mój bilans od czerwca 2008 do czerwca 2009 to dokłanie cholerne 12,5 kg na plusie. Dzisiaj podejrzewam, że jest 91,0 ale nie chcę się ważyć. Muszę zminimalizować częstotliwość ważenia się bo jak tylko moja waga zaczyna stać w miejscu od razu tracę siłę do dalszej walki.
Plan:
Dieta: śniadanie - kawa (niestety z mlekiem), lunch - jogurt + otręby+suszone śliwki, obiadokolacja - warzywa + owoce, czasem mięso, 2-3 litró wody dziennie
Ćwiczenia: bieżnia 2km, orbitreks 20 min, brzuszki ok 300-400
I wiecie co, po raz pierwszy chyba się dzisiaj wieczorem wymierzę i wszystko Wam napiszę ile tych okropnych cm tłuszczu noszę na sobie.
I jeszcze jedno...zmotywujcie mnie...nawet w najbardziej drastyczny sposób bo tym razem muszę wytrwać.
Karotka..jeśli przeczytasz to...dziękuję Ci bardzo, Twój pamiętnik dodał mi sił :-)

  • orea1

    orea1

    16 czerwca 2009, 15:10

    Przyznanie sie do bledu nie jest wstydem wazna jest chec walki i mysle ze Tobie jej nie zabraknie ja jestem tez takim jak ty przykladem ale w koncu powiedzialam basta i sie udalo cos za mna a cos jeszcze zostalo do przerobienia.Zycze Ci silnej woli i ducha walki a napewno wygrasz.Pozdrawiam

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.