Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Całe moje życie kręci się wokół wagi i moich kompleksów, chciałabym to zmienić i zacząć cieszyć się z życia i wyciskać z niego ile się da.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 37592
Komentarzy: 206
Założony: 31 marca 2008
Ostatni wpis: 21 lutego 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
babajaga82

kobieta, 42 lat, Kraków

171 cm, 99.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 marca 2010 , Komentarze (4)

Jestem wstrętną, niedobrą, leniwą, niekonsekwetną kobietą. Od piątku rozpieszczałam się wszystkim co mi przyszło do głowy. Były obiadki na mieście, wieczorna pizza do winka, słodycze itd itp.

Dzisiaj mam za swoje, ponad 90 kg.

Do świąt zostało 5 dni. Nawet nie chcę myśleć co będzie w święta. A po świętach wesela - dramat !

Ciągle sobie mówię od jutra, co się stało? Przecież tak dobrze już mi szło.

Nie wiem jak, ale chciałabym wziąć się z powrotem do roboty. Nie piszęWam, że o dziś bo głupio mi ciągle piać, że znowu zmaściłam sprawę.

Jestem naprawdę głupiutka !

 

26 marca 2010 , Skomentuj

Nie pisałam, bo cały ten tydzień to jedna wielka tragedia. Same służbowe obiadki, a potem jeszcze zajadanie stresu w domu. Brak słów...

Jeden pozytywny akcent, to taki, że słoneczko za oknem naprawdę nastraja mnie dziś pozytywnie. Już czuję nie wiosnę a lato :-) Za oknem 20 stopni, gdybym miała dziś wolne na jutro byłabym czekoladką po dawce opalania w ogródku. Niestety podejrzeam, że jutro kiedy mogłabym się wyłożyć na leżaczku będą chmury i deszcz...zawsze tak jest.

Nie ma co się załamywać, pogoda cudna i to dodaje energii. Dziś będę grzeczna, ale mam w planach spotkanie z psiapsiułami i jeżeli będę miała ochotę na ciacho to je zjem :-)

Mój pamiętnik na pewno dziś nikogo nie zmotywuje, ale może poprawię się w przyszłym tygodniu. Dziś mam ochotę na słońce, piwko i lenistwo :-)

19 marca 2010 , Komentarze (2)

Słabo mi dzisiaj okrutnie, mimo, że rano miałam dużo zapału i energii to teraz zdycham. Ledwo w pracy siedzę a przede mną dylemat czy iść na siłownię czy nie. Oczywiście założenie było, że idę, ale słowo daję mam wrażenie, że jak usiądę na rowerek to zemdleję.

Wczoraj miałam dość pozytywny i energiczny dzień; 7:00 trochę ruchu (w postaci sexu :-), praca do 16, pózniej fitnes, solarium, szybko obiad dla chłopa i sprzątanie mieszkania, uwierzcie mi, że o 22:30 nie miałam siły palcem ruszyć. Zjadłam twarożek z jajkiem w pracy, a wieczorem owoc, plasterek sera i oliwki, dużo wody mineralnej, żadnych grzeszków.

Dzisiaj rano też było energicznie a teraz koniec. Wszystko mnie boli, każda część ciała, zero siły i energii, wiem powiecie, że za mało jem, ale z drugiej strony jak zjem cokolwiek więcej to waga od razu w górę.

Dobra pomyślę jeszcze co z tą siłownią, mam na decyzję 30 minut. Jeść nie chcę bo wieczorem goście to pewnie coś przy nich dziubnę - aha dziś zjadłam jogurt naturalny (ale bałkański więc duuużo kcalorii) i kiwi.

Waga poranna 87,8 kg, ale weekend przede mną więc na długo u mnie nie zagości.

Pozdrawiam laseczki (te obecne i przyszłe) i miłego weekendu :-)

18 marca 2010 , Komentarze (1)

Dzisiaj czuję się odrobinę lepiej, pewnie dlatego, że na wadze znowu pokazało się 88,0 kg. Ale szczerze mówiąc nie jest to dla mnie pocieszeniem, bo taką wagę miałam już prawie dwa tygodnie temu, cóż zrzucałam weekendowe obżartswo.

Od poniedziałku do środy włącznie naprawdę się przegłodziłam, jadłam teoretycznie dwa posiłki, pierwszy chude  mięsko, drugi posiłek to albo odrobinę sałatki albo po prostu parę krakersów. Wiem, że to niezbyt mądre, ale chciałam wykorzystać to,że nie byłam głodna,żeby pozbyć się tego weekendowego balastu. Oczywiście od rana dzisiaj ssie mnie w żółądku, dlatego na śniadanie poza kawą z mlekiem zaserwowałam sobie odrobinę wczorajszej grahamki. Teraz wyczekuję 12:00, żeby zażyć therm line a potem jakieś jedzonko koniecznie. Mam mnóstwo jedzenia w pracy więc wybór duży, albo jogurt z szynką,jogurt z kiwi, albo serek wiejski z jajkiem, poza tym cała masa niezdrowych rzeczy w postaci bułek, sera żółtego itp, obym na te paskudztwa się nie skusiła :-)

Po pracy w zależności od tego, o której ją skończę i czy nie wypadnie mi cosik nadprogramowego mam zamiar jechać na fitnes trochę się spocić.

Kurcze do wesela już tylko 5 tygodni, a po drodze jeszcze święta wrr. Chciałabym do końca marca zejść do wagi 85 kg, ale w tym tempie to raczej mało prawdopodobne.

Jeszcze jedno, patrzę sobie na pamiętniczki i widzę, że niektóre z moich ulubionych są nietknięte od dłuższego czasu. Dziewczyny wracajcie i mnie mobilizujcie. Wiem, że mamy ciągle jakieś zastoje, przestoje a nawet małe katastrofy w tym naszym chudnięciu, ale nie możemy się poddawać. Trzeba ciągle zaczynać od nowa, skoro brak nam wytrwałości w konsekwentym odchudzaniu. Więc głowa do góry, trzeba się otrząsnąć i walczyć od nowa. Wiem coś o tym po każdym weekendzie :-)

16 marca 2010 , Komentarze (2)

Macie rację, nie ma co się załąmywać tylko trzeba próbować dalej, ale to takie zniechęcające skoro miesiąc walki mogę zaprzepaścić w dwa dni :-(

W ogóle chyba mnie dopadł jakiś kryzys, minka niewyrazna, nie mam nastroju ani ochoty na pogaduchy z kimkolwiek...

Wczoraj trochę się opanowałam i zjadłam sałątkę brokułowa z jajkiem a potem pierś z indyczki i 2 kromki chleba razowego - czego nie pochwalam, bo chleb uważam za samo zło.

Słoneczko robi co może, żeby trochę poprawić mi nastrój i przypomnieć, że wiosna tuż tuż, ale ja dzisiaj jestem oporna. Widmo wesel i sukienek, w które się nie zmieszczę też robi swoje. I oczywiście mój wiecznie rozleniwiony, rozkapryszony i złośliwy facet wrrrrrrrrr. Gdyby wiedział ile kilogramów podłapałam przez ten tydzień to dopieor bym się nasłuchała.

Dobra jestem dupa przyznaję, ale ważne, że zaczynam od nowa, prawda?

Do pracy zapakowałam sobie kawałek chudej indyczki i podstarzała sałatę, kawusia już wypita, potem łyknę therm line i może, o ile uda mi się wyjść z pracy o normalnej porze skoczę na fitnes, potem solarium, a potem długa kąpiel w pianie... Muszę wrócić do stanu przedweekendowego a potem walczyć dalej, mówi się trudno i odchudza dalej...

 

 

15 marca 2010 , Komentarze (4)

Wstyd, wstyd i jeszcze raz wstyd. To co zrobiłam w sobotę i niedzielę nie mieści mi się w głowie. Nie jadłam - żarłam ! I mam za swoje waga urosła o 3 kg. Wszystko poszło na marne ! Żeby w dwa dni zaprzepaścić miesiąc odchudzania?

Od dziś już w ogóle nie powinnam nawet patrzeć na jedenie. Mam wrażenine, że mój organizm to już od samego widoku jedzenia tyje. Zle mi okrutnie :-(

Trudno, znowu mogę zapomieć o jeansach w szafie :-(

Zawsze już będę gruba, zawsze będę chudła 3 kilo i tyła 3,5....

12 marca 2010 , Skomentuj

Znowu cieszę się, że weekend, znowu martwię się,że przytyję...

Waga na dziś 88,4 kg. Bilans ostatniego tygodnia +0,4 kg na plusie. A tu weekend przede mną, w dodatku goście.

Wczoraj dietka ok; grzanka, jogurt z szynką, kurczak z musztardą, niestety popite drinkiem bo wróciłam padnięta do domu i stiwerdziłam, że potrzebuję gorącej kąpieli i drina.

Dziś na razie kawa z mlekiem i grzanka, w pracy pochłonę jeszcze pewnie serek wiejski z jajkiem albo jogurt... wybiorę jak zgłodnieję. Chciałabym na tym poprzestać, ale to w piątkowy wieczór będzie trudne.

No i babski wieczór przede mną ... czyli znowu alkohol...

11 marca 2010 , Skomentuj

Miałam nic nie pisać, bo nic dobrego do powiedzenia nie mam. Dalej waga pokazuje więcej niż na pasku, dalej zbijam poniedziałkowe obżartswo, dalej mam @  i dalej jest mi zle.

Wczoraj zażyłam Therm Line forte... kolejne świństewko do mojej listy cud wspomagaczy. Mam mieszane uczucia, bo już doświadczyłam po niektórych takich cudeńkach bezsenności, bólu serca i tętniącego oka. Zobaczymy jakie efekty będa po tym...

Dietka wczoraj nie najgorzej, dziś na razie też, ale co z tego jak dalej poniedziałkowa waga :-(

Tego tygodnia raczej do udanych nie mogę zaliczyć i ze względu na moje odchudzanie i ze względu na mój burzliwy związek. Nie wiem co z dzisiejszym fitnesem, bo jakoś ćwiczenia z bolącym brzuchem nie są miłą opcją na popołudnie...

Aj potrzebuję solidnej dawki mobilizacji bo będzie zle !

 

9 marca 2010 , Komentarze (1)

Wczorajszy dzień chciałabym puścić w niepamięc...niestety przez mój wynik na wadze nie mogę. Od wczoraj w górę 1,2 kg, a winę za to ponosi moje łakomstwo, oczywiście, że nie odpuściłam czekoladzie w pracy, a w domu obiad na całego - mięso, ziemniaki i surówka co zagryzłam dwoma czekoladkami - dramat !

Nie przesunę paska - niech mi przypomina jak zaprzepaściłam cały tydzień walki.

Na dodatek wchodząć do pracy poczułam zapach świeżej bułki z kiełbasą, które pałaszowali współpracownicy...

Dobra, muszę zacisnąć zęby i spróbować znowu wrócić na właściwą drogę... ale jest ciężko :-(

8 marca 2010 , Komentarze (3)

Po kolei:

Sobota - 9:30 staję na wagę a tam 87,8 kg! Siódme niebo! I to był ostatni pozytywny akcent związany z moim odchudzaniem w weekend, bo chociaż ok. 13 zjadłam omleta  z otrębami to o godzinie 18 na moim stole wraz ze znajomymi  pojawiła się ogromna pizza i wcięłam całe dwa kawałki. Chyba się domyślacie jak czułam się cały wieczór i następny dzień.

W niedzielę rano waga znowu 88,3 kg.

Niedzielne menu: gotowane jabłka z otrębami polane jogurtem ze słodzikiem, dwie czekoladki oraz ogromne ilości czerwonego wina. To wino jeszcze we mnie tkwi i głowa boli dzisiaj niemiłosiernie, przez tydzień nie piję alkoholu, bo ostatnio za bardzo się rozpieszczamy pod tym względem.

Dzisiejsza waga 88,00 kg, ale niestety dzień kobiet i pierwsze czekoladki dostałam o 7:30 rano, druga porcja czekoladowych prezentów czekała na mnie w pracy. Jeszcze ich nie tknęłam ale sądzę, że nie zdołam im się oprzeć :-(

Planu menu na dziś nie mam... mam kaca i jestem głodna, a w pracy nie mam nic zdrowego.Oby przetrwać dzisiejszy dzień i zminimalizować dzisiejsze straty, a konkretna dietka od jutra. Na swoją obronę dodam tylko, że ćwiczyłam w weekend, ale nie zauważyłam, żeby ćwiczenia w jakikolwiek sposób oddziałowywały na moją wagę, nieważne, trochę ruchu nigdy nie zaszkodzi :-)

A ta cholerna czekolada dalej leży przede mną i kusi !

 

Laseczki te obecne i te przyszłe :-) wszystkiego najlepszego !

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.