Miałam bardzo aktywny poniedziałek. Na liczniku ponad 15 tys. kroków. Brawo ja. Sporo spraw do załatwienia, sporo chodzenia. Syn proponował że mnie pozawozi tu i tam, ale ja uparcie musiałam robić kroki :)
Po wizycie u endokrynologa, tak jak myślałam, skierowanie na operację usunięcia tarczycy. Najpierw jednak, znów prywatnie biopsja, bo jeden guz szybko rośnie. Jak będę miała wynik, bo od niego wszystko zależy, to pojadę do Wrocławia, do wyspecjalizowanej kliniki, ustalić termin operacji. Dziś rozmawiałam telefonicznie z miłą panią, która udzieliła stosowne info.
Nadal nie mogę za bardzo jeść, więc tylko to co się da bez gryzienia, wkładam do paszczy. Jem mniej, waga spada. Dziś 72,2kg. Zaczynam dzień od kawy, potem dwa banany, po południu obiadek i na kolację jogurt z owocami. Czasem jeszcze owoce z kompotu. Jednak da się jeść mniej.
Niby protetyk poprawiła protezę, ale do ideału daleko. Następna korekta w piątek, bo muszą się dziąsła wygoić. Kurcze, zapłaciłam 3 tysiące, za coś co się nie nadaje do użytku. I mówiąc szczerze, to do wyglądu też mam zastrzeżenia. Póki co, chodzę po domu jak bezzębna staruszka, ble.