Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1487551
Komentarzy: 54511
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 19 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 81.30 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 października 2016 , Komentarze (16)

Dziś znowu zaspałam. Im jest chłodniej tym fajniej mi się śpi. Dzisiejszy dzień będzie bardziej aktywny, bo jutro mam wyjazd i muszę się przygotować.Trochę obawiam się tego wyjazdu, bo zimno i nie bardzo wiem jak się ubrać. Martwię się też o Maję. Co prawda już się dobrze zadomowiła i nawet z kotami już je, ale trzeba ją dokarmiać i nie wiem czy Krzysiek nie zapomni. Musiałby jej dać dodatkowo jeść mięso w środę wieczorem i w czwartek rano. Ja wracam w czwartek koło południa. Kuszą mnie warsztaty 2 dniowe, ale Krzysiek się nie zgadza. Może go jeszcze przekonam choć wątpię... Na pewno nie teraz gdy Maja jest mała. Nie zgadza się też na dwa warsztaty w miesiącu. Teraz jadę na chromoterapię i był jeszcze za tydzień interesujący kurs intuicji w Katowicach więc blisko i nie zgodził się. Szkoda. Krzywi się też na zajęcia w ośrodku kultury. Interesuje mnie malarstwo sztalugowe np i choć raz w tygodniu chciałabym jeździć.

Dziś mam więcej pracy, bo oprócz normalnych zajęć muszę skończyć horoskop. Jeszcze nad nim posiedzę. Aspektów jest sporo. Dziewczyna pewnie się szarpie, bo naturę ma zmienną. Powinnam też zerwać zioła, bo to ostatni dzwonek. Mam piękny rozmaryn i oregano. Jest też bardzo dużo jałowca w tym roku.

A na koniec zdjęcia Majeczki i znikam do pracy...

10 października 2016 , Komentarze (6)

Nowy tydzień nowe sprawy. U mnie zaczęło się od telefonu od Darka brata Krzyśka. Dzwonił, bo zorientował się, że założył nam do komina zamykanie wyczystki z plastiku, a powinno być metalowe. W piecu przecież się pali i iskry do komina lecą. Musi kupić i zmienić zanim zaczniemy w centralnym palić. Trzeba by też piec sprawdzić czy wszystko ok, zwłaszcza pompa. Kiedy to zrobimy nie wiem. Centralne pewnie dopiero uruchomię w Wigilię, bo nie przypuszczam by wcześniej takie mrozy przyszły, że trzeba by palić. Na razie palimy w piecu kominkowym i to wystarcza. Musimy jeszcze przed zimą kupić wiadro na węgiel i szuflę do odśnieżania. Ja muszę sobie kupić kurtkę, a Krzysiek buty. Trzeba zamknąć i uszczelnić okienka do piwnic i otworzyć drzwi do komórki na wypadek jakby jakiś bezdomny kot szukał schronienia. Mama chce wykosić trawę na podwórku. Ja jakoś w tym roku zimy się nie obawiam. No i dobrze. Po co się bać na zapas.

Dziś Krzysiek ma wolne to jedzie na zakupy. Ja mam trochę pisania no i oczywiście wróżenie. Po południu mam zamiar posiedzieć trochę w pracowni. Będę robić następne bombki i zawieszki. Część zrobię z kotami, a część może z ptakami o ile serwetkę znajdę. Robi mi się dobrze, ale powoli to idzie, bo nie chce nic w tym chłodzie schnąć. Konturówki do decoupage, które kupiłam chyba będę musiała wyrzucić, bo nie mam siły mocować się z butelkami, żeby je wyciskać. Ech... Za to z bombek plastikowych jestem bardzo zadowolona...

Maja dostała już preparat na robaki. Druga dawka 20 X. Nie ma już pcheł, a wczoraj zaczęłam leczyć uszka ze świerzbowca. Zniosła wszystko dobrze. Wczoraj nauczyła się spać pod piecem. Odwiedza też już kuwetkę. Zadomowiła się. Jest ok i ulżyło mi.


9 października 2016 , Komentarze (6)

Dziś wstałam późno. Nawet chętnie. Krzysiek też. Nakarmiłam stado, a Krzysiek rozpalił od razu w piecu, bo jest przejmująco zimno. Ostatnie dni są u mnie zimne, noce lodowate. Nie wygląda na to by pogoda miała się poprawić. Cóż jest prawie połowa października. Ja potrzebuję jeszcze ładnej pogody, ponieważ mam do zerwania jagody jałowca oraz rozmaryn i oregano z donic. Powinnam to zrobić wcześniej, ale zapomniałam o tym w tym roku. W tym roku w ogóle mało czasu spędziłam na dworze. Nawet ogniska czy grilla nie zrobiłam, a lubię przecież. Lubię też wyjść na podwórko z książką. W tym roku wyszłam zaledwie raz i od razu uciekłam do domu. Wszystko to jest spowodowane tym, że do nowych sąsiadów bardzo często przyjeżdża 8 letnia siostrzenica. Dziewczynka jest rozwydrzona i okropnie hałaśliwa. Ciągle krzyczy histerycznie i płacze. Ja tego znieść nie mogę i wolę siedzieć w domu. Moja mama też przestała przed dom wychodzić i zwykle ma zamknięte okna. Otwiera nocą. W przyszłym roku więc raczej warzywnika nie założę, bo na dwór wychodzić nie będę.

Wczorajszy dzień był bardzo przyjemny. Trochę spałam, trochę czytałam, bawiłam się z Mają i działałam w pracowni. Maja jest cudownym kotem- słodka, bardzo delikatna i przymilna. Jak w czasie zabawy chwyci mnie ząbkami to zawsze później poliże. Lubi spać u mnie na kolanach albo na piersiach tuż przy twarzy. Lubi wtulać się w szyję. Dziś będzie miała czyszczone uszka, bo trzeba zwalczyć świerzbowca. Ciekawe jak to zniesie...Pewnie będzie krzyk...


8 października 2016 , Komentarze (4)

Wczorajszy dzień spędziłam kursując między pracownią, a pokojem dziennym. Ozdoby na stroik się robią. Posprzątałam też w szafce na buty w przedpokoju. Wyjęłam wszystkie letnie buty i schowałam je do szafy. Zostały tylko botki i buty zimowe. Szafkę mam małą to tego typu operacje są niezbędne. Chciałam jeszcze skończyć przeglądać dwa worki z ciuchami w których nie chodzę, ale Krzysiek nie chciał nic robić, a jego rzeczy też w tych workach są. Może zrobimy to w poniedziałek. Wczoraj spał na siedząco w fotelu. Nie wiem czy za dużo leków nie bierze czy był po prostu zmęczony. Później czytał i rozwiązywał krzyżówki i tak mu dzień zszedł. Dziś pracuje po południu i pewnie przyjdzie skonany. Żal mi go. On na pracę narzeka coraz bardziej. Chce przejść do ochrony, ale z jego chorobą chyba do ochrony nie biorą. Jest też raczej zamknięty w sobie, a tego typu praca wymaga pewności siebie i otwartości. Nie bardzo też wyobrażam sobie by 12 godzin w pracy miał wytrzymać. Usnął by przy biurku.

Dziś pewnie będę sprzątać na wieszaku w przedpokoju i może coś w pracowni zrobię. Coś czyli zawieszkę lub bombkę np. no i porządek. Poza tym mam zamiar poczytać. Może też dłużej pogadam z Sebastianem skoro Krzyśka nie będzie. Wczoraj gadaliśmy z dwie godziny albo i dłużej. Krzysiek nie może tego pojąć jak można tak długo rozmawiać i tu jest pies pogrzebany, bo ja lubię gadać, a on jest mrukiem.


7 października 2016 , Komentarze (25)

Wczoraj zlazłam wreszcie z kanapy i poszłam do pracowni. Artystyczne działania przyniosły mi radość. Tego mi było trzeba by się obudzić. Z powrotem nabrałam wiatru w żagle i działam. Pomogła mi też Maja. Pracuje mi się fajnie. W pracowni jeszcze aż tak zimno nie jest. Podgrzewam grzejnikiem elektrycznym. Na razie to wystarczy. W zimie jeśli będą tęgie mrozy z pracowni nie da się korzystać. Myślałam o tym, żeby założyć w niej grzejnik centralnego ogrzewania, ale to by było zbyt skomplikowane, bo znajduje się w innej części domu. Nie ma jak doprowadzić rurek. 

Dziś po południu też coś podziałam. W przerwach mam zamiar zabrać się za sprzątanie po kątach w kuchni. Do świąt jeszcze daleko, ale ja nie mam kondycji by wszystko robić w ostatniej chwili. Sprzątam więc po kątach już od września. Tak po trochu. Po jednej półce. Nie znoszę tego robić i z wyjątkiem szafy po kątach czyli półkach generalne porządki robię tylko raz w roku. Trudno perfekcyjną panią domu nie jestem i już nie będę. Z resztą nigdy nie miałam tego typu ambicji. Według mnie dom jest do mieszkania, a nie do sprzątania. Ma być wygodny dla mnie i zwierząt, a nie reprezentacyjny. To kwestia podejścia i priorytetów.

Maja jest cudowna. Nie pojmuję jak można wyrzucić zwierzę, ale najpierw rozpieścić a potem wyrzucić? Tego to już nie rozumiem zupełnie. Chyba trzeba być jakimś psychopatą, żeby tak zrobić...

6 października 2016 , Komentarze (14)

Wczoraj zadzwoniła do mnie koleżanka, że pod sąsiadki dom ktoś chyba podrzucił małego kota. Poszłyśmy łapać. Lało jak z cebra. Maleństwo całe mokre siedziało pod krzakiem agrestu i przeraźliwie miauczało. Oczywiście wzięłam, bo co było robić? Zostawić na pewną śmierć. Nie potrafię tak. Maluszek okazała się koteczką. Dostała na imię Maja. Jest przemiła. Jest raczej spokojna, ma apetyt. Kocha ludzi- mruczy, liże po rękach, cały czas prawie leży na mnie. Ma niestety pchły, świerzbowca usznego i może robaki. Jest też zagłodzona, bo aż kręgosłupik sterczy. Dziś Leki na robaki będą podane. Uszy wyczyszczę w przyszłym tygodniu, bo boję się ją zatruć chemią. Z pchłami też coś trzeba będzie zrobić, żeby tylko moje koty nie złapały. Tak się na tego bezdusznego drania co wyrzucił zdenerwowałam, że aż zaczęłam go przeklinać na ulicy. Zwykle tego nie robię, ale dręczenia zwierząt nie trawię.

Marzę o urlopie. Takim kilkudniowym co najmniej. Zastanawiam się czasem czy nie zaraziłam się gnuśnością od Krzyśka. Nic mi się robić nie chce. Tylko bym spała i oglądała filmy na Wild. Gdy mam wstać z kanapy i coś zrobić prawie mi się chce płakać. Co będzie dalej nie wiem...Krzysiek pracuje i dużo teraz robi w domu. Klnie ale mnie obsługuje. Podaje mi obiad, picie i jedzenie. Ja zachowuję się przez większość dnia jak osoba leżąca. Dużo śpię i ciągle mi mało. Dobrze chociaż, że przestało mi być tak okropnie zimno. Dreszczy już nie mam. Ulżyło mi, bo już myślałam, że to tarczyca mi z powrotem niedomaga. Dziś, jutro i oczywiście w weekend chyba sobie odpuszczę pisanie i będę tylko wróżyć. Odpocznę. Tylko po czym? Nie miałam ostatnio aż tak dużo pracy. Czyżbym się stała chora na pogodę. Meteopatia?To mnie raczej nie dotyczyło do tej pory.

Przed chwilą kurier mi przyniósł artykuły do rękodzieła. Może to mnie obudzi. Wczoraj karty anielskie radziły mi się zająć czymś twórczym. Mam zaufanie do tych kart. Może tak zrobię.

5 października 2016 , Komentarze (6)

Wczoraj zrobiłam zakupy w sklepie dla rękodzielników. Czas zacząć robić bombki. Tym razem kupiłam plastikowe. Kupiłam też klej do serwetek. W domu mam kilka bombek ze styropianu. Będę miała zajęcie na jakiś czas. Zrobiłam też trochę porządku w pracowni. Jeszcze muszę to i owo sprzątnąć, bo już nie ma gdzie stanąć. Powinnam też pomyśleć o kartkach świątecznych ale to dopiero po 15 X, bo wtedy będę w mieście i wydruki ewentualnie zrobię. Wszystko co zrobię prześlę prawdopodobnie do sklepiku Fundacji Jadwigi Adamowicz, bo los bezdomnych i krzywdzonych zwierząt nie jest mi obojętny. Dziś czekam na kuriera, bo dla tej fundacji przygotowałam paczkę z fantami. Tym razem to rękodzieło, książki i trochę ubrań oczywiście w idealnym stanie i nowych.

Nie wiem jak mi z tą robotą pójdzie, bo ostatnio zrobiłam się wstyd to przyznać gnuśna. Nic mi się robić nie chce tylko bym spała i marzyła. Z drugiej strony się nudzę. Nie wiem co mi się stało, bo ja do tej pory nie nudziłam się. Mam tyle zainteresowań, że zawsze coś sobie znajdowałam. Teraz nie. Dusza rwie się chyba do czegoś nowego. Sama nie wiem do czego. Kusi mnie tylko zakazany owoc czyli spotkanie z Sebastianem, bardzo za nim tęsknię i ciągle o nim myślę...

Wczoraj już dużo nie zjadłam. Był sos z dyni z ziemniakami, 2 jajka z majonezem/odrobina/ i pół opakowania serka homogenizowanego. Głodna nie byłam. Chyba jednak ten moroznik dobrze apetyt tłumi. Nadal nie biorę pełnej dawki, bo się boję.


Tęsknota

 

dotykam twoich ust

przez woal porannej mgły

jesteś tak daleko

 

jak pokochać pachnące samotnością wieczory

i puste noce

obleczone w bezsenność

ciche jak niemy ptak

pozbawione rozkoszy

i szczęścia

 

czy jeszcze zamkniesz mnie w ramionach

popieścisz ciepłym oddechem

czy posmakujesz moich warg

przytulisz


4 października 2016 , Komentarze (10)

Wczoraj Sebastian nauczył mnie włączać telewizor to znaczy obsługiwać pilot do telewizji n+, która posiadam już od kilku lat, ale jakoś tak do tej pory nie przyszło mi do głowy by to opanować. Telewizję oglądam bardzo rzadko. Lubię tylko programy przyrodnicze i dokumentalne filmy historyczne. Czasem oglądam filmy fabularne np. thrillery, dramy czy filmy historyczne, ale w internecie. Sebastian sporo telewizji ogląda podobnie jak Krzysiek. Do tej pory telewizor włączał mi Krzysiek.

W sobotę Krzyśkowi popsuł się chyba telefon komórkowy. Telefon był nowy. Miał raptem niecały miesiąc. Jak do niego dzwoniłam do pracy to mi się zgłaszała poczta głosowa. Po powrocie Krzyśka z pracy okazało się, że jest rozładowany. Naładować się nie daje. Próbowałam wyciągnąć baterię, ale to nic nie pomogło. Nie działa i już. Przypuszczam, ze zepsuje jest wejście do ładowania. Gwarancja przepadła. Dobrze, że był tani. Trzeba by jeszcze sprawdzić, bo to może ładowarka, ale nie mam drugiej z takim wejściem. Krzysiek następnego telefonu nie chce.

Ja ostatnio zrobiłam się okropnie fizycznie leniwa. Już mało z kanapy wstaję. Na kanapie pracuję i spędzam na niej czas wolny. Krzysiek robi w domu prawie wszystko. Bardzo to doceniam. Ciekawe kiedy mi to przejdzie. Może dopiero wiosną? Oby szybciej. Trzeba by jeszcze zanim przyjdą mrozy zrobić coś w pracowni z decu albo namalować jakiś obraz olejny czy akrylowy. Nawet tego mi się nie chce. Dziś się zmuszę może i posprzątam w szafie?

Dziś czekam na kurierów, bo ma przyjść karma dla kotów i paczka z aromatami czyli kadzidełkami, olejkami i świecami zapachowymi. Lubię ładne zapachy a o to u mnie w domu nie łatwo przy tej ilości zwierząt i kuwet. Sprzątam, wietrzę, a i tak osoby nie przyzwyczajone do zwierząt ich zapach u mnie w domu czują. Czasem mi głupio z tego powodu, ale z drugiej strony i mnie nieraz niektóre pozornie ładne zapachy cuchną np. niektóre perfumy.

Wczoraj się najadłam po pachy. Pochłonęłam nawet ciastka i ptasie mleczka. Dużo. Dietę diabli wzięli. Wstyd...

fiolet marcinków

pod kępą przy płocie

pyszczek jeża

 

biel marcinków

pod kępą przy ganku

wygrzewa się kot

 

wieczór w deszczu

wilgotne marcinki

w twoich dłoniach


3 października 2016 , Komentarze (2)

Wczorajszy dzień przeżyłam prawie na samych przyjemnościach. Nawet obiad Krzysiek zrobił. Były paluszki rybne. On miał z ziemniakami ja tylko z surówką z kapusty kiszonej i marchwi. Z pracy to było trochę wróżenia, zrobienie legowiska Pikusiowi i 4 słoiczków sosu pomidorowego. Poza tym cały dzień przeleżałam pod kocem na kanapie zajmując się tym co mi sprawia frajdę. To lubię. Towarzyszyły mi koty no i Pikuś. Co robiłam? Ano spałam, oglądałam Wild, czytałam, pisałam wiersze, haiku, medytowałam, buszowałam w necie. Krzysiek też odpoczywał - czytał i rozwiązywał krzyżówki. Nadal mi jest zimno. Nie mogę patrzeć na Krzyśka jak chodzi w podkoszulce z krótkim rękawem. Mam sama od tego dreszcze. On twierdzi, że mu jest ciepło. Po krótkiej wymianie zdań Krzysiek rozpalił jednak w piecu. Na razie palimy drewnem. Jeszcze trochę go mamy.

Wczoraj Sebastian miał kolejną jazdę. Po mieście śmiga, ale na placu wczoraj tyłem wjechał w słupek. Klął jak szewc. Krzysiek chyba o ten jego kurs jest zazdrosny, bo sam prawa jazdy nie zdał kiedyś i zrezygnował. Teraz wścieka się gdy tylko o kursie Sebastiana wspomnę...Życzy mu wszystkiego najgorszego.

Dziś wstałam niechętnie. Pogoda mnie nieco przytłoczyła. Jest zimno i deszczowo. Niby kocham deszcz, ale coś ostatnio wpływa na mnie nie za dobrze, bo mnie rozleniwia. Nic mi się robić nie chce poza spaniem, a tu praca czeka. Niby nie mam nic do pisania typu na już, ale cały czas jestem zalogowana na portalach wróżbiarskich. Zaglądam też po kilka razy dziennie na portale dla freelancerów, bo a nuż coś się trafi. Powinnam też zaraz zabrać się za pracę na portalu z pożyczkami. Powinnam się zabrać za pisanie opowiadań. Po południu mam do zrobienia oczyszczanie aury wahadłem osobie z problemami. No i tak się to dziś potoczy...

Krzysiek jedzie do miasta po zakupy. Smakołyków dla mnie ma nie kupować. Jak dieta to dieta. Zobaczymy co zrobi...Po południu ma sprzątać w szafie, a ja też coś z niewdzięcznych prac dla siebie znajdę...

winobluszcz przy drzwiach

pierwsze czerwone liście

w twojej dłoni

 

czerwień liści

winobluszcz przy domu

zagląda w okna

 

szkarłat liści

winobluszcz przy płocie

drży na wietrze

2 października 2016 , Komentarze (22)

Dziś zaspałam. Krzysiek też. Obudził mnie Józek. Był głodny i ciągnął mnie za włosy. Czasem to robi gdy chce żebym już wstała rano. Łapie wtedy w pyszczek kilka moich włosów i ciągnie i to solidnie. Wcale delikatny przy tym nie jest. Nie wiem kto go tego nauczył. Przybył do mojego domu jako 2 letni kot. Teraz ma 7 lat. Wzięłam go z internetu, bo znajomy z Fecebooka wyjeżdżał na stałe za granicę. To wspaniały kot. Bardzo przywiązany do mnie i mądry. Nawet myszy umie łapać. W jaki sposób się tego nauczył? Bóg raczy wiedzieć, bo całe życie wcześniej mieszkał w blokach. Śpi ze mną w łóżku. Najczęściej przytulony do mnie. Tylko pieszczot nie lubi. Ja to akceptuję. Jest jaki jest i tak go kocham. Jest kotem specjalnej troski, bo musi być na karmie urinary weterynaryjnej ze względu na skłonność do tworzenia się kamieni w pęcherzu.

Teraz już siedzę na kanapie w pokoju dziennym i piję kawę. Stado  oczywiście nakarmione, Pikuś wypuszczony na dwór. Planuję dzień. Mam trochę pracy, ale mimo wszystko mam zamiar wypocząć. Pewnie sporo czasu prześpię. Po południu zrobię tylko ten sos pomidorowy do słoików i może przygotuję zimowe legowisko dla Pikusia w naszej sypialni. Mam zamiar kosz w którym śpi wymościć pierzyną. Niech mu będzie ciepło. Ostatnio jak wrócił z dworu rano to drżał. Nie jest już taki młody i trzeba na niego chuchać i dmuchać. Później może napiszę jakiś wiersz albo tylko poczytam na portalach.

Mam problem z uszami, bo obie dziurki mi się przerwały. Nie mogę założyć kolczyków. Nie wiem jak to się stało. Nie szarpnęłam ani nic z tych rzeczy. Po prostu wstałam rano bez kolczyków. Znalazłam je w pościeli, a uszy były przerwane. Nie wygląda na to, żeby się miały zrosnąć same, a wizyta u chirurga plastycznego mi się nie uśmiecha. Zostanie chyba jak jest, a zamiast kolczyków zacznę nosić klipsy. Te kolczyki co mam po prostu przerobię. Już kupiłam na próbę 4 zaciski do klipsów. Zobaczymy. Problem będzie z tymi nowymi srebrnymi kolczykami. Są ciężkie z kamieniami naturalnymi i szkoda by było je zgubić, a klipsy chyba łatwo spadają. A może nie. Nie wiem nigdy nie nosiłam.

A na koniec wiersz...

Wczesnojesienne nastroje

 

upalne noce

odfrunęły za tęczowy most

późne lato

przesyła pocałunki

poranki mgliste i ciche

żegnają wrzesień

 

dalie jeszcze

pysznią się w ogrodzie

a już marcinki

rozdają uśmiechy

 

chłodne noce

kołyszą w ramionach

głosy lecących gęsi

 

już jesień

 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.