Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Odjechana, wyjechana,
w
ogóle jakaś taka ...Chana (nie mylić z Montanna) Typ: par
adoksalny Osobowość:
złożona Charakter:
nieprzysiadalny Uroda
: nieprzeciętnie
przeciętna Średnio wypełniony bagaż doświadczeń życiowych, Kobieta po przejściach... Oto ja... To taki ktoś, kogo się kocha, albo nienawidzi... par excellence...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 25442
Komentarzy: 335
Założony: 27 sierpnia 2012
Ostatni wpis: 15 września 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
MagdaMaciaszek

kobieta, 46 lat, Bogatynia

163 cm, 93.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 września 2020 , Skomentuj

Zaglądnęłam tu po ponad 3 latach. Z ciekawości... Nie - nie waże 57 kg, nie - nie schudłam, nie - nie wykorzystałam czasu. Głupota, słabość, wymówki, sraty taty. Po prostu nawaliłam. 

Może by znowu spróbować?

Małymi kroczkami...

Powoli...

Cele w zasięgu...

Tip topki...

Widoki na następny miesiąc, nie na lata...

Cel pierwszy - 3 litry wody dziennie...

Cel drugi - minimum alkoholu i żegnaj szampanie :) W ciągu 30 dni pozwolić sobie na 3 dyspensy... Żeby nie zwariować. Zaczynamy?

18 maja 2017 , Komentarze (5)

Czasami człowiek musi... Musi, bo inaczej się okoci, wyjdzie z siebie, stanie obok i się normalnie kopnie w kostkę. Musi człowiek zjeść fast food. Ale jak się tygodniami unika, uważa, nie przesadza, to wizyta w knajpie z kebabem jest zabójcza!. Żołądek mniejszy, karmiony warzywami, domowymi smakołykami i nagle dostaje kebab, frytki i surówki (oczywiście małą porcję, ale w moim przypadku to i mini dla dziecka byłaby za duża). Zjada i... Kurna trzyma jak w termosie. 

Człowiek zadowolony, bo miał ochotę, ale potem włącza się tryb "ciężka słonica", boi się chodzić, bo ma wrażenie, że sąsiadowi zaraz żyrandol spadnie i sufit popęka. I niby człowiek, rozsądnie rzecz biorąc, po 3 godzinach powinien zjeść kolejny posiłek - to nie ma szans!!! Puszcza o 6 godzinach... I to nie całkiem, bo człowiek wie, że kalorii trzeba przyjąć, a nie za bardzo jeszcze mu się w ogóle chce. Zmusza się do mini, tyci posiłeczku... Za jakie grzechy tak cierpieć? 

Oj tam, oj tam, czasami pocierpieć można... :D

Nie wyobrażam sobie jednak odżywiać się tak codziennie, kilka razy w tygodniu. Kilka razy w roku dla zdrowia psychicznego, żeby mieć poczucie wolności i zaspokojenia zachcianki - tak. Ale nie zniosłabym tej ociężałości, utrzymującej się 6 - 8 godzin...

16 maja 2017 , Komentarze (2)

Tak wracając jeszcze do mojego gadżetu, opaski Fitbit, na maila otrzymujemy tygodniowe statystyki aktywności. Fajna sprawa. Więc się chwalę, żeby nie było, że się lenię :D

Czy jest dobrze? Pewnie zawsze może być lepiej, ale myślę, że nie jest ze mną wcale tak źle :D

11 maja 2017 , Komentarze (2)

No i już wiem, że mój kręgosłup nie lubi jak biegam po twardej nawierzchni. Chciałam wreszcie spróbować jak mi się będzie biegało w terenie. Mamy małą ścieżkę rowerowo-spacerową, niestety cała asfaltowa. Miękkich ścieżek nie mamy, a na boisko na tartan ot tak sobie nie wpuszczają. Dzisiaj odczuwam moje lędźwie. Zrobiłam 5 km, bieganie na przemian z marszem. Czuję się gorzej, niż po 7 km na bieżni, gdzie biegnę bez odpoczynku 5 km w tempie szybszym niż na dworze. Po bieżni właściwie nie odczuwam żadnych dolegliwości, poza zwykłymi małymi bólami, związanymi z moim schorzeniem. 

Macie jakieś doświadczenia? Lędźwie plus asfalt - brnąć? Przyzwyczaję się? Może kupić inne buty amortyzujące? Obecnie biegam w butach queschua.

10 maja 2017 , Komentarze (5)

Uwielbiam ten gadżet. Mały, lekki, funkcyjny. Fitbit Alta HR. W połączeniu z aplikacją to świetny motywator, który ma sporo funkcji. Pokonujesz samą siebie. I to chodzi. Bijesz własne osiągnięcia, a jak masz ochotę to wchodzisz w grupowe wyzwania i rywalizujesz ze znajomymi. Masz kontrolę nad pulsem, kaloriami (mniej więcej) i fazami snu. Liczy kroki, dystans i spalone kalorie. Można ustalić sobie cele dzienne, tygodniowe, od ilości kroków po ilość wypijanych płynów. 

Ekran jest nieaktywny. Można go uruchomić dotknięciem, ale ruchem nadgarstka. Kolejne funkcje wyświetlają się po pojedynczym dotyku. 

Mnie motywuje. Fajne jest to, że Alta daje dyskretnie znać, że zbliża się pełna godzina i na przykład zostało jeszcze 40 kroków do godzinnego celu. No i co robisz? Machniesz te 40, ruszysz się, bo co ci szkodzi. Biorąc udział w grupowym wyzwaniu możesz złapać sama siebie na tym, że trzaskasz pajacyki 5 minut, bo cię ktoś tam wyprzedził o 200 kroków. CO? Mnie wyprzedził? Nie ma bata!!! No i jedziesz! Alta sama rozpoznaje fazy ćwiczeń i można kontrolować ile czasu spędzamy aktywnie a ile w spoczynku. 

Ja uwielbiam i praktycznie się z nią nie rozstaję. Jedyny minus dla mnie to fakt, że nie jest wodoodporna, więc nie można automatycznie zapisywać aktywności w wodzie, trzeba to robić ręcznie.

24 kwietnia 2017 , Skomentuj

Satysfakcja. Ogromna satysfakcja i uczucie przyjemnego zmęczenia. Totalna koncentracja, wyłączenie. Muzyka na uszach, wzrok przed siebie i skupienie. No i można biec. 

Powoli szykuję się do biegania w terenie. Nie mam w tej mojej dziurze niestety dobrych miękkich ścieżek. Mamy stadion z tartanem, ale nie można tam biegać ot tak sobie według własnego widzi mi się. 

Czy ktoś z was miał do czynienia z suplementem Therm Line Fast? Podkręca spalanie, czy pic na wodę?

18 kwietnia 2017 , Komentarze (5)

Na poważnie romansuję z bieganiem. Nie wiem jeszcze, czy to miłość do końca życia, na amen. Trenuję, przygotowuję się i mam poważne plany. 5 km, potem 10 km i za rok może półmaraton. Jeśli mi się to uda sama sobie wręczę medal :D 

Przygotowania trwają od stycznia. Zakup bieżni był bardzo dobrą decyzją. Pamiętam, jak zaczynałam... 1 minuta, potem 1,5 minuty biegu. Po miesiącu 10 minut (ok. 1,5 km). Dzisiaj biegnę 25 - 3- minut bez przerwy. Robię średnio ok. 4 km bez zatrzymania. Cały trening to 60 minut - rozgrzewka, 0,5 km szybkiego marszu (prędkość 7 km/h). Potem 4 km biegu (9,5 - 10 km/h), następnie znowu marsz 10 minut, następny kilometr biegu... Jestem z siebie mega dumna. Nie spodziewałam się, że tak szybko z zadyszanej 1 minuty będę w stanie biec pół godziny bez większego problemu. W ciągu ostatnich 2 tygodni zrobiłam 47,5 km, z czego przebiegłam 25 km. Ja wiem, że dla wyczynowców to małe Miki, pikuś taki. Ale dla mnie wielka zmiana! I tego się będę trzymać. Za tydzień melduję się z wynikiem minimum 5 km :D

Do zakochania jeden mały krok :D

8 kwietnia 2017 , Komentarze (2)

Co zrobić, kiedy strasznie nie chce się ćwiczyć? Można znaleźć 100 wymówek: sprzątanie, pranie, poukładanie książek alfabetycznie, wyprasowanie skarpetek, pomalowanie płotu... albo ruszyć się. Skopać sobie tyłek tak, żeby nie wiedział gdzie toaleta, skopać, żeby pot po nim ciekł, przebiec 5,5 km, przetruchtać kolejne 2,5.

Zamknąć się w pokoju, słuchawki na uszy, muza na full (no dobra prawie, szkoda słuchu) i jedziesz!!! Nie ma wymówek. Ja przestaję wreszcie je mieć. Wiem, że nie obędzie się bez słabszych dni, ale można! Z ostrogami piętowymi, z rozwalonym kręgosłupem, 25 kg nadwagi. Można ruszyć dupę!!! I wtedy nie ma, że ktoś nam przeszkadza. Dziecko w drugim pokoju ujeżdża tablet i nawet mąż, który dzwoni z pracy i dowiaduje się, że dajesz ognia mówi: "Dobra, zadzwonię po treningu".

To jest czas dla ciebie, to jest czas na zmianę!

I nie ma co się czarować. Grube nie jest fajne. O ile kwestią gustu jest, czy jest ładne, bo to jak z dupą, każdy ma swoją i o tym się nie dyskutuje, to z pewnością nie jest zdrowe! Można zrobić w tygodniu 28 km (4 na kijach w deszczu, 24 na bieżni)! A jeśli twierdzisz, że nie można, cóż... 

5 kwietnia 2017 , Komentarze (5)

Dzisiaj wreszcie osiągnęłam jeden z etapów przygotowania do wyczynowego biegania! 3 km przebiegnięte!!! Mały krok, taki był plan. Teraz następny etap to 5 km. Na wakacje lub wczesną jesienią chce pobiec 10 km. 

W sumie trening 60 minut - 8 km, prawie 600 kcal. Z tego prawie 5 km biegu. 3 km jednym ciągiem i pozostałe w interwałach :D

Na razie biegam na bieżni. Ale i tak jestem z siebie mega dumna!!!!

Łamcie swoje słabości, pobijajcie własne rekordy, łapcie endorfiny!!!

2 stycznia 2017 , Komentarze (10)

Nie lubię postanowień. Coś w stylu: "Od nowego roku rzucę palenie, męża albo 10 kg" jest bez sensu. Jeśli czegoś się chce, jeśli coś chce się osiągnąć, to trzeba działać od razu, bez czekania na 1 stycznia, niedzielę, albo trzy środy w kupie. 

Działaś i potem chwalić się tym, co się osiągnęło. Wiem z autopsji, że planowanie długoterminowe można sobie w buty wsadzić, co przy moim wzroście metr z rączką w górze i w kapeluszu może mieć jakieś pozytywne rezultaty :D Pół roku temu wzięłam udział w kilku wyzwaniach. 2 zakończyłam sukcesem, Były to wyzwania 500 minut ćwiczeń w miesiącu lipcu i sierpniu. W każdym wynik podwoiłam. I od września się zaczęło. Ciągle jakaś przeszkadzajka. Kręgosłup nie pozwolił mi osiągnąć wyzwania z plankiem, ostrogi piętowe wyautowały mnie z ćwiczeń w ogóle i zawaliłam 15 kg do końca roku. 

Mało brakowała a wigilię spędziłabym w szpitalu. Na szczęście wyszłyśmy z córką dzień przed i święta całkiem normalne i rodzinne. Jak już pisałam u córki uaktywniła się padaczka. Od 30 listopada walczyła z ponad stoma napadami dziennie. Nie odpuszczało więc skończyło się na prawie 2 tygodniach w szpitalu. Nigdy nie wiadomo co się zdarzy. Dlatego w tym nowym roku nie będę nic planować, nic zakładać, nic deklarować. Niech się dzieje. 

Mam taki oto sprzęt (kupiona dla córki do rehabilitacji). Lubię chodzić, więc będę korzystać. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!!!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.