Wczoraj trochę odpoczęłam, wyspałam się, poleniuchowałam. Spędziłam czas przyjemnie, po swojemu. Tak lubię od czasu do czasu. Na dworze nie byłam, bo tuż po 11 zaczął siąpić deszcz. Potem się rozpadało. Robienie zdjęć jesieni tym samym musiałam przełożyć na inny termin. Potrzebuję chwili słońca i względnego ciepła. Nie wiem czy się doczekam, bo listopadowe szarugi zaczęły się w tym roku chyba wcześniej. Zaczęłam się obawiać wczesnej zimy, bo w górach i na Podlasiu zaczęły się mroźne noce. Ostatnio oglądałam na Facebooku zdjęcia z Podlasia - cudne, klimatyczne, oszronione. Zachwycona jestem tamtymi okolicami. Są tam jeszcze prawdziwie piękne miejsca, odludne, dzikie. Są wsie z drewnianymi chatami, dzikie zwierzęta. Zawsze chciałam mieszkać w takim miejscu. W tym życiu to już jednak chyba nie będzie możliwe. Żyję z mężczyzną z którym bym na wsi zamieszkać odwagi nie miała. No i samochód by był potrzebny, a Krzysiek prawa jazdy nie zrobi. No chyba, że go wymienię na Sebastiana. Z nim bym miała odwagę zamieszkać wszędzie. Tylko to nie jest raczej możliwe, bo od Krzyśka odejść nie mogę...Ech...
Wczoraj Sebastian miał jazdy w Ostrowcu Świętokrzyskim już po trasach egzaminacyjnych. Poszło mu bardzo dobrze, ale po dwóch godzinach był strasznie zmęczony psychicznie. Zaraz poszedł spać. Teraz musi już tylko plac ćwiczyć i będzie ok. No i teorię. Tego się obawia najbardziej. Krzysiek z zazdrości aż klnie. Sam egzaminu z jazd nie zdał, a teraz Sebastianowi dobrze idzie. To i wściekły jest.