No wreszcie...od zeszłego czwartku, nie mam pojęcia dlaczego nie mogłam zrobić żadnego wpisu, nic ta stronka nie przyjmowała !
Więc teraz w skrócie - w czwartek i w piątek byłam wniebowzięta... byłam bardzo ale to bardzo grzeczna, dużo ćwiczeń, mało jedzenia i to wyłącznie dietkowego, w sobotę moja waga pokazała 90,03 kg więc byłam absolutnie przekonana, że do poniedziałku zobaczę na wadzę upragnioną 8 z przodu. Niestety, miało być dobrze a wyszło jak zwykle, w sobotę poszliśmy na imprezkę do rodziny mojego chłopaka i wypiłam tonę soków (których absolutnie nie piję ze względu na kcalorię), poprawiłam sałątką z majonezem i kawałkiem tortu. Efekt czywiście wiadomy, następnego dnia kilo więcej.
Od poniedziałku do czwartku jadłam mało...niestety waga wcale tego nie odzwierciedla, z ćwiczeniami było nie za dobrze, bo fitness zaliczyłam tylko dwa razy, ze względu na pracę, z której wracałam przez 3 dni o 20:00.
Dzisiaj moja waga to 90,08 więc nawet nie mam jak przesunąć paska wagi. Najgorsze, że weekend przede mną, a to oczywiście pachnie alkoholem...dużą ilością alkoholu bo szykuje mi się jutro babski wieczór. Dlatego dziś mam w planie ostro spocić się na fitnessie. W planach też zakup patelni grillowej, choć szczerze mówiąc praktycznie w ogóle nie gotuję, zadawalając się jogurtami, musli, warzywami i owocami w najprostszej surwej postaci :-)
Cieszę się ogromnie, że wreszcie mogłam coś naskrobać w tym pamiętniku, bo chyba odrobinkę mnie to mobilizuje :-)