****
Jestem chyba pracoholikiem ,bo już mnie męczy to wolne.wczoraj się poobijałam i odwiedziłam koleżankę ze starej pracy-sprzątanie planowane ograniczyłam do prania w pralce-samo się zrobiło.Dieta była ok.wczoraj rowerek 70min dziś 110min(zaczynam bić kolejne rekordy życiowe)ćwiczenia model.dopiero zrobię.Jakoś w wolne dni jestem senna(zmęczenie wiosenne mnie dopada czy się starzeję?)
Postanowiłam sobie na początku boju,że nie będę teraz kupowała żadnych ciuchów dopóki będę miała w czym chodzić,a że trochę obcisłych miałam to nadal nie narzekałam na braki,ale odezwała się chyba we mnie kobieca natura bo zaszalałam i kupiłam 2 bluzki w bon prix.Zrobiłam sobie taki przed urodzinowy prezent i mam nadzieję że się wcisnę bo miałam problem z doborem rozmiaru,a mianowicie do tej pory nosiłam 52 a płaszcz to nawet 54(zawsze z górą miałam kłopot bo mam duży biust i w związku z tym o 1 rozmiar musiała być większa)Teraz jak się obmierzyłam to 50 powinna wystarczyć,a zamówiłam 48/50 bo stwierdziłam,że 52/54będzie za duży (a na pewno za jakiś mam nadzieję krótki czas)Jeśli coś będzie nie tak to kolejna motywacja,żeby się wcisnąć.
Niektóre z Was proszą mnie o przepisy-nie jestem w stanie pisać każdemu z osobna więc proście a będę je aktualizowała i wpisywała na portalu kulinarnym gotujmy.pl-Podaję adres mojej stronki i nick-GABAS
Boję się że cały wpis szlag trafi więc podam osobno bo muszę skopiować,a i tak możecie tam wejść klikając na zielony pasek nad vitalią potem należy poszukać w wyszukiwarce GABAS i gotowe.
DZIĘKUJĘ WAM KOCHANE ZA TAK DUŻE ZAINTERESOWANIE MOIM PAMIĘTNIKIEM-JESTEŚCIE KOCHANE I BARDZO MI POMAGACIE.
Błogie leniuchowanie?A może jednak nie?
Mam mieć 3 dni wolne, a potem harówka bo na sobotę wesele na ok.100osób.Boję się że się rozleniwię,ale mam dość trochę sprzątania w domu,zakupy,ćwiczenia to chyba nie będzie tak źle.Chyba że trochę przegnę z ćwiczeniami to mogę mieć kłopoty z poruszaniem się przez resztę tygodnia-hihihi.Wczoraj byłam w pracy do 22,a potem pozaglądałam do Was i co widzę same sukcesy-gratulacje!!!No znalazłam też kilku maruderów,którym brak sił i im musimy dokopać bo robią nam złą opinię -mam rację?
Mieliśmy w pracy trochę wariactwa,bo uczniów nie było,a w dwójkę musieliśmy zrobić ponad 100 rolad śląskich,kluski tarte,kapustę gotowaną+to co zwykle.Na szczeście nie było ruchu i jakoś daliśmy radę.
Pozaglądam do was wieczorkiem a teraz muszę się zabrać do roboty bo zarosnę brudem.
Pozdrawiam wszystkie dzielnie walczące z kg i życzę dalszych sukcesów.
****
Już po sprzątaniu i po obiadku jakoś jestem dziś senna(zmęczenie wiosenne czy co?)Jakoś szybko nam poszło we dwójkę lżej,ale w domu już nie mam siły sprzątać a starsza poszła dorobić do pizzeri i wróci w nocy więc będzie chyba bajzel chyba że się zmobilizuję później.Na ćwiczenia jednak znajdę dziś czas i siłę.
Ostatnio często modyfikuję dietę z vitali bo zaczyna mnie wkurzać-zmieniłam na następny tydzień ilość posiłków na 4 dziennie,a znów mam 5.Nadal mam ok 1450-1550kcal i to mi nie przeszkadza,ale nie lubię jak mam w ciągu 3 dni 3rodzaje mleka lub jogurtu-musiałabym mieć w lodówce miejsce tylko dla siebie,a resztki powyrzucać.Jestem zbyt oszczędna,żeby sobie pozwolić na to i zdecydowałam,że mleko tylko 0,5%,a jogurt (owocowy) mogę zmiksować zykły z owocami które mam zamrożone.Dania gotowe też kosztują a skoro wiem co w nich jest mogę zrobić je sama.I tak sobie jakoś radzę-oby były nadal efekty.Jestem ciekawa,czy uda mi się osiągnąć 95kg na koniec lutego-ostatnio ważyłam tyle latem 1998r.Byłoby super,a do Wielkanocy może 90kg-tyle miałam 18lat temu zanim byłam zmłodszą w ciąży-ale się rozmażyłam.
Oj dziewczyny będziemy napewno lżejsze do lata-niektóre osiągną już do tego czasu swój cel-szkoda tylko,że wiele z nas rezygnuje po krótkim czasie-obym się nie poddała zanim nie osiągnę conajmniej 80kg.
Dziękuję Wam za wsparcie i kopy w mój tłusty zadek bo jak narazie skutkuje.
&&&&&&
Nie jest źle!!!Tak jak pisałam wstałam wcześnie i pojechałam sprzątać do pani Bogny i u niej mam skończone,a u jej syna na 1i2 piętrze skończę jutro,bo ok południa dostałam dobrą wiadomość-mój zmiennik już jest zdrowy i przyjdzie na sobotę do pracy.Jutro zabiorę do pomocy młodszą-niech się nauczy pracy leniuszek.
Po dzisiejszym ważeniu jestem zadowolona ,-1,5kg przez tydzień,a raczej -2,5 przez dwa tygodnie,bo ostatnio korzystałam z wagi w Warszawie(mogła być niedokładna)Dziś ćwiczenia odpuszczam-dość się naschylałam przy sprzątaniu.Jutro tym bardziej odpuszczam-sprzątania 2 razy więcej.
A jak wam idzie i jakie samopoczucie u Was?
Wiecie mam ogromną ochotę iść się gdzieś zabawić-uświadomiłam sobie,że przez ostatnie lata zrobiłam się strasznym zgredem-praca,praca,dom-żadnych rozrywek,nawet osobiste życie mam do kitu.Jak widzę uśmiechnięte,zakochane pary to tylko zazdroszczę,że mnie to już nigdy nie spotka-takiego dokonałam wyboru zostając w związku małżeńskim który tak właściwie istnieje na papierze.Mąż jest od 2 lat niepijącym alkoholikiem,ale nasze relacje są takie jak z sąsiadem z innego piętra-rozmowy się nie kleją łączą nas tylko dziewczyny.
Nie raz zastanawiałam się czy nie odejść od niego i gdyby nadal pił może byłabym sama.Gdybym teraz to zrobiła-znowu wpadnie w nałóg i doprowadzi do ruiny dom swoich rodziców.Póki oni żyją jakoś to będzie,ale później nic by nie zostało dla dzieci.Niby jest grzeczniutki i już pracuje ,ale spędza w pracy całe dnie i właściwie się nie widujemy i jedyne co od niego słyszę to że niby mnie kocha,ale nie potrafi okazywać uczuć .Czasami sobie myślę,że czuję się przy nim jak stara babcia a nie kobieta w sile wieku.Właściwie to nic głębszego już do niego nie czuję i wolałabym nie musieć udawać.Przez te lata kiedy nieźle dawał mi w kość zrobiłam się harda i potrafię sobie jakoś radzić. Przez kilka lat utrzymywałam sama mieszkanie dzieci siebie i samochodzik który był mi potrzebny do pracy -pracowałam etat+ok 60-100nadgodzin+sprzątałam 2domy i 1 mieszkanie w prywatnych domach-nie wiem jak ja to wszystko ogarniałam,ale zahartowałam się na maxa.
Coś mnie wzięło na wylewność-przepraszam Was kochane,ale tak jakoś gdy pisałyście że za dużo pracuję to przypomniałam sobie,że bywało dużo gorzej.No i halo mimo tej harówy zawsze byłam grubasem-jedzenie nieregularne i wieczorami-to chyba była główna przyczyna.
Dzisiejsza dieta była trochę wielkim chaosem ale ilość kcal zachowana.
Dobranoc moje Vitalijki,życzę sukcesów i udanego weekendu!
**************************************************
************************************
Dzisiejszy dzień był na wysokich obrotach od świtu.Wstałam już przed 6,żeby odwieźć siostrę do mechanika.Potem musiałam ją podrzucić do pracy-i pytała kiedy kończę bo jeśli o 22 to jakby co samochód można odebrać do 23,a ja na to "chyba oszalałaś będę jeździć po nocy przez pół Śląska?"Może ktoś inny pojedzie z nią jutro,bo jak się dziś okazało mam napięty harmonogram na ten tydzień.W pracy huk roboty szykowaliśmy catering na jutro+regularna sprzedaż.Jutro muszę jechać wcześniej pomóc uczennicy przy śniadaniach i zrobić swoją działkę wyjazdowej imprezy,a ok.10 skoczę na basen na godzinkę i z powrotem do pracy do 22.Miałam mieć wolne kolejne 2 dni ale mam tylko piątek w którym muszę wstać o świcie i obsprzątać 3 poziomowy domek zanim właściciele wrócą z ferii-chyba się zajadę-na szczęście nie muszę myć okien bo musiałabym zaliczyć nockę.Będę robiła do oporu,żeby nie musieć kończyć następnego ranka.Weekend do pracy i muszę trochę porobić zapasów do mrożni ,bo chłopcy (robię z samymi facetami)dużo wysprzedali podczas mojego urlopu,pomijając to,że szefowa zagadywała coś o jakichś dobrych rzeczach dla jej córki,która przyjechała na weekend.I twórz tu człowieku,żeby była zadowolona.W związku z tym będę miała mało czasu,żeby coś skrobnąć,ale się postaram Was nie opuścić.
Jeśli chodzi o dietę starałam się dziś jak cholera,ale za mało piłam,a od południa jakoś nieregularnie jadłam przez ten kierat.Dzisiaj zrobiłam sobie wolne od ćwiczeń,ale poprzedni tydzień i ostatnie 2 dni to przeszłam samą siebie-jeszcze mnie wszystko boli.
Ostatni wolny dzień!
Od jutra do roboty-koniec lenistwa.Wczoraj dietkowo było ok gimnastyki było chyba trochę za dużo bo jestem obolała.Dziś planuję powtórkę jak pogoda będzie łaskawa to ''pobiegam'' z kijkami.
Muszę odgruzować chałupe bo po rządach studentki trochę tu nie miło.
Podaje przepis na mało dietetyczną kapustę czerwoną''MODRO KAPUSTA"
1główka kapusty ok 3kg
cebula biała ok 1,5szt(duża)
boczek wędzony ok 30-40dkg
można dodać tarte kwaśne jabłko
przyprawy:sól,pieprz,ocet,cukier,wegeta
Kapustę poszatkować i wrzucić na wrzątek(wody nie dużo-jak przygnieciemy kapustę to ma być ok0,5-1cm nad )Do wody dodajemy łyżkę soli-gotujemy odkrytą aż będzie lekko chrupiąca(aldente)Wtedy wlewamy ok 4-5łyżek octu i mieszamy,żeby zmieniła kolor i natychmiast odcedzamy.
wrzucamy pokrojoną w kostkę cebulkę,żeby się sparzyła+jabłko i przesmażone kostki boczku teraz musimy doprawić wszystkimi przyprawami tak by miała smak słodko-kwaśny.wcześniejsze octowanie nie wystarcza i dodajemy jeszcze raz przy dopawianiu.
podajemy na ciepło-nie gorąca.
Dziś wracam do domu!
Jestem już nieźle zmęczona pobytem u rodzinki.Nie ma jak w domku.Dobrze że szwagierka ma dopiero 2 dzień wolne bo by nas zamęczyła wmuszaniem w nas jedzenia-mnie daje trochę spokój bo wie że zdecydowałam się na dietę,ale córka jak słyszy że mało je to się spina.Ja tłumaczę że była chora nie ma apetytu boli ją jeszcze gardło i póki co nie ma anemii i nie zmuszam jej do korytka.Wczoraj poszłam nakarmic kaczuchy nad staw i pospacerowałam po osiedlu.W domu nie można wytrzymac-szwagierka smaruje się jakąś śmierdzącą maścią rozgrzewającą i mamy takie inhalacje że głowa boli-jedyny pożytek z tego smrodu to to że nie mam po nim apetytu.W domku będę ok22 i wyśpię się w swoim łóżeczku.Do pracy idę dopiero w środę ale już w piątek dzwonił szef kuchni i pytał"czy dalej jestem w Alpach"Ja przytaknęłam i dał spokój,ale już chciał mi skrócic urlop bo chciał żebym była na sob. i niedz. w pracy-znowu chciał wolne-już sie zmęczył biedactwo bo zamiast 5osób są 3(mój zmiennik się rozchorował),ąle nie ma dużo roboty jak by się nie obijał to nikt by się nie przerobił.Ide zrobic" modro kapusta"po .śląsku-bo ciotka mo smaki na coś do zmaszkecynio.
Dietę zakłucił przez ostatnie dni sos i batoniki 3bit.Od jutra pedałuję ze zdwojoną siłą żeby to spalic.W piątek wpisałam wagę -1kg ale dokładnie będę wiedziała jak sie zważę w domku bo każda waga ma swoje widzimisie.
Przesyłam dla Was całuski i uśmiech!!!!PA PA
Już chcę do domu!
Jestem już znudzona tym lenistwem,a w dodatku pogoda kijowa (deszcz i śnieg na zmianę)od wczoraj .Spacer w taki czas to chłód przenikający kości po godzinie-byłam wczoraj nad jeziorkiem to wiem.Dziś też pójdę bo muszę nakarmic kaczuchy bułkami których nie dojemy same.
Dzięki za życzenia zdrowia dla Dorki-już dziś poleciała doPromenady kupic wypatrzone spodnie i połazic trochę.Ja z dnia na dzień śpię dłużej-dziś wstałam przed 8 i poszłam na zakupy,a potem śniadanie.
Muszę wam napisac że moja szwagierka też ma parę kg ponad setkę i trochę ją zaraziłam cwiczeniami-wczoraj odcwiczyła pięknie to co kiedyś zalecił jej lekarz bo ma już kłopoty z kręgosłupem.Dobrze że przynajmniej jeszcze pracuje (choc ma dopiero 54lata jest emerytką)bo ma trochę ruchu-w domu ograniczałaby ruch do przejścia od lodówki do wersalki ewentualnie do wc.W 2002 to ona była motorem mojego pierwszego odchudzania-schudła w ciągu roku ze 103 do 76kg-teraz z żalem ogląda ciuchy z tamtego okresu,ale ten jej ból kręgosłupa i coś z kolanami jest dla niej wystarczającym usprawiedliwieniem i nie zamierza podjąc kolejnej próby bo niby potem będzie jo jo.Tłumaczę jej ,że to co je na diecie to sposób na odżywianie na całe życie bo jeśli wróci do swoich nawyków i dużych porcji to zawsze coś przybędzie.Myślę jednak że przynajmniej odkurzony przezemnie rower będzie w użyciu.
Wczoraj zgrzeszyłam-na obiad zjadłam indyka z sosem,ale to jeszcze nic bo na spacerze dręczyła mnie myśl o słodkim i w końcu zjadłam 2 batony 3bit-ten pęd do słodkiego zrozumiałam rano-@. Potem byłam już grzeczna i za karę poszłam spac bez kolacji.
Dziś śniadanie było dopiero ok 9,30 więc zjem już tylko obiad ,kolację i może w międzyczasie jakieś jabłko.
Ach ta choroba!
Jestem niewyspana bo córka miała w nocy wysoką temperaturę i nie umiała spac,a ja latałam do kuchni po herbatki i tabletki,kiedy już udało mi się usnąc to zadzwonił budzik szwagierki i po spaniu.Żeby się rozruszac wyszłam na spacer po dzielnicy Gocław-obeszłam jeziorka pokarmiłam kaczki,a potem zrobiłam zakupy w aptece i spożywczym.Ugotowałam obiad:filet z kurczaka+ziemniaki+marchewka.Wczoraj byłyśmy w kinie film był ciekawy-polecam"Zmierzch".
Oprócz godzinnego spacerku był rowerek 40min-więc cwiczenia zaliczyłam.
Jak chodziłam wokół jeziorek to widziałam mnóstwo śmieci i szkła wyglądało na to że resztki desek z ławek ostatni raz widziały farbę w czasach czynów społecznych,a trewnik wygląda jak w głebokiej puszczy tyle tylko,że nie był wygryziony nawet przez zwierzęta.Ludzie to jednak najgorsze zwierze.Psioczyli na te czyny społeczne,a ludzie przynajmniej się znali i cieszyli się czymś prostym bo nie byli tak rozbuchani jak teraz.Taki syf jest nie tylko w stolicy,ale w górach na szlakach aż się chodzic nie chce.Wielkie halo o ekologi a kiedyś były skupy butelek butelki wymienne,a teraz nie ma kontenerów na większośc z nich tylko pakują w folię,a butelki są niewymienne.Powinno się słono płacic za kaucję to mało kto machałby na to ręką,a niejeden bezrobotny miałby źródło utrzymania prowadząc taki skup.Wkuża mnie taka bezmyślnośc i brak wyobrażni i nie widzę nadziei obserwując rozbuchane dzieci którym rodzice na wszystko pozwalają,żeby miec tzw "święty spokój"Koniec moralizatorstwa-zacznijmy od siebie-jak nosimy ze sobę napoje pełne to nie zostawiajmy pustych butelek na szlakach czy w parkach-są śmietniki kochani.
Dzendobry!
Wstalam dzis po 6 pogadalam ze szwagrami zanim poszli do pracy-rzadzimy dzis same.O 7 zjadlam sniadanko-serek wiejski lekki +pomidor+60g graham i herbata-duzo herbaty.Cora jeszcze spi ok 10 jedziemy na miasto,a wieczorem na ''Zmierzch'' do kina.
Retrospekcja-wczoraj dieta ok.cwiczenia tez,byl spacer po starym miescie,zdjecia i jak zmarzlysmy to wrocilysmy na obiad.Wieczorem jak bylismy w komplecie pogadalismy i spanko.Moja szwagierka pracuje tez na kuchni,jest troche przyglucha i moze godzinami glosno mowic o gotowaniu-wiec cala reszta ma nas juz dosc,a ja od tego gadania i ogladania ksiazek kulinarnych zrobilam sie glodna jak wilk.Zanim usnelam Dorotka smiala sie ze glosno burczy mi w brzuchu.
Wczoraj na miescie spotkalam duzo obcokrajowcow,co mnie nie dziwi,ale zaobserwowalam jedna rzecz-maja usmiech na twarzach i w oczach-to przelamuje bariery jezykowe i od razu budzi w nas zyczliwosc.Nie wazny jest kolor skory,czy uroda-najwiekszy potwor usmiechniety jest piekny radoscia.Dla przeciwwagi spotkalam takie wypieknione Warszawianeczki-wypacykowane w futerkach,ktorym ciezko przychodzi wypowiedzenie slowa przepraszam i pchaja sie przez autobus bo puste miejsce widza-a ta mina przy tym mowi''cofnij sie grubasie,wiesniaro nie powinnas wogule wychodzic z domu z taka facjata itd itp no i pchiii''Jak to mowi moj znajomy''pysk jak torta ino wpierdolic''. No ale one maja ogromny problem jak zlamia paznokiec,a mnie takie guwienko nie zalamuje.
Lubie to co robie,robie to co lubie.
Do jutra kochane kobitki i kochani faceci !!!!