Nie jest źle!!!Tak jak pisałam wstałam wcześnie i pojechałam sprzątać do pani Bogny i u niej mam skończone,a u jej syna na 1i2 piętrze skończę jutro,bo ok południa dostałam dobrą wiadomość-mój zmiennik już jest zdrowy i przyjdzie na sobotę do pracy.Jutro zabiorę do pomocy młodszą-niech się nauczy pracy leniuszek.
Po dzisiejszym ważeniu jestem zadowolona ,-1,5kg przez tydzień,a raczej -2,5 przez dwa tygodnie,bo ostatnio korzystałam z wagi w Warszawie(mogła być niedokładna)Dziś ćwiczenia odpuszczam-dość się naschylałam przy sprzątaniu.Jutro tym bardziej odpuszczam-sprzątania 2 razy więcej.
A jak wam idzie i jakie samopoczucie u Was?
Wiecie mam ogromną ochotę iść się gdzieś zabawić-uświadomiłam sobie,że przez ostatnie lata zrobiłam się strasznym zgredem-praca,praca,dom-żadnych rozrywek,nawet osobiste życie mam do kitu.Jak widzę uśmiechnięte,zakochane pary to tylko zazdroszczę,że mnie to już nigdy nie spotka-takiego dokonałam wyboru zostając w związku małżeńskim który tak właściwie istnieje na papierze.Mąż jest od 2 lat niepijącym alkoholikiem,ale nasze relacje są takie jak z sąsiadem z innego piętra-rozmowy się nie kleją łączą nas tylko dziewczyny.
Nie raz zastanawiałam się czy nie odejść od niego i gdyby nadal pił może byłabym sama.Gdybym teraz to zrobiła-znowu wpadnie w nałóg i doprowadzi do ruiny dom swoich rodziców.Póki oni żyją jakoś to będzie,ale później nic by nie zostało dla dzieci.Niby jest grzeczniutki i już pracuje ,ale spędza w pracy całe dnie i właściwie się nie widujemy i jedyne co od niego słyszę to że niby mnie kocha,ale nie potrafi okazywać uczuć .Czasami sobie myślę,że czuję się przy nim jak stara babcia a nie kobieta w sile wieku.Właściwie to nic głębszego już do niego nie czuję i wolałabym nie musieć udawać.Przez te lata kiedy nieźle dawał mi w kość zrobiłam się harda i potrafię sobie jakoś radzić. Przez kilka lat utrzymywałam sama mieszkanie dzieci siebie i samochodzik który był mi potrzebny do pracy -pracowałam etat+ok 60-100nadgodzin+sprzątałam 2domy i 1 mieszkanie w prywatnych domach-nie wiem jak ja to wszystko ogarniałam,ale zahartowałam się na maxa.
Coś mnie wzięło na wylewność-przepraszam Was kochane,ale tak jakoś gdy pisałyście że za dużo pracuję to przypomniałam sobie,że bywało dużo gorzej.No i halo mimo tej harówy zawsze byłam grubasem-jedzenie nieregularne i wieczorami-to chyba była główna przyczyna.
Dzisiejsza dieta była trochę wielkim chaosem ale ilość kcal zachowana.
Dobranoc moje Vitalijki,życzę sukcesów i udanego weekendu!
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
crokus
7 lutego 2009, 13:01Pomyśl trochę o sobie, o swoich potrzebach, o swoich uczuciach, o marzeniach... Jesteś młodą kobietą i wiele jeszcze przed Tobą... Wiem, że jest wiele problemów i wszystko jest bardziej złozone niż się wydaje, ale może dla Ciebie i Twoich dziewczyn lepszy byłby dom, gdzie mieszkaliby ludzie którzy się kochają? Pozdrawiam i trzymam kciuki!
agema4
7 lutego 2009, 09:50i mam nadzieję, że się na mnie nie obraziłaś...<img src="https://vitalia.pl/blog_dw_1285932/2651527/tr/2113wn6ni.jpg">
agema4
7 lutego 2009, 00:01chciałam Ci napisać, a właściwie zapytać gdzie Ty widziasz takie zakochane pary, co? a jeżeli są, to jest ich naprawdę niewiele. Miłość przemija i jeżeli nie będzie przyjażni, tolerancji i zrozumienia to już należy się zastanawiać nad bytem dalej...
agema4
6 lutego 2009, 23:56Ci tylko, że gratuluję Ci odwagi o napisaniu o swoim życiu tu, gdzie jest takich problemów wiele, tylko nie wiele kobiet o tym pisze i dzieli się ze światem. Nie jesteś z takim probleme osamotniona. Ja również przeszłam temat alkoholizmu. Mój ojeciec był alkoholikiem, mój ojczym był alkoholokiem maiłąm partnera alkoholika, przeszłam AA Alanonki. Napewno wiesz o Alannonakach. Byłam na wielu mityngach AA, bo chciałam to wszystko zrozumieć i zrozumiałam. To w gruncie nie są zli ludzie. Tylko chorzy, niestety. Pozdrawiam i weż się w graść ja też wiele przeszłam. Pozdrawiam. Laura.
Lucynka1985
6 lutego 2009, 23:07Kochana, jesteś fantastyczna kobietą! Dla mnie najbardziej wartościowe śa te kobiety, które musza zyć (czyt. walczyć) z alkoholikami-jestem pełna podziwu dla Ciebie i Twojej silnej woli. Ale nie rozumiem po co się męczysz w martwym związku? Może oboje poczulibyście się lepiej osobno... Moja mama przeszła podobne piekło, tyle tylko ze u mnie w domu nei bylo leczenia i trzeźwości nigdy-niestety. Dzięki Bogu-to już przeszłość. Oby Ciebie i Twoje dziec-omijało to już. Ściskam Cię serdecznie:)
JohnRej
6 lutego 2009, 22:28Wiesz, pora abyś zrobiła coś dla siebie. To odchudzanie to dobry początek. Życzę sukcesów i dobrego samopoczucia. A mąż - będzie się pomalutku trochę poprawiał. Ważne, że nie pije już 2 lata i niech przy tym zostanie. Pozdrawiam serdecznie. Gosia.
malgocha0411
6 lutego 2009, 21:01Niestety bywa i tak w życiu, ja akurat nie mam powodu do narzekania wręcz przeciwnie ale widzę co się dzieje do okoła...jeżeli mąż to tylko "sąsiad z drugiego piętra" to może znajdziesz sobie kogoś...zacznij życ...pozdrawiam
Qualcuna
6 lutego 2009, 19:31ze taki maz duzo pomogl Twojej nadwadze, znacznie przyczynil sie do Twoich kilogramow. podziwiam sie ze jestes taka silna i ze wszystkim sobie poradzilas, dojscie do szczuplego cialka w Twoim przypadku to tylko kwestia czasu - dla Ciebie nie ma rzeczy niemozliwych. jeszcze wiele milych lat przed Toba, maz sie juz moze nie zmieni ale jesli nie zamkniesz sie przed innymi mezczyznami to... ;)