
Do naszej wyprawy rowerowej jeszcze tydzień!
Najpierw jedziemy pociągami na południe Holandii i zaczynamy w niedzielę popołudniu jazdę. Przez 10 lub 11 kolejnych dni [zdecydujemy po drodze, czy nie dołożymy sobie gdzieś noclegu i zregenerujemy się na kajakach czy spacerując] będziemy pedałować obładowane jak juczne woły w kierunku Edam i dalej – do domu. Po drodze będą nas czekać forty warowne – niektóre do zwiedzania, inne jako budynki użyteczności publicznej, restauracje, hotele, kawiarnie…

W niedzielę głowa mnie już nie bolała. Nie wiem, czy to było związane z bieganiem, czy przedłużającym się problemem z zatokami. Niby same zatoki mnie nie bolą, ale od 2 tygodni mam je bardzo zapchane i wciąż leci mi ropa. Dostałam do łózka Inkę, budyń czekoladowy, śniadanie, a później także frytki z majonezem. Koło 14-tej stwierdziłam, że czas wstać i coś porobić.

A co mnie zatrzymało w łóżku? Uczę się szydełkować. I co trafiłam na jakiś filmik w internetach to próbowałam coś nowego wydziergać. W końcu zrobiłam mężowi breloczek do klucza od roweru. Jeszcze boki mi średnio wychodzą, ale cośtam udaje się haftować.

Później poszłam do ogrodu skończyć mój obraz. Po 100 warstwach tła w końcu przyszedł czas na pierwszy plan. Nie jestem zadowolona w 100 procentach, ale zamierzony efekt uzyskałam.

Później popracowałam trochę z roślinami. Wrzuciłam worki z pomidorami na najwyższe półki w szklarni, a w ich miejsce dałam doniczki z krzewami pomidorów. Doniczki z półek by spadły, ale odwrotnie się to nie wydarzy.

Posadziłam też nowe sadzonki do ziemi. Jeszcze tylko żółte pomidory i papryka zostały w malutkich doniczkach. nie wiadomo, czy nie jest już dla nich za późno by w tym sezonie owocowały.


Frezje zakwitły również na różowo. Póki co wyglądają one na zdrowe rośliny. Lilie zaś mają coraz więcej objawów zarazy.
W poniedziałek wróciłam do spacerowania z Annet. Jej nogi są w już lepszym stanie i mogłyśmy zrobić razem 3 kilometry. Starzenie się to przekleństwo. Po drodze na naszej trasie jest mini Kreml. Pan, który tam mieszka jest zafascynowany architekturą Kremla i sam, kawałek po kawałku zbudował ów skansen. Dzieją się tam różne kulturalne wydarzenia – między innymi odbywały się warsztaty malowania u ukraińskiej malarki.

W Holandii pojawił się znów problem Ćmy bukszpanowej. Rośliny na zdjęciu żyją, puszczają nowe listki, ale stare zostały wyjedzone z miąższu między skórkami. Wiele ogrodów obecnie tak wygląda. Póki co nie ma skutecznego środka na tego owada – trzeba po prostu przez kilka lat nie mieć bukszpanu w ogóle, aż populacja ćmy wymrze i nie będzie miała rezerwuaru, z którego będzie mogła wrócić za rok. Chemia nie pomaga. To trzeba wycinać i palić.

W pracy zaś mamy akcję skracania. Ten dywan begonii z dnia na dzień staje się coraz bardziej łysy. Kwiaty na zdjęciu sięgają do kolan. Niestety, ale w takich warunkach chętnie wchodzi grzyb. Kolega ściął mi je na pół łydki, a ja sukcesywnie docinam je w formę, dzięki której lepiej się krzewią. Przy okazji liczę je i zapisuję, bo to jest nasz zapas materiału. Wszystkie odmiany, które kiedykolwiek nasza firma uzyskała, są na tym zdjęciu. Matecznik.

Na koniec spóźnione życzenia.
