tak, wiem, ze to maly spadek wagi, bo 1 kg to moze byc chwilowe, ale i tak mnie to cieszy. Ruszylo sie cos, poza tym - no wiem, ze to zludzenie optyczne, ale jesli schodze z upiornej 7x na 69,5 to juz lepiej sie czuje i wzmaga sie moje poczucie, ze nie wolno mi nic a nic jesc wieczorem, a w ogole to powinnam siasc na rowerek. No i spac dluzej, bo wiem na pewno, ze niewyspana Florka to tłusta Florentina, i tyle. Na zmeczenie dojadam cukier w górę juz. I wpadlam na pomysł oczywisty ale z trudnoscią - bede chodzic po domu i pisac z termosem z cieplą wodą. Bo Muszynianka sie nie koniecznie sprawdza jesienią czy zimą, a picie wody mnie wspiera, wiec wezme stary termosik, co to przecieka etc. nie nadaje sie do torby, ale swietnie moze stac na stole i moge popijac. Wiem na pewno, a Pira kazala wracac do starych zasad ze picie ponad 2 l wody do 15 ogarnia mi dzień. Jestem odporniejsza na podjadanie etc.
dzis rowerek 15 min. Ide po termos z ciepłą wodą, dodam ciut cytryny bo miod chyba mocno kaloryczny no i wspiera moje slodkie pokusy
taki zakiet w kratkę bardzo niezly jeszcze ze 2 cm i bym weszła - nosiłam go z czyms grubszym pod spodem kiedys ech