Wczorajszy dzień był szalony. Proszę nie oceniać. Pewnie wiele z Was powie, "za mało jedzenia", "ile ćwiczeń?!", "idź się lecz!" ale wczorajszy plan tak wypadł i już...nie będę wnikać dlaczego tak.
Poniedziałek
Śniadanie: płatki owsiane z 1/2 banan, orzechami włoskimi i mlekiem sojowym
489 kcal b: 15 g ww: 86 g tł: 9 g
TRENING
1,5 rowerem do pracy (ok.25 km)
2 Śniadanie: 2 kromki żytniego z 100g łososia wędzonego, roszponką i pomidorkami koktajlowymi, kawa z mlekiem
471 kcal b: 33 g ww: 55 g tł: 13 g
Przekąska: 1/2 banana, pomarańcza, kiwi, jogurt naturalny, kawa z mlekiem
310 kcal b: 13 g ww: 56 g tł: 4 g
Obiad: bataty pieczone z chilli, sałatka z roszponką, pomidorami, papryką, oliwkami, orzechami, słonecznikiem i dynią z olejem rzepakowym
342 kcal b: 8 g ww: 48 g tł: 13 g
TRENING HARD!
1h zumby
20 min. biegu w spokojnym tempie
1h ćwiczeń na nogi
40 min. orbitreka
Przekąska: koktajl z banana, soku z pomarańczy i mleka sojowego z cynamonem
228 kcal b: 11 g ww: 32 g tł: 6 g
40 min. rowerem do domu
SUMA:
Umówiłam się z trenerem na trening na 19.00 bo myślałam że będę tak kończyć pracę. Niestety okazało się że o 16.00 już wszystko skończyłam i nie chciałam sama siedzieć w biurze bo bym musiała wszystko pozamykać itp, więc nie miałam co robić, nie miałam gdzie się podziać z rowerem (zostawiam go tylko w pracy lub na siłowni, pod innymi miejscami się boję) więc postanowiłam ze pójdę sobie na zumbę. Babka która ją teraz prowadziła, trochę ją dla mnie odczarowała. Wyglądała rewelacyjnie, ruszała sie rewelacyjnie i wcale nie musi zumba być "przypałowa" jak do tej pory mi się wydawało, bo babka miała taką petardę, że aż fanie się na nią patrzyło, z czego tez technicznie była rewelacyjnie i układy były całkiem spoko, a nie jakieś wygłupy :) Szkoda że była na zastępstwo to bym częściej do niej chodziła. Potem miałam jeszcze chwilę na bieżni bo czekałam na swój trening. Potem mój trening z trenerem, a po treningu umówiłam się że mnie podwiezie żebym tyle rowerem nie jechała (a jest zimno więc jak dla mnie rewelacją jest każda podwózka), więc w oczekiwaniu poszłam na orbitreka. Nawet nie było zbyt ciężko więc sobie trochę pojeździłam. Potem samochodem mnie podwieźli kawałek żebym te 25 km nie robiła, ale tak czy tak trzeba było pedałować z 15 km do domu...w sumie nie miałam wyjścia..mogłam spać na dworze albo wrócić do domu na rowerze. Powiem szczerze, czuję się rewelacyjnie i jak ćwiczę jednak wieczorami to dietę trzymam duuuużo lepiej niż gdy nie ćwiczę wieczorem tylko rano, też tak macie? Moim jedynym rozwiązaniem jest chyba zrobić prawo jazdy, ale boję się że jak będę miała wybór - samochód to będę się mniej ruszać.
Powiem Wam, ze efekty już widzę, mam formę taka jak w listopadzie. Jeśli tak pocisnę ładnie cały luty to w marcu już będę miała finito :)