Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1483222
Komentarzy: 54416
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 14 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 81.30 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 marca 2014 , Komentarze (8)

No i nieprzestrzeganie diety zaprocentowało zwyżką o 2 kilogramy. Dobrze, że tylko tyle. No i co tu zrobić. Nie mogę przecież dalej tyć. A z drugiej strony nie uśmiecha mi się też dieta poniżej 1000 kalorii i ciągły głód!!!!

Dziś mam dzień prawie bez pracy tzn. z pracą, ale taką, którą mogę wykonać w dowolnym tempie. Nie było bowiem żadnych dodatkowych zleceń z gatunku tych na wczoraj przy których się trzeba sprężać. Postanowiłam więc odpocząć i zająć się czymś innym. Po pierwsze byłam w moim nowym mini sadzie. Mini, bo to tylko kilka drzewek. Wygląda na to, że wszystkie posadzone jesienią  drzewka przetrwały, gdyż już mają maleńkie pączki. Cieszy mnie to. W tej chwili myślę, o zebraniu pieniędzy na wycięcie następnych drzew no i o posadzeniu w ich miejsce młodych drzewek. Wycinkę zrobię wiosną, bo drzewa są wyschnięte i nie będzie mi szkoda, a młode będę sadzić jesienią. Muszę też wkrótce zasilić agresty, porzeczki i stare owocujące jeszcze drzewa. Nawóz mam to tylko trochę pracy i będzie zrobione. Bardzo mi brak owoców, bo zawsze je lubiłam, a z zakupem mam problem, ponieważ nie bardzo kto ma jeździć na zakupy. A trzeba by kupować po kilka kilogramów, ponieważ lubię i ciasta z owocami i kompoty i soki  a i zjeść na surowo też lubię.

Po południu kończyłam malować kolczyki i jutro pewnie będę je składać no i robić zdjęcia. Wyszły bardzo ładne. A w poniedziałek może zrobię następne. 

Wieczorem mam zamiar zaserwować sobie domowe SPA, bo mam ochotę się trochę dopieścić. Będzie peeling cukrowy z olejkami zapachowymi i maseczka i piwo z pokrzywą na włosy, ale malowania paznokci nie będzie, bo co innego dopieszczanie, a co innego upiększanie. I tak jak za tym pierwszym przepadam tak tego drugiego nie lubię.

28 lutego 2014 , Komentarze (7)

Udało mi się podłapać następne stałe zlecenie co mnie bardzo cieszy. Piszę newsy na portalach z pożyczkami itp. Awansowałam tym samym na redaktora. Pracy za dużo nie ma, ale ważne, że jest stała i sporo się dzięki niej nauczę. Miesiąc się kończy i zamykam go całkiem niezłym zarobkiem i to bez wychodzenia z domu. No prawie, bo czasami jednak na pocztę muszę wyjechać. Nie ma to jak praca w domu. I fryzury nie trzeba robić i makijaż zbędny, że nie wspomnę o ciuchach, butach itp. Czasami się tak zastanawiam co ze mnie za kobieta skoro się stroić nie lubię, a chodzenie po sklepach to dla mnie horror. Nie cierpię też bywać u fryzjera, a kosmetyczka... Szkoda gadać już zapomniałam jak zakład wygląda.

Luty mija a pogoda wiosenna i jeszcze trochę jak schowam kurtkę do szafy i wyciągnę  moje ukochane poncho. W domu mam ciepło tak, że przestałam palić w piecokuchni, bo nie ma potrzeby. Przed domem zakwitły mi kwiaty na skalniaku. To zaledwie 4 maleńkie błękitne roślinki, a tak cieszą. Wiosna... Koty też to czują, bo mniej jedzą - zostaje i ryż z mięsem i chrupki.

Dieta???? Nie przestrzegam. Jem i chleb np. dziś kromkę z rzodkiewką i ziemniaki w tym odpiekane  na oleju. A jutro będą pieczarki nadziewane mięsem i bułka z ogórkiem. Nie widzę, żebym tyła. No może z kilogram góra dwa, ale ociężała jestem i nie chce mi się nawet chodzić. Krzysiek ciągle ciągnie mnie nad rzekę do łabędzi, a ja nie i nie...

Zmykam słuchać...









28 lutego 2014 , Komentarze (4)

Jestem zmęczona i zaraz idę spać. Muszę odpocząć, gdyż dziś w nocy spałam tylko 5 godzin i teraz to się mści, bo ziewam i trę oczy. Nie lubię nie dospać i rzadko mi się to zdarza. Dziś nie mogłam inaczej, bo musiała wstać rano z powodu pracy i wyjazdu na pocztę. A wczoraj w nocy siedziałam prawie do trzeciej nad zleceniem z gatunku tych na wczoraj. Narzuciłam sobie ostatnio dość ostre tempo, ale do puki mnie to cieszy jest dobrze. Dzisiaj już ekspresowych zleceń było mniej, a te co na portalach zostały nie bardzo mi tematycznie leżą. Zobaczymy co trafi się jutro. Przydałoby się trochę jeszcze popracować, ponieważ czeka mnie odrobaczanie kotów, a muszę coś dobrego kupić, ponieważ zauważyłam, że mają robaki. W życiu nie miały, a teraz pewnie złapały od tej nowej koteczki. Koteczka nadal fuczy i się wścieka ze strachu. Biedna taka. Ważne, że już czasem kładzie się na kanapie i zjada suchy pokarm.



Diety dziś nie było to znaczy, że zjadłam 3 nieduże pączki i nic więcej przez cały dzień. Zdrowe to to nie było, ale jak tłusty czwartek to tłusty czwartek. Krzysiek chciał, żebym jeszcze upiekła faworki, ale się nie zgodziłam. Upiekę w ostatki.

26 lutego 2014 , Komentarze (6)

Morusek czuje się znacznie lepiej - je, mruczy, łasi się i przytula. Przestał się też chować po kątach i pije, a to oznacza, że i siusia. Bierze jeszcze oczywiście leki i będzie brał przez tydzień. Ważne, że już z nim  nie muszę nigdzie jeździć. No i to, że tabletki jakoś łyka i to nieźle bo obyło się bez gryzienia i drapania. Idzie ku dobremu.

W pracy dziś nie próżnowałam, bo złapałam dwa zlecenia na 6 artykułów. Pieniędzy z tego dużo nie będzie, bo takie teksty pisze się po 15 minut jeden. Są kiepsko płatne jak to precle i to najkrótsze z możliwych. Ale co tam. Jakbym nie napisała to bym nie zarobiła nic.
Teraz czekam na następne zlecenia, bo może mi się poszczęścić.

Wieczorem będę malowała kolczyki temperą z brokatem, bo wczoraj pomalowałam tylko po jednej stronie, ponieważ nie chciały schnąć. Mam też zamiar poczytać o marketingu i tekstach reklamowych. Muszę też skończyć przepisywać horoskop, bo jutro chcę wysłać. Powinnam Także napisać, a raczej skończyć pisać wiersz na warsztaty na portalu. Sporo tego, ale wieczór przecież długi.

25 lutego 2014 , Komentarze (5)

No i mam chorego w domu, bo wczoraj Morusek zapadł na SUK. Syndrom układu moczowego u kotów to bardzo poważna choroba. Koty, najczęściej kastraty nie wychodzące na dwór przestają oddawać mocz i umierają w ciągu 2 - 3 dni jeśli nie otrzymają pomocy od weterynarza. Zapobiegać można podając specjalną karmę dla kastratów. Karma urinary to karma weterynaryjna, jest nie wszędzie dostępna i okropnie droga. U mnie chorował Józek i teraz jest na tej karmie i jest wszystko w porządku od ponad roku. Teraz przyszła kolej na Moruska. Oczywiście Morusek otrzymał pomoc i teraz odsypia po cewnikowaniu i płukaniu pęcherza. I oby było wszystko dobrze.



Wczoraj też udało mi się złapać zlecenie na cztery artykuły o długości 350 słów na temat tabletek na odchudzanie. Artykuły były wyższe gatunkowe więc i pieniądze z tego będę większe. I dobrze, bo weterynarz mnie skasował sporo, a  i tak mniej jako stałą klientkę.

Na dietę nie mam głowy, ale jem niedużo.

Zmykam na medytację, a później do malowania kolczyków tym razem temperą z brokatem. Trochę czasu mi to zajmie, ponieważ tempera schnie raczej wolniej niż akryle i będzie trzeba malować na raty. Jak dobrze pójdzie to jutro już tylko  pozostanie wykończenie lakierem. No i składanie do kupy może w czwartek.


24 lutego 2014 , Komentarze (11)

Poranek dziś przespałam i spałabym dalej gdyby mnie wygłodniały Józek nie obudził łapą. Krzysiek wstał trochę wcześniej, nakarmił pozostałe koty, napalił w piecu i zaparzył kawę. Po wstaniu z łóżka natychmiast przeniosłam się na kanapę i utonęłam w pracy na kilka godzin. Ruszyłam się z miejsca dopiero jak Krzysiek zgłodniał i pogonił mnie do gotowania zupy z soi. Po południu malowałam kolczyki. Nałożyłam miejscami trochę złotej i srebrnej farby i odłożyłam do wyschnięcia. Niby farby akrylowe schną szybko, ale nie aż tak, by można było nałożyć od razu drugą warstwę. Jutro będę nakładać temperę z brokatem, a później to już tylko lakier i będzie można robić kolczyki. Mam zamiar pokombinować i dołożyć do tych elementów trochę drewna. Kolczyki będą bardziej oryginalne no i dłuższe, co lubię. Już teraz widzę, że dwa komplety będą dla mnie, bo mnie zauroczyły i nie pozbędę się ich tak łatwo.

Diety nie było, bo trudno prawie cały talerz gęstej zupy i dwie kromki chleba z pomidorem oraz o zgrozo deser, zrobiony przez Krzyśka, uznać za pokarmy dietetyczne.
Deser był pyszny i wyrzutów sumienia nie mam. Moje grube ciało akceptuję i tylko brak sprawności oraz ociężałość spędza mi sen z powiek. Martwię  się, że jak tak dalej pójdzie to za kilka lat nie będę już wychodzić z domu, bo nie dam rady. Już teraz mam problemy z poruszaniem się. Już teraz nie wyrabiam się z pracą w domu typu sprzątania, a każdy wysiłek sprawia mi kłopot. Krzysiek się wścieka, ze zrobiła się już ze mnie staruszka i prorokuje, ze za 10 lat będę chodzić z balkonikiem. I to tylko po domu...

23 lutego 2014 , Komentarze (4)

Wstałam dzisiaj wcześnie i od razu zabrałam się za pracę. Ostatnio pracuję w serwisie gdzie udziela się porad na temat pożyczek i banków. Praca fajna i nikt mi nie narzuca ile postów mam dziennie napisać. Piszę około 40 i kończę, bo nie tylko pracą człowiek żyje. Dzisiaj dodatkowo pisałam też teksty na inny serwis, a po południu już w celu relaksu malowałam kolczyki. Pomalowałam wstępnie 4 komplety/każdy kolor inny/. Jutro będę kończyć z tym, ze powoli, bo to już będzie precyzyjna robota. Później oczywiście medytowałam i robiłam zabieg Reiki tym razem dla siebie z intencją schudnięcia. Oj coś to czarno widzę. Za dużo porażek już było na tym polu i przestałam sobie wierzyć.

Dzisiejsze menu: kotlet schabowy, ziemniaki, surówka i 3 kromki chleba w tym 1 z dżemem morelowo - jabłkowym/ domowym/ oraz 2 z pomidorem. Z dietą to nie ma nic wspólnego.

21 lutego 2014 , Komentarze (7)

Jestem już po pracy i rozglądam się za następną. Trochę gotówki mi wpadło. Może nie są to jakieś wielkie kwoty, ale na siedzenie, a właściwie leżenie w domu w dresie na kanapie to i tak niemało. Teraz odpoczywam i czaję się na następne zlecenia. Od kilku dni chodzą za mną malowane kolczyki. Kolczyki drewniane już mam i teraz wystarczy je tylko pomalować farbami akrylowymi, a później lakierem bezbarwnym i niebanalna ozdoba gotowa. Przydałyby mi się takie, a może i coś by mi się udało sprzedać na DaWandzie albo Srebrnej Agrafce, gdzie mam sklepiki z rękodziełem i obrazami. Dałabym też kilka par na bazarki z których pieniądze idą na koty potrzebujące pomocy. Może ktoś by kupił to koty by skorzystały.

Dieta oczywiście przerwana. Jem wszystko i to niemało. Dziś zjadłam nawet bułką /zwykłą nie domową/ z rzodkiewką. Wstyd. Bułka była duża i pulchna i bardzo mi smakowała. Na wagę nie wchodzę, ale już znowu przytyłam, bo coś brzuch mam większy.

Byle do wiosny i świąt, a po świętach dukan

19 lutego 2014 , Komentarze (6)

Od dwóch dni mam nowe zlecenie i intensywnie pracuję. Praca polega na udzielaniu odpowiedzi na pytania w sprawie pożyczek. Podjęłam się choć nic na te temat nie wiedziałam. Na szczęście pytania są raczej proste i odpowiedzi można znaleźć w internecie. Teraz się już doszkoliłam i wiem co to BIK i zdolność kredytowa itp. Lubię uczyć się nowych rzeczy. Lubię też gdy główka pracuje na wysokich obrotach.

Pogoda od dwóch dni piękna - ciepło i słonecznie. Mama wyszła przed dom i działa już z grabiami. Odkryła przebiśniegi. Zerwała też kolejne bazie i forsycję, która już zabarwiła się na żółto. Tylko patrzeć jak i ja wyjdę do ogrodu. Lubię wiosnę, ale na lato nie czekam.

Dieta mi nie idzie. Jem już wszystko nawet chleb i mięso. Dziś miałam kotleta schabowego i ziemniaki. Zjadłam ze smakiem. Jutro będzie sos i też zjem. Coś ostatnio pogodziłam się chyba za bardzo z moją tuszą i niesprawnością. Ciekawa jestem czy to się kiedyś jeszcze zmieni...

16 lutego 2014 , Komentarze (10)

Po wczorajszym pechu śladu nie ma. Wszystko idzie dobrze i powolutku chwila za chwilą dzień mija. W domu ciepło na tyle, że po południu wykąpałam Pikusia. Długo z tym zwlekałam i znosiłam niezbyt piękny zapach, ale bałam się, że się przeziębi. Teraz pachnie wanilią z miodem i schnie owinięty w kołdrę. Śpi i tak mu dobrze, że tylko wzdycha. Wiosna się zbliża i w moim wazonie już goszczą bazie, a przed domem mamy kępka przebiśniegów już wychyla się z trawy. Jeszcze kilka dni i zakwitną.
Dziś na obiad była zupa fasolowa z ziemniakami, makaronem i odrobiną boczku, a na kolację będzie ciasto z mandarynkami.  Diety więc dziś nie było, choć staram się dużych porcji nie zjadać. Odchudzanie ostatnimi czasy mi nie wychodzi. Przez ponad 5 miesięcy schudłam tylko 3 kg, a wymęczyłam się na głodowych porcjach, że aż strach. Teraz jem więcej i na szczęście nie tyję na razie. Co będzie dalej nie wiem, ale te minimalne porcje które jadłam do niedawna nie miały chyba nawet 1000 kalorii. Męczyło mnie to niejedzenie i ciągle mi było zimno. Jeśli tak mam jeść non stop przez powiedzmy 6 lat żeby te kilogramy nadmierne zrzucić to ja pasuję...

Teraz zmykam, bo książka czeka, a później napiszę jeszcze kilka tekstów. I niedziela minie...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.