Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień 9 i pierwsze dni po powrocie


Reel na dziś.

Zdjęcia z reela to jedyne zdjęcia, jakie zrobiłam na trasie. Jechałyśmy z nawigacją Google, więc jedynie co to widziałyśmy drogę. Nie było punktów turystycznych, atrakcji widokowych, lunchu po drodze. Zrobiłyśmy trasę w 2,5 godziny praktycznie bez zatrzymywania się. Jedynie w dwóch miejscach nawigacja z nas zakpiła. Wysłała nas na schody, pod które nie miały byśmy jak podprowadzić rowerów. Na drogi z ograniczeniem 80kmph, gdzie rowerom nie wolno było jechać, czy na skrzyżowania bez ścieżki rowerowej i z ciężkim ruchem ciężarówek.

Ogród przywitał mnie buszem. Zajęłam się rozpakowywaniem, a przyjaciółka poszła się umyć. Zmieniłam jej pościel, bo jej pokój stał z otwartym oknem dachowym przez półtora tygodnia i wiatr przyniósł wiele śmieci do środka, w tym do łóżka. Później zaczęłam akcję prania, a przyjaciółka się przepakowała już na wyjazd. Dalia, która miała być marmurkowa wyszła biała. Czekam na pozostałe rośliny, co z nich będzie. Wieczorem, jak mąż wracał z lekcji tenisa – ja odmówiłam – przyniósł do domu tort zrobiony przez koleżankę. Zamówiłam torcik na nasz przyjazd, aby posiedzieć przy kawie i poświętować. Do tego zamówiłam ręcznie robione czekoladki – tym razem wybrałam smaki: bastogne, yuzu, malina vinegret, gruszka z kardamonem, likier 43, popcorn, karmel z czerwonym pieprzem. Każdemu smakowało co innego, przyjaciółce yuzu, mężowi popcorn, koledze gruszka a mi bastogne.

Na tenisa nie poszłam, bo gdy już się umyłyśmy i usiadłyśmy z przyjaciółką do lunchu, to złapał nas ból nóg i zakwasy. Tyle dni i jakoś to zawsze zdążyliśmy rozchodzić, nim zaczęło nas coś boleć. A tu chwila odpoczynku i się ciało dopomniało o swoje. Tak jak wtedy, jak płynęłyśmy promem i schodząc z niego nagle nie potrafiłyśmy jechać rowerem. Czułyśmy obie jakbyśmy kompletnie straciły siły w nogach. Nie potrafiły ujechać 100 metrów. I tak samo tutaj. Póki biegałyśmy po schodach, aby się rozpakować, było okej. Ale usiadłyśmy wygodnie na chwilę i kaplica.

Przez kolejnych kilka dni jedliśmy na śniadanie, obiad i kolację, tort. Będę tęsknić za tym luzem!

Wróciłam też na żywienie mojego męża. Kanapeczki.

We wtorek zaś pojechałyśmy do miasta na zakupy. Potrzebowałam nowych klapek, bo na campingu rozchodziłam swoje domowe japonki. Ponadto potrzebowałam peelingu na twarz i uzupełniłyśmy jajka i mleko od rolnika. Ponadto mogłyśmy z bliska obejrzeć śpiący kermis. Dopiero wieczorem wszystko ożywało, więc teraz bez problemu mogliśmy obejrzeć sobie karuzele i inne atrakcje bez tłumów i hałasu.

Zaświeciły mi się też na wyjeździe oczka na te wszystkie letnie białe bluzki, które mi się zawsze podobały a chyba od czasu studiów nie miałam takich. Przestałam chodzić po chińczykach, a zwykłe sklepy były mi za drogie. Zaś w NL stawiałam na ubrania praktyczne, nie białe, nie gniecące się. Przeszłam po kilku sklepach, ale ceny po 35 euro za bluzkę to dla mnie za dużo. Zwłaszcza, że mam za dużo ubrań. W domu postanowiłam zobaczyć, co ma do zaoferowania Temu. Od jakiegoś czasu mam aplikację, bo wszędzie wyskakują mi reklamy. Wygląda to na kolejny ali express. Postanowiłam zaryzykować i kupić trochę bluzek itp. oto, co trafiło do koszyka:

Wystawiłam na sprzedaż na marktplaats maszynę do karmienia kotów. Mamy ją dwa lata i prawie nie używaliśmy jej. Nasza kicia się jej bała i nie chciała jeść. Później zachorowała, bo miała problemy ze stresem i przestaliśmy używać maszyny. Teraz ją mąż umył a ja wystawiłam na sprzedaż. przy okazji załadowałam ją, aby zobaczyć czy działa. Nagle kotu przestała przeszkadzać i kicia sobie z niej smacznie je. no spoko – może zaczniemy jednak używać jej regularnie? Muszę tylko zważyć ile dokładnie ona wydziela karmy na jedną porcję i może to jest sposób na nadwagę naszej kici? bo w teorii do tego ona służy oraz w przypadku wyjazdów na weekend. Nasz kot i tak samo wchodzi do domu kiedy chce, wodę ma zawsze dostępną, a do tego jeśli sama by się karma nasypywała to dzień lub dwa nieobecności by nie wymagały już, aby kolega wpadał kota karmić.

maszyna też ma kamerę, mikrofon i głośnik, więc można z kotem pogadać. Poobserwować go. W dzień i w nocy.


  • aska1277

    aska1277

    25 czerwca 2023, 20:47

    Fajna ta maszynka do karmienia kociaka

    • Babok.Kukurydz!anka

      Babok.Kukurydz!anka

      25 czerwca 2023, 21:07

      O dziwo tym razem się jej nie boi. Poprzednim zareagowała dużym stresem i zapaleniem gruczołów. Maszyna miła pomoc dokarmiać kota, jak koleżanka wpadał ttlko raz dziennie pogłaskać i sprawdzić czy kot ma wszystko, a tymczasem kot nie chciał jej używać i kolega wpadał i jego siostrzenica kilka razy dziennie kota karmić. Obecnie je z maszyny normalnie. Póki co nie przekracza zalecanej ilości karmy. Jak karmimy ręcznie to wymusza za dużo.

  • Julka19602

    Julka19602

    25 czerwca 2023, 07:27

    Tort piękny i tematyczny nawiązujący do Waszej wyprawy. Miło. Niestety wyprawa szybko Wam minęła, ale była ciekawą i mimo wysiłku naoewno relaksującą. Miło jest wracać do domu gdy ma się bliska kochająca isobe a i kotek i ogródek też dają wiele radości. Teraz proza życia, baterie naładowane to można spokojnie działać. Pozdrawiam:))

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.