Dzisiejszy dzień mogę powiedzieć, że jest pozytywny. Dawno nie miałam takiego dnia. Udało się nawet policzyć kalorie, co dodatkowo spowodowało lepsze samopoczucie.
I posiłek: chleb, twaróg wędzony, ogórek małosolny
II posiłek: truskawki, borówki, kawa mrożona , pączek pistacjowy z Dino ( zjadłam z niego tylko krem, reszta nie nadaje się do jedzenia, suchy w środku i strasznie tłusty, nie polecam )
III posiłek : skrzydełka plus sos ketchup-majonez
IV posiłek: kawa mrożona, chlebek bananowy, winogrono aaaa książka, którą właśnie czytam ;)
Całkiem spoko `jeśli chodzi o jedzenie. Wiadomo, nie jest to jakoś specjalnie dietetycznie...ale bywa ;) Zawiodłam się na tym pączku... a taką miałam ochotę :( Cóż... życie. No nic, jak się uda jutro kupię w Lidlu lub Piekusiu :)
Nie poddaje się, walczę dalej. Myślę, że jutro będzie ciut lepiej, bo w końcu kupiłam swoje tabletki na refluks. Liczę, że odżyję... chociaż z żołądkiem.
Pamiętaj aby się nie poddawać. Walczymy, idziemy dalej przed siebie. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam :) :*
Tak jak w tytule.... nie ogarniam życia chwilowo. Już dawno tak nie miałam. Dziś chociaż udało się policzyć kalorie...to już coś ;)
I posiłek: chleb, sałatka jarzynowa, ogórek małosolny
II posiłek: makaron ( gotowiec z Biedronki) plus polędwiczka
III posiłek: popcorn ( zjadłam połowę tego co na zdjęciu) kawa mrożona
IV posiłek: bułka serowa z sałatką jarzynową plus polędwiczka aaa i teraz piję kolejną kawę mrożoną
Nie ma szału, ale tragedii też nie ma ;) Tak strasznie chodziła za mną sałatka jarzynowa :) aż zrobiłam. Ucieszyłam się nie tylko ja na jej widok hahaha. Obiad jakiś taki na spontanie, bo okazało się, że M wyjeżdża i musiałam coś na szybko zrobić. Potem jakoś już nie miałam ochoty nic jeść. Niestety od kilku dni, nie biorę leku na refluks.... i odczuwam to każdego dnia ( no i w ciągu dnia także) Za każdym razem nie jest mi po drodze do apteki :( Ale jutro muszę kupić , bo dłużej tak nie wytrzymam.
Zaraza zabieram się za ułożenie menu. Spisałam co mam w lodówce, powinno być łatwiej, a czy będzie? Okaże się. Staram się nie poddawać. Iść przed siebie, ale ostatnie dni...to jakaś pomyłka. Nie radzę sobie z niczym. Dosłownie codzienność mnie przerasta :( Ale wyjdę z tego.
Koniec smęcenia ;) pamiętaj aby działać. Kiedyś sobie podziękujesz, że się nie poddałaś. Każdy z nas ma gorszy dzień, gorszy czas..... ale to minie. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia :) Miłego wieczoru. Pozdrawiam :) :*
Weekend minął intensywnie tzn sobota, niedziela. Wczoraj rano jakieś tam obowiązki plus książka
Udało się książkę przeczytać w 3 i pół godziny :) Recenzja u mnie na kanale na yt ;) ale już teraz mogę napisać, że moja ocena to 5/5 sztos. Zresztą to nie pierwsza moja książka tego autora. Za każdym razem jestem pod wrażeniem. Nie zawodzę się sięgając po książki Marcela Mossa.
Do południa pojechałam z młodą na galerię, bo nie miała spodni, spodenek. Schudła bardzo i wszystko spadało z tyłka. Coś tam się udało kupić. Młoda zadowolona. Popołudniu byliśmy w Bydgoszczy po koła do samochodu, a że pan od którego je kupowaliśmy miał być po 18ej... a my byliśmy już około 17 w bydzi.... to wpadliśmy na galerię :) dziewczyny coś tam sobie kupiły.... Młoda znalazła kurtkę przecenioną ze 164 zł na 64 zł :) ładna promka. Potem po koła i powrót do domu... w drodze powrotnej okazało się, że jest zlot samochodów... i też wpadliśmy. Jak wyjechaliśmy z domu po 15ej , tak wróciliśmy po 21 :) Ale samopoczucie wczoraj było nawet ok.
Dziś zaczęłam kolejną książkę czytać na dworze. Pogoda dopisywała. Rano młoda do szkoły odwieziona, druga na strzelnicę, a my z M najpierw na takim pchlim targu byliśmy a potem do domku. I ja za książkę a On do garażu ;) Książka przeczytana w
Niecałe 3 godzinki :)
Jutro chyba nagram recenzję, ale już teraz mogę napisać moją ocenę 5/5 ;) Dwie książki w dwa dni :) Tego potrzebowałam, czasu dla siebie. Fakt treningów nie było... ale trudno. Teraz chodziło o moją psychikę, a to ważniejsze niż trening. Zresztą jeszcze będzie czas na trening, do końca miesiąca trochę czasu.
Ogólnie weekend upłynął spokojnie. Jednak książki są dla mnie najlepszym wybawieniem, ukojeniem. Tego potrzebowałam :) I pomyśleć, że to córka zaczepiła we mnie miłość do książek, do czytania ;) I dziękuję jej za to, za każdym razem.
A dietetycznie ? Hmmm nie było przez sobotę i niedzielę. Nie objadałam się, raczej jadłam niewiele, ale kalorie nie były liczone. Mam nadzieję, że od jutra wrócę do liczenia. Chociaż okaże się, bo dzień póki co może być chaotyczny... M w domu.... więc to różnie może być :D
Ale nie poddaje się. Pamiętaj, nawet jak upadniesz, powstań, idź dalej przed siebie. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Udanego nowego tygodnia :) :* Pozdrawiam :) :*
Wtorek.... a ja zaczęłam pisać piątek? Tak. Nie wiem , dni mi uciekają. Być może dlatego, że młoda ma wolne, to pomyślałam, że dziś piątek :) A jak mija dzień? O dziwo nawet spokojnie, co mi się podoba :) I nawet aktywnie ( pod względem kroków) mam już na liczniku 20900 i jeszcze trochę pewnie nabiję. A jedzeniowo dzień wygląda tak
I posiłek: bułka serowa, szynka, ogórek małosolny
II posiłek: kasza manna plus borówki i czekolada gorzka pistacjowa plus połowa eklera pistacjowego ( drugą połówkę oddałam mamie :)
III posiłek: skrzydełka plus sos ketchup-majonez oraz koktajl truskawkowy
Te skrzydełka nie były w planie , ekler też nie :) Ale bywa.... i tak. Działam dalej. Waga póki co ok cały czas po okresie nadwyżka 0,4 kg także nie ma tragedii. Jeszcze kilka dni i spadnie. Aaaa jeszcze tak na marginesie małosolne wyszły mi pyszne ;) Moja mama i brat potwierdzili hihihi. Ich zdanie jest dla mnie ważne, wtedy wiem co zmieniać, co zrobić inaczej ;) I cieszę się, gdy coś mi wyjdzie... staram się eksperymentować....Nie to co, moja bratowa ;) ona raczej leci na gotowcach. Nie powiem, że ja nigdy nie kupuję...bo kupuję, ale staram się szukać nowych przepisów, próbować :) Lubię to hihihihi.
Nie poddaję się i Ty również walcz o lepszą siebie. Trzymam za Ciebie kciuki aby majówka minęła super, z umiarem ;) Powodzenia. Miłej nocki. Pozdrawiam:) :*
Tak jak w tytule, chyba wracam na dobre tory. Korzystam póki nie ma mojego w domu :) haha. Kalorie ładnie policzone, a trening hmmm kroki ponad 18 tyś. Dziwny ten dzień, ale nawet pozytywny ( można powiedzieć). Posiłkowo wygląda tak:
I posiłek: chleb z piersią z kurczaka, pomidorem
II posiłek: kasza manna ze skyrem waniliowym, truskawki, borówki ( niebo w gębie)
III posiłek: naleśniki z dżemem truskawkowym domowym plus borówki oraz chrupki serowo-ziemniaczane
IV posiłek: bułka serowa z szynką i ogórkiem małosolnym
Jestem zadowolona z dnia dzisiejszego :) Nie planowałam menu, ale udało się zapanować nad nim ;) Na jutro już kasza manna zrobiona ;) tym razem z czekoladą gorzką pistacjową plus borówki dorzucę. Chciałam dobić białko, ale okazało się, że nie mam już skyra w domu :) No nic :) dobre będzie i takie :)
Swoją drogą ucieszyłam się, że udało się rano zrobić kaszkę na wynos i teraz też dostałam kopniaka i zrobiłam na jutro ;) A reszta posiłków to będzie improwizacja ;) Nie mam nic konkretnego w planach.
Waga powoli po okresie wraca, liczę, że niedługo zobaczę tą którą chcę ;) W sumie przez okres przybrałam 0,4 kg ;)
Pamiętaj, aby się nie poddawać. Działamy, walczymy dalej. Trzymam za Ciebie kciuki. Nawet jak upadniesz, powstań. Powodzenia. Miłej nocki. Pozdrawiam :) :*
Tak jak w tytule... chyba dopadł mnie kryzys. A nawet na pewno .... dopadł mnie kryzys. Jak pisałam, poniedziałek był na wariackich papierach i kiepski... tak też ciągnie się cały tydzień. Gdzieś tam po cichu liczyłam, że może jednak...środek tygodnia coś zmieni. Hmmm ale nie, z dnia na dzień jest gorzej, smutniej. Nie panuję nad sobą. Zwyczajnie nie radzę sobie z codziennością. Cieszę się, że jutro już niedziela i koniec tygodnia. Liczę, że nowy tydzień będzie bardziej przychylny dla mnie.
Dietetycznie hmm lipa. Tzn wczoraj i dziś bez liczenia... bo? Bo M w domu i przy nim muszę nauczyć się, aby mieć wszystko przygotowane. Wszystko.... od śniadania po drugie, obiad i kolację. Inaczej klapa. Przecież powinnam to już wiedzieć, prawda? A jednak... upadam, ale się podniosę.
Moje samopoczucie to w skali 0-10....... -10 niestety, ale nie poddam się. Właśnie rozpisuję menu na jutro. Chociaż jeśli mam być szczera, to nie mam na nic ochoty, po dzisiejszym obżarstwie. Zrobiłam sobie maseczkę, wklepałam kolagen na twarz, ale to niestety nie poprawiło samopoczucia hmm no może tak z -10 na 2... to zawsze coś, prawda?
Przepraszam, że smęcę.... ale muszę inaczej się uduszę. Jutro wrócę z pozytywnym nastawieniem, dziś nie umiem. Zaraz spadam do łóżka. Tam czuję się bezpiecznie.
Pamiętaj, nawet jak upadniesz, powstań, idź dalej przed siebie. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Pozdrawiam :) :*
Kolejny zakręcony dzień. Ajj pewnie do końca tygodnia tak będzie. Jak zaczęłam w poniedziałek, skończę w niedzielę ;) i oby tylko.... Samopoczucie dziś hmm pozostawia wiele do życzenia. Niestety, ale bywa i tak. Mimo gorszego samopoczucia nie poddaję się.
Posiłkowo dzień hmmm nijaki
I posiłek: chleb z serkiem delikate i ogórkiem małosolnym ( sama robiłam)
II posiłek: zupa grzybowa ( ta sama co wczoraj)
III posiłek: 2x pączek pistacjowy z Lidla ( pyszny ) borówki
IV posiłek: serek wiejski, pomidor, ogórek, grzanki czosnkowe i serek waniliowy brzoskwiniami oraz energetyk, ale wypiłam jakieś 50 ml ( był niedobry)
Znowu przekroczyłam tłuszcze i węgle. Życie. Będzie lepiej. Idę dalej przed siebie. Nie poddam się. Okres póki co nie odpuszcza, więc nie przejmuję się też za bardzo jedzeniem... poza tym facet w domu i niestety milion spraw do załatwienia, więc wszystko na wariackich papierach.
Pamiętaj, aby się nie poddawać. Upadniesz, powstań. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Pozdrawiam :) :*
Dzisiejszy dzień , to kolejny zakręcony dzień. Od samego rana na wysokich obrotach.... a jakby tego było mało to okres nie daje za wygraną..... Treningu brak, ale chociaż trochę kroków się uzbierało.... ponad 15 tyś :) zawsze to coś :)
Jeśli chodzi o jedzonko dzisiejsze...
I posiłek: chleb z serkiem ziołowym delikate
II posiełek: deser ( dwa takie pojemniczki z 4 które widzicie na zdjęciu) Swoją drogą nijakie
III posiłek: zupa grzybowa ( dostałam od rodziców.... uwielbiam :)
IV posiłek: popcorn, chlebek bananowy - sama robiłam wczoraj
V posiłek: tortilla z mozzarellą, papryką, kurczakiem, sosem tatarskim i górek oraz pepsi do picia ( lepsze to niż energetyk ;)
Kaloryka dziś powiedzmy ok. Cieszę się, że tylko tłuszcz przekroczony. Udało się zmieścić z węglami i za mało białka. No nic działam dalej. To nie powód aby się poddać. dam sobie radę. Grunt, że staram się liczyć kalorie.
Pamiętaj, aby się nie poddawać. Działamy. Trzymam za Ciebie kciuki. Nawet jak upadniesz, powstań. Dla Ciebie także zaświeci słońce. Powodzenia. Spokojnej nocy. Pozdrawiam :) :*
Poniedziałek był zakręcony, ale wtorek nie jest wcale lepszy. Jedyny plus to taki, że kalorie liczone dziś.
I posiłek: chleb z polędwicą łososiową, ogórkiem
II posiłek u rodziców: boczniaki
III posiłek: tortilla z kurczakiem,mozarellą, ogórkiem, sosem tatarskim oraz awokado
IV posiłek: popcorn, lód wodny i energetyk teraz.... ( chce mi się straszni gazowanego)
Kaloryczność ok, ale znowu węgle i tłuszcze przekroczone... a lepiej byłoby gdyby białeczko było ponad normę :( Ale fakt, faktem nie ułożyłam dzień wcześniej menu. Dlatego zaraz się biorę za ułożenie na jutro... ale jakoś to wizualnie ogarnąć ( o ile się da)
Mimo wszystko nie poddaje się, działam dalej. Baaa nawet waga znów lekko w dół :) od soboty :) hmm ale nie cieszę się na wyrost, bo dziś przyszła @ , dlatego też jakież było moje zdziwienie... ze waga pokazała spadek ;) no i tym bardziej, że wczoraj nie liczyłam kalorii.... a jedzenie ( pozostawię bez komentarza)
Także jak widzisz, ja też mam lepsze i gorsze dni, ale się nie poddaje. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Pozdrawiam :) :*
Poniedziałek zakręcony, zalatany, dziwny... Nawet nie wiem kiedy zleciał dzień. Poniekąd cieszę się, że dobiega końca. Dziś bez liczenia kalorii, nie miałam do tego głowy. Kolejny nerwowy dzień. Liczę, że jutro będzie lepiej. Mocno w to wierzę. Treningu też brak, ale to też nic straconego, bo do końca tygodnia jeszcze 6 dni , które mogą być treningowe :)
Powoli czuję, że zbliża się @.... i czuję się napuchnięta, ociężała... do niczego. Ale nie ma co narzekać, tylko trzeba iść dalej, przed siebie. Tak też zrobię. Jutro będzie dobry dzień ;)
Pamiętaj, aby się nie poddawać. Nawet jak masz gorszy dzień, to pamiętaj.. dla Ciebie też wyjdzie słońce :) Trzymam kciuki. Powodzenia. Spokojnego wieczoru i udanego tygodnia. Pozdrawiam :) :*