Ciało boli mnie już tylko trochę i zdecydowanie czuję, że źródłem jest kręgosłup. I bardzo, bardzo jestem szczęśliwa, bo rower jest dla mnie neutralny, a chyba nawet pomaga (ale to mogę sama wymyślać z miłości do kręcenia, ruchu i świeżego powietrza). Zatoki jak nowe :)
Wykorzystałam ładna pogodę i na badania (rtg i rezonans) na rowerze właśnie pojechałam. I jak zawsze zachwyt - ile parków jest w W-wie! I jakie ładne! Deszcz zaczął padać dopiero jak zaczęłam wracać do domu.
Teraz jeszcze gęstość kości, to już dodatek, wizyta u ortopedy nr 2 i to co najważniejsze - rehabilitacja. Tu mam pod górę, bo osoby polecone przez lekarza, a na nich mi zależy, pracują po "drugiej stronie Wisły", albo może nie aż tak, ale i tak daleko i komunikacyjnie niewygodnie. Biorąc pod uwagę moje godziny pracy i popołudniowe korki i porę roku, widzę to jakoś tak, że pojadę raz na konsultację i dostanę program do realizacji gdzieś u mnie "za rogiem", albo samodzielnie i jakieś wizyty kontrolne tylko...
A w piątek wreszcie było przekazanie różowych sweterków z wróżkami moim wnuczkom i wielki sukces !!!:) dziewczynki zachwycone, oczywiście biegały w nich cały wieczór i trafiłam z rozmiarem idealnie !!:) A robiłam je tylko wg tego co miałam zapisane, bez mierzenia w trakcie. Mam już od nich nowe zamówienie :)
A z MKAL westa porażka :(. Nie podoba mi się ta chusta, nie będę jej nosiła, nie będę już nigdy (tym razem naprawdę), brała udział w MKAL, gdzie wzór jest tajemnicą. Dodatkowo, nitka jest cięta przy każdej zmianie kolorów, więc chusta jest nie do sprucia. Piękne są tylko kolory no i ta wełna, cieniutki, mięciutki merynosek. Próbuję ją, na moich dziewiarskich grupach zamienić na inna włóczkę i to jest jej jedyna szansa, że będzie świat oglądała.