Odliczanie mnie przeraża. Zostało już tak mało czasu... a ja mam jeszcze tyle niepozałatwiane, że głowa mała...
-nie mamy czym jechać do ślubu
-nie mam sukienki poprawinowej i nie wiem w co mojego K. w te poprawiny ubrać ...
-przygotować listę rzeczy, które muszę zabrać ze sobą do hotelu
-umówić makijażystkę na godzinę
-ustalić z zespołem co i jak... z fotografem, z kamerzystą
-wybrać utwór na pierwszy taniec
-usadzić gości
-zamówić ciasta na polter (tłuczenie butelek-nie we wszystkich regionach Polski taki zwyczaj)
-kupić biżuterię ślubną
-dokończyć nauki przedślubne
-kupić platikowe kubki i kieliszki na polter
-yyyyyyyyyyyyy? nie wiem, co jeszcze, ale mam stres!
Nie wiem, czy się bawić w Księgę Gości, skoro mamy zamiast kwiatów książki z dedykacją?
Dzisiaj na kolację robię parówki w cieście, nie jest to dietetyczne danie, ale mam doła i postanowiłam sprawić sobie małą przyjemność. :) Bez obżarstw, zjem jedną. :)
Pojutrze jadę na zabieg na włosy kwasem hialuronowym, pojutrze na oksybrazje na plecy... żeby rozjaśnić pozostalości po trądziku, który mnie w tym roku znokautował. :/
Zmierzyłam się i tak w talii mam 60 cm, a w najszerszym miejscu w tyłku 96. Chcę 94 i nic więcej, wtedy wyglądam idealnie. :)
Dzisiaj w pracy się popłakałam, ciężki dzień ogólnie, wszyscy widzieli, że chodzę struta i nie za bardzo jestem w sosie. Dzisiaj zjadłam pączka, bo dostałam, ale wcale mi nie smakował, zjadłam bo zjadłam, w ramach drugiego śniadania.
Czeka mnie teraz wysprzątanie domu i dopięcie spraw ślubnych na ostatni guzik. Sport będzie jutro. :)