Nastał ten czas w pracy...okres Świąteczny i kalendarzowy - hoorrror! Musze się nastawić że przez najbiższe 4 tygodnie będę siedziała w pracy od 8.00 do 20.00 albo i 21.00 czyli na fitness nie mam co liczyć. Niestety takie siedzenie długie w pracy w ciągłym stresie sprzyja słodyczą, dlatego muszę opracować plan na najbliższe 4 tygodnie aby przetrwać do świąt i nie przytyć.
Ostatnie dni były dobre. W sobotę pojechałam na drzwi otwarte, trochę poćwiczyłam, pojadłam zdrowo, bez słodyczy. W niedziele miałam reset day więc i bez ćwiczeń (chociaż i tak mnie nosiło) i ze słodyczy nawet nie było tak źle, zjadłam kawałek ciasta domowego i 1/2 batona w gorzkiej czekoladzie i jedną kostkę gorzkiej czekolady. Dziś na śniadanie chleb z czekoladą do smarowania i na więcej nawet nie miałam ochoty, więc jestem zadowolona :) Wczorajszy obiad też był cheatem jak to niedziela - byłam z moim T na pizzy. Co się miło zaskoczyłam, zjadłam 3 kawałki i nie mogłam więcej. Chociaż oczy chciały to ewidentnie sałatką się tak napchałam, że byłam z siebie dumna, bo największym moim właśnie problemem były i są wyjścia i robienie sobie cheat day`a na całego.
Waga w weekend pokazała 53,8 kg ale jej ufać nie można. Generalnie myślę że powoli osiągam ten cel i niestety ale zaczynam się nawet panicznie bać, że zaraz utracę to co zyskałam. Już na dworze jest mega zimno więc rower tez pójdzie w odstawkę, przez 4 tygodnie nie będę miała czasu na siłownie a i na słodkie sprzyja pora...jak przetrwać ten czas?
Otóż mam plan, bo plan to podstawa. To sa 4 tygodnie! 4 tygodnie zepnę dupkę i dam radę!
1. Dalszy ciąg wyzwania - nie jedzenie słodyczy. Dozwolone okienko dniowe na jedzenie czegoś słodkiego, ale również najlepiej zdrowego
2. Codziennie (5 dni w tygodniu) wstaję rano i to jedyny czas kiedy mogę poćwiczyć - albo basen 45 min, albo bieganie 45 min, albo siłowe 45 min, albo rower 1,5h (wtedy mogę wstać później ale nie liczę żebym jeszcze jeździła często na rowerze w tym czasie :) )
3. Moja mam przeszła na dietę bezglutenową. Upiekła mi chleb i myślę że możemy razem podjąć to wyzwanie i również do Świąt być na diecie bezglutenowej. Ona jest na niej z powodu hashimoto, ja mam zagrożenie ale bardziej, chce po prostu spróbować. Podobno bardzo pomaga przy trądziku. Chleb już mam więc zaczynam!
4. Będę się starać codziennie wieczorem zamiast spaceru z psem - biegiegać a potem poćwiczyć pilates. Jeśli będą sprzyjające warunki (czyt. będę miała wolny pokój dla siebie) to zrobię trochę więcej, ale więcej niż 30-45 min pewnie nie dam rady
5. Dieta na ten czas - 1500 kcal. Muszę pilnować aby nie przekraczać tej wartości (przynajmniej 1700-1800 kcal) bo w sumie już nie muszę być na takim deficycie.
Może i dobrze że mam taką przymusową przerwę. Stęsknie się za ćwiczeniami (chociaż już tęsknie bo miałam dziś iść i zrezygnowałam :( ) ale i tak ustabilizuję masę ciała, dietę i moje mięśnie poodpoczywają chociaż trochę. Już się nie mogę doczekać okresu od stycznia do lutego gdzie będę miała ciut więcej czasu i potem od marca kiedy znów powrócę na rower :) ahh...to będzie dopiero piękny czas :)
Nie mam czasu niestety tez Was czytać, ale jak jutro będę jechać autobusem to poczytam i pokomentuje.
Lovelly
27 listopada 2014, 16:36u mnie niestety też tak z pracą, no bo okres świąteczny...ale damy radę! buziaki kochana :*
OnceAgain
25 listopada 2014, 08:51Kto jak kto ale Ty na pewno sobie poradzisz z tymi wyzwaniami śpiewająco :). Wagę masz marzenie a taki przymusowy lekki odpoczynek na pewno dobrze wpłynie na cały Twój organizm.
edyta4311
25 listopada 2014, 07:45Może w ramach słodyczy ustal sobie limit do np. 200 kcl, i wlicz w bilans, zawsze skubniesz coś słodkiego, ale nie ogromnych ilościach, bądź spróbuj dietetycznych słodyczy. Może pomyśl że to tylko 4 tyg. i bardzo szybko miną, pozytywne nastawienie może pomóc w przetrwaniu tego :)
paula15011
24 listopada 2014, 19:08U mnie też teraz tyle nauki i na dodatek jak na złość siedzę w domu z powodu choroby także w następnym tygodniu już wgl. będę miała tyle zaległości, że masakra, ale to tylko 4 tyg. Trzeba dać radę, a i tak zapewne szybko zleci :) Trzymam za Ciebie kciuki i nie poddawaj się pokusom! Pomyśl o tym, że w święta zaszalejesz, a teraz trzeba dać z siebie wszystko :)
agab2
24 listopada 2014, 19:23właśnie największa walka dzieje się w głowie, bo człowiek chciałby sobie zrobić coś miłego dla siebie po ciężkim dniu w pracy i zjeść to czy tamto, albo co gorsze zjeść jakiś obiad w pracy na wynos....ale muszę pilnować tego, przetrwać i poszukać innego wynagrodzenia po całym dniu zmęczenia :)