Witajcie
Znowu nie było mnie kilka dni, ale mam wrażenie jakby wisiało nade mną jakieś fatum. We wtorek byłam w mieście, normalnie jechałam samochodem. W środę dziewczyny już normalnie do szkoły. Wyjechałyśmy z domu, jak zawsze... jechało się jak zawsze. Ale niestety zonk w drodze powrotnej. Dobrze, że to się stało koło rodziców, bo miałam gdzie zostawić samochód. Zła, wściekła, zadzwoniłam do brata, aby nas zawiózł na wieś, aby dziewczyny się spakowały i aby je przywiózł do rodziców. No ale ostatecznie tylko moją córkę zabrał, bo druga miała praktyki więc mogła jechać w czwartek rowerem.
Tak jak postanowiłam, tak zrobiłam. Młoda w czwartek poszła z moją mamą do dentysty, bo od niedziel coś ząb ją pobolewał. Ja nie mogłam dojechać, nie miałam jak dostać się do miasta na 7.30, dlatego też młoda poszła z moją mamą. Oczywiście problemy, że nie jest prawnym opiekunem itp... Mama tłumaczyła, córka tłumaczyła... że nie mam jak na ta godzinę dojechać. Została młoda powiedzmy przyjęta, bo tylko zajrzała do buzi, posłała, na prześwietlenie i tyle, bo jak wcześniej wspomniałam nie jest opiekunem prawnym moja mama. I zapisała pani młodą na dziś.
Dziś już pojawiłam się z młodą osobiście. Szybko poszło, a nie zapowiadało się. Następna wizyta za miesiąc. To już młoda będzie odważniejsza ;) Dzisiejszy dzień też nie należy do jakiegoś super dnia. Młoda po dentyście długo spała. Dobre 5 godzin, z dwiema pobudkami. Na szczęście już nie boli tzn boli jedynie od znieczulenia, bo już puściło. Ale to przetrwa jakoś .Najważniejsze, aby nocka była spokojna. Bo od niedzieli, do wczoraj codziennie tabletka na noc.
Samopoczucie dzisiejsze jak napisałam średnie. Być może cała ta sytuacja z młodą, a może powodem jest to, że jutro kończę 40 lat :( I marzył mi się wypad nad morze.... no marzył ale nie będzie zrealizowany. Zresztą sama jutro spędzę ten dzień. Przykre to... Ale cóż widocznie na to zasłużyłam. No dobra ale nie ma marudzić, dzień jak dzień będzie i tyle.
Dziś już udało mi się policzyć kalorie, i zaliczyć dzień bez słodyczy. Bo niestety ostatnie dwa dni nie było liczenia i słodkości wpadały... ale to była bezsilność spowodowana ostatnimi wydarzeniami w domu i poza.
Ale najważniejsze, że dziś dzień pod tym kątem udany......a i jeszcze dziś wpadł trening czyli rower :)
Zadowolona, bo strasznie mi się nie chciało ;) Ale ruszyłam dupkę, włączyłam Netflxa , oglądałam i kręciłam. Posiłkowo dzień może nie jest idealny, ale cóż bywa i tak. Waga leciutko w górę, ale zaraz spadnie... musze kilka dni pilnować kalorii i będzie ok
ŚNIADANIE; dopiero o 11 :( 3 kromki chleba ( z salami, metką bawarską oraz boczkiem domowej roboty) i ogórek oraz kawka mała
OBAD: cukinia faszerowana serem feta z mango plus ser
KOLACJA; płatki z mlekiem zwykłe kukurydziane i kawa mrożona, ale tylko 50ml. więcej nie dałam rady. Tak jak kiedyś ją uwielbiałam, teraz nie weszła na nic :(
Także działam dalej, Ty też działaj, rób swoje. Nie patrz na innych. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Spokojnego weekendu :* :)