Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Całe moje życie kręci się wokół wagi i moich kompleksów, chciałabym to zmienić i zacząć cieszyć się z życia i wyciskać z niego ile się da.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 37662
Komentarzy: 206
Założony: 31 marca 2008
Ostatni wpis: 21 lutego 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
babajaga82

kobieta, 42 lat, Kraków

171 cm, 99.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 lipca 2010 , Komentarze (11)

Dzisiaj chyba odczuwam zmęczenie materiału. Mam lekki kryzysik co zaowocowało karygodnym grzechem w postaci bułki z szynką zaraz po przyjściu do pracy. Nie wiem co mnie opętało. Co gorsze dalej bym jadła. Dobrze, że już więcej nic niezdrowego tu nie mam.

Teraz popijam kawę...zapychacz zamiast jedzenia.

Wiem, że chwila nieuwagi i wszystko może wrócić, a ja przecież mam jeszcze tonę kilogramów do zrzucenia. W ramach nawracania się  na dobrą drogę próbuję sobie wyobrazić siebie jak będę wyglądałą po zrzuceniu 15 kilogramów i wiecie co? Za nic nie mogę sobie tego wyobrazić. Jak dziecko z przedszkola zrobiłam komputerową wycinankę - ciało modelki plus moja jajowata głowa....ale tylko się uśmiałam i dalej siebie zgrabnej nie widzę. Może dlatego to moje wieczne odchudzanie nie przynosi efektów i ciągle zbaczam z drogi, bo ja nawet w wyobrazni nie odnajduję się jako szczupła laska...

 

 

21 lipca 2010 , Komentarze (1)

Mam całkiem dobry nastrój dziś i pozytywne nastawienie pomimo, że wczorajszy dzień zakończył się a dzisiejszy rozpoczął kłótnią z facetem. Nieważe...nie popsuje mi dnia i nie rzucę się w ramach depresji na słodycze. Idzie mi dobrze...baaa... bardzo dobrze :-)

Jedyne moje grzeszki to alkohol, ale nie zamierzam się tym przejmować są wakacje, długie dni i wieczory a zdecydowanie lepiej mi służy lampka wina wieczorem niż objadanie się przed snem.Wyrzutów wielkich nie mam, przynajmniej dopóki waga spada.

Zauważyłam, że najlepsze efekty mam przy jadłospisie:

śnioadanie: Kawa (piję z mlekiem choć wiem, że nie powinnam)

lunch: owoce (jabłko, brzoskwinia lub nektarynka) lub nabiał w postaci serka wiejskiego light lub jogurtu naturalnego

obiado-kolcacja: mięso (lub ryba) + warzywa

Nie codziennie oczywiście udaje mi się wytrwać przy takim menu, ale się staram. Czasami zgrzeszę kromką ciemnego pieczywa lub czymś podobny, ale staram się w miarę trzymać dyscyplinę. Czuję się o niebo lepiej. Ubieram się już nie tylko na czarno :-)

Najbliższy cel to 79,9 kg....i oby się udało.

19 lipca 2010 , Komentarze (2)

Cześć dziewczynki. Dlaczego mój pasek wagi zniknął akurat dzisiaj kiedy wreszcie po tak długim okresie miałam go przesunąć???

Nie podoba mi się to, ale za to plus za wizualizację przynajmniej widzę jaką jestem grubą krową :-)

Chwalę się teraz - 85,6 kg. Czyli od zeszłego poniedziałku 1,4 kg. Mogło być lepiej, bo wczoraj już było 85,2, ale miałam gości, grilla i mimo, że zjadłam same zdrowe rzeczy (sałatka, mięso z grilla - chudy indyk), świeże owoce, 3 lampki czerwonego wina to widocznie za dużo w porównaniu do tego co jadłam w tygodniu bo waga poszła w górę.

Chyba faktycznie za bardzo ograniczyłam kalorie, bo teraz cokolwiek zjem od razu waga rośnie, ale to jak na razie jedyny sposób na to, żeby coś chudnąć. Generalnie nastawienie dobre, walczę dalej...kurcze to już prawie miesiąć bez grzeszenia. Jestem z siebie naprawdę dumna, do tego zwiększam delikatnie dystans jeżeli chodzi o bieganie. Zaczynam widzieć poprawę i bardzo mnie to cieszy. A moje ulubione spodnie coraz luzniejsze :-)

Muszę wytrwać !

16 lipca 2010 , Komentarze (2)

Wczoraj miałam bardzo dietkowy i pracowity dzień. Wieczorem po prostu padłam nieżywa, ale za to dzisiaj na wadze miła niespodzianka - 86,2 kg. A to oznacza, że dogoniłam...a nawet delikatnie przegoniłam wagę z paska. Boję się tylko tego, że przede mną weekend i zaplanowany grill. Oczywiście mam w planach przyrządzić same dietetyczne rzeczy, a na te mniej dietetyczne nawet nie spoglądać, ale zobaczymy czy się to uda. Alkoholu sobie nie odmówię...cały tydzień marzy mi się białe winko. To też oznacza, że raczej nie odpocznę bo czeka mnie szorowanie mieszkania, koszenie trawy, zakupy, gotowanie i masa innych rzeczy.

Zauważyłam, że ta niewielka zmiana w mojej wadze zainspirowała mnie do zmian jeśli chodzi o mój wygląd, zmieniłam kolor paznokci z tradycyjnego i bardzo formalnego  na oczojebny różowy, ściełam i rozjaśniłam włosy i zaczęłam odgrzebywać ciuchy w szafie, które kupiłam przy mojej najlepszej wadze (80 kg) ale jakoś nigdy nie odważyłam się ich założyć. Oczywiście nie we wszystkie jeszcze się mieszczę, ale mam nadzieję, że wkrótce zacznę. Wczoraj na przykład pierwszy raz założyłam czarną spódnicę ze stanem pod biustem (ledwo w niej do auta wsiadam taka jest wąska) i poczułam się naprawdę kobieco :-) teraz w planie mam zmieścić się w równie obcisłą jeansową ale sexowną kieccke, która niestety jeszcze trochę musi poczekać w szafie.

 

Jeju dziewczyny oby ten zapał i trans odchudzania w jaki wpadłam 3 tygodnie temu nie minął. Podoba mi się, że ciuchy są coraz lużniejsze, że facet coraz częściej zerka na mnie (już nie z sarkastycznym drwiącym uśmiechem), że czuję się silniejsza i pewniejsza siebie.

I o dziwo nie mam napadów jeśli chodzi o słodycze, czasami tylko zamarzą mi się lody, ale obiecałam sobie,że jak najdzie mnie już ta naprawdę nieodparta chęć to kupię sobie jakiegoś lodzika względnie mało kalorycznego (tzn bez czekolady i innych słodkich dodatków). Od jendego loda nikt jeszcze nie przytył ;-), ale na razie walczę.

 

Joj jak się dzisiaj rozpisałam...

Trzymajcie się laseczki, udanego weekendu życzę. Pijcie dużo, jedzcie mało :-)

12 lipca 2010 , Komentarze (4)

Żółwie tempo utrzymuje się w dalszym ciągu, cały tydzień byłam grzeczniutka. W dalszym ciągu same warzywka i owoce + bieganie. Alkohol tylko w weekend i starałam się nie przesadzić. Oparłam się wszystkim łakociom pochłanianym na moich oczach. I co? Dupa ! Jedynie 0,9 przez cały tydzień. Dzisiejsza waga 87,00 kg.

Moje marzenie o 7 z przodu wydaję się nie do osiągnięcia.

 

5 lipca 2010 , Komentarze (1)

Dziewczyny jak mi ciężko... przez te 10 dni jadłam same warzywka i owoce, w małej ilośći mięso i rybę. Codziennie albo bieganie albo orbitreks albo spinning, błonnik, chrom, lkarnityna i jeszcze cosik do picia na cellulit... i co... niecały kilogram mniej. Buuuu waga dzisiejsza 87,9 kg. Staram się nie zniechęcać ale to naprawdę demotywujące !

25 czerwca 2010 , Komentarze (2)

Ale wracam do Was dziewczynki. Oczywiście przeglądnełam już Wasze pamiętniki...widzę, że walczycie :-)

Ja opuściłam się przez ostatni czas. Na wadze oczywiście nadwyżka w porównaniu do paska. Waga 88,8 kg a na paseczku  dalej majowe 86,5, ale nie zmieniam go - będę widzieć co straciłam i gonić :-)

Plan wygląda tak;

Od tygodnia trochę biegam, choć nienawidzę tego z całych sił - dlatego nie przewiduję efektów, bo jak można schudnąć od czegoś skoro na samą myśl o tym jest Ci niedobrze.

Dietka - zmodyfikowana 13, bo powiększona o śniadania (kawałek grzanki lub owoc). Wiem, że zaprawione vitalijki tego nie pochwalą, ae ja tą dietę lubię. Służy mi, lubię mieć jasno napisane co mam zjeść i w jakiej ilości, a przygotowanie jedzenia musi mi zabierać max 20 minut. Jak nie mam rozpiski to mimowolnie żrę za dużo.

W sierpniu planuję urlop...do kostiumu muszę zrzucić minimu 5 kilo (bo pamiętam, że ostatni raz miałąm go na sobie przy wadze 84 kg), w ogóle chciałabym się poczuć troszkę bardziej atrakcyjnie.

 

I tyle .... nie obiecuję, że wytrwam bo już tyle razy próbowałam....ale zawalczę kolejny raz :-)

 

 

5 maja 2010 , Komentarze (2)

Myślałam, że jeśli chodzi o jedzenie to było wczoraj nie najgorzej... myliłam się. Moja waga rośnie i rośnie. Dzisiaj drugi dzień @, ale to chyba nie jest powodem nagłego wzrostu wagi, wręcz odwrotnie chyba powinna spadać. Brrr ale jestem wściekła. Samopoczucie koszmarne, z facetem też nie mogę się dogadać. W sobotę kolejne wesele a ja jestem grubsza już prawie o 2 kilo.

Maj miał być taki piękny a rozpoczął się dla mnie i dla mojej wagi fatalnie

4 maja 2010 , Komentarze (4)

Beznadziejna pogoda, beznadziejny weekend, o diecie szkoda gadać i o mojej dzisiejszej wadze też...

30 kwietnia 2010 , Komentarze (1)

Dzisiaj dziewczynki już mi lepiej :-)

Po kolei - wczorajszy dzień udany;

śniadanie - kawa z mliekiem i jedna grzanka (solo)

lunch - winogrona

obiadokolacja - indyk z grilla, sałata i pomidor

a ponieważ pogoda była boska a ja nawet wcześniej wróciłam z pracy zaległam w ogródku z zimnym piwkiem z sokiem malinowym...uwielbiam to :-) Potem podłubałam trochę w ogródku (ogródek to dumnie powiedziane bo to mały skrawek zarośnięty chwastami ale może uda mi się coś ładnego z tego zrobić w tym sezonie).  Dzień był milutki i udany...może ta dawka słoneczka zaowocowała lepszym nastrojem :-)

Dzisiaj waga wskzała 86,5 kg... niby dobrze, a jednak nie do końca, bo oznacza to, że cały tydzień musiałam zrzucać weselne szaleństwo. Co gorsza teraz grille majowe a potem kolejne wesele, więc pewnie to 86,5 długo u mnie nie zagości.

Jak do tej pory u mnie kawka z mlekiem, a ok. 12 planuję znowu winogronka, bo jeszcze ich trochę zostało z wczoraj. Wieczorem może jakaś pieczona rybka.

Życzę Wam laseczki obecne i przyszłe miłego weekendu !

 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.