Jestem padnięta, bo pracowałam pilnie około 8 godzin, a nie nawykłam do takiego tempa. Pracy mam huk i jeszcze jutro czeka mnie harówka i w niedzielę też parę tekstów trzeba będzie napisać. Sama jestem sobie winna, ponieważ poprosiłam o dużo zleceń i jeszcze na dodatek beztrosko zrezygnowałam z możliwości przesunięcia terminu napisania części tekstów na wtorek. No i mam co chciałam. Z drugiej strony zarobię trochę, co mnie cieszy, bo na zakup kart trochę musiałam ze ,,skarpety" wyciągnąć. Dziś już pisać nie będę, ponieważ mam zamiar posiedzieć trochę nad tarotem. Przyda mi się też medytacja i zabieg Reiki. Bardzo potrzebuję innych fluidów, a i moja prawa półkula mózgu też powinna trochę popracować. Tylko na dobre mi to wyjdzie. W końcu nie tylko pracą człowiek żyje nawet jeśli praca fajna.
Teraz siedzę przy świeczce o zapachu wanilii to ćwicząc mudry z Józkiem na kolanach to zajadając pyszne kanapki z rzodkiewką przygotowane przez Krzyśka. Chlebek jest pulchniutki, a rzodkiewka smakuje wybornie. Za chwilę rozpocznie się film na który czekałam już jakiś czas - Ben Hur. Trochę rozrywki mi się należy no i mam już wolne...
Dziś diety nie było, bo zjadłam bułkę i 2 kromki chleba, a także makaron z sosem serowy. Sos wyszedł pyszny, aksamitny i delikatny. Ugotowałam go na odrobinie mleka i zaprawiłam śmietaną. Masła nie dodałam. Muszę się najeść na zapas dobrych rzeczy, bo czas do rozpoczęcia diety upływa nie ubłagalnie. Zdecydowałam się jednak na dukana i oby mi się udało, bo mam z tą dietą trochę problemów, gdyż nie jadam drobiu. Nastawiam się więc na ryby i chudy biały ser, a to trochę monotonne menu.