Zawiodła mnie dietetyczka Vitalii. Według niej sposobem na zastój jest obcięcie kalorii. Z czego, ja sie pytam? z tych 1500, do 1400 czyli ppm? a może jeszcze niżej?
Już przerabiałam te wartości i owszem chudłam na 1300, ale to był początek, czyli szok dla organizmu, potem sie zatrzymało, bo wiadomo na głodowych porcjach to oszczędność na maksa została wprowadzona. Jak do tej pory sprawdzało sie zwiększanie kaloryczności i chyba się na to zdecyduje, choć za bardzo nie mam pola do popisu, skoro cpm wynosi tylko 1800kcal. Oczywiście wiem, że zwiększony ruch by mi pomógł, ale kurcze, nie przeskoczę swoich ograniczeń.
Póki co drugi dzień niezdrowego jedzenia. Dwa pączki na drugie śniadanie i duża jogobella. Nie wstawiam foty, coby nie wkurzać odchudzających się sumiennie;) Na obiad będzie pizza i to chyba tyle rozpusty na dziś. Jutro planuje zrobić sobie dzień białkowy, a pojutrze może warzywno-owocowy? Ciągle jakieś kombinacje żywnościowe i pewnie mi całkiem metabolizm sfiksuje, bo nie nadąża ;) Ale może właśnie szok mu potrzebny.
Jako, że mam trochę psychikę zrytą odchudzaniem i resztki rozsądku gdzieś tam prześwitują, popijam herbatkę na spalanie tłuszczu (nawet smaczna), dziś zakupioną. Potem będzie dla odmiany biała herbata, ponoć zdrowsza od zielonej.