śniadanie: kanapki z pastą jajeczną, herbata z sokiem
2 śniadanie: nic
obiad: 2 naleśniki ze szpinakiem i ketchupem domowym
podwieczorek: gorąca czekolada
kolacja: nalesnik ze szpinakiem, ketchup domowy, pasta jajeczna
później jeszcze jeden naleśnik ;/
Mam dzisiaj koncert - trzymajcie kciuki!
Poza tym doszłam do wniosku, że moje lęki, niepokój, smutek, rozdrażnienie, wahania nastroju, zdenerwowanie i w ogóle wszystkie te negatywne emocje mogą być związane z Izotekiem, ktory biorę już jakoś 9 miesiąc. Muszę z tego wyjść, bo jeszcze mam szansę. Za jakiś czas już może nie być powrotu.
Postanowiłam sobie, że podzielę sobie to wychodzenie na fazy. Pierwsza faza to faza spokoju. Czuję się ciągle jakby czas mnie gonił, jakbym na coś mocno czekała( i to na nic przyjemnego) i odliczała dni do tego, a to nie przychodzi i nie przyjdzie, a ja zmarnuję spory kawałek mojego życia (już tak mam od dłuższego czasu).
Postanowiłam zrobić sobie terapię pisaniem. Kiedyś bardzo mi pomogła, mimo że chyba jest sprzeczna trochę z moimi poglądami na temat podświadomości. Po prostu biorę zeszyt i piszę wszystko o czym myślę, zupełnie bez składu, wszystkie myśli, które do mnie przychodzą, najczęściej są to myśli negatywne. Przelewam cały swój smutek i strach na papier. A potem kartki drę, wyrzucam.
Po drugie muszę po prostu przyjąć do siebie, że wcale nie muszę się widzieć z byłym, że w ogóle nie muszę mu odpisywać, przecież nie może mi nic zrobić, jest pełnoletni, odpowiadałby już nie jako dzieciak za swoje czyny itd. Na pewno nie jest na tyle głupi, żeby coś mi zrobić. Zresztą, niby co i za co? Nie zrobiłam mu przecież nadziei, że będziemy znowu razem, jedyne co zrobiłam to napisałam, przeprowadziłam miłą rozmowę i tyle. Nie wpadam w paranoję.
Z tym chłopakiem, na którym mi zależy, nazwijmy go X, sprawę muszę ułagodzić. Po prostu zachowywać się normalnie, traktować go po ludzku, nie nakręcać się w nienawiści i smutku, po prostu zdać sobie sprawę, że ja i tak bym tego nie chciała. Że prędzej czy później bym go zraniła, a tego przecież nie chcę. Nie lubię ranić ludzi. Również nie byłam święta, to nie jest jedynie jego wina, że tak wyszło. Nigdy z tego nic nie będzie, nigdy by nic nie było, czy zdarzyłyby się pewne rzeczy, czy nie. Muszę zaakceptować to, że jest i będzie moim kolegą, i nie denerwować się z tego powodu. I wszystko będzie w porządku.
W ogóle nie podoba mi się to, że jestem zdesperowana. Ta desperacja w dużej mierze wynika z tego, że po prostu nie wierzę w siebie, a ten brak wiary w siebie ma ogromny wpływ na relacje z facetami. Jeśli dziewczyna jest ładna, a nie wierzy w siebie to odejmuje sobie masę punktów na starcie. I to we wszystkim.
Postanowiłam również jeść po prostu zdrowo i do tego chodzić na basen raz w tygodniu oraz ćwiczyć ramiona z hantlami i jakieś ćwiczenia na klatkę piersiową. Jeśli uda się ćwiczyć coś poza tym, to będzie miło. Jeśli nie - przejdę do tego w drugiej fazie, powiedzmy, fazie intensywnego rozwoju.
Poza tym chcę sobie kupić jakieś nowe ubrania, w których się będę dobrze czuła, pochodzić po lumpeksach i innych takich, coś poprzerabiać. Chcę się czuć sobą jeszcze przed tym jak schudnę.
Poza tym chcę dużo czytać i rozszerzać swoją wiedzę z polskiego, częściej gdzieś wychodzić, dbać o siebie i grać na gitarach chociaż trzy razy w tygodniu.
Ale przede wszystkim muszę się uspokoić, może spróbuję medytacji.