Zmotywowałam się w tym tygodniu. I jeśli chodzi o dietę, jak i o aktywność. Nawet picie wody mi lepiej szło. Waga ruszyła w dół, więc założenia były słuszne. Jest mnie kilogram mniej, ustabilizowało się 73 i kolejny tydzień z apetytem na 72kg.
Tak jak pisałam- zamiast obiadu, pomarańcze. 3-4sztuki. To ok.200kcal, nie obiadowe 500-600, więc dało się tu obciąć. A plus jest taki, że jem po korek, czyli najadam się do syta, co przy klasycznym obiedzie raczej jest niemożliwe.
Oczywiście bez zmian, środa i niedziela, kiedy jem obiad – mięsko z surówką. I wtedy pomarańcze są na kolację.
Zwykle na kolacje jadany jogurt z dodatkami, też udało mi się odchudzić o 100kcal, więc tu też mały sukces. Średnio mogę tu doliczyć 400kcal. I śniadaniowe, jakieś 250kcal, z kanapek z dżemem.
Niestety nie potrafię zrezygnować z banana, dwóch, na drugie śniadanie. Muszę coś zjeść, a nie mam alternatywy.
W kwestii pielęgnacji wreszcie zaliczyłam złuszczanie, yeah :) Generalnie to nie jest fajna sprawa, kiedy się gębusia złuszcza, ale chodziło mi o sprawdzenie, czy retinol faktycznie działa. Działa, ale dopiero w duecie z DMSO. Na nie też nakładam peptydy miedziowe, bo miałam wrażenia jakby miały znikome działanie. No cóż, mam grubą skórę, która potrzebuje kopa, żeby coś wniknęło w głąb. I wreszcie wnika i działa, jak obiecują. Buzia gładka, pory zwężone:)