Dziś tak jak obiecałam - dwie cyfry na Szklanej (nie licząc tych po przecinku;P)
99,81 kgChociaż muszę się przyznać, że miałam pewne wątpliwości co do dzisiejszego wyniku, bo wczoraj wieczorem mój Luby zaskoczył mnie kolacją w postaci... smażonego pstrąga...
Ale wmówiłam sobie, że pstrąg pływa w wodzie, więc jak go zjem, to będzie prawie tak samo, jakbym wypiła wodę :) Hehe :) Nie, no żartuję :)
Dziś póki co OK:
Na
ŚNIADANIE umyłam okna :) Serio, nie kłamię, w końcu to zrobiłam :D I wiecie, co się okazało? Że szyby są przezroczyste, i że widać przez nie, co się dzieje na zewnątrz! :) Hehe :)
Na OBIAD przyrządziłam sobie
sałatkę a'la oszukany gyros:- 1 kapusta pekińska (posiekana)
- 1 por (półplasterki)
- 3 małe zielone papryki i 1 średnia czerwona (drobno posiekana kosteczka)
Do tego sos: - trochę majonezu (można zastąpić jogurtem naturalnym - ja niestety nie lubię)
- trochę sosu sojowego (można zastąpić Maggi, albo jakimś Warzywkiem, Jarzynką etc.)
- trochę wody
- jakieś zioła (prowansalskie, bazylia, oregano - suszone dobrze lekko sparzyć wrzątkiem)
- czosnek w dowolnej ilości (może być granulowany, może go nie być wcale - nie każdy lubi).
Do tego pierś z kurczaka pokrojona w kostkę pozostawiona na noc w marynacie:- po 1 łyżeczce curry i imbiru w proszku
- 1 łyżka sosu sojowego
- 1 łyżeczka oleju/oliwy
- łyżka soku z cytryny
- mała łyżeczka cukru trzcinowego/brązowego
Wszystko wymieszać, aż cukier się rozpuści, zalać kurczka, wstawić na noc do lodówki.
Wyłowić kurczaka, wrzucić go na rozgrzaną patelnię bez tłuszczu, podsmażyć lekko z każdej strony, aż się zetnie z wierzchu. Zalać pozostałą marynatą i dusić aż do jej odparowania.
Kurczka można lekko odsączyć na ręczniku papierowym, po czym dodać go do sałatki i szamać, szamać:)
Na chwilę obecną to tyle :)
EDITNa obiad zjadłam pół sałatki, ale mięsko całe wyjadłam hihi ;)
A do tego co mi zostało dodałam pół pokrojonej w kosteczkę wędzonej piersi z kurczaka i zjadłam z apetytem, powiedzmy, że na obiado-kolację :)
W sumie dziś do tej pory wciągnęłam około 1000 kcal, więc to na pewno nie koniec.
Mam w planach posadzić cztery litery na rowerze stacjonarnym dziś wieczorem, ale nie obiecuję :) Różnie u mnie z realizowaniem planów, więc dam znać jutro, czy spięłam tyłek, czy nie :)
Mam również nadzieję, że Luby nie będzie dziś na mnie czekał z kolacją :/
Hasta mañana :)