Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
pracowita niedziela...


No ja się zdecydowanie nie nadają do pracy typu systematycznej od do u konkretnego pracodawcy. Od dawna to wiem i całe życie byłam/poza 3 latami w biurze, które były koszmarem/wolnym strzelcem. Na starość, albo drugą młodość zależy jak na to spojrzeć, się nie zmieniłam. Cały tydzień ubiegły się obijałam, bo pisałam bardzo mało, a od wczoraj działam na pełnych obrotach. Dziś tylko wstałam i od razu zabrałam się za pracę na portalu z pożyczkami pozabankowymi. Piszę i planuję artykuły na portal z wróżbami. Mam pomysł na artykuły cykliczne pisane co miesiąc. Muszę go jednak skonsultować w poniedziałek z babeczką, która artykułami się zajmuje. Już kilka cyklicznych artykułów wstawiam na portal. Oprócz tego robię pranie. To nic, że niedziela...

Wczoraj pracowałam z przerwami cały dzień. Napisałam sporo i zapisałam się na kilka aukcji. Czy wygram czas pokaże. Działałam też w pracowni. Zrobiłam bombkę ze spękaniami. Senność mi przeszła odkąd wstaję później. Widocznie muszę 9 godzin w ciągu doby pospać, bo inaczej ziewam i do niczego się nie nadaję.

Znowu jem więcej i tyję oczywiście. Dziś mam na obiad kotlety z granulatu sojowego z ziemniakami i sosem paprykowym ze słoika. Sos wyszedł pyszny i w przyszłym roku zrobię co najmniej o kilka słoików więcej.

Jutro mam strasznie ciężki dzień. Jak go przeżyję nie wiem...


© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.