Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Całe moje życie kręci się wokół wagi i moich kompleksów, chciałabym to zmienić i zacząć cieszyć się z życia i wyciskać z niego ile się da.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 37564
Komentarzy: 206
Założony: 31 marca 2008
Ostatni wpis: 21 lutego 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
babajaga82

kobieta, 42 lat, Kraków

171 cm, 99.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 marca 2010 , Skomentuj

Tak tak, z jednej strony wytęskniony, wyczekany, upragniony bo ostatni dzień przed weekendem i już jutro będe mogła rano wskoczyć na kanapę z pyszną kawką i oglądać DTVN (co prawda potem sprzątanie i zakupy - ale kiedyś trzeba to robić), a z drugiej strony zagrożenie dla mojej diety i już dzisiaj to odczułam.

Po kolei - wczoraj wieczorem wyżarto mi szynkę z lodówki więc zamiast sałaty z szynką i jajkiem był kurczak i jajko, popiłam to drinkiem - nie wiem co się dzieje bo ja zawsze wolałam wino od wódki a teraz drineczek z sokiem z porzeczki to jest to, a ponieważ mam ogromne problemy z panem wc to zaserwowałam sobie jeszcze na wieczór ziółka. Niestety rano poza bolącym brzuchem nie miałam żadnych innych efektów, co mnie wkurzyło okropnie. Waga 88,2 kg co też nie było dla mnie miłe bo miałam nadzieję na 88,00 maksymalnie. I co zrobiłam głupia? Weszłam do pracy i rzuciłam się na wczorajszą bułkę z ziarnami!

Zjadłam z niej dwie kromki - całe szczęście, że tylko tyle a nie wsunęłam całej, popiłam kawą z mlekiem i teraz mam ogromniaste wyrzuty sumienia !

 

Za nic nie mogę popłynąć w ten weekend, jeżeli to zrobię to znowu od poniedziałku wystartuję z wagą 90 kg albo więcej a już zaczynam widzieć sens. Wiem, że jeszcze 3,4 kg i zacznę lepiej się czuć. Ok wizualnie będzie niewiele lepiej, ale przynajmniej zacznę się mieścić w stare ciuchy. Zresztą poczuję się lepiej sama ze sobą, wiem o tym.

Dzisiejsze menu ... po tej cholernej bułce to już sama nie wiem, miał być w pracy jogurt z owocem a popołudniu serek z jajkiem, ale a) ta cholerna bułka ! b) wieczór ze znajomymi więc alkohol znowu niestety będzie, a boję się, że i jedzenie :-(

Zobaczymy...trzymajcie kciuki laseczki :-)

4 marca 2010 , Komentarze (1)

Ale tylko o 0,5 kg :-(

Ale i tak bardzo bardzo się cieszę. Już mnie ten mo zastój przeraził, a dziś weszłam na wagę a tam 88,3 kg. Po prostu nie mogłam uwierzyć. Mimo, że wczoraj tego kurczaka było trochę za dużo, zamiast sałaty była musztarda a to wszysto popiłam ogromniastym kielichem czerwonego wina dzisiaj na wadzę mniej i to ponad 0,5 kg :-)))

 

Teraz muszę zrobić wszystko, żeby wytrwać zbliżający się weekend, bo one są dla mnie koszmarne jeśli chodzi o jedzenie, za dużo pokus !

Plan na dziś:

śniadanie - kawa z mlekiem i słodzikiem

lunch - grzanka z pomidorem

kolacja - sałata z szynką i jajkiem

Pewnie delikatnie się coś pozmienia, ale postaram się krążyć wokół tego planu.

3 marca 2010 , Skomentuj

Oczywiście, że nie oparłam się pokusie zważenia się, wynik 88,9. Tak naprawdę stawałam na niej z 5 razy, najwyższy zanotowany wynik 89,00 (od soboty niezmiennie wrr), najniższy 88,6 - wiem pewnie zaniżony. No trudno na dzisiaj przyjmuje 88,9, ale jestem rozczarowana bo poniedziałek i wtroek mogę zaliczyć do naprawdę udanych jeżeli chodzi o dietę.

Menu na dziś:

śniadanie - super hyper herbatka ( w ogóle nie chodzę do toalety jeśli chodzi o te grubsze sprawy, to naprawdę mnie niepokoi !), kawa z mlekiem i słodzikiem

lunch - jogurt naturalny bez cukru 180g i plasterek szynki

kolacja - jeszcze w planach - pierś kurczaka z grilla, sałata z cytryną.

 

Staram się być dzielna, ale naprawdę czuję się zawiedziona, że moja waga ani drgnie :-(

2 marca 2010 , Skomentuj

Niestety moja waga stoi jak zaklęta. Mimo, że trzymam się diety (kcaloryczność nie przekracza 900 kcal) moja waga cały czas upiera się przy 89,0 kg. Nie cierpię takiej sytuacji, bo zniechęca mnie to do wszystkiego i mam ochotę szukać pocieszenia w kanapkach z majonezem i słodyczach ! Jeszcze tego nie zrobiłam :-) i będę walczyć z całych sił, żeby się nie poddać, ale same przyznajcie, że jest to naprawdę demotywujące.

W takim tempie to mogę zapomnieć o 80 kg w maju, o kieckach na wesele, o moich jeansach, które błagają mnie, żeby wreszcie mogły opuścić szafę.

I tylko te drwiące uśmieszki i złośliwe komentarze mojego faceta, że niby na diecie jestem a jakoś nic nie chudnę...wrrrrrrr. A co on sobie wyobrażam, że zamykam się w łazience i obżeram czekoladą w tajemnicy? Naprawdę jest to denerwujące.

Dzisiaj po pracy planuję uciec na fitness,żeby spalić trochę kcalorii a przy okazji mieć jak najmiej czau na jedzenie. Zaplanowane menu:

śniadanie - kawa ze słodzikiem i mlekiem

lunch - pierś kurczaka z grilla i sałata

kolacja - omlet (dwa jaja bez tłuszczu), pomidor

Za wszelką cenę musze unikać porannego kontaktu z wagą, bo zle to na mnie wpływa. Może jak się stęskni za moimi stópkami to okaże się dla mnie troszeczkę bardziej łaskawa :-)

Dziewczyny no muszę, po prostu muszę schudnąć chociaż 4 kg, żeby iść na jakieś zakupy i wbić się w jakieś wiosenne szmatki bo te zimowe szare i smutne ciuchy już mnie drażnią.

 

Ponawiam prośbę o namiary do sprawdzonego dietetyka w Krakowie ! I będę ponawiać aż je uzyskam :-)

26 lutego 2010 , Skomentuj

Wróciłam do wagi 89 kg, po moich lutowych wybrykach, dzięki którym znów przekroczyłam 90 kg. Nie ma się za bardzo z czego cieszyć, bo do końca lutego miałam ważyć 85,86 kg. Trudno, lepsze 89 niż 9 na przodzie. Ostatni tydzień był nie najgorszy; dietka, zaczełąm ćwiczyć, co prawda bardzo delikatnie i niebzyt systematycznie, ale zawsze coś. I teraz albo wytrwam i zjadę z wagi, albo jak zwykle popłynę i znów wszystko zaprzepaszczę. Przede mną weekend, co jest równoznaczne z zakupami, pokusami i zbyt dużą ilością czasu spędzanego w pobliżu lodówki.

Do wesela koleżanki pozostały niecałe 2 miesiące, a ja jak na razie w nic się nie mieszczę, do tego pomimo stosowania balsamu na cellulit mam wrażenie, że rozrasta się na moich nogach w dramatycznym tempie. Jeżeli zejdę do wagi 83 kilogramów to jest szansa, że na wesele będę mogła założyć jedną z sukienek zalegających w szafie, jeżeli nie to konieczny będzie zakup jakiegoś WORA XL! A tego bym nie chciała.

Zastanawiam się ostatnio nad wizytą u dietetyczki, nie wiem czy w moim przypadku to coś da, bo jestem niestety upartą osobą, rzadko stosującą się do poleceń innych, w dodatku nie lubię spędzać zbyt dużo czasu w kuchni i preferuję  nieskomplikowane dania parominutowe, i największa przeszkoda - regularne posiłki.

Niestety schemat mojego jedzenia głównie wyglądał następująco: do godziny 17, 18 w pracy wyłącznie kawa, a po 18 szalałam w lodówce, zapychając się na noc jakimiś śmieciami. Oczywiście wiem, że to najgorszy sposób żywienia i staram się z tym walczyć. Zjadam minimum jeden posiłek w pracy, ale na dostosowanie się do zaleceń dietetyków co do regularnych posiłków co 3 godziny nie widzę szans.

Muszę się nad tym poważnie zastanowić. Jeżeli któraś z Was ma pozytywne doświadczenia i namiary do jakiegoś naprawdę dobrego dietetyka w Krakowie, to proszę o dane, bo tak w ciemno trochę boję się iść. No i jeszcze muszę zwalczyć wstyd związany z opowiadaniem o mojej wadze... :-(

16 lutego 2010 , Komentarze (1)

Niestety tłuste czwartki, Walentynki odbiły się na mojej wadze i jak narazie nie mogę się pozbyć tego co przybrałam w ostatnim tygodniu. Jakoś mi smutno i zle...

Muszę szybko wziąć się w garść, żeby wszystkiego nie zaprzepaścić. Muszę wrócić do ćwiczeń i diety. Mój organizm ciągle się buntuje na złe traktowanie, dlatego może dzisiaj dam odpocząć mojemu brzuszkowi i skupię się na samych jabłkach. A teraz idę czytać Wasze pamiętniki, żeby nabrać motywacji, której mi brakuje od kilku dni.

12 lutego 2010 , Skomentuj

Niestety znowu zaliczam kryzys...duuży kryzys, który trwa praktycznie od poniedziałku, a wczoraj to już był kataklizm przez te cholerne pączki.

Jestem wściekła ! Dzisiaj muszę zrzucić te tłuste napchane marmoladą i lukrem przebiegłe paskudztwa.

Nie powiem ile ważę bo wstyd... a było już tak pięknie. WRRRRRRRRR

5 lutego 2010 , Skomentuj

Miałam się nie ważyć, ale oczywiście ciekawość wzięła górę i o dziwo, chociaż byłam nastawiona na ten sam wynik co wczoraj moja waga pokazała 89,0 (raz nawet 88,9 :-). Od razu milej zaczął się mój dzień !

Wago byle tak dalej i proszę cię nie strajkuj żadnymi zastojami :-)

Dzisiaj kompletnie nie wiem co zjem, bo przyszłam nieprzygotowana pod tym względem do pracy, według diety powinnam zjeść rybę a potem brokuły z mięsem ale o jedno i drugie w pracy ciężko, a nie mam zamiaru głodzić się do wieczora, zwłaszcza, że przede mną jeszcze siłownia po pracy.

Mam teraz mały problem z przemianą materii - herbatki, ćwiczenia i czerwone wino nie pomagają, a nie chcę sięgać po drastyczne środki typu senes. Może macie jakieś zdrowe sposoby?

4 lutego 2010 , Skomentuj

Postanowiłam jeszcze coś skrobnąć, bo kończę pracę za godzinę, o ile nic się nie zmieni i kompletnie nie mam już siły pracować. Miałam nerwowy i pracowity tydzień, więc wyszłam z założenia, że trochę lenistwa nie zaszkodzi, zwłaszcza, że prosto z pracy jadę na fitness - to też o ile nic się nie zmieni.

Nie skusiłam, się w pracy na żadne ponadprogramowe kcaloriie, swój głód poskromiłam herbatą super hyper max :-) i wodą mineralną, w domku planuję zjeść serek ziarnisty z jajkiem na twardo, a jutro w nagrodę zobaczyć dwie 8 z przodu, albo nawet trzy np takie zgrabne 88,8 :-) hehe dobra, wiem, że to małe realne, zwłaszcza, że dziś jest czwarty dzień konkretnej diety, a ja niestety chudnę wyłącznie przez pierwsze trzy dni, potem mam  z reguły zastój wagi,co skutecznie mnie demobilizuje. Mam nadzieję, że tym razem wytrwam, zacisnę zęby, co najwyżej schowam wagę w najdalszy kąt domu, żeby mnie nie prowokowała ta złośliwa maszyna.

A teraz idę pobuszować po Waszych pamiętnikach w poszukiwaniu natchnienia i mobilizacji :-)

4 lutego 2010 , Skomentuj

Miałam się pochwalić więc się chwalę... wtorek zaliczony, wytrwałam bez kolacyjki.

Środa:

Śniadanie: Grzanka x1

Kawa z mlekiem x 1

Lunch:

Sałata z pomidorem, ogórkiem, kurczakiem grillowanym, papryką, niestety duuużo sosu, ale to był mój jedyny grzech tego dnia.

Kolacja:

Jabłko x 1

Ogórek kiszony x 1

Myślę, że środa również zaliczona.

Dzisiaj mamy czwartek i od rana ssie mnie w brzuchu.

Śniadanie

Jogurt owocowy x 1 (ale niestety 340 g )

Kawa z mlekiem x 1

i boję sę jak będzie wyglądała reszta dnia bo jestem naprawdę głodna.

Ale waga dzisiaj wskazała 89,5 kg (tak naprawdę 89,3 kg ale nie chcę za bardzo się cieszyć więc wskazówkę ustawiam na okrąglutkiej liczbie).

Jeszcze 10 kg i wróciłabym do swojej wagi sprzed 2 lat, która osiągnęłam po półocznych zmaganiach i do swoich ubrań, które w szafie czekają na lepsze czasy.

Dziewczynki walczymy dalej bo przed nami walentynki !

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.