Po weekendzie bez liczenia kalorii, 400gram na plusie, więc spinamy pośladki. Weekend przesiedziałam na kanapie, czyt. przed kopem i ani spaceru, ani bieżni, ani ćwiczeń nie było. Uznajmy, że to był czas na regenerację.
Dziś pogoda iście wiosenna, więc spacerek z rana zaliczony i mam ambitne plany na popołudnie. Domowo ma być, ale aktywnie.
W dzisiejszym menu głównie jajka, bo i na śniadanie dwa z groszkiem, a na obiad, kotlety z jajek i ziemniaków. Kolacja będzie jogurtowo-owocowa.
Moja wiosenna kurtka znów się dopina, ale nadal zbytnio opina. Masakra z tym tyciem i chudnięciem. Nie chcę kolejnej kurtki, chcę się z luzem mieścić w tę co mam. Na dzień dzisiejszy wygląda to tak:
nie za fajnie, więc do roboty, zanim wiosna na dobre zawita.