Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

W końcu wzięłam się za siebie! :) Nie ma marudzenia, nie ma wymówek - trzeba działać! Znalazłam prezent od kumpeli z LO. Dostałam tego słonika na dowód, że różowe słonie istnieją, zwłaszcza takie z czerwonymi kokardkami ;D To mój prywatny symbol na to, że nie ma rzeczy nie możliwych ;) W kwestii odchudzania również.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 128172
Komentarzy: 2269
Założony: 30 października 2012
Ostatni wpis: 13 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kawonanit

kobieta, 38 lat, Warszawa

163 cm, 72.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

20 lipca 2015 , Komentarze (3)

Bardziej się szykowałam niż ambitnie działałam, ale! Miałam dużo sprzątania (naprawdę dużo ;)), poćwiczyłam ze 2 razy, żarcie ładnie ogarnęłam, ale piwo lało się litrami :p Schudłam całe 100 g!(smiech)

Ten tydzień będzie już bardziej "zorganizowany", nic nade mną nie wisi, będzie dobrze 8)

12 lipca 2015 , Komentarze (5)

Który to raz biorę się za siebie z intencją działania, a nie tylko myślenia o tym? Nie mam bladego pojęcia.... Trochę nie wierzę, że będzie bezproblemowo, że z pełną mocą zacznę działać i radośnie gubić kilogramy. Taka weteranka jak ja, nie powinna kłamać w żywe oczy, że tym razem to już na miliard procent się uda! Bla bla bla....:x

Mam tylko nieśmiałą nadzieję, że tym razem będzie tak, jak powinno być już trzy lata temu. A dlaczego? Ano mam już taki swój zestaw ćwiczeń przy którym nie dostaję szczękościsku z niechęci. Potrafię się zebrać w sobie na godzinny trening gdzie nie tylko macham leniwie nóżką i jestem z siebie głupio dumna, że ćwiczę (smiech) O tyle jestem bliżej sukcesu 8)

Co do menu - to nienerwowo. Zwykłe bilansowanie posiłków. Na początku może być dziwnie szczególnie przy obiadach, bo ja już chyba z rok starałam się jeść MMowo, ale niestety było to na pół gwizdka. Skoro czyste MM mi nie wychodzi, czas uporządkować michę i przestać przeprowadzać samobiczowanie, że 2 posiłki były zgodne z Monignaciem, a w trzecim namieszałam tłuszcz z węglami.

Krok pierwszy - bilansowanie posiłków. 

Krok drugi - sprawdzenie, czy intuicyjne jedzenie się sprawdza, czy też trzeba zacząć liczyć kalorie.

W między czasie - spacerować ile wlezie. Trening 3 razy w tygodniu, twister i rowerek najlepiej codziennie (no, chyba, że w tym dniu zaliczę 10 kilometrowy spacer).

Kupiłam nową wagę. Niby wiedzieć, że stara zaniża i wystarczy dodać 3 kg, a zobaczyć, na wadze te cyferki to jest różnica! Od roku trzymam wagę, czas najwyższy zacząć ją zbijać ;)

10 czerwca 2015 , Komentarze (9)

Teoretycznie powinnam się chwalić, że zaczęłam tydzień 4, ale będąc szczerym - czy ten ostatni tydzień się liczy? :?

Nie mogę powiedzieć, że jest źle. Jak czytam niektóre pamiętniki to ja naprawdę trzymam się "na poziomie". Moje odchyły w porównaniu do niektórych Vitalijek (bez urazy ;)) to pestka. Ale i tak nie jest tak, jak sobie założyłam i to mnie najbardziej zniechęca. Takie moje własne zaniedbanie :( Wszystkie cele, które sobie założyłam były realne, skąd więc ta porażka?

Najpierw ta niekonsekwencja i lenistwo. A teraz faktyczna fizyczna niemoc (pierwszy raz od bardzo dawna, czuję się przy @ jak rozjechana żaba z częstoskurczem macicy ;() I mam ochotę na puste węgle i też już nie pamiętam kiedy ostatni raz miałam na nie takie parcie. 

Pomarudziłam, nie powiem, żeby mi się zrobiło jakoś lepiej, ale przynajmniej nie ściemniam (wszem i wobec, ale co najważniejsze też sobie), że jest perfect.... 

Mam nadzieję, że za dzień, dwa, odzyskam równowagę i to pociągnę już tak, jak być powinno.... 

4 czerwca 2015 , Komentarze (5)

Wczorajszy długodystansowy spacer w upale zaowocował:

- pęcherzem na pół pięty,

- zjaranym karkiem i ramionami

oraz skończył się lodami i piwem...

Nie tak powinna wyglądać moja dieta, nie tak... :<

Przynajmniej nie odpuściłam aktywności. Z tym u mnie coraz lepiej 8)

No i ciągle jest we mnie ten zapał, bez którego nic by się nie udało :D Pewnie potrwa to dłużej, ale na pewno się uda :)

To tylko lody, to tylko piwo.... świat się nie zawalił ;)

1 czerwca 2015 , Komentarze (8)

I jest mnie trochę mniej! Jupi :D

Chociaż ten tydzień był mniej aktywny od poprzedniego, a i zdarzyło się nadprogramowe żarcie, są efekty :)

Zaczyna się czerwiec, ten miesiąc ma być absolutnie idealny 8) I są zadatki na to, że to nie są czcze słowa :)

Musze też wspomnieć o ćwiczeniach na twisterze. Zabierając się za nie miałam dwa cele - wzmocnienie mięśni kręgosłupa i redukowanie boczków. Po miesiącu regularnych ćwiczeń (15 min. dziennie) stwierdzam co następuje:

- faktycznie lepiej się trzymam, wyprostowana postawa nie "męczy" mnie tak szybko, jak wcześniej,

- redukcji boczków nie zarejestrowałam. Przez pierwsze 2 tygodnie średnio trzymałam dietę, kolejne dwa już ładnie jadłam i pojawiły się spadki (czyli jednak jedzonko, nie kręcenie się pomaga zbijać ten tłuszczyk ;))

ale!

- na przestrzeni od cycków po biodra "coś się dzieje". Mam w tym miejscu konkretną warstwę tłuszczu (tak właściwie mam wrażenie, że tam siedzi moja cała nadwaga). Mąż stwierdził, że pojawiły mi się jakieś wklęsłości (smiech) I faktycznie, w regularnych odstępach (mostek, nad pępkiem i po bokach w okolicach tali) zrobiły się takie cosie... no wklęsłości, innej nazwy nie znajdę :? :PP Mam takie bardzo silne wrażenie, że jak to sadło zejdzie, będę miała tułów pierwsza klasa! ]:>

W tym miesiącu poświęcę 20 minut na twister. Dochodzi też plank, z którym coraz lepiej sobie radzę :) No zobaczymy co się stanie z wklęsłościami w lipcu ;)

31 maja 2015 , Komentarze (5)

Zaliczając sporo przeprowadzek, bardzo szybko objawia się lista rzeczy zbędnych. U mnie na tej liście wylądował zegar. Przecież godzinę można sprawdzić na kompie i w telefonie, więc po co jeszcze dodatkowe coś, co zawala miejsce i jeszcze denerwuje tykaniem?

Tak oto stałam się niewolnikiem minutnika. Jakkolwiek śmiesznie to nie brzmi :PP

Jestem gapa. Jak mierzę czas kiedy coś gotuję, nie wystarczy, żebym sprawdziła, która jest godzina, dodała potrzebny czas i zapamiętała godzinę, w której mam coś wyłączyć/ przestawić czy coś tam. Zazwyczaj się zapominam i mam wtedy problem nawet z ustaleniem, o której dana rzeczy mi się zaczęła w ogóle gotować.... :( 

Tak więc... niech żyje minutnik! :D

Już od rana idzie w ruch. Zaczęłam używać takiej maści do twarzy, którą powinnam nałożyć na pyszczek 20 minut po umyciu. Coby nie myśleć o tym cały czas, nastawiam minutnik. 

Przy gotowaniu, oczywiście minutnik, no bo jakże by inaczej! (smiech)

Przy ćwiczeniach - minutnik! Do twistera i rowerka, na plank nie minutnik, jedynie stoper ;)

Dobrze, że na spacerach nie używam minutnika!! Haahhaha :p

No i tak śmiechem, żartem. odpalam to ustrojstwo z 10 razy na dobę...

Też tak macie?

***

Dietowo przyzwoicie, chociaż wpadły mi do paszczy herbatniki holenderskie (tajemnica) No i było nieco mniej ruchu niż w zeszłym tygodniu, ale całokształt jest zdecydowanie na plus! :)

27 maja 2015 , Komentarze (4)

Chociaż wczoraj popłynęłam z gorzką czekoladą....:< Bywa :)Dobrze, że to nie były pierogi :PP

Dziś przerwa w ćwiczeniach, bo wczoraj się wykończyłam....

Pogoda mnie dobija, gdzie to słońce?! (szloch)

I to tyle u mnie.... Strasznie dużo się u mnie dzieje, nie? (smiech)

Bez jakiś większych pokus, ciągot, niewskazanych fantazji kulinarnych.... Dobrze jest 8)

25 maja 2015 , Komentarze (4)

Nie, nie zmyłam się, nie wymiękłam ;) Tylko jakoś nie po drodze mi było do komputera ;)

Jedzeniowo super. Wszystko zgodnie z planem 8) Raz było piwo, ale też zaplanowane.... :p

Efekt?

Jest mnie mniej, jakieś pół kg :) Wydaje mi się, że ten tydzień "naprawiałam" to co narobiłam, przez ten czas, jak "udawałam", że jestem na diecie :D 

Nie pochwaliłam się wcześniej, że znowu ćwiczę! Nawet nie mam w sobie tej strasznej niechęci co zawsze. Może dlatego, że w końcu wpasowałam się odpowiednią porę dnia? Nie wiem, oby zapał nie przeszedł! :) Odkryłam plank, niezłe wyzwanie... Jak na razie najbardziej bolą... łokcie!(smiech) Nie, no... żarcik taki ;) Ale mam wrażenie, że jak przejdzie mi ten ból z łokci (tak, jakbym dociskała siniaka) to utrzymam się dłużej niż minutę :)

No i dalej robię swoje i czekam na ładne spadki :D 

21 maja 2015 , Komentarze (2)

"Magiczny dzień 3" już za mną ;) Znaczy się, jest szansa na sukces :)

Nie wiem dlaczego, ale najłatwiej mi się wyłamać właśnie w ciągu pierwszych trzech dni realizowania postanowień. Po tym dniu jest jakoś łatwiej, bo moment robi się tydzień, później drugi i człowiek się jakoś trzyma. Ostatnio wyłamałam się po czwartym tygodniu, ale wtedy nie miałam jeszcze takiego motywacji, jak teraz. To znaczy miałam takie długoterminowe, ale duża impreza za miesiąc zmieniła postać rzeczy (smiech)

Jedzonko:

- kasza z cukinią i twarogiem,

- sos z mięska mielonego z cukinią (taaaak... cukinia będzie często się powtarzać...)

- jajecznica ze szczypiorkiem i pomidorami.

20 maja 2015 , Komentarze (11)

Znacie ten stan, jak się zaniedba zakupy i w lodówce wita nas w końcu same światło? To ja tak się wyzułam ze wszystkich herbat. Ostała się tylko czarna i rumianek. Najpierw wyszła zielona, stwierdziłam, że to nic, w końcu mam jeszcze rooibosa. Jak się skończył rooibos zaczęłam popijać miętę... Aż dziś w końcu zostałam skazana na czarną, za która nie przepadam.... Czas najwyższy uzupełnić zapasy :PP

Jedzonko:

- pęczak ze smażonym jabłkiem, cynamon, imbir, twaróg

- pieczone udko, sałatka z masłowej, szczypioru, rzodkiewek i śmietany, pestki słonecznika,

- zupa z soczewicy z porem i cukinią.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.