Tak jak obiecywałam ruszyłam w końcu tą moją szanowną ,wielką pupę z fotela i poszłam na kijki.Najadłam się tabletek i poczułam sie trochę lepiej.Wybrałam sobie trasę dość trudną trasę,(górki i pagórki,w górę i w dół).Półtora godziny i powiem wam , że nieźle się spociłam.
Niestety jak przyszłam do domu zaczęłam "świstać"i kasłać i i pomyślalam , że chyba bez antybiotyku się nie obędzie. Bo to już wyglądało mi na zapalenie oskrzeli.Ubrałam ciepłą piżamę, wypiłam szklankę mleka z miodem .Rano obudzilam się tak mokra , że mogłam piżamę wykręcać, ale poczułam sie dużo zdrowsza. .
Mówię mężowi, że tak się spocilam.A on sie śmieje, że to "weksle".Młodym wyjaśnię, że chodzi o przekwitanie.Złośliwiec jeden.A on oczywiście piękny i młody.
A przypomniało mi się jak moja czterdziestoparoletnia koleżanka poszła na bal dla samotnych.Poznała pana , który wpadł w jej oko.On poprosił ją do tańca.Było naprawdę romantycznie dopoki on nie spytal ja o weksle.Ta wsciekla omal nie dala mu w twarz.Na drugi dzień w pracy opowiadala nam ,że trafiła na łowcę posagów , bo jego interesowało tylko jej konto w banku i jakieś weksle.I nie mogła zrozumieć dlaczego my śmiejemy się do lez.
A z tego wszystkiego zapomniałam napisać, że waga 102,9(czyli spadek 1,4kg).To chyba wszystko to woda wypocona w piżamę , ale i tak sie cieszę , że mimo@waga spadła.
Rano ciepło ubrana ruszyłam rowerem do pracy.Tam wypilam szklankę mleka z miodem i zjadlam kanapkę.I walczę dalej .I najwyższa pora wziąść się do pracy, bo stos faktur rośnie.....
Miłego dnia