Dzień powinien być spokojny i raczej leniwy. Nie mam nic pilnego do zrobienia poza plewieniem za które się raczej dziś nie wezmę. Krzysiek idzie po południu do pracy to dom będzie cichy, a ja będę mogła się zająć swoimi sprawami. Lubię czasem pobyć sama. Lubię gdy w domu jest cisza i spokój. Muszę odpocząć po wczorajszych wrażeniach związanych z poszukiwaniem Suzi. Wczoraj wieczorem koteczka przepadła. Nigdzie jej było. Wołałam, wabiłam i nic. Zajrzałam w każdą dziurę. Myślałam już, że wymknęła się na dwór i przepadła choć to wydawało mi się dziwne, bo raczej dworu się boi. Wystawiłam na dwór jedzenie i poszłam spać. Rano też jej nie było. Już myślałam o pisaniu ogłoszeń z nagrodą, gdy nagle się pojawiła przy misce, jakby nic się nie stało. Ulżyło mi, bo bardzo się martwiłam mimo cichutkiego głosu gdzieś wewnątrz mnie mówiącego mi, że wszystko będzie dobrze. W chwili stresu nie za bardzo słucham intuicji, a to błąd.
Dieta w porządku. 22 dzień fazy stabilizacji i waga bez zmian. Dziś mam ochotę na placki ziemniaczane, ale czy mi się będzie chciało zrobić to już inna sprawa.