Rano filiżanka ciepłej wody z ćwiartką cytryny, a wieczorkiem siemię lniane (na razie testuję różne formy przyrządzania), wczoraj było zalane ciepłą wodą i odstane cały dzień, dzisiaj ugotuję glutka. Docelowo będzie mielone bezpośrednio przed spożyciem, ale na to musze poczekać do zakupu młynka. Jakiś czas temu z myślą o siemieniu kupiłam młynek do przypraw, ale klops, siemię jest zbyt małe na te ostrza Czyli poluję na jakiś młynek do kawy. Tak po prawdzie to nawet nie wiem co jest na rynku i w jakich cenach... No, ale dopóki go nie zdobędę, siemię będzie pite i rozgryzane
Mogłabym teraz pisać w czym te cuda są pomocne, ale na necie jest tyyyle informacji... W wielkim skrócie - cytryna na odporność (planuję dodać do niej jeszcze imbir), a siemię lniane na urodę i zdrowie I wszystko jasne, prawda?
***
Na razie wstrzymam się z dodawaniem jadłospisów. Dlaczego? Ano i wy, i ja mamy już ogólny zarys jak to wygląda Jak uda mi się stworzyć coś smakowitego, jak np. to
to będę wstawiać Placuszki bananowe z mąką kukurydzianą z jogurtem i pestkami dyni.
Obiad, którego dawno nie jadłam, a jest godny polecenia
Kurczak w curry z selerem naciowym. Można zagęścić śmietaną lub serkiem topionym. Równie dobrze smakuje z makaronem.
A, i jeszcze obiad pod tytułem "nie chce mi się wychodzić na ten deszcze po coś do jedzenia"
Czyli sosik warzywny z tego co jest w domu, do makaronu. Tutaj akurat miałam szczęście, bo uchowała się jakaś cukinia, to bazę miałam przednią W najbardziej okrojonej wersji to jest dużo cebuli, oliwki, przecier (ewentualnie jakiś ser, równie pysznie sprawdza się rozkruszony twaróg). Można w to wkroić jakieś mięsko pieczone lub wędlinę, jak się uchowa jakaś puszka tuńczyka to już w ogóle bajka Można z tym zrobić dosłownie wszystko!
***
A kwestia wagi? No cóż... To już prawie 2 tygodnie jak "jestem grzeczna" (poza sobotą... w sobotę nie byłam grzeczna ) i jest.. hmm... dziwnie... Przez pierwszy tydzień waga stała dokładnie na tym samym poziomie 72, 6 kg. Ostatnio sukcesywnie sobie wzrasta, ale spada brzuch No i właśnie.... Korci mnie, żeby uciąć kalorie do 1600.... Bo w regularną aktywność fizyczną ciągle nie wierzę....
KatRina21
31 października 2015, 23:46Do wody z cytryną cały czas nie mogę się przekonać. Dziś piłam bo mi K. zrobił. Placuszki wyglądają świetnie, wpadnę kiedyś na śniadanie;) Jak obwody lecą to nie ma się co wagą przejmować.
laauraa
26 października 2015, 15:43Ładnie się trzymasz i takie pyszności jesz, placuszki wyglądają super! :) no i spaghetti wcale nie musi być kaloryczne, sama też robię domowy sos z warzyw i tego co pod ręką :)
angelisia69
26 października 2015, 13:33jak zwykle pyszoty u ciebie.Ja zaczynam dzien od wody z cytryna codziennie,ale jestem leniem i mineralna biore nie gotowana :P A lyzeczke niemielonego siemienia tez dosypuje do rannego 1 sniadania ;-)-zdrowe tluszcze
lola7777
26 października 2015, 11:28o kurcze bajeczne te placuszki,takie lekkie sie wydaja.I tak bierzesz siemie ,wsypujesz go w folie spozywcza kladziesz deske najlepiej na podloge a pod nia cos miekkiego scierka jakas,recznik ,zeby nie wkurzac sasiadow i traktujesz to delikatnie tluczkiem to schabowych:) folia sie troche zniszczy wiadomo,ale bedziesz miala make, bo napewno nie pogryziesz go tak dokladnie.
grubciaakasia
26 października 2015, 11:09powodzenia na dietce, jak widzę bardzo smacznej :)