witajcie...no poprawę nastroju... waga pokazała 51,9 kg...
fajnie... znów spada.. to pewnie przez te ostatnie nerwy...
za 13 dni mam do odbioru suknie ślubną,
więc muszę uważać i trzymać teraz wagę
bo nie mam ramiączek w sukni, które by ją trzymały jak mi znów braknie cm...
podjęliśmy z panem I. decyzję, że wyprowadzam się do niego miesiąc wcześniej..
mam dość tego wiecznego zamieszania i akcji w domu..
już i tak każdy weekend siedzimy u niego..
cieszę się z weekendu, bo znów odpocznę..
musimy kupić meble, bo po śmierci mamy pan I. zrobił generalne porządki
i wyrzucił większość szaf, meblościanek,
w zasadzie ledwo sam mieści się w tym co ma..
a gdzie tu jeszcze miejsce dla mnie..
na razie planujemy zakup czegoś takiego, bo nie mamy pomysłu na umeblowanie,
a nie chcemy kupować byle gratów.. meble teraz takie drogie....
mamy w mieszkaniu fajną dużą wnękę
i chcemy w przyszłości postawić ściankę gipsową, drzwi wstawić
i zrobić garderobę..
więc się coś takiego zdecydowanie przyda nawet wejdą z cztery takie...
co do atrakcji rodzinnych to brat oświadczył, że skoro pan I. obraża jego dziewczynę to oni na ślub-wesele nie przyjdą.. szkoda tylko,
że kochany braciszek nie widzi jak ona prowokuje sytuację do awantur..
a ta ostatnia była tylko i wyłącznie z jej winy..
rodzice mają pretensje - co my robimy jak to będzie wyglądało jak oni nie przyjdą..
a co mamy zrobić - pozwolić,
żeby jakieś obce dziewuszysko wpierdalało się w nie swoje sprawy
i skakało nam po plecach..
to jest tak długa historia,
że gdybym miała to wszystko napisać to brakło by mi pamiętnika..
a zaczęła się z 6 lat temu jak tylko kochany braciszek wpuścił ją do naszego domu,
a rodzice pozwolili na to by ten smark u nas praktycznie mieszkał...
ale to oni sobie zrobili piekło na starość... ja pakuje powoli kartony swojego dobytku i żegnam.. o oni mogą się nawet pozabijać...
Miłego weekendu Skarbeczki moje...