Hej Dziewczyny!
Pisałam parę dni temu, że w moim życiu zanosi się na zmiany... I wiecie co? Właśnie dziś podjęłam decyzję, że zakończę swój "związek". Nie wiem jeszcze jak i kiedy, ale jestem przekonana, że tego chcę... Problem w tym, że muszę znaleźć mieszkanie, bo to, w którym mieszkamy obecnie, jest jego. Rozglądałam się za mieszkaniami do wynajęcia w moim mieście. Znalazłam kilka ciekawych ofert, ale muszę dokładnie przekalkulować, czy mnie na którąkolwiek z nich stać. Zadowoliłby mnie pokój z kuchnią i łazienką, ale mam tyle swoich rzeczy, że muszę mieć miejsce, żeby to wszystko zmieścić...
Jak ja nie lubię zmian... Jedno jest pewne: rozstanie nie będzie łatwe. A. się załamie, ale bynajmniej nie z tęsknoty za mną... Prawda jest taka, że kiedy się wyprowadzę, to nie poradzi sobie finansowo. Trudno, niech wraca do rodziców, a mieszkanie komuś wynajmie. Kolejny problem to to, że jego matka u mnie pracuje. Nie wiem jak ona do tego wszystkiego podejdzie. Nie chcę, żeby z tego powodu odeszła z pracy, bo mimo, że czasem mnie wkurza, to dobrze mi się z nią pracuje. Ale i tak największym problemem będzie poinformowanie A. o tym, że odchodzę. Kurde, może to śmieszne, ale ja tak naprawdę nigdy z nikim nie zrywałam. To był mój pierwszy poważny związek... :( Ale trudno, zero sentymentów... Nie będę Wam dzisiaj dokładnie opisywać, dlaczego podjęłam taką decyzję, obiecuję, że niebawem to wyjaśnię. W skrócie mogę napisać tyle: kłamstwa, oszustwa, branie kredytów w tajemnicy przede mną (jak się okazało głównie na dragi:/), brak szacunku, itp., itd.. Tak w ogóle, to jakiś czas temu, po kolejnej kłótni (w 100% z jego winy) i paru cichych dniach, poinformowałam go, że chyba nie mamy o czym rozmawiać, i czas najwyższy zakończyć tę farsę. Na co on stwierdził bez zająknięcia, że mogłam mu to 10 lat temu powiedzieć. Zabrzmiało to tak, jakby chciał mi powiedzieć, że zmarnował te 10 lat ze mną. No a czego ja się spodziewałam? Że mnie przeprosi i wszystko będzie dobrze? Głupia... Dla mnie sprawa jest jasna: on nie kocha mnie, ja nie kocham jego, nie ma sensu dłużej tego ciągnąć. Wciąż nie wierzę, że to się dzieje...
Ale spoko, dam radę, muszę:)
Trzymajcie się ciepło, pa!
:*