Mój nałóg się zdecydowanie powiększa. Na swoje wczorajsze zachowanie mam tylko jedno usprawiedliwienie : mąż ma pilne zlecenie i przesiaduje nad kompem także popołudniami w tym tygodniu. A co robiła w tym czasie przykładna żona ? No żeby nie było całkiem degrengolady zjedliśmy razem objadek i odwiedziliśmy bibliotekę ,a potem ja poszłam całkowicie w tango. Najpierw biegiem na fitness - póki co plan fitness codziennie do końca roku wykonany w 100%. Szczerze mówiąc jak wracałam z pacy do domu to głowa zaczęła już pieprzyć ,że zakwasy są i trzeba odpuścić. Ale dałam jej rady - bo po pierwsze dziś po zakwasach nie ma śladu ,czyli były tylko w mojej głowie ...a po drugie od kiedy to nie można ćwiczyc z lekkimi zakwasami? Zatem moje wczorajsze popołudnie wyglądało tak: 18:00 Fitnes, 20:00 bieganie -delikatnie tylko 4,5 km, 21:00 godzinny spacer z psem. I tak to moje tango skończyło się o 22:00 ,a ja nie bardzo miałam siłę wejść pod prysznic :) Ale weszłam ,i taką mi to sprawiło przyjemność jakbym brała prysznic pierwszy raz w życiu. Jak padłam do łóżeczka to moje wielkie czytanie Mitrza i Małgorzaty skończyło się po 5 stronach. No właśnie do biblioteki poleciałam po Bułhakowa bo wczoraj to mi się normalnie śniło ,że latam na miotle i uznałam to za znak :))
Wczoraj faktycznie ten fitness troszkę czułam, ale dziś ani śladu po zmęczniu. Zatem zapowiada się kolejny piękny dzień w raju -hihihi. Dobra już wracam na ziemię ,a wieczorem znowu zajęcia z moją nowa fitnesową idolką. Już sobie przypomniałam jaki nick jej wymyśliłam: LUX_TORPEDA :) Zatem będzie ostro ,a jak starczy mi sił zaraz po tych zajęciach jest zumba. Jak już pisałam prawie 2 lata temu kiedy moja waga zaczynała oscylować w okolicy 90 kg wybiegłam niemal z płaczem z zajęć zumby. Jestem pewna ,że tak jak wiele innych aktywności ,także ta forma nie podobała mi sie bo poprostu nie miałam wystarczajacej kondycji lub dobrego podejścia. Czasami to mnie przeraża nieco wizja samej siebie z tamtego okresu. Jaka ja musiałam być nieszczęśliwa! Nic mi się nie chciało ,nic mnie nie cieszyło. Szok po prostu. I w dodatku nie wiedziałam o Vitalii!
W łikend zaplanowałam ostre sprzątanie szafy. Ja juz nie mam co na siebie włożyć. Ale żeby w przyszłym tygodniu ruszyc najakies sklepy muszę zrobic miejsce w szafie. Ach no i czas powystawiac moje skarby na allegro. Mam dwie śliczne sukienki z których w jednej nie zdążyłam wystapic ani razu ,a w drugier chyba z razów 4. Myślałam o zmniejszeniu ,ale nie mam tu zaufanej krawcowej a szkoda było by spieprzyc takie ładne ciuszki.
No nic ... rzucam się wir pracy. Życie jest dziś znowu piękniejsze niż wczoraj - jak to w ogóle możliwe :)))