Ostatnie dni, to jakaś karuzela.... góra, dół.... lepiej, gorzej.... oj działo się... Kalorie nie liczone, bo nie było jak. Okazało się, że córka M ma mononukleozę... Wszystko jakoś się zbiegło w czasie, kiedy to znowu M poza domem... Na szczęście ja, już czuję się lepiej... tzn lepiej niż tydzień temu. Funkcjonuję normalnie. Jedzenie u mnie kuleje. Nie mam na nie ochoty. Czasami jak jestem u rodziców, to mnie zmuszą, abym zjadła obiad u nich, inaczej mnie nie wypuszczą :D
Cieszę się, że jutro już piątek... przeorał mnie ten tydzień psychicznie. Rano wyjazd z domu, powrót około 20 i tak od wtorku .... O treningach nie mam mowy... aż zła jestem. Ale może w weekend nadrobię. Waga na szczęście nie idzie w górę, co mnie cieszy.
Nie ma co narzekać, tylko trzeba iść dalej przed siebie i do przodu. Pamiętaj, aby się nie poddawać. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia.
Mam nadzieję, że jutrzejszy wpis będzie bardziej kreatywny ;) Spokojnego wieczoru :) Pozdrawiam
Rety jak te dni szybko mijają... Jak niewiele zostało do świąt... 44 dni? Strasznie mało. Niby nie planuję ich jakoś specjalnie celebrować, ale te uciekające dni poganiają mnie z kalendarzami adwentowymi. Dziś sobie spisałam, co dla kogo mam i co jeszcze muszę dokupić. Na szczęście niewiele muszę dokupić i zrobię to we wtorek ( tzn. taki jest plan). Chciałabym już w piątek wysłać koleżance i dziewczynom w sobotę już pakować, aby mieć wolną głowę na ewentualne prezenty świąteczne. Te nie będą jakiś mega wielkie czy drogie. Wolimy dać kasę ( wiadomo jakieś drobiazgi jeszcze dostaną, no ale sporo idzie na kalendarze, więc bez przesady :)
Jeśli planujecie kalendarze, to w Rossmannie są takie małe produkty, które możecie włożyć do paczuszek. Niby płyny do kąpieli, tabletki do kąpieli, puder do kąpieli itp. Do tego jakieś drobne słodycze jeśli chcecie i gotowe. Wiadomo, że każdy daje do kalendarza, to co uważa. jeden zrobi kalendarz za 200 zł inny za 500 zł. Możliwości jest wiele, pomysłów też. Ważne, aby znać osobę i wiedzieć co lubi, co się jej przyda itd.
Ja planując kalendarz, najpierw spisuję, co wpadnie mi do głowy, co mogłabym tam włożyć. W trakcie zakupów czasami modyfikuję. Bywa i tak, że zmieniam prezenty kilka razy, bo czegoś nie mogę dostać, albo w rzeczywistości mi się nie podoba. Dlatego staram się już o tym myśleć w październiku, czasami nawet i wrześniu :) Nie lubię tej presji właśnie, że nie zdążę. Ale tak jak pisałam samo kupowanie nie stresuje mnie tak, jak pakowanie :) Bo i ile dziewczyny nie widzą co kupuję, to pakowanie jest w domu i muszę skuteczni się wtedy izolować :D No i tu jeszcze jeden dylemat, w co spakować rzeczy do kalendarza? Czy w papier, czy torebki, czy może coś innego...
Jeśli chodzi o dzisiejsze menu, wygląda tak:
I posiłek: chleb fitness z sałatą, szynką, ogórkiem
II posiłek: paella z Dino ( średnia, nie zjadłam wszystkiego)
III posiłek: karpatka domowej roboty na groszku ptysiowym
Kalorii niewiele, ale więcej nie dałam rady. Zresztą nie zjadłam całego obiadu, więc i mniej pewnie jest. No ale nie ma co jeść na siłę. Długo schodzi mi jedzenie jednego posiłku, niestety.
Pamiętaj, aby się nie poddawać. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Pozdrawiam
Nie było mnie dwa dni. W sumie byłam, ale jakby mnie nie było. Dałam kilka komentarzy, ale na wpis nie miałam siły. W czwartek czułam się fatalnie, w piątek ciut lepiej, ale też bez szału. Dziś już lepiej, dlatego też wróciło liczenie kalorii. Czwartek i piątek to więcej spałam, niż byłam na nogach. Cieszę sie, że jest długi weekend to wydobrzeję ( mam nadzieję).
Waga dziś zaskoczyła po tygodniu, spadło 2,2 kg. Całkiem ładnie, no ale w sumie zakończył się okres i niewiele jadłam w czwartek i piątek. Nie mniej jednak spadek cieszy. Jest szansa, że uda się do końca roku zgubić te 10 kg... albo bardzo zbliżyć się do upragnionych 58 kg :D. Zaliczyłam też 9 cm mniej :) Co też cieszy ( pomiary robiłam tydzień temu i dziś) Jak dobrze pójdzie, to będę co sobotę robiła pomiary.
Posiłkowo dzień wygląda tak
I posiłek: bułka z sałatą, sokoliki
II posiłek: kotlet rybny, kasza kuksus perlista, buraczki
III posiłek: chleb fitness, szynka, ser i sałatka jarzynowa
Pamiętaj, aby się nie poddawać. Idź do przodu, nawet jak upadniesz. Każdy miewa gorszy czas, to normalne. Trzymam za Ciebie kciuki. Pozdrawiam :) :*
Kolejny dzień na wariackich papierach. Jutro już powinno być lepiej i wolniej w ciągu dnia. Pogoda dziś też dopisała, chodź czuć chłodek . No tak jesień mamy.... a zanim się obejrzymy będzie zima.
Dziś z aktywności jedynie półprzysiady x 50 i kolano-łokieć x 50 . Przysiady zmieniłam na półprzysiady, bo coś kolana mi dokuczały. A półprzysiady aż tak ich nie obciążają. I dziś już zaliczyłam dzień 42 :) A i waga pokazała dziś spadek :) czyli waga po okresie wraca do siebie :) hihih. Cieszę się, że codziennie konsekwentnie robię te ćwiczenia a to z rana, a to czasami wieczorem, ale robię codziennie. Myślę, że jutro powinien wpaść rower, oby :)
Posiłkowo hmm
I posiłek: chleb z szynką, serem, ogórkiem
II posiłek: burek ze szpinakiem i serem ( ale nie zjadłam całego)
III posiłek: leniwe z cynamonem i cukrem
IV posiłek: zrazik i buła
Drugi posiłek i ostatni nie był planowany i trochę zła jestem, że wyszło, jak wyszło. No ale to nie było zależne ode mnie :) Jutro będzie lepiej. Grunt, to się nie poddawać. Idę dalej przed siebie :) Widzę spadek, widzę nadzieję :) A do świąt coś nie coś zostało dni i można to wykorzystać.
Jestem też na etapie organizacji kalendarzy adwentowych. Mam 3 w planach, a czy dojdą do skutku zobaczymy. Część rzeczy już kupiłam, ale lista jeszcze długa... hmmm w sumie kupowanie to można powiedzieć pestka, bo ja wiem, co chcę kupić. Gorzej pakowanie, ozdabianie itp... tu jest gorzej i więcej czasu na to trzeba poświęcić. Ale ogarnę i to :) za to ja już jeden kalendarz dla siebie mam :) M mi kupił w Niemczech, kalendarz Balea, bardzo lubię ich kalendarze :) I polecam. Można też kupić je na allegro lub na stronie DM polskim
Pamiętaj, aby się nie poddawać. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Miłego wieczoru.
Dzisiejszy dzień jest bardzo fajny , mogę przyznać :) Fakt troszkę się nachodziłam, bo mam już 19712 kroków :) Może do 20 tyś dobiję ;) No ale dziś młoda znowu miała warsztaty, więc miałam ponad dwie godziny dla siebie. Do maczka wpadłam na kawkę, aby się rozgrzać... bo przyznam zimno było ....
Kalorie policzone
I posiłek: rogal mleczny z piersią z kurczaka i ogórkiem
II posiłek: jogurt ( średni, dla mnie za słodki)
III posiłek: leniwe u rodziców
Wpadła też wspomniana kawka piernikowa w maczku , ale nie cyknęłam fotki ;)
Już nie mogę się swoją drogą doczekać, kiedy młoda będzie miała warsztaty bliżej świąt. Wtedy będzie jarmark na mieście....i inny klimat, podczas spacerowania :) Jeszcze jutro intensywny dzionek i późny powrót.... chyba, że coś się zmieni, bo M ma być w domku...ale to wyjdzie w praniu :) Może uda się znowu wydreptać ładną liczbę kroków :)
Pamiętaj, aby się nie poddawać. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Pozdrawiam :)
Oj ciężki ten poniedziałek. Znowu na wariackich papierach. Rano młodzież zawieziona do miasta, jedna do szkoły, druga ze mną do jej zakładu... szefowa nie jest fer i chciała młodą oszukać odnośnie umowy, jaką jej proponowała. Dlatego byłam porozmawiać i wytłumaczyć, że to co proponuje nie jest zgodne prawem itp.... ale ona cały czas swoje. Z racji tego, że nie podpisywałam z nią umowy, tylko M , to on musi być przy rozwiązaniu ( z racji tego, że młoda nie jest jeszcze pełnoletnia, to musiał być rodzić przy podpisaniu umowy). Dziwna ta szefowa.... raz było dobrze, raz kiepsko.. No ale cóż.
Później podrzuciłam młodą do miasta, ja szybko na jakieś zakupy ( ale nic nie kupiłam) i do rodziców. Zjadłam drugie śniadanie, porozmawiałam z rodzicami i godzina 16.30 tup tup... na zebranie :) Na szczęście szybko zleciało. No ale nie zmienia to faktu, że w domu byłam około 19 :(
Kalorie dziś liczone, ale zjadłam zdecydowanie za mało ( nawet chyba tysiąca nie dobiłam) jakoś nie miałam weny jeść. Za to ładnie kroki wydreptałam, bo mam ponad 17 tyś już.
Ogólnie dzień minął dobrze, ale za szybko :) Czasami lubię gdy tak szybko mija, ale dziś... niekoniecznie. Będąc na zebraniu dowiedziałam się, że młoda w środę też ma korepetycje i to będzie trzeci dzień z rzędu, kiedy to wrócę późno do domku. No nic, dam radę.. prawda? Aaaa waga pokazała dziś lekki spadek ;) co spowodowało humor z rana dopisywał.
Pamiętaj, aby się nie poddawać. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia w nowym tygodniu. Miłego wieczoru. Pozdrawiam :) :*
Niedziela na wariackich papierach , dosłownie. Chociaż poranek tego nie zwiastował.... poranek spokojny, odwiedziliśmy z M pchli targ. Było z rana zimno, więc raz dwa wszystko obeszliśmy. Wróciliśmy do domu i wzięłam się za obiad. Nawet udało się skończyć książkę, jestem mega zadowolona. Kalorie policzone
Co prawda zjadłam niewiele, ale to też dlatego, że nagle trzeba było przeorganizować dzień.
I posiłek: bułka kukurydziana z szynką
II posiłek: ziemniaki, pierś z kurczaka, kalafior z bułką
III posiłek: arbuz, jogurt śmietankowy i płatki kukurydziane.
Ten jogurt śmietankowy jadłam pierwszy raz w życiu, ale muszę przyznać, że jest całkiem dobry. Pierwsza łyżeczka na to nie wskazywała, ale kolejne już tak :) Jutro jeśli będzie w sklepie kupię kolejny ;)
Waga dziś pokazała spadek tzn w sumie pokazała wagę z poniedziałku, co mnie cieszy. Może będzie jakiś spadek na koniec tygodnia. No ale na to trzeba pracować :) Na trening jutro nie ma co liczyć ( raczej ) bo mam zebranie i mogę wrócić późno do domku. We wtorek młoda ma znowu warsztaty, więc tu znowu kroki wchodzą w grę ;) Ale to się jeszcze wszystko zobaczy.
Pamiętaj, aby się nie poddawać. Walcz o swoje. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia w nowym tygodniu. Miłego wieczoru. Pozdrawiam :)
Sobota i po sobocie. Znowu dzień przeleciał mi przez palce, przeraża mnie to , ten upływ czasu. No ale do rzeczy. Dzień minął całkiem dobrze. Udało się zrobić trening
Wskoczyłam na rower, chociaż strasznie mi się nie chciało... ale radość, po ... ogromna. Kalorie dziś też już liczone
Niewiele, ale w sumie nie zjadłam mało.
I posiłek: chleb z szynką ( na szybko)
II posiłek: zraz, ziemniaki, sałatka z ogórka kiszonego, cebuli i majonezu ( resztka po córce-przecież nie wyrzucę)
III posiłek: ogórek, łosoś i serek śmietankowy plus koperek ( niebo w gębie, polecam), arbuz i coś a'la szyszki z ryżu preparowanego
Ogólnie jest to pozytywny dzień , mimo tego, że dziś postanowiłam się zmierzyć.... bo dawno tego nie robiłam. W tym roku wcale, no może gdzieś tam na małej karteczce. Aaa właśnie znalazłam karteczkę z czerwca i waga większa, obwody większe. Ale to będę porównywała za jakiś czas. Chciałabym co tydzień robić pomiary, a czy wyjdzie, zobaczymy. Do świąt jeszcze trochę czasu zostało, do końca roku również... więc jest szansa na jakieś spadki ;)
Pamiętaj, aby się nie poddawać. Działaj dalej, na swoich zasadach, po swojemu. Nie oglądaj się na innych. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam
Ostatnie dni nie są dla mnie łaskawe, ale nie poddaję się. Działam dalej, robię swoje. Raz wolniej, raz szybciej ;) Ale do brzegu...nie będę pisała o ostatnich dniach, ale zrobimy małe podsumowanie października.
Otóż jeśli chodzi o wagę to na minusie 1,9 kg. Mogłoby być lepiej, ale ten tydzień dał mi się we znaki. Bywa. Ważne, że spadek. Udało się zrobić 8 treningów ( założyłam sobie min 2 treningi w tygodniu) więc prawie się wyrobiłam... bo tydzień się jeszcze nie skończył ;) i mogłabym zrobić jeden trening i brakowałoby jednego dnia aby spełnić ten cel. Nie jest źle. 11 dni z krokami 15 tyś i powyżej ( co bardzo mnie cieszy) Tylko 6 dni bez liczenia kalorii wpadło, co uważam, że jest dobrym wynikiem, na 31 dni. Chipsów nie zjadłam, ale słodkości wpadły kilka razy.
Tak wygląda październik w małym skrócie ;) Jestem z niego nawet zadowolona. Coś tam się zadziało, coś spadło, wpadł trening, nie zjadłam chipsów, słodyczy niewiele... jest dobrze :D
Teraz czas na plany listopadowe..
1. pozostaję przy liczeniu kalorii ( kaloryczność ta sama co mam)
2. trening min 2x w tygodniu ( chciałabym napisać 3 x w tygodniu, ale nie wiem czy podołam, dlatego wolę napisać 2x)
3. min. 10 tyś kroków ( w październiku tego nie było)
4. rezygnacja ze słodyczy( tym razem chciałabym wcale nie jeść, co wyjdzie okaże się)
5. rezygnacja z chipsów ( pociągnę kolejny miesiąc)
Chyba póki co, to tyle z planów. Nie chcę za dużo brak na głowę, bo mogę się zniechęcić. oczywiście, jeśli w jakiś dzień powinie mi się noga, to nic. Listopad ma 30 dni. To 30 dni na sukces, ale i 30 dni na porażkę. Za miesiąc się okaże jak mi wyszło. Nic na siłę.
Pamiętaj, aby się nie poddawać. Działaj na swoich zasadach. Nie patrz na innych. Trzymam za Ciebie kciuki w listopadzie. Dasz radę. Jesteś silniejsza niż myślisz. Powodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam
Wtorek to zdecydowanie nie jest mój dzień. Od samego rana. Bywa i tak. Grunt, to się nie poddawać. Jutro będzie lepiej, wierzę w to. Dziś było wszystko przeciwko mnie. Liczyłam, że dużo zrobię, bo będę w domu. Nie zrobiłam nic. I poniekąd dobrze mi z tym. Jutro nadrobię.
Aaaa miałam dać info odnośnie tej skargi do McDonald... odpisali :) że przepraszają, że taka sytuacja nie powinna mieć miejsca i że wyślą tam kogoś, aby przeszkolić personel itp.. i mają nadzieję, że mimo wszystko zostanę ich stałą klientką :D Szczerze to nie spodziewałam się innej odpowiedzi.
Krótki wpis, ale nie mam dziś o czym pisać. A chciałabym Tobie życzyć powodzenia i pamiętaj, że trzymam za Ciebie kciuki. Dasz radę. Jesteś silniejsza, niż myślisz. Spokojnego wieczoru. Pozdrawiam :)