Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Znalazłam się tutaj dlatego, że już mam dość "od jutra". OD tego "jutra" to mi więcej przybyło niż ubyło. Dlatego jestem tutaj aby znaleźć motywacje i trzymać się przy odchudzaniu a nie przy obżeraniu :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 64260
Komentarzy: 1349
Założony: 30 kwietnia 2012
Ostatni wpis: 30 czerwca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
agab2

kobieta, 36 lat, Poznań

163 cm, 57.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 stycznia 2015 , Komentarze (5)

Nie jest lekko! Szczególnie po prawie miesiącu rozpusty i ciągłym siedzeniu w domu, ciężko jest powrócić na właściwe tory. Mam urlop jeszcze do 7 stycznia więc siedzenie w domu niestety mi nie sprzyja - i z dietą (gdy w domu jeszcze wiele świątecznych i posylwestrowych rarytasów) oraz z ćwiczeniami bo mój T trochę mnie w tym ogranicza. Większość moich dni w ostatnich 2 tygodniach wygląda następująco: wstaje ok. godz. 11.00-12.00 :) Potem śniadanko, spacer z psem, potem jakieś obowiązki domowe typu coś posprzątać, zrobić zakupy itp. Potem kawka albo obiad a potem kawka. Do obiadu film, albo dwa albo trzy. Potem TV, komputer, książka...taki chillout :) Ale wczoraj udało mi się pobiegać 7,5 km a dziś zrobić 45 min. turbo spalania. Dietę trzymam, jest dużo lepiej niż przed Nowym rokiem, ale postanowiłam że do słodyczy nie będę zaliczać domowych zdrowych ciast bo to bez sensu :) Nie chce też z dietą jakoś bardzo świrować, że nagle od 1 stycznia nie jem większości produktów, po tym jak przez miesiąc jadłam jak świnia, za przeproszeniem :) Jest to trochę hipokryzja ;) Tak więc z rozsądkiem ale zdrowo. Nie obżerać się itp. Czuję, ze po tylu latach odchudzania, w końcu jestem w tym jakaś taka mądrzejsza :) W końcu mam 27 lat, czas najwyższy na odpowiedzialne dbanie o swoje zdrowie :)

01.01.2015

Sylwester po północy

Piwo jasne (1 butelka)

Wódka (1 kieliszek)

Cola (1 szklanka)

 

Śniadanie godz. 14.30

Chleb żytni (2 kromki)

Szynka gotowana (1 plaster)

Sałatka warzywna (2-3 łyżki)

Galart z kurczakiem (2-3 łyżki)

Barszcz niezabielany (1 szklanka)

Herbata zielona b/c. (2 szklanki)

 

Obiad godz. 17.30

Schab ze śliwką (100g)

Śliwki suszone (3 szt.)

Ziemniaki puree (3 łyżki)

Brokuł na parze (1/4 szt.)

Barszcz niezabielany (1 szklanka)

Herbata zielona b/c. (1 szklanka)

 

Przekąska godz. 20.30

Jogurt grecki 0% (1 szt)

Pomarańcza (1 szt.)

Kawa z mlekiem 3,2% (1 szklanka)

 

Kolacja godz. 23.00

Chleb żytni (1 kromka)

Szynka gotowana (1/2 plastra)

Sałatka jarzynowa (1 łyżka)

Galart z kurczakiem (2 łyżki)

Herbata czarna b/c. (1 szklanka)

 

 

1687 kcal

B: 87,28g

T 43,85g

W: 203,24g

 

Napoje:

1 litr herbaty

0 litrów wody

 

Słodycze:

1 dzień bez słodyczy

 

02.01.2015

Śniadanie godz. 12.00

Kasza jaglana (80g)

Mleko sojowe (150 ml)

Banan (1 szt.)

Migdały (5 szt.)

Wiórki kokosowe (łyżka)

Nasiona słonecznika (łyżeczka)

Syrop z agawy (1 łyżeczka)

 

Przekąska godz. 15.00

Jogurt grecki 0% z jagodami (1 opak.)

Pomarańcza (1 szt.)

 

Obiad godz. 18.00

Pizza domowa na ciemnym spodzie (talerz)

Cydr (330 ml)

 

Deser godz. 20.00

Chlebek z jabłkiem i makiem kakaowy (kawałek)

Pomarańcza (1 szt.)

Kawa latte z mlekiem 3,2% (150 ml)

 

Kolacja godz. 22.00

Chleb żytni (1 kromka)

Szynka gotowana (1/2 plastra)

Sałatka jarzynowa (1 łyżka)

Galart z kurczakiem (2 łyżki)

Barszcz (szklanka)

Herbata zielona b/c. (2 szklanka)

 

 

1842 kcal

B 89,40

T 52,53

W 262

 

Napoje:

1 litr herbaty

250 ml  wody

 

Słodycze:

2 dzień bez słodyczy

Postanowiłam że do słodyczy nie będę wliczać takich domowych zdrowych ciast bo to bez sensu! J

 

2 stycznia 2015 , Komentarze (8)

Jak co roku mam zawsze silne postanowienie poprawy na Nowy rok. W tym roku postanowiłam to wszystko zapisywać w specjalnie opracowanym przez siebie dzienniku. Jest on dość obrzerny, więc aby Was nie zanudzać, po krótce tylko napiszę jakie mam postanowienia i w jaki sposób zamierzam je realizować.

Postanowienie pierwsze: Oczywiście - schudnąć do 54 kg na Święta Wielkanocne i 52 kg na wakacje w lipcu. Oczywiście ustaliła dokładnie kiedy będę się ważyć i mierzyć, oraz cele na poszczególne dni pomiarów.

Postanowienie drugie: Aby wykonać postanowienie pierwsze potrzebuje również tego postanowienia czyli zdrowo się odżywiać. Dieta zdrowa i zbilansowana o tym może później. Po krótce - 1600-1800 kcal, 5-6 posiłków, wyzwanie słodyczowe - słodycze co 15 dni.

Postanowienie trzecie: Również łączy się z postanowieniem 1 i 2. Otóż regularnie ćwiczyć. W tym postanowieniu mam przebiec 1000 km i przejechać rowerem 5000 km. Co tydzień robić również podsumowanie tygodnia.

Postanowienie czwarte: Mniej wydawać i kontrolować wydatki. W tym cel u będą notować codzienne wydatki i robić podsumowanie miesiąca.

Postanowienie piąte: Samo udoskonalać się, czyli zacząć naukę języka (na razie samodzielnie) oraz czytać poradniki z dziedziny mojej pracy oraz chodzić na konferencje związane z moją pracą. Ustaliłam sobie kiedy i jak będę się uczyć więc mam nadzieje to zrealizować.

Postanowienie szóste: Lepiej zarządzać domem. Rozpisałam sobie harmonogram sprzątania, co w poszczególne dni tygodnia sprzątać oraz miesiąca. Również chciałabym więcej gotować i próbować różnych przepisów co łączy się również z moją pracą

Postanowienie siódme: Być lepszą kobietą :) Dla siebie, dla swojego mężczyzny i ogólnie :) Dbać o swój wygląd i mieć ten czas na balsamowanie - systematyczne! Nie kłaść się spać w makijażu i pić dużo wody oraz jeść orzechy i nasiona, robić maseczki regularnie i odwiedzić od czasu do czasu fryzjera oraz kosmetyczkę :)

27 grudnia 2014 , Komentarze (3)

Dawno nie zaglądałam bo nie było sie czym chwalić. W sumie przez ostatni tydzień miałam calkowity reset od diety przedewszystkim, od ćwiczeń troche też. Wigilie w pracy, ze znajomymy i świąteczne przygotowanie spowodowalo ze na wadze pojawiło się 57 kg. Dni Świąteczne były totalnie obzarte...na wage nie wchodze. Ale święta, święta i po swietach! Czekalam na ten dzien. Nie ma co czekac do Nowego roku, zaczynam juz teraz powrot do formy i normy.  Co do diety to plan jest dosc prosty ale w prostocie sila:

1. Sniadanie jem do godz. Po przebudzeniu

2. Jem co 3-4 godziny. 4-5 posilkow dziennie

3. Ostatni posilek do 3-4 godz. Przed snem. Mam zamiar klasc sie najpozniej o 23-24 wiec kolacja ok. 19.00-20.00.

4. 2-3 porcji owocow, 2 porcje nabialu, 4 porcje warzyw, mieso niekoniecznie, zamieniam ns ryby i straczki, ciemne pieczywo, kasze, ryze i platki owsiane, orzechy, migdaly, slonecznik i dynia, oleje. WODA MIN. 1litr!!

5. Slodkie jem co 15 dzien. Desery w tygodniu to budyn, jogurty i owoce.

Fitness:

Trening silowy + bieg 40 min × 2

trening funkcjonalny + bieg 30 interwaly ×  1-2

Bieg umiarkowany 9-10 km

Dlugie wybiegania 12-15 km

Basen - 1-2 razy w tygodniu

niby to wszystko takie proste ;p

Śniadanie: 2 kromki orkiszowego z pasztetem domowym, serem żółtym i warzywami, herbata zielona b/c.

II Śniadanie: 2 mandarynki

Obiad: kawałek łososia i dorsza w warzywach z kaszą jaglaną, surówka z buraków, kubek barszczu, herbata zielona b/c.

Deser: kawa latte b/c, kawałem makowca z orzechami i piernika na piwie z miodem :) mmmmm.....

Kolacja: serek wiejski z chlebkiem chrupkim albo jogurt grecki 0%

Sport: planuję 45 min. "turbo spalania" + tabatę + ABS

16 grudnia 2014 , Komentarze (2)

w weekend poszalalam jak to w weekend czesto bywa. Miałam stan ciągłego głodu i moglam zjeść obiad bez mrugnięcia wysunąć deser aby na koniec spytać sie "kiedy kolacja". Cos mi sie w mózgu zablokowalo ze ośrodki sytości i głodu odmówiły posłuszeństwa. 

Ale co było a nie jest nie pisze sie w rejestr. 

Powiem Wam że zaczęłam zauważać efekty mojej ciężkiej pracy. W sumie niedługo bedzie 6 mc regularnych treningow z dieta raz gorzej raz lepiej z czego od 11 lispodada i tak zrobiłam duzy postęp ze słodyczami. Zazwyczaj dużo od siebie wymagam i wysoko zamieszczam poprzeczke i ciężko mnie zadowolić, ale teraz czuję że mimo paru wpsdek jestem z siebie dumna...i to jest fajne ;) Aga-gratuluje, dałaś z siebie dużo i wiele już osiągnęłas, oby tak dalej a na wiosne będzie pięknie! Ale żebyście nie myślały, na laurach nie osiade. Powiewaz nowy rok tuz tuz a ja nie chce stracic tego co mam (naprawde mi zaczęło zalezec natym ciele jakie mam i nie chce tamtego!) Wiec zaczelam juz odliczanie. Bede zawsze 2 tygodnie wcześniej niz ci co zaczną od stycznia ;)

Postanowienie 1.

W dniach tygodnia nie bede jadla slodyczy. Slodkie desery raz, max. 2 razy w tygodniu (wyjatki swieta i uroczystosci wszelakie).

Postanowienie 2.

3-4 treningi siłowe, pomiedzy areoby, bieganie w tygodniu ok. 30-50 km, pływanie przynajmniej raz z tygodniu

ale w sumie to to juz zrobilam...postanowienie musi byc wyzwaniem.

postanowienie 3.

Wezme udzial w 10 km-to juz wiem. Moze jeszcze polmaraton? A moze inna dyszka a polmaraton za rok?

Postanowienie 4.

Zrobie szpagat! I zaczne cwiczyc rurke intensywniej. Moze nawet kupie i zamontuje w domu bo to ma wtedy sens.

Dzien #1

Sniadanie: jaglanka na mleku migdalowym z bananem, migdalami i kokosem

2 sniadanie: babka bananowa bezglutenowa, 4 mandarynki, jogurt grecki, kawa

11 grudnia 2014 , Komentarze (8)

Na czym to ja ostatnio skończyłam? W niedziele był cheat! Ale generalnie nawet zdrowy, ale leniuchowałam że aż miło, chociaż i tak musiałam porobić na komputerze to i tamto. W poniedziałek wstałam o 4.40 i pognałam na rowerze na trening. Baardzo dobrze mi się ćwiczyło :) Pewnie przez tego cheata. W pracy byłam do 17.00 i również na rowerze pojechałam do 2 pracy w której byłam do godz. 19.30. Przyjechał po mnie mąż i zabrał mnie z rowerem do domu. Zjadłam, spakowałam się i padłam. We wtorek pojechałam do pracy autobusem na 9.00 i byłam do godz. 19.00 po czym poszłam na trening na 19.30. Trening funkcyjny, lekko męczący. Po tym całkiem dobrze mi się biegło i przebiegłam 50 min zaliczając 8,5 km. Następnie do domu - wylądowałam ok. godz. 22.30. Zjadłam, spakowałam się i padłam. W środę wstałam znów o 6.00 i na 9.00 do pracy na rowerze 26 km. Trochę było zimno ale nie najgorzej. W pracy do godz. 17.00 i powtórka z poniedziałku - pojechałam na rowerze do drugiej pracy w której byłam do 19.30 i potem samochodem już do domu, zjadłam obiad, spakowałam się i padłam. Dziś, znaczy w czwartek, wstałam o 4.40 i pojechałam autobusem na trening :) Trening nóg + interwały 30 min. Po pracy o 17.00 pojechałam do drugiej pracy w której właśnie jestem. Później samochodem do domu, zjem, spakuje się na jutro i padne. W planach na jutro mam rano basen (ale nie koniecznie chociaż bym sobie chętnie popływała) a popołudniu zajęcia ze sztangą a następnie do domu coś ogarnąć. W sobotę z rana praca i sprzątanie w domu, potem może uda mi sie też pobiegać albo poćwiczyć z Ewką. W niedziele - luuuuzzz. Potem znów poniedziałek i tak w kółko....

Taki tydzień za tygodniem już od dłuższego czasu w moim życiu....Musze coś wymyślić..Taka rutyna i mało spontaniczności w moim życiu.

7 grudnia 2014 , Komentarze (8)

Dni szybko mijają...jak mają tak nie zapieprzać jak dzień za dniem jest napięty do granic możliwości. 

W piątek rano odpuściłam basen aby się wyspać. Do pracy dojechałam na 9.00 i byłam do 18.30. Na 19.00 poszłam na zajęcia ze sztangą w rytm muzyki. Następnie wskoczyłam na interwały na 20 min i potem przyjechał po mnie mąż. Wskoczyliśmy na zakupy i do domu. Zjedliśmy domową pizzę, wypiłam cydra i poszłam spać. W sobotę spałam do 9.00-10.00. Wstaliśmy, zjedliśmy zdrowe śniadanko (kanapki z serkiem, kasza z bananem i mlekiem i orzechami) i zawiózł mnie do pracy. W pracy od 12.00 do 17.00 (zjadłam gruszkę, pomarańczę, jogurt i 2 kawy z mlekiem). Potem wskoczyłam jeszcze do siłowni na spontanie. Nie miałam ani stroju ani butów :) Ale pożyczyłam od trenera strój, ćwiczyłam boso i zrobiłam 30 min, trening tzw. IMS o którym kiedyś już wam pisałam (w kombinezonie gdzie rażą cię prądem :P). Podoba mi się to bo czuje że to jest taki elektromasaż. Tak więc uznałam, że nie ma wymówek od treningu, nawet brak stroju i butów mi nie przeszkadza :) Jak robiłam rozgrzewkę z butach (a mam takie trapery) i getrach to trener uznał że wyglądam najśmieszniej na świecie...ale co? można? Można! Dobrze że mnie nie wygonili :)

Potem na rowerze pojechałam do domu (ok. 30 min), zjadłam obiad (śledź w śmietanie) i kawałek ciasta, kawkę i parę wisienek w czekoladzie gorzkiej.

Niedzielne popołudnie jak zawsze leniwe: śniadanie syte: kanapki z jajkiem, serem i warzywami. Potem deser: kawa z mlekiem, budyń, czekoladowy mikołajek. Do tego obejrzeliśmy fil "więzień labiryntu" i teraz właśnie zasiadam przed kompem do pracy :/ Niestety jeszcze 2 godzinki mnie czekają pracy i na dziś koniec :)

Pomyślałam ze może już czas powspisywać sobie moje postanowienia noworoczne. Co do diety i do ćwiczeń, myślę że tutaj niewiele się zmieni. Waga pokazuje ok. 54 kg czyli w sumie mój cel został jako tako na ten moment osiągnięty. Ćwiczenia sprawiają mi już taką radość że nie wyobrażam sobie już bez nich żyć. Figura mi się moja już podoba, chyba chudnąć już jakoś bardziej na ten moment nie chce. Jedyne o co teraz muszę bardziej zadbać to o swój wygląd. Przez nakład obowiązków włosy mam zaniedbane, nie obcięte, niepofarbowane, nie maluję się, paznokcie również nie pomalowane albo ze zdrapanym lakierem, ciuchy zawsze na sportowo, byle wygodnie. Generalnie może i jestem chudsza, ale mniej zadbana bo nie mam na to czasu albo jest to nie wygodne, tak więc teraz muszę zadbać o dziewczęcy i ładny wygląd aby odsłonić to na co tak długo trenowałam. Muszę odkryć w sobie na nowo seksapil :)

Moje 1 postanowienie noworoczne:

1. Wyzwanie słodyczowe - dobrze mi z tym niejedzeniem słodyczy w  ciągu tygodnia. Myślę że to dobry pomysł aby jeść słodkie tylko 1 max. 2 razy w tygodniu ale też bez przesady - do 200-300 kcal.

2. W nowym roku chce zapisać się na jakieś zajęcia taneczne - zastanawiam się czy to będzie pole dance, czy może salsa. Chce odkryć w sobie kobiecość i seksapil. Niestety na siłowni trochę to gubię :p

3. W nowym roku również zapisuje się na prawo jazdy!

4. W marcu startuje w pierwszych zawodach na 10 km

5. Chciałabym również iść na jakieś zajęcia z angielskiego żeby doszlifować język

6. Chciałabym również więcej czasu mieć na gotowanie i przygotowywanie zdrowych posiłków oraz na próbowanie nowych przepisów

7. Moim kolejnym postanowieniem jest też więcej czasu spędzać w domu z mężem i psem :)

Trochę to jeszcze nie uporządkowane, ale teraz tak wypisałam na gorąco. Jeszcze stworze z tego piękną listę do realizacji.

Buziaczki!

5 grudnia 2014 , Komentarze (10)

Nie wiem za bardzo co pisać więc opowiem Wam mój wczorajszy dzień:

Wstalam o 4.40.Śniadanie standardowo - jaglanka z bananem, orzechami i mlekiem sojowym.O godzinie 7.00 juz byłam gotowa na trening-ćwiczenia z gumą na nogi i ręce, trochę stabilizacyjne + ciężarki. Po treningu interwaly. 

O godz. 9.30 byłam juz w pracy. Na 2 śniadanie jogurt, grzana gruszka, 2 mandarynki i kawa

O godz. 13.30 obiad - kurczak, kasza i brokul, kawa

O godz. 16.00 przekaska - zupa wiśniowa którą dostałam od babci, mandarynki

O godz. 18.00 przekaska - pomarańcza, jabłko, kawa

w pracy byłam do 22.00. Potem przyjechał po mnie mój T i w domu po 23.00 zjadlam mały budyń z sosem malinowym. Uszykowalam torbę, jedzenie na następny dzień i poszlam spać.

Tak z grubsza wyglądają moje dni, na codzień jestem wcześniej w pracy i krócej pracuję. Treningi staram się wciskać w wolne miejsca. Trenuje mniej niż bym chciala, ale w tym tygodniu odpuszczalam szczególnie poranne baseny czy bieganie kosztem wyspania się. Bo co mi po treningu jak będę spała 4.30 na dobę. Staram się kierować zdrowym rozsądkiem i jako najwazniejsze dla mnie jes a/spanie b/dieta c/trening a kiedyś było trening-dieta-spanie.

jeszcze w to wszystk muszę włączyć życie rodzinne bo kuleje.

Wyzwanie na słodycze trwa i dzielnie sie trzymam 5 dzień. Z dietą bezglut raz lepiej raz gorzejbo poza domem ciężko jest ją stosować tak na 100%.

29 listopada 2014 , Komentarze (9)

To już koniec listopada? Jak to szybko minęło. Tak usiadłam i pomyślałam...co zrobiłam przez ten miesiąc? Czy jest jakaś zmiana? Czy jest lepiej? I oto moje przemyślenia:

1. Jem zdecydowanie mniej słodyczy. Do 11. listopada zdarzały się codziennie. Od kiedy mam wyzwanie słodyczowe to zdarzyło się 3 razy zjeść coś słodkiego, ale w tym ani jednego obżarstwa

2. W połowie listopada miałam spadek mocy i motywacji do ćwiczeń. Na szczęście po 1 dniu już chęć do ćwiczeń wróciła i radość z aktywności również

3. Ogólnie mam może trochę mniej radości i wewnętrznego powera, ale to pewnie duża sprawka pogody oraz obciążenia pracą

4. Ćwiczę teraz trochę mniej ale i spożywam chyba bardziej racjonalnie

A co u mnie?

1. Od paru dni też jestem na diecie bezglutenowej. Oczywiście jeszcze zdarzają się posiłki z glutenem, bo to jednak nie jest takie proste jak mi się wydawało bo on się czai wszędzie :P Ale moja mam już po 4 dniach ścisłej diety czuje się dobrze i zauważa powoli różnicę, chociaż to jest jeszcze za wrześnie na pewno na jakieś konkretne wnioski.

2. Zaczęły się mrozy...więc niestety ale już rower trzeba odstawić. Dziś ostatnie pewnie w tym roku przejechane 6 km do sklepu. Do pracy już jeździć nie będę chyba że będzie cieplej. Najniższą temp. jaką toleruje to 3 stopnie rano, ale najlepiej to jeździ się w 6 :) Stan licznika: 3000 km

3. Moje słodyczowe wyzwanie w tym tygodniu troszeczkę kulało. Wracam od grudnia do niego pełną parą bo o wiele ale to o wiele lepiej się czuje :) Wczoraj na imieniny Andrzeja wpadł pączek i 3 ptasie mleczka, a dzisiaj kolejny pączek i ciasto bananowe i gorzka czekolada (2 kostki). 

4. Treningów też mam trochę mniej ze względu na brak czasu, ale nadal 2 treningi z czego 1 na nogi siłowy, 1 na ręce i całe ciało funkcjonalny. Staram się biegać i chodzić na basen min. 1-2 razy w tygodniu. Na basenie widzę, że coraz lepiej i więcej pływam kraulem :)

5. W tym miesiącu na pewno za mało snu miałam...muszę zadbać i lepszą regenerację

6. Postanowiłam też że będę jeść obiady w pracy i będę się trzymać konkretnych godzin  posiłków, bo przy takim nawale pracy łatwo jest zrobić zbyt długą przerwę.

Ok. Mamy grudzień. Szczęśliwie grudzień zaczyna się w poniedziałek więc czas idealny na jakieś postanowienie co nie? :) Mam parę motywacji świątecznych, bo spotkam się z osobami których dawno nie widziałam, a pochwały i słowa uznania dla nowej figury to chyba najlepsza motywacja, co nie? :)

1. Wyzwanie słodyczowe ciąg dalszy i trochę bardziej restrykcyjny. Nie jemy słodyczy, tylko raz w tygodniu coś słodkiego ale też raczej coś zdrowego typu, domowe ciasto, ciastka owsiane itp.

2. Trzymam dietę bezglutenową, ale już bez większych odstępstw.

3. Zapisuje dokładnie to co jem i zapisuje w tabeleczce. Po każdym tygodniu podsumowanie tygodnia i ważenie

4. Chyba muszę trochę ograniczyć kawę ale akurat to jest baaaardzo trudne ze względu na to że ostatnio się nie wysypiałam i musiałam się dobudzać. Niestety odczuwać że piję jej za dużo, bo 3-4 dziennie i czuje ucisk w żołądku i kwaśność, ale kawa zbożowa też teraz odpada a herbata mi się już opiła :/

4. Dieta:

Śniadanie godz. 5.00: kasza jaglana z owocem, orzechami i mlekiem sojowym

II Śniadanie godz. 8.00-9.00: kawa z mlekiem, kanapka z serkiem/rybą/soczewicą i sałatką warzywną w pudełeczku z nasionami

Przekąska godz. 11.00-12.00: owoce (gruszka, mandarynki, pomarańcza)

Lunch godz. 14.00-15.00: kasze/ryż/ziemniaki z mięsem/rybą/jajkiem i warzywami gotowanymi

Przekąska godz. 17.00-18.00: owoc(jabłko, mandarynka), jogurt naturalny z dodatkami

Kolacja godz. 20.00-21.00: kanapki z serem/rybą/soczewicą i warzywami lub coś na ciepło,mięso/ryby/jaja z warzywami, herbata 

Spać chodzę o max 23.00 co daje i tak tylko 6 godzin snu.

5. Fitness:

2 treningi siłowe + 20 min. interwałów, 1 trening funkcjonalny, 1-2 biegi na 8 km, 1-2 basen

6. Na grudzień muszę mieć jakieś wyzwanie. Muszę poszukać i coś na brzuch bym porobiła bo mam apetyt na płaski ładny brzuszek :))

A teraz idę trochę pobiegać :)))

24 listopada 2014 , Komentarze (9)

Nastał ten czas w pracy...okres Świąteczny i kalendarzowy - hoorrror! Musze się nastawić że przez najbiższe 4 tygodnie będę siedziała w pracy od 8.00 do 20.00 albo i 21.00 czyli na fitness nie mam co liczyć. Niestety takie siedzenie długie w pracy w ciągłym stresie sprzyja słodyczą, dlatego muszę opracować plan na najbliższe 4 tygodnie aby przetrwać do świąt i nie przytyć.

Ostatnie dni były dobre. W sobotę pojechałam na drzwi otwarte, trochę poćwiczyłam, pojadłam zdrowo, bez słodyczy. W niedziele miałam reset day więc i bez ćwiczeń (chociaż i tak mnie nosiło) i ze słodyczy nawet nie było tak źle, zjadłam kawałek ciasta domowego i 1/2 batona w gorzkiej czekoladzie i jedną kostkę gorzkiej czekolady. Dziś na śniadanie chleb z czekoladą do smarowania i na więcej nawet nie miałam ochoty, więc jestem zadowolona :) Wczorajszy obiad też był cheatem jak to niedziela - byłam z moim T na pizzy. Co się miło zaskoczyłam, zjadłam 3 kawałki i nie mogłam więcej. Chociaż oczy chciały to ewidentnie sałatką się tak napchałam, że byłam z siebie dumna, bo największym moim właśnie problemem były i są wyjścia i robienie sobie cheat day`a na całego. 

Waga w weekend pokazała 53,8 kg ale jej ufać nie można. Generalnie myślę że powoli osiągam ten cel i niestety ale zaczynam się nawet panicznie bać, że zaraz utracę to co zyskałam. Już na dworze jest mega zimno więc rower tez pójdzie w odstawkę, przez 4 tygodnie nie będę miała czasu na siłownie a i na słodkie sprzyja pora...jak przetrwać ten czas?

Otóż mam plan, bo plan to podstawa. To sa 4 tygodnie! 4 tygodnie zepnę dupkę i dam radę!

1. Dalszy ciąg wyzwania - nie jedzenie słodyczy. Dozwolone okienko dniowe na jedzenie czegoś słodkiego, ale również najlepiej zdrowego

2. Codziennie (5 dni w tygodniu) wstaję rano i to jedyny czas kiedy mogę poćwiczyć - albo basen 45 min, albo bieganie 45 min, albo siłowe 45 min, albo rower 1,5h (wtedy mogę wstać później ale nie liczę żebym jeszcze jeździła często na rowerze w tym czasie :) )

3. Moja mam przeszła na dietę bezglutenową. Upiekła mi chleb i myślę że możemy razem podjąć to wyzwanie i również do Świąt być na diecie bezglutenowej. Ona jest na niej z powodu hashimoto, ja mam zagrożenie ale bardziej, chce po prostu spróbować. Podobno bardzo pomaga przy trądziku. Chleb już mam więc zaczynam!

4. Będę się starać codziennie wieczorem zamiast spaceru z psem - biegiegać a potem poćwiczyć pilates. Jeśli będą sprzyjające warunki (czyt. będę miała wolny pokój dla siebie) to zrobię trochę więcej, ale więcej niż 30-45 min pewnie nie dam rady

5. Dieta na ten czas - 1500 kcal. Muszę pilnować aby nie przekraczać tej wartości (przynajmniej 1700-1800 kcal) bo w sumie już nie muszę być na takim deficycie.

Może i dobrze że mam taką przymusową przerwę. Stęsknie się za ćwiczeniami (chociaż już tęsknie bo miałam dziś iść i zrezygnowałam :( ) ale i tak ustabilizuję masę ciała, dietę i moje mięśnie poodpoczywają chociaż trochę. Już się nie mogę doczekać okresu od stycznia do lutego gdzie będę miała ciut więcej czasu i potem od marca kiedy znów powrócę na rower :) ahh...to będzie dopiero piękny czas :) 

Nie mam czasu niestety tez Was czytać, ale jak jutro będę jechać autobusem to poczytam i pokomentuje.

21 listopada 2014 , Komentarze (7)

Witam Was moje kochane. Szybki wpis na koniec pracy. Niestety większość dni wygląda podobnie - wstaje rano, staram się jeździć jeszcze do pracy rowerem chociaż jest czasami dość za zimno :( Wciskam trening gdzie się da, mam zazwyczaj mało  czasu i cały czas się spieszę. Potem praca, praca, praca, 8-10 godzin na zadku przed komputerem. Później znów zasuwam na drugą zmianę i siedzę znów do 20-21. W domu ląduję codziennie ok. 21.00 A obiad zjadam ok. 22.00. Jestem zmęczona....nie wysypiam się...ogólnie nie wyspałam się po ostatnim weekendzie jeszcze i tak to się za mną ciągnie. Z tego też powodu, że słucham swojego organizmu, czuje że dziś mam odpuścić. Miałam w planach iść na zajęcia ale mi się poprostu nie chce. Zaczynam myśleć o zajęciach jak o smutnym obowiązku, uśmiech zniknął z mojej twarzy na myśl o treningu a po treningach nie czuje tego co kiedyś....to znak że czas odpuścić i się zregenerować :)

Jeśli chodzi o wyzwanie to dziś mija mi 6 dzień bez słodyczy! Jestem z siebie dumna :) Jak mam ochotę na coś "wynagradzającego mi cały dzień" to piję kawkę z mlekiem i cynamonem albo jem budyń z sosem owocowym i powiem szczerze że zaspokaja mój emocjonalny głód. Tak, tak, jem emocjonalnie i lubię siebie jedzeniem wynagradzać...nadal to robię ale staram się wybierać te bardziej fit wersje :)

Cały tydzień mam na niezłym deficycie - średnio nawet wychodzi 1000 kcal na dzień. Dietę trzymałam 1700-1800 kcal. Może jutro uda mi się to wszystko zanotować wraz z ćwiczeniami dla Was.

Ciężko jest pogodzić pracę gdzie muszę robić nadgodziny z druga pracą na 1/2 etatu oraz z obowiązkami domowymi i treningami. W to wszystko jeszcze muszę wpleść zdrowe odżywianie. Wiem że teraz te 3 tygodnie w pracy będą bardzo ciężkie i dlatego nie spinam się z treningami - będę miała czas i ochotę - to zrobię trening. Jak nie? To nie! Ważne abym pilnowała diety w tym okresie bo o to się boję najbardziej, ale moje wyzwanie całkiem dobrze wygląda :) W sumie jest dzisiaj 10 dzień bez słodyczy nie licząc tego ciasta na stypie. A w ten weekend niestety ale tez dużo pracy mnie czeka: muszę posiedziec przed komputerem przynajmniej 10 godzin, posprzątać, poprać, ugotowac obiad, chciałam tez zrobić szarlotkę dietetyczną abym miała co jeść na deserek oraz w to wszytsko chciałam jeszcze pleść trening no i odpoczynek przy kawie i filmie....ohhhh DOBO DŁUŻSZA SIĘ STAŃ!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.