Jestem chora, nie ważyłam się, nie myślę o diecie. W tym momencie moim celem jest zwyczajnie przetrwać infekcję. Niełatwo chorować i opiekować się dzieckiem. Życie.
Wrócę w przyszłym tygodniu z jakimś bardziej konkretnym wpisem.
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (20)
Ulubione
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 37150 |
Komentarzy: | 265 |
Założony: | 16 maja 2011 |
Ostatni wpis: | 28 sierpnia 2023 |
Postępy w odchudzaniu
Historia wagi
Jestem chora, nie ważyłam się, nie myślę o diecie. W tym momencie moim celem jest zwyczajnie przetrwać infekcję. Niełatwo chorować i opiekować się dzieckiem. Życie.
Wrócę w przyszłym tygodniu z jakimś bardziej konkretnym wpisem.
Czwarty tydzień powrotu na dobre tory minął. W tym tygodniu spadek 0.8 kg - znowu więcej niż się spodziewałam. Pasek zaktualizowany.
Świetnie sprawdza się u mnie jedzenie czterech posiłków zamiast pięciu. Zawsze miałam zakodowane że musi być ich 5 żeby było zdrowo, ale te dwie przekąski w ciągu dnia mnie tylko denerwowały. Teraz jem 4 większe posilki po ok 450 kcal i przynajmniej jestem najedzona, nie odczuwam niedosytu, tak jak po przekąskach.
Nadal nie ćwiczę, na razie dają radę same spacery.
Kolejny udany tydzień za mną. Spadek od zeszłego tygodnia to 1kg, pasek zaktualizowany. Szczerze, to nie wiem dlaczego tak dużo, teoretycznie jestem na deficycie ok 500 kcal dziennie, więc powinno być połowę mniej. Pewnie woda.
Co do mojej diety, to poza ograniczeniem kalorii innych zasad nie mam. Próbowałam już wielokrotnie ograniczać się z bardziej kalorycznimi/niezdrowymi produktami, ale u mnie to nie działa, bo jestem wtedy nieszczęśliwa. Czasami potrzebuje zjeść pizze, KFC czy ciastko. Mój obecny system jest dla mnie o tyle spoko, że nie mam poczucia ograniczenia, a i tak niezdrowych rzeczy jem zdecydowanie mniej, bo się zwyczajnie nie opłaca, jeżeli mam się mieścić w bilansie.
Muszę jeszcze znaleźć aktywność fizyczną, która do mnie przemówi. Nie znoszę siłowni, fitnessów itp., a co za tym idzie dłużej niż miesiąc jeszcze mi się nie udało wytrwać. A przydało by się coś dla zdrowia robić i to już na stałe, a nie tylko jak mam zryw motywacji. Na razie spacery i od czasu do czasu jakiś krótki fitness z YouTube.
Drugi tydzień powrotu do diety za mną. Potknięcia były, ale drobne. Podstawową zmianą w moim nastawieniu jest nie spisywania dnia na straty po wpadkach - kiedyś jak przesadziłam z jakimś posiłkiem to już do końca dnia olewalam dietę. Teraz posłusznie wbijam te potknięcia do MyFitnessPal i przez resztę dnia się ograniczam, tak żeby zminimalizować ilość kalorii, ale żeby się nie głodzić. Dzisiaj wpadło KFC, bo miałam ochotę na to od dłuższego czasu, a dziecko dało mi wyjątkowo w kość i pękłam. Dlatego na kolacje były już tylko marchewki z hummusem. W sumie jestem dziś 400 kcal w plecy od mojego zamierzonego 1800 kcal, ale nadal to poniżej mojego obecnego zapotrzebowania.
Kolejna rzecz do zmiany to nauka normalnego jedzenia bez liczenia kalorii. Bo ile można. Muszę rozpracowac ile czego powinnam jeść w ciągu dnia, bez ważenia wszystkiego, bo tak na dłuższą metę się nie da. Zazwyczaj jak przestaję ważyć i spisywać, to znikają u mnie hamulce. Jak to niektórzy robią że wiedza ile jeść żeby nie tyć bez tych wszystkich obliczeń? Mam nadzieję że jak dużej posiedzę na tych 1800 kcal, które jak skończę karmić będą moja normalna dawką kcal na utrzymanie wagi, to jakoś będę miała zakodowane te wielkości porcji. Zobaczymy.
A tym czasem dzisiaj 76.8 kg, spadek nie duży, ale jest. I oby tak dalej.
Wracam po tygodniu zgodnie z moimi założeniami. W niedzielę wróciłam z wakacji, na których się raczej nie ograniczałam z jedzeniem, ale za to codziennie chodziłam na fitness (co prawda taki dla emertrow, ale to zawsze coś) i bardzo dużo spacerowałam.
Od poniedziałku uważam na to co jem i trzymam się w 1800 kcal. Waga pokazuje 78kg, ale nie nastawiam się negatywnie, bo po wyjazdach zawsze mi dużo przybywa a potem leci. A teraz już koniec lata, żadne wyjazdy mi się nie szykują w najbliższym czasie, więc będzie mi łatwiej.
Zaczęłam gotować. Tak raczej z nudów, bo to nigdy nie było coś co sprawia mi przyjemność. Przyjemność natomiast sprawiają mi zakupy - uwielbiam robić zakupy przez internet. Z wydatkami muszę się ograniczać, bo większe inwestycje zbliżają się wielkimi krokami, więc delektuje się zakupami spożywczymi ;) No i wygoda, bo z dzieckiem nie lubię chodzić po sklepach.
Pasek zaktualizuję w przyszłym tygodniu, ciekawe co uda mi się zwojować.
Wracam po latach :-D zaglądałam tu od czasu do czasu, chudłam i tyłam. Ogólnie w międzyczasie dużo się wydarzyło, długo by pisać. Najważniejsza zmiana w moim życiu to pojawienie się na świecie mojej córeczki :-D
W ciąży przybrałam 15 kg, po porodzie samo spadło mi 8 kg, potem zmęczyłam jeszcze 2 kg. I tak teraz sobie żyję z +5 kg z ciąży. A że nie startowałam od wagi idealnej, to do zrzucenia mam jakieś 15 kg. Ciągle karmię, więc restrykcyjne diety odpadają. A karmienie wcale nie okazalo się magicznym środkiem odchudzającym, bo apetyt mam dużo większy. Staram się jeść 1800 kcal, ale nie zawsze wychodzi.
Teraz jestem na wakacjach, jestem z tych co na wakacjach diety trzymać nie umieją, więc aż boję się co będzie po powrocie ;-) Ale trzeba się wziąć w garść, bo lata lecą, i będzie tyllko coraz trudniej chudnąć.
Dzisiaj aktualizuję pasek "na oko" bo nie mam tu wagi. Od teraz aktualizacja co tydzień.
Zaczynam od nowa - dzień pierwszy :)