Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Upadam i się podnoszę. Kocham jeść, a prowadzę siedzący tryb życia i w pracy i w domu. Chcę coś zmienić. Postanowienie na nadchodzący rok- to NIE: "odchudzę się na wiosnę", tylko: "do wiosny zrobię coś ze sobą!". Z Waszą pomocą, wiem, że mi się uda:)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1934
Komentarzy: 15
Założony: 14 października 2014
Ostatni wpis: 3 listopada 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
PulchnaSlubna

kobieta, 34 lat, Kłodzko

177 cm, 89.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

3 listopada 2014 , Komentarze (2)

Chorobowo ale oczywiście bez chorobowego ;-)

W firmie same braki, połowa na L4, mnie też dopadło. 

Jeszcze wczoraj byliśmy tacy zadowoleni z U., że zrobiliśmy sobie spacer 2h, pogoda cudna... Cały dzień fajnie jedliśmy, nie za dużo, ale zdrowo, czuliśmy się znakomicie. Wieczorem jeszcze 2 h spędziliśmy na basenie. 

A rano wstałam jak zombie. Z nosa mi leci strumieniami, gardło zawalone, głowa pęka... Ech. Nie znoszę tego! Ledwo wyszłam z kijkami, ledwo pobiegłam sobie 2 km, ledwo przepłynęłam 20 długości basenu- no dopiero, kurna zaczynam się rozkręcać! A tu już mnie dopada. Nie mam pomysłu co z tym zrobić, jak tylko się ruszę z domu- od razu choruję. 

Odporność tragiczna.

 A od początku września jem czosnek co 1-2 dni, piję ciepłe herbaty z dodatkiem miodu, lipy, soku malinowego, imbiru. Robię wodę z miodem i rano ją wypijam. Codziennie biorę rutinoscorbin i dodatkowo kupiłam coś w rodzaju bodymax, gdzie poza witaminami i minerałami jest żeń-szen i wyciąg z zielonej herbaty. A właśnie, zieloną herbatę piję codziennie, często dorzucając do niej cytrynkę i miód. Jak przemarznę to grzeję nogi w wodzie z solą. Jem sporo warzyw i owoców. 

Więc dlaczego, do jasnej cholery, ciągle choruję? Nie wiem co jest nie tak. 

Czy Wy też tak macie, Vitalijki? Czy to po prostu z moją odpornością jest aż tak źle? Generalnie zawsze byłąm słabszego zdrowia, często miałam zapalenia górnych dróg oddechowych, kilka razy w roku, od dziecka. Ale teraz, kiedy trzeba się zrywać rano do pracy, a jestem nieprzytomna, jeszcze do tego dochodzi chęć schudnięcia i aktywności fizycznej i moja niemoc- to po prostu mam dość. Serdecznie. 

Życzę Wam zdrowia!!! 

P.

29 października 2014 , Komentarze (2)

...

Jeden stwór mówi mi : Od jutra wszystko się zmieni! Jutro będziesz jadła normalnie! 

Drugi na to: Ale się najem jak wrócę do domu... Co tam jest dobrego w lodówce? A może zahaczę o sklep? 

Jeden: W domu mam otręby i warzywa, przygotuję lekką kolację. 

Drugi: Kupię batona, chipsy, zjem obiad i położę się przed telewizorem ! 

Jeden: Pójdę wieczorem pobiegać.

Drugi: Jestem podziębiona, ledwo co po antybiotykach, nie mogę biegać, muszę odpoczywać. 

Jeden: Chcę pięknie wyglądać! Dla siebie, ale też chcę się podobać Ukochanemu. 

Drugi: Kocha Cię właśnie taką! Zjedz pączka. 

Jeden: Posłuchałam 'Ciebie'. Najadłam się obiadu, a zaraz potem wtryniłam kanapki... Jest mi ciężko... Wprawdzie nie zjadłam słodyczy, ale nawrzucałam w siebie bardzo, bardzo dużo jedzenia... Dopiero 18:00 jeszcze zdążę coś dzisiaj ze sobą zrobić... 

Drugi: Kładź się spać. Jest dobrze- najedzona do pełna i jeszcze więcej, kładź się, leż, odpoczywaj, śpij. Nie musisz nic robić. 

Jeden: Ale obiad na jutro, śniadanie do pracy, bałagan w pokoju, zaplanować remont... 

Drugi: Olej to, pracujesz, nie masz siły. Jutro też jest dzień. 

Jeden: Jutro też tak będzie- wrócę bez sił, padnięta i z chęcią, żeby się nażreć... Nie pamiętam dnia, w którym nie jadłabym słodyczy, nie opychała na noc, nie kupowała chipsów... Mam dość, słyszysz?

Drugi: Jak taka jesteś mądra, to wstań z łóżka i rusz się. 

Jeden: ... Postaram się...

Drugi: hahaha... zobaczymy ! 

3 h później. PODSUMOWUJĘ CO SIĘ STAŁO PO TEJ WEWNĘTRZNEJ WALCE LENIA Z MOTYWACJĄ. Wstałam z łóżka. Wypiłam zieloną herbatę z miodem i cytryną, wzięłam wit.C. Przygotowałam jedzenie do pracy: 

- pojemnik nakrojonych warzyw (pomidor, pół ogórka, biała kapusta, ogórek konserwowy, trochę fety) plus kanapka z ciemnego chleba z ziarnami, bazylią, lekkim serkiem 

- ugotowałam zupę na jutro- krem z groszku z razowymi grzankami 

- ugotowałam kaszę gryczaną, żeby była na rano do cynamonu, imbiru, jogurtu i żurawiny 

- obejrzałam dwa odcinki "Jem i chudnę" i chociaż mnie doprowadzała do furii prowadząca Magda Wójcik, to takie programy działają na mnie motywująco. Widzę, że inni też się tak obżerają jak ja, też chcą walczyć, też muszą jeść zdrowiej i się ruszać. 

- a na koniec gdy już mi się uleżało trochę to moje jedzenie po popołudniowym obżarstwie, wzięłam swoje nowiuteńkie buty do biegania... 

I RUSZYŁAM. PO RAZ PIERWSZY OD ... UUUU..... DŁUGIEEEEGO CZASU! :D

No Kochane, powiem Wam, że przetruchtałam sobie wolniutko 2,2 km (więcej nie mogę póki co). Nie chcę się nadwyrężać. Gdzie mi do moich dawnych 10 km... ;) Ale powtórzę to. Jestem lekko podziębiona, mam nadzieję, że leciutki jogging mnie nie zniszczy, tylko wspomoże. 

Teraz przed snem mam kubeł długo parzonej zielonej herbaty i sok z 1 cytrynki. Jestem z siebie dumna. I z Was. Że walczymy ! 

Dobrej nocy ! ;)

P.

25 października 2014 , Komentarze (4)

Cześć Kochane,

Jeszcze nie mam się czym pochwalić, więc lepiej zamilknę ;)

Ale to nie znaczy, że porzuciłam zamiary odchudzania! o nie, nie, nie ! Tym bardziej się utwierdzam w przekonaniu, że czas się przestawić. Ostatnio mnie męczyły choroby, masa pracy, wysiłek umysłowy i brak czasu. No i ta paskudna pogoda też mi się daje we znaki. Na szczęście czuję się już lepiej, biorę asekuracyjnie wit. C, bo czas jest bardzo kiepski jeśli chodzi o przeziębienia. 

Jeśli chodzi o coś dobrego, co ostatnio udało mi się wypatrzyć, to są to burgery wegetariańskie pieczone w piekarniku. 

Skład: - kasza jaglana, marchew, cebulka, sezam, pestki słonecznika, przyprawy. 

Pychotki :) ]:>

Póki co Was serdecznie pozdrawiam, zaraz zobaczę co tam u Was słychać, hihi :) 

Buziaczki! :)

P.

16 października 2014 , Komentarze (5)

Witam Was moje Kochane.

Dziękuję na wstępie za wsparcie. Jak zwykle- wiedziałam, że gdzie jak gdzie, ale TU jest mnóstwo przyjaznych dusz, wspierajacych się nawzajem. Jak zwykle dajecie mi siłę i poczucie, że NIE JESTEM sama ze swoim obżarstwem. Tak jak pisałam wcześniej, zbieram siły do działania. Póki co, wiem, że muszę zebrać w sobie mnóstwo motywacji i chęci. Żebym wiedziała, że: 

- nie jestem sama

- ktoś mnie wesprze i zrozumie

- będę umiała stawić czoło słabościom

-kiedy nie oprę się pokusie, to się tym nie załamię

-będę przygotowana na treningi 

- zaopatrzę się w środki bezpieczeństwa zdrowotnego, zanim wyruszę na trasę joggingu (czytajcie: dobre buty- bo kolana mi siadają, odpowiednie ubrania- bo nie mam nawet dresu, za pomocą diety zwiększę odporność- bo ciągle choruję, kicham, smarkam, gardło zdarte, skończę kurację antybiotykową) 

- ustalę grafik zajęć: kiedy siłownia, kiedy basen, kiedy jogging

- będę mieć w zapasie przygotowane propozycje na posiłki: śniadanie, przekąski, obiady, podwieczorki i kolacje, by w razie czego nie mieć wymówki: "nie wiedziałam co ugotować, więc zamówiłam pizzę" 

- będę mieć przygotowane zdrowe odpowiedniki niezdrowych przekąsek (np. frytki z selera na pochrupanie do filmu, itp.) 

- będę przygotowana i gotowa do działania!

A póki co, kończę leczenie gardła i migdałków- nękają mnie już od tygodni i jestem uwięziona w domu. Nie forsuję się i nie wychodzę z domu na długo. Jesienna aura źle na mnie działa, odporność na poziomie tragicznym. Muszę się wzmocnić i przygotować do częstego wychodzenia na pluchę. A tak? raz zawieje - i gorączka. 

Oj, moje Kochane. Wy i Wasze przejście, Wasze historie i sukcesy (a także porażki!) tyle mnie uczą. Naczytam się jeszcze Waszych opowieści, pamiętników i od razu mam przypływ sił. Bo wiem, że się uda. 

A póki co, muszę się Wam czymś pochwalić. Jestem bardzo, bardzo, bardzo, bardzo dumna z mojego Ukochanego. Jest moim wsparciem i podporą, zwłaszcza kiedy tak bardzo kocha mnie właśnie taką, jaką jestem. Ale to też dało mi poczucie swawoli: "i tak mnie kocha!" , "kocha mnie, a nie to, że jestem szczupła!". Tyle, że jak się tak zastanowię... Jak tak patrzę na siebie- to przecież jak sama sobie się będę podobać, to tym lepiej. Tym bardziej on to zauważy i doceni. A przede wszystkim myślę sobie, że ON PO PROSTU ZASŁUGUJE NA TO, BY MIEĆ PIĘKNĄ ŻONĘ. 

Moje Kochane, wczoraj pojechaliśmy zrobić zakupy. Właściwie to była niespodzianka od Ukochanego, miałam sobie coś wybrać: piękną sukienkę, seksowne szpilki, elegancki płaszczyk czy bieliznę. Łaziłam, chodziłam, wybierałam, ale jak przymierzyłam: KOSZMAR. Zobaczyłam siebie w tych przyciasnych ciuchach, obciskających moje wałki tłuszczu. Zobaczyłam siebie w wielkiej, pikowanej kurtce i miałam ochotę płakać. 

Ale nagle, wśród sklepów- sieciówek pojawił się cudny, piękny sklep sportowy. Oczy mi błysnęły, w główce zakiełkowała myśl: "NAJPIERW BUTY DO BIEGANIA, A PÓŹNIEJ NOWE CIUCHY!". Wypatrzyłam, przymierzyłam, miłość od pierwszego wejrzenia (założenia). <3 Nie są najdroższe jakie istniały, nie są najsubtelniejsze na świecie, ale są MOJE i tylko moje, mają amortyzację, są na asfalt- wszystko czego mi trzeba! I taki dostałam prezent. Nie mogłam dostać lepszego ! <3 Miś zrezygnował (nie ukrywam, że z żalem) z kupna sexy sukienki na rzecz... butów do biegania :D hihi

Także- są postępy, szykuję się do walki i trzymam za Was kciuki ! :* 

P.

14 października 2014 , Komentarze (2)

Witaj Vitalio. Witajcie Vitalijki ! 

Och tak, kiedyś tu byłam. Piękne czasy, sporo sukcesów ! Ach, jakże to było dawno, jak odległe są czasy tych dopasowanych dżinsów i koszul, których guziki nie pękały od wylewającego się biustu! (swinia) 

Kochane moje, schudłam kiedyś 15 kg dzięki zdrowej diecie i ćwiczeniom. Zamierzam swój sukces powtórzyć. Pragnę mieć sylwetkę 68- kilogramowej laski, a nie parówki, z bokami wylewającymi się z o wiele za ciasnych spodni. W nic się nie mieszczę, gdyż z rozmachem wyrzuciłam swoją dawną garderobę, z przekonaniem wykrzykując: "ŻEGNAJ ! JUŻ NIGDY NIE WRÓCISZ!" . Dziś wiem, że warto było zachować wielki wór z ciuchami jak worki. Aj, taki wór, gdybym teraz miała, taki luz w gaciach...<3

Dziewczyny, generalnie nie jest ze mną najlepiej. Dzisiaj, kiedy wiem, że jestem już pod bramką, już czas, już MUSZĘ się wziąć za siebie- dziś właśnie zjadłam 2 paczki chipsów, pół Nutelli i straszny, tłusty obiad. Gdy wyczuwam w powietrzu, że COŚ muszę, gdy mam presję, gdy wiem, że jest źle- mam niesamowity talent do tego, by sprawić, że będzie JESZCZE GORZEJ. Zjadłam, mam wyrzuty, nie zwrócę tego. Może i mam problem z jedzeniem, ale nie do tego stopnia. 

No dobra, mam cholerny problem z łakomstwem, obżeraniem się gdy jestem: smutna, zła, rozgoryczona. Jedzenie to lek, to przyjaciel, pocieszacz, słuchacz, ucieczka. Wiem, że to tragicznie brzmi, wiem też, że jestem o krok od uzależnienia lub- JUŻ jestem uzależniona od kompulsywnego jedzenia. Nie umiem już normalnie zjeść 5 posiłków nie zawierających "czegoś dobrego". Pod tym hasłem rozumiem albo ekstra danie, albo tłusty posiłek, dużo masła, masło orzechowe, chipsy i inne słone przekąski, fast foody, słodycze, wszelkie domowe wypieki najsłodsze i najtłustsze, najlepiej taplające się w śmietanie, oleju, białym cukrze. Nie ma już dla mnie dnia bez takiej "nagrody". 

Sama na to patrzę i wiem jak beznadziejnie i źle to brzmi. Chcę to zmienić, ale wiem, że brakuje mi póki co sił. Ale chcę je w sobie znaleźć. 

Wiecie co, fajnie by było móc wspierać się tutaj z Wami, kobietami, które też mają taki problem. Nie młodziutkimi, ładnymi, szczupłymi dziewczynami, które ważąc 60 kg myślą, że ich świat się kończy gdy zjedzą pączka. Chciałabym porozmawiać z kimś, kto rzeczywiście czuje, że ma pewne zaburzenia związane z odżywianiem. 

Ja nigdy nie ważyłam powyżej 100 kg, choć było blisko. Zawsze katowałam się w pewnym momencie wycieńczającą dietą i ledwo co- ale się uchowałam. Wiem, że można utrzymać zdrową dietę- choć bywa ciężko i okupione jest to strasznym wysiłkiem.

Pozdrawiam Was i cieszę się, że zrobiłam ten pierwszy krok i założyłam pamiętnik. Nawet tak jak teraz, siedząc obżarta, mam nadzieję, że niebawem się to zmieni. Być może jutro, być może pojutrze, będę mogła Wam napisać: Dzisiaj "nagrodą" był zdrowy deser złożony z fajnego, wymyślnego przepisu z owoców, jogurtu, płatków owsianych. Ale dzisiaj Wam napiszę, że gdy widzę te odchudzone przepisy- to naprawdę odechciewa mi się jeść w ogóle. 

(szloch)

Puchna Ślubna

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.