Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1616072
Komentarzy: 56685
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 23 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

27 października 2016 , Komentarze (21)

Wczoraj się wściekłam i to kilka razy. Raz, że ładowarka do telefonu Krzyśka używana trzy razy wysiadła i trzeba było kupić nową i dwa, że taksówkarz mnie naciął na pieniądze. Policzył sobie za tą samą trasę czyli 4 km o 9 zł więcej niż płaciłam tydzień wcześniej. Jak to zrobił nie wiem, bo nawet dał mi rachunek. Niby to parę groszy, ale fakt jest faktem. Dobrze chociaż, że telefon Krzyśka dobry jest, bo już myślałam, że trzeba będzie wyrzucić. To jeszcze nie koniec, bo wieczorem okazało się, ze ładowarka jest dobra tylko Krzysiek próbował ładować telefon starą ładowarką od innego telefonu i pakował ją do wejścia od słuchawek. Pasowała nawet. Ja oczywiście nie sprawdziłam i stąd cały kłopot. Brzydko go wyzwałam z nerwów, bo nie mam cierpliwości prowadzić go za rączkę przez cały czas. To w końcu mój facet czy małe dziecko?

Sebastian powoli samochód robi. Zrobił maskę, elektryczną szybę, oponę, a wczoraj coś co ułatwia zapalenie. Teraz pali na gazie od jednego razu. Trzeba jeszcze pomalować maskę i zrobić coś, żeby jeździł też na benzynie. Ponoć alternator wysiadł. Wczoraj samochód jakimś cudem znalazł się w warsztacie kilka ulic od domu. Sebastian twierdzi, że kolega go prowadził, ale mnie się za bardzo wierzyć nie chce i chyba go zamorduję. Tak dla pewności. Dziś ma siódmą jazdę i wykłady. Ma jeździć po placu, ale może się zdarzyć, że trzeba będzie kogoś zawieźć i pojedzie w trasę. Ostatnio był w Skarżysku. Żeby jak najszybciej to prawo jazdy zrobił, bo samochód go kusi. Oj kusi. Twierdzi, że jeździ tylko po podwórku, ale kto go tam wie... Ja pewności nie mam, a pilnować go nie jestem w stanie, bo mnie tam nie ma. Dobrze chociaż, że Sebastian nie uznaje jazdy po pijanemu...

26 października 2016 , Komentarze (25)

W poniedziałek mi się upiekło i nie pojechałam do miasta ale dziś już koniecznie muszę. Będę w punkcie ksero. Muszę wydrukować, wypełnić, zeskanować i wysłać umowę. Muszę też być na poczcie i może spróbuję oddać do naprawy telefon Krzyśka. Zejdzie mi pewnie z godzinę. Może mi się uda wrócić autobusem, który zatrzymuje się prawie tuż obok mojego domu. Jeśli nie to pozostanie mi taksówka. Ostatnio często taksówkami jeżdżę, bo mi się nie chce od autobusu chodzić. Tego drugiego oczywiście, który ma przystanek około 800 metrów od mojego domu. Kondycji nie mam za grosz, dostaję zadyszki, sapię i okropnie się pocę. Nie znoszę tego. Lepiej już pod tym względem nie będzie. Chyba, że z 20-25 kg schudnę. Tylko jak. Ostatnio niestety jem do syta czyli z 1700 kalorii i sukcesywnie tyję. Wymarzona i z trudem zdobyta ósemka z przodu oddala się. Już się boję stawać na wagę.

Popołudniu będę pracować, spać i może coś artystycznie podziałam...

A na koniec wiersz i zbieram się na autobus...

Jesiennie

spoglądam w dal
 senne drzewa kapią
oranżem i złotem
winobluszcz przytulony
do brzozy
poczerwieniał ze szczęścia
a skulone z zimna trawy
szepczą o przemijaniu
 
jeszcze wczoraj
floksy pyszniły się w wazonie
dziś już marcinki
pieszczą oczy
 
poranki mgliste i ciche
zaskakują chłodem
już jesień

25 października 2016 , Komentarze (12)

Ostatnio zdałam sobie sprawę, że wyglądam w domu jak półtora nieszczęścia. Wszystko przez ciuchy, które mam poplamione farbami. Wszystkie domowe bez wyjątku są upaćkane. Nie da się ich nie ubrudzić. No przynajmniej ja nie umiem pracować ostrożnie. Nie da się przebierać do pracowni, bo nie siedzę w niej przez kilka godzin, a potem wychodzę tylko chodzę na chwilę wielokrotnie w ciągu dnia. Maluję dużo akrylami, a te sprać się nie dają. Mnie to w sumie nie przeszkadza ale ostatnio był nowy kurier i patrzył na mnie dziwnie. Krzysiek nie może na te moje zaniedbane ciuchy patrzeć. Tylko Sebastian mnie rozumie, bo sam chodzi przez cały dzień w roboczym ubraniu.

Wpadła mi w oko tunika i chyba ją kupię jak pieniądze mi spłyną na konto i nikt nie kupi wcześniej...Nie mam ani jednej tuniki ani sukienki na zimę, a przydałaby się...

Kuszą mnie jeszcze te swetry...

Dziś wstałam o 10:30. Obudził mnie Sebastian, bo pewnie bym spała dłużej. On wstał o 8:00 i od razu wziął się za pracę przy samochodzie. Ma zamiar zmienić maskę i oponę. Pozostanie jeszcze jedna opona, alternator chyba i elektryczna szyba i można jeździć. No ale to spokojnie z czasem zrobi. Samochód jest opłacony do końca maja. Ma zamiar go używać, a potem sprzedać, dołożyć i kupić lepszy.

Ja też mam zamiar dziś solidnie popracować. Później może też coś podziałam w pracowni...Bombek jeszcze i zawieszek kilka do zdobienia mam...

24 października 2016 , Komentarze (18)

Wstałam dziś wcześnie i zła jak osa, bo mam bardzo ciężki dzień. Muszę mianowicie aż dwa razy jechać do miasta. Wrócę co prawda taksówkami, ale w domu nie posiedzę. W południe jadę na pocztę i do punktu ksero, bo babka która mi przysłała z pracy umowy do podpisania i odesłania skanów popełniła błąd w adresie. Ja nie sprawdziłam i odesłałam. Pewnie uważa, że to moja wina. Ponoć poprawić odręcznie nie można. Jestem wściekła jak diabli, bo myślałam, że pieniądze dostanę już a tu nie i jeszcze muszę raz jechać i skany robić. Wieczorem jadę z Krzyśkiem do lekarza. Też muszę...Tu znowu jestem zła na Krzyśka, bo nie pozwolił mi umówić lekarza wcześniej i czekał na ostatnią chwilę. Teraz leki mu się kończą i lekarka mogła go przyjąć dopiero o 19:00, bo wcześniejsze terminy były zajęte. Nie lubię chodzić po mieście po zmroku...

Pracy więc dziś nie będzie i działań artystycznych również. Jak wieczorem wrócę to pewnie padnę i usnę na siedząco z psychicznego zmęczenia. Jak ja nienawidzę takich dni.

Co jutro będę robić jeszcze nie wiem. Pewnie odreagowywać stres...

Wczoraj byłam na spacerze i zrobiłam trochę zdjęć jesieni. No i sobie w nowym swetrze. Chyba zacznę znowu czarne rzeczy nosić... Krzyśkowi też zdjęcie zrobiłam i po raz setny stwierdziłam, że z wąsem wygląda fatalnie - staro i ponuro...


23 października 2016 , Komentarze (4)

No ja się zdecydowanie nie nadają do pracy typu systematycznej od do u konkretnego pracodawcy. Od dawna to wiem i całe życie byłam/poza 3 latami w biurze, które były koszmarem/wolnym strzelcem. Na starość, albo drugą młodość zależy jak na to spojrzeć, się nie zmieniłam. Cały tydzień ubiegły się obijałam, bo pisałam bardzo mało, a od wczoraj działam na pełnych obrotach. Dziś tylko wstałam i od razu zabrałam się za pracę na portalu z pożyczkami pozabankowymi. Piszę i planuję artykuły na portal z wróżbami. Mam pomysł na artykuły cykliczne pisane co miesiąc. Muszę go jednak skonsultować w poniedziałek z babeczką, która artykułami się zajmuje. Już kilka cyklicznych artykułów wstawiam na portal. Oprócz tego robię pranie. To nic, że niedziela...

Wczoraj pracowałam z przerwami cały dzień. Napisałam sporo i zapisałam się na kilka aukcji. Czy wygram czas pokaże. Działałam też w pracowni. Zrobiłam bombkę ze spękaniami. Senność mi przeszła odkąd wstaję później. Widocznie muszę 9 godzin w ciągu doby pospać, bo inaczej ziewam i do niczego się nie nadaję.

Znowu jem więcej i tyję oczywiście. Dziś mam na obiad kotlety z granulatu sojowego z ziemniakami i sosem paprykowym ze słoika. Sos wyszedł pyszny i w przyszłym roku zrobię co najmniej o kilka słoików więcej.

Jutro mam strasznie ciężki dzień. Jak go przeżyję nie wiem...


22 października 2016 , Komentarze (8)

Kurtkę kupiłam. Niech się dzieje co chce. Mnie się nawet podoba i oby była ciepła i wygodna. Krzysiek swojego zdania nie wyraził, a Sebastianowi się podoba.

Dziś wstałam późno. Przeniosłam się z łóżka z sypialni na kanapę w pokoju dziennym i zabrałam się za pracę czyli pisanie tekstów na portalu z pożyczkami. Zalogowałam się też na portalach wróżbiarskich. Mam zamiar dziś trochę dłużej popracować, bo w tygodniu trochę się obijałam. Trzeba to nadrobić. Może też poszukam czegoś dodatkowego. Mam też przeredagować zakończenie opowiadania, które ma się ukazać w grudniowym numerze magazynu Kocie Sprawy. Może również napiszę tekst o minerałach dla skorpiona. Mam go zamieścić na portalu z wróżbami. Jutro już będę pracować mniej albo wcale.

Po południu może coś podziałam artystycznie. Myślę o zawieszce albo bombce. Chodzi mi po głowie taka ze spękaniami tylko nie wiem czy preparat mam. Może pomyślę o kartkach...

21 października 2016 , Komentarze (38)

Mam problem z kupnem kurtki zimowej, bo nie jestem szczupła, a raczej biust mam za duży. Noszę rozmiar 48-50 dół i 54-56 góra. Właśnie przez biust. Kurtka będzie założona chyba góra 6-8 razy. W przyszłym roku pewnie kupię nową, bo chcę schudnąć. Modą się nie interesuję i wyglądać ekstra nie muszę ale kurtka ma być ciepła, wygodna i nie może dodawać mi lat. Musi być tania do 100-200zł. Może być używana. Podobają mi się takie typu parki z futerkiem byle nie miały paska, bo akcentować nie ma co. Szukam i szukam. No i raczej wyboru nie ma. Muszę kupić w internecie, bo biegać nigdzie za nią nie mam zamiaru. Chyba zdecyduję się na tą...Kurtka jest nowa.

Jak kupię kurtkę to pomyślę, ale to już chyba w listopadzie o swetrze. Jest fajny taki z tygrysem w bonprix, ale nie wiem czy mi nie braknie do tego czasu. Więcej ciuchów chyba na razie nie będę kupować. Krzysiek musi kupić buty zimowe. Kurtki ma i to aż trzy. Co prawda niektóre wiekowe, ale jeszcze się do chodzenia nadają. Ja też mam taką wiekową kurtkę. Ma chyba 25 lat i wcale nie widać, że była używana. To parka. Na razie jest trochę ciasna, ale ją trzymam, bo ją lubię i będę w niej chodzić jak schudnę z 10 kg. Nie muszę mieć modnych ciuchów by czuć się dobrze ze sobą. Krzysiek i Sebastian też się strojem nie przejmują. No i dobrze...

Mam trochę problem z Majeczką. Koteczka je ale tylko trochę mięsa i suchego pokarmu. Ciągle jest głodna, ale jeść tego więcej nie chce. Daję jej, a ona po prostu odchodzi. Uwielbia za to mleko od krowy, zupy, kartofle, chleb. Pewnie tak była karmiona. Tak samo jest z Lwicą. Ta ma 8 lat. Była znaleziona jako maleńkie kociątko w rowie przy drodze. Jest bardzo szczupła, a pokarmy kocie je tylko tyle by przeżyć. Woli ludzkie. Nie dało jej się przestawić. Ludzkie jedzenie trawi dobrze i często ulegam i po prostu jej daję.

20 października 2016 , Komentarze (6)

Dziś zwyczajny dzień w domu. Powinien być spokojny mimo, że wstałam późno i teraz będę musiała z robotą się pospieszyć. Ostatnio notorycznie zasypiam. Fajnie mi się śpi. Cieplutko i spokojnie. Mam zazwyczaj przyjemne sny. Dziś mi się śniło, że leżałam w ciepłej, pachnącej słodko wodzie i jadłam pyszne eklerki polane czekoladą. Jeszcze po obudzeniu czułam ich smak.

Niedawno minęło mi 5 miesięcy z Sebastianem. Przez ten czas poznaliśmy się nieźle. Może nie pasujemy do siebie idealnie, ale chyba moglibyśmy z sobą żyć. Jest mi bardzo bliski i nadal mnie fascynuje, ale jak długo. Wydaje mi się, że ja nie jestem zdolna do tego by być z jednym mężczyzną przez całe życie. Kilka poważnych związków w moim życiu już miałam i po jakimś czasie wszystko robiło się jakieś takie mdłe. Fascynacja zanikała. Pozostawało przyzwyczajenie. Najdłużej jestem z Krzyśkiem. W tym roku minęło 12 lat. Niby nie jest źle. Krzysiek jest raczej pewny, niezawodny, daje mi poczucie bezpieczeństwa, jest domatorem co cenię, lubi spędzać czas w spokoju- czytanie, spanie, krzyżówki. Kocham go na swój sposób i mam dla niego dużo czułości, ale nie pociąga mnie już. To już przeminęło i dlatego pojawił się Sebastian. Co z tym trójkątem nadal będzie? Nie wiem.


19 października 2016 , Komentarze (8)

Wczoraj nadal do pracy nie miałam ochoty. Wstałam późno i zabrałam się mimo wewnętrznego oporu. Nie mogę sobie przecież aż tak pobłażać. To i owo zrobiłam, a później kolejną bombkę. To już z przyjemnością oraz przygotowałam do wydruku zimowe obrazki do kartek świątecznych. To też było przyjemne zajęcie nawet. Później gadałam Z Sebastianem. Był bardzo podekscytowany, bo złapał szczupaka, który ważył 1,5 kg i mierzył 65 cm. Poza tym chce kupić samochód. Ten co mu wpadł w oko jest do roboty. No ale on sobie przecież może sam wszystko zrobić. W piątek chyba pojedzie go obejrzeć i może od razu kupi.

Dziś jadę do miasta. Muszę i przesunąć się tego w czasie nie da. Powinnam być w banku, sklepie mięsnym, na poczcie i w kawiarence internetowej. Muszę zrobić wydruki oraz podpisać dokumenty do wypłaty i wysłać skany do firmy. Już najwyższy czas. Zwlekałam z tym kilka dni. Po powrocie i odreagowaniu pewnie wezmę się za pracę czyli pisanie. Później będę umilać sobie życie w pracowni. Wieczorem myślę o tym, by kartki zrobić już świąteczne.

18 października 2016 , Komentarze (2)

Myślę o tablecie. Musi być z modemem 3 G, bo ma być także używany poza domem. Powinien być względnie tani. Krzysiek tego zakupu nie popiera, więc pieniędzy nie da, a ja się jeszcze zastanowię. Niby mam dwa sprawne laptopy, ale oba już swoje lata mają. Jednak czy tablet zastąpi mi nowy laptop? Na razie bym chciała go używać na kartę.

Wczoraj cały prawie dzień pracowałam tak na aby aby. Niby wróżyłam, ale mało pisałam. Nie chciało mi się i wolałam działać w pracowni, drzemać przy piecu i marzyć o Sebastianie oczywiście. W pracowni też nie działam pełną parą. Powinnam malować, a ja tylko bombki i zawieszki robię. W zeszłym roku jesienią powstało kilka obrazów. W tym roku jeszcze ani jeden. Coś ta jesień w tym roku mnie nie nastraja, bo i wierszy nie piszę. Napisałam zaledwie kilka haiku. Opowiadania też mnie nie nęcą. Nie szydełkuję. Czas przepływa mi między palcami, a ja bardziej trwam niż działam. Nie wiem czy ten mój stan jest spowodowany i jak długo potrwa, a raczej nie jestem pewna. Depresja to nie jest, bo czuję się dobrze. Nie jestem przygnębiona. Nic z tych rzeczy. Raczej mam błogi nastrój. Tylko działać mi się nie chce. Pewnie to ten aspekt neptuna. No ale on potrwa jeszcze kilka lat. Kilka lat będę się więc musiała do wszystkiego prawie zmuszać... Cóż taki los...Ciekawe jak by to było gdybym na co dzień była z Sebastianem. On jest energiczny, raczej pracowity, aktywny, otwarty i ekstrawertyczny, ale lubi też w dzień pospać. Ciekawe czy on by mnie zmobilizował do życia czy to ja bym go przytłumiła...


© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.