Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Interesuje mnie strasznie dużo rzeczy. Uwielbiam czytać, oglądać filmy (najlepiej w kinie), bardzo lubię podróżować, zwiedzać ciekawe miejsca(moim marzeniem jest podróż do Włoch), lubię robić zdjęcia. Ostatnio moją pasją jest projektowanie wnętrz, odnawianie starych mebli itp.(jest to jednak tylko moje hobby, a szkoda). Bardzo ważne miejsce w moim życiu zajmuje muzyka. Nie mam ulubionego gatunku, a i lista wykonawców byłaby bardzo długa. Jestem bardzo tolerancyjna i szanuję ludzi, którzy mają inne poglądy. Ten wpis jest stary, a u mnie niewiele się zmieniło. Może poza jednym, mam nowe hobby - uwielbiam szydełkowanie. ??

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 283821
Komentarzy: 3667
Założony: 11 sierpnia 2006
Ostatni wpis: 27 maja 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
tibitha

kobieta, 48 lat, Warszawa

170 cm, 104.90 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Cel I : 101,2 kg (lekka otyłość) Cel II : 86,8 kg (nadwaga) Cel III : 72,2 kg (waga prawidłowa) do końca 2019 roku :D

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 sierpnia 2018 , Komentarze (20)

Jak dzisiaj spędziliście dzisiejszy dzień leniwie świętując, czy wykorzystując wolne na nadrobienie zaległości w obowiązkach domowych i rodzinnych? Mój dzień minął bardzo aktywnie. Po śniadaniu wybrałam się na rower. Miał to być taki spokojny, niezbyt długi świąteczny spacer na rowerze, więc i strój był bardziej elegancki, chociaż akurat on był najmniejszym problemem. 

Ze względu na paradę wiele ulic, a przede wszystkim mostów było zamknięte, więc musiałam trochę pokluczyć po Starym Mieście, żeby wydostać się na Bulwary Wiślane. 

Powiem tak, jedna wielka masakra tyle razy podjeżdżałam pod górkę, że przestałam liczyć, o jeździe po kocich łbach nie wspomnę i tłumach pieszych. A na dokładkę złapała mnie ulewa, na szczęście schowałam się pod drzewem to tak bardzo nie zmokłam. Do domu udało mi się dotrzeć dopiero mostem Grota-Roweckiego. Dzięki tym wycieczkowym atrakcjom załapałam się na paradę wojskową. Niestety nie zrobiłam zbyt wiele zdjęć, bo okoliczności nie bardzo sprzyjały fotografowaniu. 

Dzięki temu, że musiałam sporo nadrobić drogi przejechałam 31 km w 2 godziny :) Mimo tych niedogodności była to super jazda i gdyby nie to, że musiałam wrócić do domu, bo się umówiłam to pewnie jeszcze bym sobie pojeździła. 

 A teraz czas na coś dobrego :

Śniadanie : sałatka z ogórka, rzodkiewek, sera feta i sezamu + chleb typu całe ziarno z serkiem i bazylią, jogurt naturalny z morelami, otrębami i pestkami dyni +kawa z mlekiem 

Obiad : barszcz ukraiński 

Placki z cukini z twarożkiem i dżemem porzeczkowym + jabłko 

Mój obiad dziś może taki mało świąteczny, ale dziewczyny (one będą wiedziały o kogo mi chodzi :) narobiły mi apetytu na barszcz i placki. Dzięki był pyszny :D

Kolacja : sałatka z pomidorów, sałaty, ogórka kiszonego i wędzonego tofu z orzeszkami pini + borówki 

14 sierpnia 2018 , Komentarze (28)

Śniadanie : kanapki z zieloną pastą twarogową i pomidorem, jogurt naturalny z borówkami, otrębami i pestkami dyni + kawa z mlekiem 

Obiad : burgery z ketchupem, bataty i fasolka szparagowa + brzoskwinia 

Kolacja : muffinki warzywne z sosem chrzanowym, sałatka z sałaty, pomidorów i ogórka kiszonego 

14 sierpnia 2018 , Komentarze (22)

Właśnie dziś uświadomiłam sobie, że mija 12 lat odkąd założyłam konto na Vitalii. Trochę to smutne, że przez prawie cały ten czas nie udało mi się osiągnąć tego na czym mi tak bardzo zależy. Zdaje sobie sprawę, że we wcześniejszych latach moje odchudzanie nie szło w dobrym kierunku. Szybki start, małe sukcesy, a jak się zaczynały problemy to zamiatałam je pod dywan, udając, że nic złego się nie dzieje, zapominając, że miałam dobiec do mety i takim sposobem dobiłam do 153 kg. Przełomem był luty 2016 roku kiedy mój brat postawił mnie do pionu. Nie była to miła rozmowa, której następstwem było to, że nie odzywaliśmy się do siebie przez 2 miesiące (a zawsze robiliśmy to bardzo często jeśli nie osobiście to telefonicznie). W końcu przetrawiłam jego słowa i ten czas wykorzystałam na przygotowanie się do wprowadzenia zmian. Może niektórym wydać się to dziwne, że przygotowania zajęły mi tyle czasu, ale ja znam siebie i wiem, że jedną z moich wad jest to, że szybko zapalam się do czegoś, a później równie szybko przygasam. Chciałam, żeby teraz było inaczej i tak było do grudnia 2017, kiedy schudłam prawie 50 kg. Wydaje się niemożliwe, a jednak mi się udało. Czułam, że jestem silniejsza, że już teraz wszystko pójdzie jeszcze lepiej. Niestety byłam w błędzie, bo okazało się, że problemy, szczególnie z psychiką, spowodowały kompletne załamanie, a co za tym idzie wzrost wagi. Po pół roku bezczynności i ogólnego marazmu udało mi się otrząsnąć. Od czerwca znowu podjęłam próbę ogarnięcia się z tym wszystkim. Początek był trudny i tak na dobrą sprawę prawdziwą przemianę zaczęłam od 5 lipca. Na razie jest dobrze, ale wiem, że za chwilę może tak nie być. Nie chcę się poddawać, ale czy dam radę to już inna kwestia. Jestem już teraz przygotowana (przynajmniej taką mam nadzieję) na niepowodzenia i trudy w odchudzaniu. Wiem jak gorzko smakuje porażka, ale też wiem jak słodki ma smak sukces. Ja bardzo lubię słodycze. Jestem uzależniona od cukru i raczej powinnam go unikać, ale słodycz odniesionego zwycięstwa nad sobą samą jest bardzo kusząca. Wystarczy tych wspominek czas zacząć działać dalej, żeby dojść do końca tej drogi, do upragnionej mety :D Zaraz wskakuję na rower i pędzę na bazarek po warzywa i owoce. Życzę wszystkim powodzenia w realizacji swoich odchudzających i nie tylko planów. Miłego dnia :D

14 sierpnia 2018 , Komentarze (6)

Nie wiem czy tylko ja mam problem z Vitalią, bo nie działa tak jak powinna? Wieczorem nie mogłam zrobić wpisu, więc robię dzisiaj. Wczorajsze menu :

Śniadanie : serek wiejski z rukolą i rzodkiewkami, grzanki z salsą pomidorową, brzoskwinia i kawa z mlekiem 

Obiad : makaron po tajsku z bobem i orzeszkami pini + gruszka 

Kolacja : duszona kapusta z pastą pomidorową i śliwkowe crumble 

Aktywność : 5 km na rowerze i 1,7 km spacer do sklepu 

12 sierpnia 2018 , Komentarze (8)

Dzisiejszy jadłospis 

Śniadanie : jogurt naturalny z brzoskwinią, otrębami i pestkami dyni, kanapki z pastą twarogową z mielonym lnem i pomidorem + kawa z mlekiem 

Obiad : kaszotto z tofu wędzonym, pieczarkami i fasolką szparagową + mizeria, maliny z twarożkiem naturalnym 

Kolacja : frittata z cukinią i czerwoną cebulą, sałatka z rukoli i pomidorów + jabłko 

Żeby spalić te pyszności zrobiłam 26,5 km na rowerze i prawie dwukilometrowy spacer :D A Wam jak minęła niedziela? 

11 sierpnia 2018 , Komentarze (8)

Menu na dziś :

Śniadanie : zielony koktajl z ogórka, jabłka, natki pietruszki z zalewą z ogórków kiszonych, domowe musli z jogurtem naturalnym i brzoskwinią + kawa z mlekiem 

Obiad : wegetariańska fasolka po bretońsku z pieczonymi pieczarkami 

Crumble ze śliwek z kokosową kruszonką (ale było pyszne :D) 

Kolacja : sałatka z rukoli, pomidorów, ogórka kiszonego i sera feta + morele z naturalnym twarożkiem i pestkami dyni 

11 sierpnia 2018 , Komentarze (10)

Wczoraj nie mogłam wejść na Vitalię, więc wpis dodaję dzisiaj. Od poniedziałku do środy spędziłam czas na wsi. Było sielsko i anielsko :) Dużo ruchu, relaks nad jeziorem (niestety nie zrobiłam zdjęć) i ogólnie fajnie spędzony czas. Gorzej było z powrotem. Wracałam pociągiem, którego lata świetności dawno minęły. Jeszcze brak klimatyzacji przy środowym upale dałoby się znieść (były otwarte okna), ale włączonego ogrzewania (nie żartuję) już mniej. Było jak w saunie, to nawet mało powiedziane, a do tego jeszcze pluszowa tapicerka, więc po 5 minutach byłam cała mokra. Dwu godzinna jazda w tym ukropie to totalny koszmar. Gdyby nie ta atrakcja wyjazd zaliczyłabym do naprawdę udanych. 

Jeśli chodzi o trzymanie diety w czasie wyjazdu to byłam bardzo grzeczna. Mimo, że zostałam wydelegowana do zrobienia sernika i szarlotki, to nie zjadłam nawet okruszka. Robiłam też kotlety mielone i z kurczaka, i nawet ślinka mi nie pociekła :) Była też szynka na śniadanie i kiełbasa z grilla na kolację, a ja w ogóle nie miałam na nie ochoty. Pod względem kalorycznym było ok, ale nie miałam czasu dokładnie zbilansować diety pod względem białek, węglowodanów i tłuszczy, czego efektem po powrocie było dwudniowe wyczerpanie i totalne zmęczenie. Najchętniej cały czas bym spała. Dziś wszystko wróciło do normy. A tak wyglądał mój wczorajszy jadłospis :

Śniadanie : owsianka, serek wiejski z ogórkiem, rzodkiewkami i pestkami dyni, koktajl z kefiru i banana

Obiad : zupa jarzynowa (wspomnienie dzieciństwa :), risotto z groszkiem i czerwonym pesto, maliny z kokosowym jogurtem 

Kolacja : sałatka z pomidorów, awokado, wędzonego tofu z białym i czarnym sezamem + śliwki 

Wracając do drugiej części tytułu mam nową inspirację. 

Kupiłam sobie tą książkę z ciekawości. Autorka proponuje 30-dniowy detoks, który pozwala oczyścić organizm z toksyn i osiągnąć młodszy wygląd i zeszczupleć. Dietetyczne menu jest proste, nie wymaga wielkiego talentu kulinarnego, a smaczne i pożywne. W czasie tych 30 dni nie je się mięsa (żadnego nawet ryb), trzeba też wyeliminować nabiał i gluten, ale je się dużo warzyw i owoców, wszelkiego rodzaju kasze, orzechy i nasiona. Okazuje się, że wcale nie trzeba się katować niskokalorycznymi dietami, wręcz głodówkami, żeby zadbać o swój organizm. Szczerze mówiąc to ten detoks bardziej do mnie przemawia niż post Dąbrowskiej. Na razie nie zastosuję całego 30-dniowego planu, ale będę wykorzystywać niektóre przepisy w swoim odżywianiu. Natychmiastowe wyeliminowanie wielu produktów z diety (przynajmniej w moim przypadku) kończy się katastrofą, więc nie wszystko na raz. Zrezygnowałam z mięsa, później odstawię gluten, a na końcu nabiał (jego najbardziej będzie mi brakowało) i przystąpię do detoksu. 

A teraz małe podsumowanie. Minęło 10 dni odkąd nie jem mięsa (tylko ryby na razie tylko raz :). Na wadze 3,3 kg mniej, pomimo okresu nie miałam parcia na słodycze (jeszcze nie wiem, czy to efekt nie jedzenia mięsa), mam gładszą skórę i ogólnie czuję się dobrze. Zobaczymy jakie wyniki będą po miesiącu. 

Sobotę i niedzielę spędzam na luzie. Posprzątałam wczoraj, dziś tylko muszę nastawić jedno pranie i zrobić małe prasowanko (Max. 10 minut) i mam czas dla siebie. U mnie od wczesnego rana pada, więc rower ma chwile odpoczynku, ale może popołudniu pogoda się poprawi to wyskoczę na małą przejażdżkę. W planach jest jeszcze książka, którą muszę dokończyć i 6 sezon "Gry o tron" i ogólnie co mi tam jeszcze do głowy wpadnie :) A Wy jak spędzacie ten weekend? Miłego dnia :D

9 sierpnia 2018 , Komentarze (16)

Dziś taki wpis na szybko, bo padam ze zmęczenia i idę spać.

Dzisiejsze menu:

Śniadanie : pieczywo owsiane z serkiem i ogórkiem małosolnym, sałatka z pomidora i mozzarelli i jogurt naturalny z bananem, otrębami i pestkami dyni. 

Obiad : botwina ze śmietaną, tortille z boczniakami i szpinakiem z ostrym sosem paprykowym, deser czekoladowy z gruszką i wiórkami kokosowymi

Kolacja : morele (z tego zmęczenia nie chciało mi się robić nic do jedzenia, więc i zdjęcia brak) 

Jutro napiszę jak minęły mi ostatnie 3 dni. No to dobranoc :) 

5 sierpnia 2018 , Komentarze (9)

Siedzę w pociągu. Jak zawsze w podróż zabieram jakąś książkę. Bardzo lubię czytać, a ostatnio nie bardzo miałam czas, więc pora nadrobić zaległości. Pewnie niektórych może zdziwić tytuł wpisu, ale jest to cytat z książki, którą właśnie czytam. Kiedy go przeczytałam, zaczęłam się zastanawiać, że można go również odnieść do naszego odchudzania. Raczej wszyscy, którzy są na Vitalii pragną schudnąć, mniej lub więcej kilogramów. Schudnięcie to naprawdę dobra rzecz, a nawet bardzo dobra :) dlatego uzbrójcie się w cierpliwość i walczcie nie tylko o szczupłą sylwetkę, ale zdrowie, a przede wszystkim o samych siebie. Trzymam za Was kciuki. 

Moje dzisiejsze ŚNIADANIE :

- owsianka na mleku

- twaróg z pomidorkami koktajlowymi i pestkami dyni 

- smoothie bananowo-ananasowe

A to mój podróżny OBIAD (świetna alternatywa dla kanapek) :

- tortille z serkiem Almette, fasolką szparagową i ogórkiem 

- marchewka i brzoskwinia 

Na KOLACJĘ  jeszcze nie wiem co zjem, wszystko wyjdzie w praniu. 

A teraz mały szok. W pociągu usiadła obok mnie pewna starsza pani. Po chwili wyjęła kanapkę z kotletem. Od razu kiedy poczułam zapach tego kotleta zrobiło mi się niedobrze. Trochę zdziwiła mnie ta reakcja, bo raczej niemożliwe, żebym po 5 dniach nie jedzenia mięsa tak zareagowała. Może faktycznie mięso nie jest dla mnie :) 

4 sierpnia 2018 , Komentarze (6)

Nie tylko grubaskom jest bardzo gorąco :), ale nie każdy ma do dyspozycji kaskadę zimnej wody ;) 

Dzisiaj przejechałam prawie 32 km. Wróciłam ledwie żywa, bo wybrałam najgorszą porę na aktywność. 

A to dzisiejsze menu 

ŚNIADANIE :

- jogurt naturalny z morelami, otrębami i pestkami dyni 

OBIAD :

- ryż z kalafiora, bób i sałatka z pomidora, ogórka kiszonego i twarogu wędzonego 

- lody mango (trochę się rozpuściły) 

KOLACJA :

- duszona cukinia z pieczarkami i twarogiem wędzonym, surówka z marchewki, ogórka, oleju sezamowego i sezamu + borówki 

 Jutro wyjeżdżam na 3 dni, więc nie wiem czy będę miała czas na wpisy i robienie zdjęć jedzenia, ale na pewno będę działać dalej i oczywiście nie będę jadła mięsa. Miłej reszty weekendu :) 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.