Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1616617
Komentarzy: 56719
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 23 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 stycznia 2017 , Komentarze (12)

Dzisiaj spałam w pokoju dziennym. Nie zmarzłam i nawet się nieźle wyspałam choć kanapa dość twarda i niewygodna. Pogoda nie nastraja mnie optymizmem. Mają być mrozy w nocy i to spore. To mnie oczywiście nie cieszy nic a nic. Argumenty, że jest zima i powinno przymrozić do mnie nie trafiają jakoś. Kiedyś marzyłam by zamieszkać na Syberii teraz już się waham. Z drugiej strony nadal wolę zimę od upalnego lata. Całe życie nie lubiłam i źle znosiłam ekstremalne temperatury. Nie wiem czym to jest spowodowane. Mama twierdzi, że jestem zbyt miękka i się z sobą pieszczę. Może i tak jest w istocie, ale po co mam być twarda?Nie uważam tego za konieczność. Jestem kobietą  i sprawdzać się czy wojować z całym światem nie muszę. Czasem wolę płynąć z prądem. Twarde, wojownicze kobiety to nie moja bajka. Na ogół mi dobrze z tym choć i ja pazurki mam... Wojownicze kobiety to według mnie takie typowe babochłopy wyprane z kobiecości, ze zmysłowości i seksowności. Twardość pozostawiam mężczyznom z tym, że i oni nie powinni z tym przesadzać...Wolę uczuciowych i wrażliwych mężczyzn od typowych twardzieli...

Dietę trzymam bez odstępstw. Chudnę. Dziś znowu 20 dkg... Z wanny już łatwo wychodzę...:)Uf... Ostatnio mężnie odpieram pokusy różnego typu. Krzysiek mnie kusi słodyczami, a ja mówię nie. Przestało mnie nawet denerwować gdy je przy mnie. Niech sobie je. Nawet aromatyczne dania mnie nie wzruszają. Chyba mnie ta wysoka waga przeraziła bardziej niż mi się wydaje i stąd ta determinacja. :DTeraz jestem na etapie uciekania byle dalej od 100 kg.]:> Dzisiejsze menu: fasolka szparagowa z jajkami sadzonymi, kotlety z kaszy gryczanej, mandarynka, kawałek pieczonego w ziołach schabu, ogórek kiszony.

Wczoraj spaliłam na rowerku 310 kalorii w dwóch turach. Na więcej nie mam cierpliwości. Wkrótce może dołożę jogę co drugi dzień. Zauważyłam, że po ćwiczeniach mi cieplej i to znacznie...:D


17 stycznia 2017 , Komentarze (30)

Parę dni było cieplejszych, a teraz znowu chyba nadejdzie ochłodzenie. Strasznie mnie to martwi. Już mam serdecznie dość tej zimy. Naprawdę dość. Okropnie mi dopiekła w tym roku. Prognozy długoterminowe w lecie mówiły, że zima będzie lekka. Nie wygląda na to albo to ja się starzeję i zaczynam coraz bardziej marudzić...:DJeszcze trochę i będę wszystko w czarnych barwach widzieć, a tak przecież być nie powinno.

W tym tygodniu zaplanowałam sobie zrobienie badań. Pojadę może jutro lub w czwartek. Do przychodni dzwoniłam i już wiem, że krew nadal pobierają z palca zestawem dla dzieci. Nie spytałam tylko czy można w ten sposób badać też tarczycę. Gdy ostatnio robiłam badania krew na hormony musiała być pobierana z żyły. Pobieranie z palca to dobre rozwiązanie dla wszystkich tych, którzy borykają się z problemem żył głębokich.

Dietę oczywiście trzymam. Waga nadal spada. Dzisiaj 40 dkg. Dziś zjem więcej, bo nie chcę by organizm się do diety przyzwyczaił. Poza tym od nowa jeżdżę na rowerze. Nie dużo, po 6 km, ale szybko. Spalam 100 kalorii. Mam zamiar więcej...Menu: kotlety z pęczaku i sera żółtego, jajka na cebuli, pomarańcza, sałatka/marchew, seler, por, ogórek kiszony, kukurydza/ z sosem z jogurtu i musztardy. Przy okazji zjem resztkę sera. Nie lubię gdy coś zostaje. U mnie wszystko zjada się do końca, bo nie uznaję marnowania jedzenia.

Od kilku dni jestem chora. Jednak złapałam od Krzyśka przeziębienie, a dokładnie katar...Ech...(chory)

Kto sądzi, że w miłości, trzeba przez cały dzień trzymać się za ręce, nie wie, co to jest miłość. - Phil Bosmans

16 stycznia 2017 , Komentarze (21)

Dietę trzymam bez trudu. Motywacja wysoka. Waga nadal spada. Dziś znowu 20 dkg. To niedużo ale tygodniowo ponad kilogram. Wyglądam na 95 kg jak na zbawienie. Może już wtedy zacznę ćwiczyć jogę. To trochę zależy też od pogody. Ćwiczę na podłodze, a od podłogi w mrozy strasznie ciągnie. Takie są uroki mieszkania w starym, nieremontowanym dawno domu. Podłoga jest drewniana, deski się rozeszły, a pod podłogą wiatr hula. Remontu robić nie zamierzam. Jak się wkurzę kupię gumolit. Paneli nie cierpię, bo trzeba o nie dbać, a ja nie mam zamiaru się wysilać. Poza tym to imitacja. Nie znoszę jak coś udaje co innego. Gumolit jest sztuczny i nikogo nie mami. Podobnie nie trawię sztucznych kwiatów, sztucznego futra, sztucznej skóry. Aczkolwiek te ostatnie toleruję, bo los zwierząt dla mnie jest ważniejszy od wszelkich uprzedzeń.

  Dzisiejsze menu: kotlety z soi, fasola czerwona, ziemniak, sałatka z papryki, cebuli, jajek, tuńczyka, ogórka kiszonego, fasoli czerwonej z dodatkiem jogurtu i musztardy.

Miłość to pełne zaakceptowanie drugiej osoby, niezależnie od różnych szczegółowych aspektów. - Otto Flake

15 stycznia 2017 , Komentarze (20)

Niedziela, a ja zamiast odpoczywać, pracuję pilnie. Nie chciało mi się pisać w poniedziałek to teraz trzeba nadgonić. Wczoraj pisałam artykuł do astroczytelni na portalu z wróżbami, a dziś piszę następny. Zabierałam się do nich jak pies do kija. Powinnam napisać je na początku stycznia nie teraz. To artykuły cykliczne - Prognoza miesięczna z kart Lenormand i minerały dla poszczególnych znaków zodiaku tym razem dla koziorożca. Po południu planuję zajrzeć na portale dla freelancerów. Może jakieś zlecenia będą. Przydało by się złapać coś lepszego na stałe. Mam jednak świadomość, że obecnie łatwo nie będzie, bo saturn szkodzi. Pójdzie w dalsze rejony zodiaku dopiero pod koniec stycznia. Wtedy może coś się trafi łatwiej. Już się nie mogę też doczekać kiedy jowisz zawita do skorpiona. Będzie mi sprzyjał wreszcie. Na razie krzywo patrzy na moją wenus i marsa ze znaku wagi.

Dieta mi idzie. Grzeszków brak jak do tej pory. Dziś waga była  łaskawa, bo pokazała o 40 dkg mniej... Dzisiejsze menu: sałatka z selera, marchwi, jabłka i cebuli z musztardą i jogurtem, kotlet z sera żółtego, jajecznica z pieczarkami, pomarańcza. Kotlet to sporo tłuszczu, ale nie mogłam się oprzeć. Chcę koniecznie spróbować czy mi wyjdzie. Sebastian robi pyszne- mięciutkie w środku i nierozlane... Może i mnie się uda uchwycić ten moment gdy będą gotowe...:)


14 stycznia 2017 , Komentarze (8)

Dziś wstałam dość wcześnie zmarznięta jak ostatnio zawsze. Krzysiek stwierdził, że ciepło i rozpalić w piecu nie chciał. Musiałam ja. On klął na czym świat stoi, bo węgiel się kończy. Trzeba zamówić, a śnieg leży i nie wiadomo jak kierowca wjedzie, bo jest wjazd pod górkę. Ostatnim razem gdy były takie warunki zrzucił bliżej drogi i Krzysiek musiał nosić wiadrami. Pracuję od godziny. Idzie mi nawet mimo skostniałych dłoni. Po południu muszę wyciągnąć maszynę i szyć. Kupiłam pościel w internecie. Zbyt tania była i po kilku dniach rozlazła się na szwach. Później może coś podziałam artystycznie. Może jakąś akwarelkę albo obrazek pastelami poczynię.

Od kilku dni łykam kapsułki z forskaliną. Po pierwszej poczułam się źle ale to chyba z nerwów, bo się bałam reakcji organizmu. Schudłam ale jestem też na diecie. Głodu oczywiście nie czuję. Apetytu też nie mam, a powinnam mieć, bo jem mało. Może to po nich? Zobaczymy co dalej będzie. Razem z forskaliną firma przysłała mi za darmo wyciąg  z acai. Nie zamawiałam, ale zapomnieli mi wysłać przesyłkę, a opłaciłam. To było w prezencie. Muszę o tym preparacie poczytać...

Dziś znowu 20 dkg mniej. Codziennie schodzi co najmniej tyle od początku diety. Czuję się jak na Dukanie. Dziś 7 dzień i ponad kilogram pożegnałam. Jeszcze troszkę i świąteczny nadbagaż zrzucę. Oprócz diety niskowęglowodanowej przestrzegam też jednocześnie diety 8 godzinnej. Nie jem śniadań. Uważam je za zbędne, bo moja największa  jako sowy aktywność, przypada na późne popołudnie i wieczór. W zasadzie nigdy prawie nie jadłam. Już jako dziecko nie chciałam jeść. Zaczęłam jeść dopiero gdy poznałam Krzyśka. Podobnie było ze słodyczami. Teraz wyglądam na 95 kg jak na zbawienie. Następny próg to ósemka z przodu. Ciekawe kiedy? Pewnie poczekam trochę. Kurczę, a już ją w lipcu miałam i co...Przyszła jesień, a ja dietę przerwałam...

Miłość jest jak narkotyk. Na początku odczuwasz euforię, poddajesz się całkowicie nowemu uczuciu. A następnego dnia chcesz więcej. - Paulo Coelho

13 stycznia 2017 , Komentarze (23)

6 dzień diety. Jem mało. Szczególnie węglowodanów. Głodna nie jestem na szczęście. Do tej pory nie przekroczyłam 54 g. Odchudzanie idzie ciężko albo mnie się tak wydaje, bo chciałabym szybciej. Zawsze byłam niecierpliwa. Dziś zjem schab pieczony, sałatkę z tuńczyka, jajek, cebuli i ogórka kiszonego z sosem jogurtowo-musztardowym, mandarynkę i omlet z płatków owsianych. Owsianek nie jadam ostatnio, bo do słodyczy nabrałam wstrętu, a na słone nie mam wypróbowanego przepisu. Omlety za to z płatków są pyszne. Kocham smażone oczywiście na teflonie. Na szczęście wątroba u mnie w porządku. Może dlatego, że mięsa za dużo nie jem i wędlin też nie. Zwłaszcza tłustych. Kupnych wcale. Ostatnio kusi mnie kupić frytkownicę w której się przygotowuje wszystko na łyżce oleju. Może kiedyś kupię... Krzysiek jest przeciwny, bo sporo kosztuje, a on nie zwraca wcale uwagi na to co je. Powinien co najmniej 15 kg zrzucić, ale nie zamierza. Brzuch mu nie przeszkadza nic a nic.

Mrozy zelżały. Wczoraj Krzysiek twierdził, że widział kosa. Gdy powiedziałam, że niemożliwe, upierał się przy swoim... Bardzo już tęsknię za przedwiośniem. Kiedyś zimę lubiłam. Ostatnio już nie. Zbyt zimno mam w domu...Gdy żył dziadek dom ogrzewany był gazem i było ciepło całą dobę. Teraz mnie na to po prostu nie stać...Później było ogrzewanie centralne w piwnicy. Też dobre. Teraz piec i piecokuchnia tyle ciepła nie dają i węgiel jest gorszy, mniej kaloryczny...No i marznę...Sebastian namawia mnie by palić głównie drewnem. On też ma piecokuchnię i często jest 28 stopni ciepła. Nie to co u mnie... Co dziwne wczoraj gdy byłam na mieście rozgrzałam się. Wróciłam do domu i już mi było ciepło. Czyżby to ruch mi pomógł?

Dzięki miłości jeden dzień może być perłą, a wiek cały może nic nie znaczyć. - Gottfried Kelłer

12 stycznia 2017 , Komentarze (18)

Zauważyłam, że mam problemy z układaniem jadłospisu poniżej 50 g węglowodanów. Zawsze jadłam więcej i takie potrawy wybieram podświadomie. Muszę to jakoś ogarnąć. Dziś mam zjeść frytki z piekarnika, kotlet mielony, sałatkę z jajek, pora i ogórka kiszonego z musztardą i pomarańczę. Coś mi mówi, że powinnam ziemniaków, kasz itp nie jeść ale dietę od dietetyka też miałam z 1 ziemniakiem dziennie. Spróbuję na razie tak. Jeśli efektu nie będzie to wtedy odrzucę. Ciężko mi jednak będzie wytrwać na takiej diecie dłużej...Chociaż może? Na Dukanie nieźle mi szło przecież... Schudłam 2 kg, a teraz chudnę codziennie po 20 dkg jak na Dukanie. Dobrze jest na razie...

Siarczyste mrozy się chyba kończą, a ja nadal strasznie marznę. Zima to kiepski czas na dietę gdy domu nagrzać nie można. Oby jak najszybciej zrobiło się cieplej. Tak mi zimno, że ostatnio nawet próbowałam spać w pokoju dziennym, bo w sypialni było 10 stopni. Niestety tylko zgasiłam światło wlazły na mnie koty. Spało ich 4 i strasznie się rozpychały. Wytrzymałam do 5,30 i zwiałam z Józkiem do sypialni.

Dziś jadę na dwie godziny do miasta. Pewnie zmarznę jeszcze bardziej...

A na koniec wiersz i motywujące zdjęcie...

Co po mnie

minął świt otulony ciepłem

jak niewidzialnym szalem

 i południe wrzące od uczuć

popołudnie życia

wciąż  trwa

 

los czasem łaskawy

czasem przewrotny i mściwy

nie pozwala wybrać drogi

spocząć

przysiąść na kamieniu

wyznaczył czas zbierania kwiatów

wicia wianków i goryczy

 

spójrz

uśpione jutro powoli otwiera oczy

maluje srebrem włosy

stawia tamy

gasi wolę trwania

 

co pozostanie po mnie

bukiety układające się w słowa

zaczarowane myśli

czy strumienie łez

i bezkres niepamięci

 


11 stycznia 2017 , Komentarze (42)

Kolejny dzień diety. Waga spada cały czas po trochu. Myślę o tym żeby wykupić dietę IGrpo. Jest bardzo wygodna, bo można zmieniać posiłki i wprowadzać własne. Jest sporo gotowych przepisów. Interesuje mnie jednak sama dieta bez treningów. Teraz czekam na pieniądze. Może w tym tygodniu mi wpłyną na konto to od razu kupię o ile się nie rozmyślę. Teraz korzystam z przelicznika w internecie ale nie jest tak wygodny jak dieta Vitalii, ponieważ za każdym razem trzeba poszczególne produkty danego dania wpisywać i  wszystko liczyć. Ostatnio też myślę o tym by zacząć ćwiczyć. Nie w celu odchudzenia się tylko po to by stać się bardziej sprawną. Może pomyślę z powrotem jodze tak z 3 x w tygodniu gdy ósemkę z przodu zobaczę? Planuję ćwiczyć po 30 minut...Zawsze to by było trochę ruchu ]:>. Jogę można ćwiczyć nawet mając skoki ciśnienia i problemy z sercem. Już to wolę niż spacery, bo nie trzeba z domu wychodzić... Ciekawe jest też tai chi, ale tego nigdy nie próbowałam. Może kiedyś... Na pewno nie zacznę ćwiczyć niczego co siódme poty wyciska...

W najbliższym czasie chyba będę musiała zrobić badania. Koniecznie mnie wysyła lekarka rodzinna, bo ostatnie dostarczyłam do przychodni 10 lat temu. Jeszcze nie wiem czy badania zrobię, bo dobrze się czuję i nie lubię być poddawana presji. Lekarz to dla mnie nie pan i władca czy jakiś bóg żeby miał decydować o moim zdrowiu i podejściu do niego. Robię ekg i badam ciśnienie to po co mnie zmusza do badania krwi? W końcu biorę leki tylko na ciśnienie i zbyt wysoki puls. Może po prostu lekarza lub przychodnie zmienię jak się porządnie wkurzę. Świadkowie Jechowy wcale badań nie robią i żyją. Jeszcze się zastanowię, bo Sebastian mnie namawia, żebym jednak badania zrobiła. Nawet chciał przyjechać i jechać na badania ze mną, żeby mi było raźniej skoro się boję. Nie wiem co zrobię. Lekarza dawno chciałam zmienić, bo ta moja nawet z wizytami domowymi nie jeździ choć powinna. Sąsiad umierał na raka, a ona przyjechać mu kazała do przychodni. Dojazd jest trudny z przesiadkami albo 2 km spaceru prawie... A może załatwię sobie leki prywatnie?

Kiedy miłość nas opanuje, roztropność idzie w las. - Jean De La Fontaine

10 stycznia 2017 , Komentarze (20)

Od dawna mam świadomość, że nie odczuwam wcale głodu fizycznego. Nie wiem co to zdrowe ssanie w żołądku. Nie przydarza mi się to nawet przy 1200 kaloriach. Ile kalorii powinnam jeść by to poczuć? Wolę nie sprawdzać. Ciągle natomiast odczuwam głód emocjonalny. Nawet po posiłku. Muszę się najeść po pachy najlepiej węglowodanów by nie mieć wreszcie ochoty na jedzenie. No i tyję. Czego tak naprawdę mi brak nie wiem. Próbowałam do tego dojść ale bezskutecznie. Mam pasje i zainteresowania ale poświęcanie się im nie daje dobrych wyników w tym względzie. Gdy czuję głód malowanie czy pisanie go nie zaspakaja. Kontakty z ludźmi też nie. Niedawno myślałam, że brak mi miłości. To jednak nie to. Muszę szukać dalej...

Menu na dziś: jajka, tuńczyk, mandarynka, kotlety z ziemniaków i fasoli. Wyszło trochę za mało białka a za dużo węgli. Trudno... Następnym razem fasolę białą zastąpię czerwoną...Swoją drogą tyle lat żyję i nie wiedziałam, że fasola typu jaś ma o wiele więcej kalorii i węglowodanów niż czerwona...Mięso będzie kupione dopiero w czwartek chyba... Ostatnio kusi mnie dieta naprzemienna czyli w jeden dzień białkowa a w drugi z małą ilością węglowodanów. Może to sposób na mnie. Chyba wypróbuję jak efektów nie będzie...Na razie chyba są...Zważę się później...

Trzeba tylko jedną istotę z całego serca pokochać, a i wszystkie inne wydadzą się godne miłości. - Johann Wolfgang Goethe

9 stycznia 2017 , Komentarze (13)

Mrozy odrobinę zelżały. Wczoraj jednak mamie woda w łazience zamarzła. Cały dzień kombinowała, bo poleciała znowu. Ja martwię się o ziemniaki w piwnicy i Śnieżka. Śnieżek na razie ma się dobrze - je i pije. Nie pokazuje się niestety. Na strychu jest mały mróz w nocy, bo woda mu zamarza. Mam nadzieję, że zwinął się koło komina i przesypia cały czas. Zawsze był leniuszkiem. Dużo spał z tym, że przy piecu albo w słońcu. Musi teraz biedak cierpieć, bo lubi ciepło. Ciekawe czy jeszcze da się złapać. Wczoraj przytkało mi znowu ucho. Musiałam je wyczyści głęboko z powodu bólu i kłucia. Jestem prawie głucha. Krzysiek klnie, a Sebastian musi prawie krzyczeć przez telefon. Mam nadzieję, że szybko mi przejdzie, bo to kłopotliwe. Zwłaszcza rozmowy z Sebastianem są trudne i to mnie męczy.

Na diecie oczywiście jestem. Dzisiejsze menu. Kotlety mielone z otrębami zamiast bułki i odrobiną brązowego ryżu, tuńczyk z ogórkiem kiszonym, cebulą i musztardą, 2 jajka na twardo, pomarańcza. W najbliższym czasie mam też zamiar wyeliminować napoje gazowane, które uwielbiam. Piję co prawda te na słodzikach ale zawsze. Zacznę pić mineralną z gazem. To zawsze jakiś zamiennik. Moim błędem jest to, że zbyt szybko odpuszczam. Zrzucam wagę dość łatwo i później brakuje mi motywacji. No i tyję, bo zaczynam jeść zbyt dużo czyli około 1600 kalorii. Zawsze sobie obiecuję, że to ostatni raz...Błędne koło...Ech...

Myśl na dziś...

Miłość łączy serca, a przyjaźń umysły. - Aldona Różanek


© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.