Wczoraj przegrałam z moją słabością do słodyczy. Wjechały zwykłe herbatniki i kilka cukierków mlecznych. Lepsze to niż pół kilo karpatki, ale jednak cukier. No cóż, było minęło, pewnie za jakiś czas znów wróci. Póki co dalej mam zamiar być grzeczna. Na szczęście waga mnie nie ukarała i dziś z rana, ewentualnie akceptowalne 72,5kg. Nie udało się w tym tygodniu zbić do 71, ale nic to. Działamy dalej. Zwłaszcza, że tak super się dziś poczułam, w wreszcie luźniejszych spodniach 😁 Aż byłam w szoku.
Coraz cieplej na dworze i zaczną się prace działkowe, więc ruchu przybędzie.
Zapisałam się do wyzwania krokowego i cel to 10tys kroków dziennie, więc musze się zmobilizować. Zwykle mam połowę mniej, poza ostatnimi weekendami, kiedy sporo spacerowałam. Wreszcie pora wiosenna i można wyciągnąć z szafy mega wygodne butki to marsz pójdzie jak z płatka.
Jutro znów będzie dylemat, bo do frytek też mam słabość, a właśnie frytki chce rodzinka. Albo zrobię w beztłuszczowej frytownicy, albo zjem klasyczne…