Wczoraj bez sportu. Byliśmy spisać protokół przedmałżeński, daliśmy na zapowiedzi. Musimy iść do pierwszej spowiedzi przedmałżeńskiej do 10 maja, także do soboty włącznie. Szczerze - to mnie nawet stresuje. Mam troszkę uraz do księży, ale nie będę się tutaj rozpisywała.
Dzisiaj usłyszałam, że schudłam od trzech osób, a jedną z nich był facet, więc miło. :)
Całkiem fajnie wyglądam w nowych spodniach, kupiłam w Orsay'u granatowe rurki. :) Leżą idealnie. Czuję się świetnie. Naprawdę. Tempo mojego zrzucania kg jest powolne, ponieważ nie jestem na restrykcyjnej diecie. Nie pijam słodkich napojów gazowanych, nie jadam slodyczy, fastów (b. rzadko), jem ciemny chleb, ciemny makraon, unikam wieprzowiny etc. Ogólnie całkiem sobie radzę, ale nie chcę powariować, więc po prostu troszkę ograniczam kalorie, staram się jeść zdrowo i uprawiam sport. Robię to nie tylko dla siebie, ale także dla mojej przyszłej dzidzi, o którą chce się zacząć starać po ślubie. :)
Teraz zabieram się za porządki w domu. A wieczorem idę się przebiegnąć, z roweru nici, bo dość nieprzyjemnie wieje.
Jutro napiszę, co z tą moją pracą, bo dziś już mi się nie chce!
Buziaki:)