Wrzesień 2016 - 67 kg ///
Lipiec 2017- 72,5 kg - zaszłam w ciążę ////
Kwiecień 2018 - 94.5 kg - poród CC. ///
Grudzień 2018 - 79,5 kg - jestem w ciąży ////
Wrzesień 2019 - 97 kg - poród CC //
Kolejne podejście do odchudzania...
Hej dziękuję za komentarze pod ostatnim wpisem. Macie rację. Muszę wziąć się w garść. Znaleźć w sobie siłę która mam przecież codziennie stawiam czoła wielu wyzwaniom. Zostałam sama z dwójką dzieci małych dzieci mąż wiecznie nieobecny i dałam radę. To i teraz dam 💪 dwa dni nie miałam napadu. Jakoś po wpisie się "oczyściłem" nie wiem jak to nazwać. Moze nazwanie problemu po imieniu coś po pomogło ? Zobaczymy.
Dziś miałam dzień w kuchni. Ulepiłam tone pierogow... ja już czuję że idą żniwa i jak robota w polu ruszy na dobre stać w kuchni nie będzie kiedy więc robię zapasy. Po niedzieli będą jeszcze pyzy i kopytka.
A oto moje zbiory na dzisiejszą sałatkę na kolacje.
Hej. Jestem. Chociaż nie pisałam ostatnio. U mnie znowu zle. Źle z dietą. Bo z mężem ok. Polepszyło sie. Oby tak dalej. A ja znowu mam swoje napady... znowu jem ponad stan. Mam wyrzuty sumienia. Po posiłku prawie zasypiam... nie mam siły na nic. Ani ćwiczyć ani sprzątać. Robię tyle co muszę co jest nie zbędne dla dzieci. Nic ponad to co MUSZĘ... ehh czy ja się kiedyś ogarnę ??? Nie wiem....
WCZORAJ kupiłam sobie Trisulin w saszetkach. zobaczymy. Wczoraj wypiłam jedna przed obiadem i jedyny objaw to nie chciało mi się spać. Jakoś miałam więcej siły i więcej "chce mi się " w efekcie 20 min zrobiłam na steperze ale potem tak mi się w głowie kręciło że musiałam przestać... Nie wiem. A wieczór to już po kolei. Co było pod ręką...
Zrobiłam sobie śniadanie zaraz zjem. Mam jakiś plan żeby nie objadać się w końcu żeby to przerwać. Może w końcu się ogarnę.... Oby!!!!
Hej. Znowu się będę żalić. Ale komu jak nie tu gdzie mnie nikt nie ocenia tylko wspiera? Z mężem dalej słabo. Przez kilka dni w sumie nie rozmawialiśmy. Wczoraj podjęłam próbę rozmowy z nim ale oczywiście skończyło się jak zwykle. Czepianie o moją rodzinę a to że mnie swoimi słowami zranił to nic zero reakcji... Na Co głupia ja liczę ? Ehh.
Wczoraj byłam u dentysty na planowanym wyrywaniu zęba z racji że się złamał a w był już zepsuty i nie dało się go uratować... Szczerze? Byłam trochę przerażona bo poprzednie rwanie (8 lat temu) u innego stomatologa wspominam bardzo źle. Ból okropny rana duża mnóstwo krwi... A wczoraj ? Miłe zaskoczenie. Pan doktor bardzo miły... Delikatny. Dał znieczulenie taka igła że prawie nie poczułam ukucia! Czekał aż wszystko chwyci. Powoli usuwał ząb. Wycierał krew itp. założył szwy i opatrunek z lekiem przeciwbólowym także jak puściło znieczulenie po południu nawet nie brałam żadnej tabletki bo nie boli. Minus że mam gorzki posmak w buzi od tego leku no ale trudno. Wczoraj miałam dietę płynna. Dziś też. Lepiej nie gryźć bo wszystko świeże i żeby nie urazić.
Takze póki co pije. Jogurty koktajle i nie ćwiczę.
Hej. Dziś dzień spędziłam u mamy bo była msza za mojego tatę 3 lata po śmierci... Że msza była na 9.00 a mam ponad 40 km musiałam wstać po 6 żeby się ogarnąć dzieci obudzić i pojechaliśmy. Mąż pojechał nad ranem do pracy. Oczywiście bez słowa praktycznie... Chociaż on zaczyna się zachowywać jakby nic się nie stało i te słowa nie padły... A ja nie mam zamiaru z nim o tym rozmawiać. Po prostu milczę.
Pogadałam z mamą. Zeszło mi z wątroby bo nie mam z kim pogadać tak sobie szczerze od serca tak po prostu po narzekać bo ona nie ocenia. Słucha i wspiera ale nie ocenia nie radzi rzuć go albo zrób tak czy inaczej. Po prostu słucha. Jak przyjaciółka. Słucha. I lżej mi się zrobiło trochę chociaż nadal ciężko z tym co usłyszałam...
Stanęłam dziś na wagę i 86,9 kg. Kolejny spadek. Ale ostatnio nie jem za dużo za dobrze raczej lekko przez te bóle. Dziś prawie nie boli. Jest lepiej.
Hej. Dziękuję za komentarze. Tak mój mąż zawsze miał do mnie pretensje o zachowanie mojej rodziny. Powinnam się przyzwyczaić i jakoś nie przejmować ale jednak to boli.
Cały tydzień było ok. Dużo pracy koło domu. Pogoda ładna. Dużo ruchu. Jeżeli chodzi o dietę to z tym gorzej. Tzn nie objadam się wręcz przeciwnie. Dopadły mnie jakieś bóle żołądka / trzustki. Z prawej strony pod żebrami po posiłku okropnie boli. Już jem chleb z masłem bez niczego może po świętach po tych sałatkach torcie coś się popsuło w środku nie wiem... Jak nie przejdzie mimo lekkiej diety pójdę do lekarza...
Zresztą od wczoraj znowu z mężem ciche dni i apetytu brak... Kolejny raz przypomniał mi że jestem nikim bo nie zarabiam i tylko on pracuje zawodowo i w polu a ja nic nie robię.... Przykre to... Bardzo... 9 lat słuchania co jakiś czas o sobie takich rzeczy nie wiem czy powinnam dalej próbować to wytrzymać... Ehh...
Hej. Jestem. Melduje się. Wrocilam... moje święta w skórce poszły w miarę ok.. oczywiście nie obyło się bez głupich uszczypliwości i komentarzy mojego męża na temat mojej rodziny... ale temat przemilczę. Trochę było mi przykro że za głupie zachowania innych ja obrywam. Przez to nie miałam ochoty wcale na wesele iść ale jak już pojechalismy to jakoś poszlo. W sumie było fajnie.
Jeżeli chodzi o dietę i jedzenie w święta poszło po mojej myśli. Jadlam mało. Unikałam slodyczy. Dzis waga pokazała 87,6 kg. Także jest ok. W niedzielę dostałam okresu to i też woda itp.
Hej. Dziękuję za kolejne komentarze i wsparcie. Dziś stanęłam na wagę. Pokazała 87,3 kg. Kolejny spadek o 0.3 kg.
1.4 kg w przeciągu dwóch tygodni. A za dzień dwa mam mieć okres. Czyli picie wody. Odstawienie słodyczy i ograniczanie kcal coś daje. Zrobiłam też pomiary
talia 86 cm /- 1 cm
brzuch 98 cm / - 2 cm
biodra 111 cm / - 1 cm.
takze coś rusza.
Dziś mam taki dzień dla siebie bo byłam u fryzjera i teraz czekam u kosmetyczki na paznokcie 🤩
Chciałam powiedzieć że w ciągu najbliższych dni mnie nie będzie. Święta przygotowania nie będzie czasu na pisanie liczenie kcal. Oczywiście nie będę się obżerać. Nadal chce się trzymać z daleka od słodyczy chociaż będzie ciężko bo samo robienie masy do tortu jest skazane na "próbowanie" także... Tak. No ale od wtorku / środy wracam że zdwojoną siłą i wypowiadam wojnę moim kilogramom. Może pójdę do dietetyka. Zobaczymy...
Wszystkim życzę zdrowych wesołych świąt i spokoju.
Hej. Dziękuję za wszystkie komentarze i słowa oparcia :)
U mnie dziś kolejny dzień bardzo pracowicie. Rano standartowo zawiozłam dzieciaki do przedszkola. Odwiedziłam targ bo u nas jest we środy duży targ. Kupiłam warzywa na święta. Wróciłam do domu. Zjadłam śniadanie i wzięłam się za mycie okien i sprzątanie łazienki. Mycie podłóg itp. zrobiłam obiad spagetti i przywiozłam dzieci. Poszłam w grządki i w rabatkę z kwiatami. Z racji wesela robię jutro paznokcie i już do wesela nie chce od jutra iść w ziemię dłubać więc dziś się sprężyłam i ogarnęłam co chciałam :) jest 19.00 ale dla mnie dzień się jeszcze nie skończył. Czeka mnie prasowanie i muszę upiec biszkopt na tort na niedzielę dla syna.
Hej hej. Wczorajsza noc była ciężka....po wczorajszym mocnym dniu wieczorem dostałam dreszczy, bólu mięśni i miałam wrażenie że bierze mnie grypa. Wzięłam coś od bolu i poszłam spać. Po dwóch godz obudziłam się cała spocona, musiałam się przebrać. Ale ból był mniejszy. Spałam już do rana spokojnie.
Dziś dzień ok. Była wizyta na cmentarzu.... Potem praca w ogródku. Koszenie trawy. Pracowicie. Dobrze że popołudniu padał deszcz i mogłam odpocząć. Grałam z dzieciakami w planszówka rysowaliśmy.
Hej. Dziś miałam bardzo ciężki dzień. Ledwo już żyję... ale jakoś dobrze się czuje tak psychicznie dobrze. Rano zawiozłam dzieciaki do przedszkola, zrobiłam ostatnie większe zakupy na święta. Rano jeszcze było pochmurno więc wzięłam się za ogarnianie domu. Salon, pranie itp. zjadłam dość obfite śniadanie 3 kanapki z warzywami i wędlina serem (600 kcal ) i jak zrobiła się pogoda poszłam na działkę. Dokończyłam sadzić pomidory w tunelu. Potem wzięłam się za koszenie trawy... o matko ale było cieplo... ;) potem jeszcze sadzenie porów cebuli siewek sałaty. Szybka kawka z bananem i po dzieciaki. Dalszy ciąg koszenia. W międzyczasie zjadłam zupę jarzynową. Zagonilam dzieciaki do domu przyszła ciocia na herbatę i z prezentem bo syn miał dziś urodziny 7 lat :) plotki, ogarnęłam dzieciaki zjadłam kolacje. (Kanapki ) Położyłam dzieciaki spać, wzięłam prysznic i już dopijam sobie wodę z bidonu żeby dobić trochę mln. Na liczniku dziś zrobiłam prawie 13 tys kroków... matko nogi mi odpadną haha.
Mój bilans energetyczny z dziś.
obiad był ubogi i dlatego tak mało kalorii ale nie jestem głodna... w dzień tyle było pracy ze i jeść się nie chciało. Oby tak dalej to może wreszcie schudnę.
A dziś z okazji urodzin syna kupiłam kawałek ciasta ale nie zjadlam. Tort i imprezę robimy w święta.
Padam na twarz.
Jutro jadę na cmentarz do taty... nie lubię tego uczucia gdy staję na przy jego grobie. Gdy widzę jak patrzy na mnie z tego zdjecia. Lekko uśmiechnięty, zadowolony, zdrowy 😍 mija 3 lata jak od nas odszedł a ja bardzo za nim tęsknię, nie pogodziłam się z jego śmiercią i nie wiem czy kiedykolwiek się pogodzę... nawet mam jego numer telefonu w kontaktach i nie mam odwagi usunać... wiem to absurd ale tak jest... jutro będzie ciężki dzień. Oj cieżki...