- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (85)
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 169587 |
Komentarzy: | 5258 |
Założony: | 26 marca 2022 |
Ostatni wpis: | 25 maja 2025 |
kobieta, 39 lat, Piernikowo
172 cm, 76.80 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Jak może wyglądać miasteczko założone w 1984 roku?
Jedno słowo, okropnie. Jadę dziś w okolice miasta Zeewolde. Jest to mieścina założona na odzyskany z morza polderze Flevoland I prowincji Flewoland. Jak wszystko tam, jest przeciętne. Jeśli nie powiedzieć, brzydkie. Flewolandia powstała w latach 60 po zamknięciu morza południowego i wypompowaniu z niego wody. Osuszona i odsolona gleba jest obecnie przekształcona w pola uprawne, domy i miasta są nowe lub relatywnie nowe. Nowe możliwości miały skupić we flewopolderze ludzi dojezdzajachch do pracy do Utrechtu, Amsterdamu I okolic. Jednak początkowy brak pracy na miejscu sprawił, że wartość gruntów i nieruchomości spadła i bogaci nie chcieli tam mieszkać, a biedota przyjechała z majdanem swoich problemów. Flewolandia słynie z narkomanów, imigrantów, wiejskiego zacofania i ogólnie dupa jest. No i park rozrywki walibi.
Bylam w Zeewolde kiedyś z przyjaciółka i zdziwiłam się, że nie mogę znaleźć rynku w mieście. Żadnego centralnego placu, kościoła, ratusza. Nic. Supermarkety, apartamenty, nabrzeze. Nic poza tym. Miasto w którym pracuje jest podobne. Osiedla i sklepy. Bo powstało na dnie jeziora 100 lat temu.
Ale ponoć mają tam ładne lasy. Nasadzone jak w Polsce, więc powinno być okay. Nie będzie to to, co Drenthe, ale zobaczymy.
Jadę tam dzisiaj. Z namiotem, rowerem i koleżanką. Pogoda ma być chłodna ale sucha. Spoko. Auto zapakowane pod dach, a to tylko moje niezbędne graty..
Do popisania!
Dzis nowy wpis.
Dzięki za komentarze wczoraj. Muszę to siebie w głowie ułożyć. Męczy mnie ze ten gość przechodzi z zachowania opisanego w jednym akapicie na pełne sympatii kolegowanie się i z powrotem.
Jakiego przymiotnika/epitetu użyłybyście w stosunku do osoby, która mówi same właściwe rzeczy, ale macie wrażenie, że nie idzie za tym prawda? Na pytania odpowiada grzecznie, ale nie ciągnie wątku. Sama z siebie nie mówi nic, a przy próbach zaczęcia rozmowy daje zwrotne wypowiedzi w sposób bardzo kontrolowany - zmienia się zupełnie dykcja, szybkość mówienia, ton głosu. Brakuje temu spontaniczności. Jakby były to wyuczone formułki. Kiedy ta osoba przechodzi obok lub w zasięgu waszego wzroku, to ma bardzo kontrolowane i powściągliwe ruchy, ale nie idzie sztywno. Stwarza wrażenie przesuwania się 2cm nad ziemią - tak bardzo kontroluje ciało. Mimika jest przyjazna, ale nie wydaje się spontanicznie przyjazna. Zawsze w takich sytuacjach taka osoba jest uprzejma, mówi właściwe rzeczy we właściwych momentach.
A kiedy indziej ta sama osoba śmieje się spontanicznie, szczerze, bez hamowania. Opowiada bardzo prywatne rzeczy, pyta o opinię, zagaduje i szuka połączenia.
Jednak jakiego słowa/słów użylibyście do tego pierwszego zachowania? Kiedy nie można powiedzieć, że ta osoba jest niegrzeczna, niesympatyczna, niemiła - a jednak coś wisi w powietrzu i nie gra.
Jutro o 7 rano pojawi się nowy wpis na blogu. Będzie tam między innymi to zdjęcie.
Chwilowo mam długie zęby na słodycze i mam zamiar dać dziś upust moim słabościom.
Wciąż nie potrafię uporządkować swoich myśli, chodzenie z notesikiem niekoniecznie pomaga. Nawet jak jest tak słitaśny jak ten:
Na blogu pojawiło się podsumowanie miesiąca.