Spękałam.
Jak przyszło co do czego spękałam. Inni byli, neofici też. Zrobili to, widziałam uśmiechnięte foty po.. będą kolejne okazje... ale ja nie wiem...
Piątek: 20 km rower ( chyba w dwa razy dłuższym czasie, bo straszny lód=trzeba wtedy ciągnąć rower po trawnikach i marznący deszcz=trzeba przecierać co jakiś czas okulary, jak się chce widzieć gdzie ten lód jest)
W południe: 10 minut rozgrzewki na orbitreku +
2. Wyciskanie na ławce poziomej: 12x 20kg powtórzone
3. Wznosy ramion bokiem w opadzie tułowia 15x 2kg 15x 2kg 15x 2kg - całość jako seria łączona powtórzone 4 razy.
Wieczorem w klubie (strasznie długo tam jechałam = mało czasu miałam)
1. MC 35 kg x 15- rozgrzewkowo, 40 x 10 w czterech seriach
2a. Wypychanie nogi do góry w klęku na maszynie do ćwiczenia tyłka: 15x 39 kg na każdą nogę
2b. Przywodzenie nóg na ginekologu: 20x 30kg
2c. Odwodzenie nóg na ginekologu 20x 30kg
a, b i c w serii łączonej powtórzone 3 razy
I tyle przez to lodowe spowolnienie dojazdu.
I godzina ABT.
Sobota: 10 km rower - trochę lepiej, bo dużo stopniało, plucha działa cuda
Godzina TBC + godzina sztang - nowa instruktorka = jakoś łatwiej
A jutro na treningu spotkam się z tą, która nie jest takim cieniasem jak ja i wlazła do tego przerębla i uśmiechała się po.